ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 kwietnia 5-6 (293-294) / 2016

Klaudia Muca,

WIDOKI, LUDZIE I ZDARZENIA (NATALIA MALEK: 'SZABER')

A A A
Większość przeżywanych chwil jest pozbawiona istotności, nie wiąże się z nami na stałe, nie osadza w pamięci. Te chwile wypełnia używanie rzeczy, tłumaczenie innym własnych uczuć, przekładanie bodźców na emocje i myśli – i tak w kółko, dzień w dzień, do jakiegoś końca – podstawowego źródła naszych lęków. W przeżywaniu życia potrzebny jest filtr, który oddziela to, co istotne, od tego, co wydarza się i wycisza, pozostawiając niewidoczne ślady lub znikając całkowicie. Takim filtrem jest poezja i każdy inny rodzaj sztuki, które stawiają oczywistą codzienność pod znakiem zapytania, dokonują drastycznych podziałów doświadczeń, by wydobyć ze zdarzeń to, co istotne: znaczenie, czyli „korzeń wydarty ze snu, który nie puszcza już młodszych braci…”.

Ta obrazowa peryfraza znaczenia pochodzi z wiersza „Fabliau”, zamieszczonego w „Pracowitych popołudniach” (2010) – debiutanckim tomiku Natalii Malek. Cytowany fragment to zarazem metafora i szyfr, metaforyczne szyfrowanie, które tworzy nie do końca jasny egzystencjalny komunikat. Ten komunikat tworzą nie tylko słowa, lecz także obrazy poetyckie, „młodsi bracia” doświadczenia, które opracowuje się w wierszu, oraz kolaże towarzyszące tekstom zarówno w „Pracowitych popołudniach”, jak i w „Szabrze” (2014) – drugiej książce poetki. Niejasność i nieoczywistość wiersza Malek wynika w dużej mierze z jego lapidarności, semantycznego skrótu, niekiedy pozbawiającego wiersz opisowości. Poetycka fraza ciążąca ku precyzyjnemu przedstawieniu maksimum myśli w minimum słów (to „ciążenie” dominuje w „Szabrze”), miejscami ku znaczącej ciszy, która wiąże się z gestem zawieszenia głosu lub z puentą – wyraźnym cięciem przebiegu słów.

Te cięcia wyznaczają też specyficzną dynamikę wierszy. Tworzą ją nagromadzenia zdań oznajmujących stwierdzających jakieś fakty, na przykład kolor owoców, informujących o okolicznościach sytuacji (sceneria, liczba osób itd.), przedstawiających to, co oczywiste, bo dostrzegalne i możliwe do opisania za pomocą kilku słów. Ciekawy jest sposób, w jaki zmieniają się właściciele i adresaci tych zdań. Zmieniają się jak w kalejdoskopie. Wiersz „Sam jak palec był nasz Kaliban” rozpoczyna krótki opis pewnej scenki: „Przy stole dwie kobiety: blondynka w perłach i brunetka, właściwie czarna, / bez ozdób.” Po kropce nie następuje dalszy ciąg opisu; pojawia się zdanie kierowane do jakiegoś „ty”, rodzaj pouczenia: „Jeśli nie czerpiesz inspiracji / od osób, z którymi jesz obiad, nie kieruj się tymi poradami”. Druga zwrotka wiersza brzmi tak:

Blondynka wcześniej wieszała latarnie,

a brunetka, właściwie czarna, patrzyła na nie w skupieniu.

W naszej części globu, na szczęście, boimy się pionierów.

W ostatnim wersie następuje kolejna zmiana głosu, na scenę wiersza wkracza podmiot wypowiadający się w imieniu jakiejś wspólnoty, wygłasza kwestię i schodzi ze sceny. Wiersz się kończy. W „Szabrze” pojawia się wiele tego rodzaju tekstów – wielogłosowych, otwartych na cytat, mieszających różne modusy wypowiedzi (wypowiedź-apostrofa, wypowiedź podmiotu zbiorowego, neutralne, narracyjne opisy sytuacji). Wiersz staje się więc przestrzenią nasłuchiwania i gromadzenia wrażeń, świadectw wzroku, porad, deklaracji i myśli; jest ekstraktem jakiegoś doświadczenia, jest sam dla siebie kontekstem, wydaje się, że nie istnieje nic poza nim albo istnieje jako odległe echo, pomruk czy ślad – tak właśnie funkcjonuje odniesienie do Szekspira z cytowanym wyżej tekście. „Pojedyncze wiersze muszą ukazywać się. Wiem, że to Elena Ceauşescu mówi przeze mnie, a nie / pogodna, wrażliwa Polka” – czytamy w wierszu „Ramiączko”, jedynym tekście w „Szabrze”, który ma tak wyraźnie metapoetycki charakter. Wiersz musi być otwarty na różne głosy („[…] to Elena Ceauşescu mówi przeze mnie”), ukazuje się i po ostatnim wersie znika. Co potem? Potem pojawia się kolejny tekst, a po nim następny. Przy niewielu wierszach Malek można zatrzymać się na dłużej i kontemplować głębię ich znaczeń… To nie są wiersze do kontemplowania; myśli biegnie w nich zbyt szybko, często zmienia tor i treść, nie można jej zatrzymać – kontemplacja to właśnie zatrzymanie. Trzeba znaleźć inny sposób na czytanie tych tekstów. Mój sposób jest taki: podjąć myśl, nawet wtedy, gdy wydaje się domyślana do końca.

W „Szabrze” jest tylko jeden wiersz, który kończy się pytaniem – w ten sposób domaga się podjęcia myśli, przejęcia głosu. To wiersz „Przyszłość”:

Szczupła kobieta, uciekająca przed kimś

prawym pasem.

Za nią ślad smaru, echa zaczepek. Skąd brać oczy,

żeby nas odprowadzały?

Uciekająca kobieta znalazła swojego świadka, ktoś ją dostrzegł, ktoś odprowadził ją wzrokiem, pojawiła się na krótko w czyimś polu widzenia. Samo dostrzeżenie czyjejś obecności nadaje jakieś znaczenie naszemu istnieniu; istniejemy po to, żeby się nawzajem dostrzegać, potrzebujemy świadków naszego trwania – tylko tyle i aż tyle. Wiersz uwrażliwia na to, co staje się obecne w polu widzenia, na widoki, ludzi i zdarzenia, na momenty, w których ukazuje się coś istotnego. Puentą „Przyszłości” jest pytanie wskazujące na potrzebę bycia dostrzeganym i na powszechny brak zainteresowania.

Książka Malek oddaje wiersz wielu kobiecym głosom, które bardzo często skazywane były właśnie na brak zainteresowania. Tytułowy wiersz to mikroprzypowieść o zbieraniu przez kobiety tego, co rozrzucone, w mistrzowski sposób wykorzystujący odcienie znaczeniowe słowa „zbierać” i „(roz)rzucać”. Rozrzucone rzeczy należy pozbierać tak, jak zbiera się dojrzałe owoce. Tych rzeczy nie wolno jednak tknąć, kiedy w miejscu, w którym się znajdują, wydarzy się coś złego, jakiś wypadek. Wówczas należy te rzeczy porzucić, świadomie opuścić, nie obdarzać uwagą, nie posługiwać się nimi, skazać na zapomnienie – może ono trwać rok, „[j]eśli rok to za mało, można podwoić”. Życie wśród rzeczy jest bardzo podobne do życia wśród ludzi – relacje można zawiązać i zerwać, rzeczy wyrzucić lub odłożyć na półkę, od ludzi odejść, ograniczyć kontakty. Podobieństwo jest jednak pozorne; ludzi nie porzuca się tak po prostu, wielu „wypadków”, których skutkiem są rozrzucone rzeczy, nie da się tak do końca wyprzeć z pamięci. Puenta wiersza jest następująca: „(Skutki to przezroczyste weki, do których wejdzie i owoc, i ocet)”. Ocet to wypadek przy pracy, przetwory z owoców powinny być słodkie. W zaszyfrowanej w wierszu mikrohistorii dojrzewa jakiś dysonans, trudno powiedzieć, jakie jest jego źródło, znamy tylko jego skutki: nieporządek wśród osobistych rzeczy, przejrzałe owoce („Śliwki, żółte i małe jak zakażone niemowlęta”), zepsuta słodycz tych owoców – kres oczekiwanej idylli. Wekowanie staje się w tym wierszu „małą metaforą” próby ochrony lub zachowania jakiegoś status quo; ochrony przez przemijaniem i zmianą, która okazuje się wykroczeniem przeciwko prawu natury. Wyobrażenie o idylli wyprzedza bieg zdarzeń, jest sztuczną nadbudową, nie przystaje do rzeczywistości, dlatego pojawia się dysonans, niesmak, gorycz, chaos porzuconych rzeczy – niemych świadków jakichś zdarzeń.

W wierszach Malek nie ma wielkich metafor ciążących wokół wiersza i determinujących jego interpretację. Poetka używa raczej obrazowych sugestii, „małych metafor” (takich jak na przykład wekowanie owoców w „Szabrze”), krótkich, impresyjnych dopowiedzeń. Krótka poetycka fraza wymaga dyscypliny treści, skrócenia opisu okoliczności zdarzeń (często ten opis zawarty jest tylko w tytule, jak w wierszu „Jest taka kawiarnia niedaleko lingwistyki”). Mimo skrócenia, wiersz nie staje się bardziej niejasny niż kilkunastozwrotkowy poemat. W poetycki tekst zawsze wpisana jest niepewność, zwłaszcza wtedy, gdy pojawia się w nim wyraźnie osobiste wyznanie. Kim jest podmiot takiego wiersza, czego ode mnie – czytelniczki – oczekuje, dlaczego ten wiersz powstał? Każdy egzystencjalny komunikat – wiersz jest tego rodzaju komunikatem – może wywołać tę serię pytań. Związana jest ona z potrzebą rozumienia, które działa wstecz, to znaczy próbuje dotrzeć do źródeł i punktów wyjścia wiersza, wytropić aluzje, wyjaśnić sens intertekstualnych nawiązań. Utwory Malek bronią się przed tym hermeneutycznym szabrem. Są pisane z zachowaniem ironicznego dystansu, bez słownych i semantycznych inwersji i rozbudowanej metaforyki. Te wiersze dotyczą ludzkich spraw: związków, rozstań, powrotów, problemów z szukaniem pracy, wyjazdów, przeprowadzek itd. To nie jest „lekka” tematyka, ale jest przedstawiona w lekki, pozbawiony patosu sposób (patos to tylko „[p]tak z rodziny kormoranów, z widoczną gulą / na wysokości przełyku. Żarłoczny. Szybko pływa”; „Patos”). Obok wierszy ironicznych znajdują się też wiersze formalnie proste, ale wyrafinowane konceptualnie, nieco hermetyczne. Takim wierszem jest na przykład „Kineza”. Tekst poprzedza krótkie motto – ostatni wers z utworu „Łuskaj dyscyplinę” Tomasza Pułki: „Obejrzała gwiazdy smukła Miranda”.

Służy sztuce.

Służyła sztuce, kiedy ta nie umiała myć zębów.

Posłuży sztuce, kiedy ta nie będzie już myła zębów.

(Umyje, usunie się)





Cień tak samo ważny jak nasłonecznienie.

Kineza to ruch. Jakie znaczenie miał ruch dla rozwoju sztuki? Był jej źródłem? Może raczej celem? W sztuce da się przedstawić ruch, jednak to przedstawienie jest złudzeniem, zawieszeniem ruchu, blokadą, która umożliwia powstanie jego obrazu. Swoboda i beztroska chłopców przechadzających się po placyku przed katedrą („Łuskaj dyscyplinę”) – to też jest ruch, obserwowany lub wymyślony przez poetę i zapisany – jako taki staje się cieniem ruchu, który jest jednak „tak samo ważny jak nasłonecznienie”. Krótką „Kinezę” można rozwijać dalej, opatrywać komentarzami, dociekać znaczeń opozycji cień–nasłonecznienie. Ta poetycka miniatura przykuwa uwagę, jej hermetyczność kusi możliwością krążenia wokół niejasności i odkrywania kolejnych warstw znaczeń.

„Szaber”, mimo niewielkich rozmiarów, łączy w sobie rozmaite modele poetyckiej wypowiedzi. Jest zbiorem niezdyscyplinowanych poetyckich miniatur – myśl nie jest podporządkowana formie, wciela się w słowa, nie rozmywa w ich potoku. Czasem przybiera formę bardziej wyrafinowaną („Cień tak samo ważny jak nasłonecznienie”), czasem jest dość banalna i opiera się na tautologii („Książki się biorą / z książek”; „Skąd się biorą książki?”). Jej punktem zaczepienia jest to, co wokół: rzeczywistość, tworzący ją ludzie, zaobserwowane sytuacje, przeczytane teksty. Wiersz ukazuje się jako cień tych obserwacji, lektur i przeżyć. Jeśli gdzieś może zaistnieć piękno, któremu ulegniemy, to właśnie wśród tych literackich cieni, nie mniej istotnych niż zjawiska, których są odbiciami.
Natalia Malek: „Szaber”. Staromiejski Dom Kultury. Warszawa 2014.