WIERSZE
A
A
A
Turgor
Żeby sobie usuwali nadmiar myśli, znaleźli do tego narzędzia jak szympansy,
i nie częściej niż raz na tydzień – zachęcam ośmioro ludzi.
Ósemka do Zbiorowego.
Nacisku?
Ja jestem na to za miękka, ale liczba –
liczba przechowuje delikatniej
niż dębowa szafa. Jeśli wytrzymają kleszcze
mojego treningu, już niedługo
wejdą na dłuższą listę. Ci, co wolą pozostać niesforni jak heliski,
niech tylko napiją się herbaty.
Darmowa przynęta
M.
Próbujemy na odległość. Ktoś ze znajomych
miał to samo? Pytam o dżdżownice.
Ktoś myślał o nich na poważnie.
Wcześniej. Pewnie Eliot. Łzy ziemi, to brzmi jak Eliot?
Może jakiś Kanadyjczyk. (W zależności
od pogody, najłatwiej skusić właśnie ich – jak dżdżownice
zostali przywleczeni z innego kontynentu)
Czy Eros mojej wyobraźni to ten sam facet, co reperuje kamerki
po domach? Może lepiej, jak mu ją zapakuję w papier śniadaniowy
i gdzieś wyślę.
Cho Dżasmina
W dniu wycinki drzew, Tadeusz Kępka (którego bawiło fizyczne podobieństwo
do Bernharda) pouczał syna,
jak zapoznawać dziewczyny: Wiedzieć, co to estetyka.
Wiedzieć, co – ideologia. Nie trzymać wykałaczki w ustach.
Unikać dosiadywanek, jeśli Słońce przeszło
przez punkt Barana. (Zaraz będą chciały na wieś jechać,
lub ty będziesz tego chciał)
Zwalczać objawy stresu i zabobonu
takimi ruchami, jak skrobiesz pięty. Nie liczyć,
że zbawią cię od zarobkowania. Spierdalać, gdy zacznie się zbawianie.
Ulung
Życie wewnętrzne emigrantów: pożyczyć samochód
na piątek wieczór. Rozejrzeć się za szczoteczką do paznokci.
Jak jest koloid po angielsku? Życie, na które mogę się zaszczepić
– czy tylko fasolka i ryż?
Wystrzelić znikąd i obrócić się na płask! Tak, jak zaczyna się miasto!
Jeden z tutejszych ludzi umie przyjść dwanaście razy
w dwunastu skórach,
i przedstawić się jako Rilke i jako Hendrix. Nigdzie go nie zabierają: ani do szpitala, ani do szkoły,
ani do dziury z koniaczkami,
o jakiej wiem przypadkiem od ciebie.
Inny, z tutejszych ludzi, potrafi przetrząsnąć
całą kuchnię, żeby nam pokazać coś wyjątkowego: herbatę.
(Najśmielsze rośliny nie znają rozkładu łąki – i się z niej nie ruszają)
Jak ustawiają się rozmowy
Do obiadu – koliście.
(Co jeszcze jest okrągłe jak stół? Rynek w Zamościu?)
Po obiedzie – czwórkami.
(W niczym nie przypominać ojców to trochę głupio)
Potem – przerzedzają się.
Część odchodzi do ciekawszych zajęć. Niektórzy mają dość siebie
i wyjeżdżają na wolontariat. W prywatne góry, nordyckie
schroniska. Zostaje romantyczna para.
Tak, ci państwo zapoczątkują
reformę charlestona.
Fot. Kuba Kowalski
Żeby sobie usuwali nadmiar myśli, znaleźli do tego narzędzia jak szympansy,
i nie częściej niż raz na tydzień – zachęcam ośmioro ludzi.
Ósemka do Zbiorowego.
Nacisku?
Ja jestem na to za miękka, ale liczba –
liczba przechowuje delikatniej
niż dębowa szafa. Jeśli wytrzymają kleszcze
mojego treningu, już niedługo
wejdą na dłuższą listę. Ci, co wolą pozostać niesforni jak heliski,
niech tylko napiją się herbaty.
Darmowa przynęta
M.
Próbujemy na odległość. Ktoś ze znajomych
miał to samo? Pytam o dżdżownice.
Ktoś myślał o nich na poważnie.
Wcześniej. Pewnie Eliot. Łzy ziemi, to brzmi jak Eliot?
Może jakiś Kanadyjczyk. (W zależności
od pogody, najłatwiej skusić właśnie ich – jak dżdżownice
zostali przywleczeni z innego kontynentu)
Czy Eros mojej wyobraźni to ten sam facet, co reperuje kamerki
po domach? Może lepiej, jak mu ją zapakuję w papier śniadaniowy
i gdzieś wyślę.
Cho Dżasmina
W dniu wycinki drzew, Tadeusz Kępka (którego bawiło fizyczne podobieństwo
do Bernharda) pouczał syna,
jak zapoznawać dziewczyny: Wiedzieć, co to estetyka.
Wiedzieć, co – ideologia. Nie trzymać wykałaczki w ustach.
Unikać dosiadywanek, jeśli Słońce przeszło
przez punkt Barana. (Zaraz będą chciały na wieś jechać,
lub ty będziesz tego chciał)
Zwalczać objawy stresu i zabobonu
takimi ruchami, jak skrobiesz pięty. Nie liczyć,
że zbawią cię od zarobkowania. Spierdalać, gdy zacznie się zbawianie.
Ulung
Życie wewnętrzne emigrantów: pożyczyć samochód
na piątek wieczór. Rozejrzeć się za szczoteczką do paznokci.
Jak jest koloid po angielsku? Życie, na które mogę się zaszczepić
– czy tylko fasolka i ryż?
Wystrzelić znikąd i obrócić się na płask! Tak, jak zaczyna się miasto!
Jeden z tutejszych ludzi umie przyjść dwanaście razy
w dwunastu skórach,
i przedstawić się jako Rilke i jako Hendrix. Nigdzie go nie zabierają: ani do szpitala, ani do szkoły,
ani do dziury z koniaczkami,
o jakiej wiem przypadkiem od ciebie.
Inny, z tutejszych ludzi, potrafi przetrząsnąć
całą kuchnię, żeby nam pokazać coś wyjątkowego: herbatę.
(Najśmielsze rośliny nie znają rozkładu łąki – i się z niej nie ruszają)
Jak ustawiają się rozmowy
Do obiadu – koliście.
(Co jeszcze jest okrągłe jak stół? Rynek w Zamościu?)
Po obiedzie – czwórkami.
(W niczym nie przypominać ojców to trochę głupio)
Potem – przerzedzają się.
Część odchodzi do ciekawszych zajęć. Niektórzy mają dość siebie
i wyjeżdżają na wolontariat. W prywatne góry, nordyckie
schroniska. Zostaje romantyczna para.
Tak, ci państwo zapoczątkują
reformę charlestona.
Fot. Kuba Kowalski
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |