PORTRET STRYJEŃSKIEJ (ANGELIKA KUŹNIAK: 'STRYJEŃSKA. DIABLI NADALI')
A
A
A
„Zofia Stryjeńska była malarką na śmierć i życie, budziła podziw i zawiść, zaznała wielkiej sławy i nędzy. A w tle jej życia: chwiejna niepodległość, elity kulturalne międzywojennej Polski (…)” – tak biografię malarki autorstwa Angeliki Kuźniak reklamuje wydawca na czwartej stronie okładki. Rzeczywiście, biografia Stryjeńskiej jest jak gotowy scenariusz na film z iście hollywoodzkim rozmachem. „Stryjeńska. Diabli nadali” szczegółowo odtwarza barwne życie artystki, ale także „ducha epoki”, dramaty osobiste i ogólnoświatowe. Zainteresowanie Stryjeńską odrodziło się w 2008 roku, kiedy Muzeum Narodowe w Krakowie postanowiło w ramach obszernej wystawy przypomnieć jedną z najgłośniejszych niegdyś polskich malarek.
Warto także wspomnieć o samej biografistce, która podjęła się pisania o Stryjeńskiej. Do tej pory wydano dwie biografie autorstwa Angeliki Kuźniak – „Marlene” (2009) i „Papuszę” (2013). Podobnie jak „Stryjeńska…” książki te ukazały się nakładem Wydawnictwa Czarne. Z kolei za wywiad z Hertą Müller reportażystka otrzymała w 2010 roku Nagrodę im. Barbary Łopieńskiej, trzykrotnie została także uhonorowana nagrodą Grand Press. Widać konsekwencję w wyborach bohaterek – Kuźniak bierze „na warsztat” kobiety nietuzinkowe, uznane i wybitne twórczynie, na których życiu zaciążył dramat – odrzucenie, niezrozumienie, skomplikowana przeszłość i dziedzictwo. W swoich reportażach i biografiach Kuźniak poświęca też wiele miejsca zagadnieniom talentu i powinności artystycznej, za co została uhonorowana nagrodą w kategorii Inspiracja Roku w Ogólnopolskim Konkursie Reportażystów Melchiory 2014. Pasja Angeliki Kuźniak, odwaga i talent reportażystki pozwoliły zbliżyć się do żywiołowej, barwnej Zofii Stryjeńskiej i przyjrzeć się jej zmaganiom z talentem, życiem osobistym i rozmaitymi powinnościami.
Już pierwsze zdania „Stryjeńskiej. Diabli nadali” zrywają z konwencją biografii – zamiast klasycznego „Zofia Stryjeńska urodziła się w Krakowie w roku 1891 w zamożnej rodzinie Lubańskich…” Angelika Kuźniak rozpoczyna swoją opowieść o malarce od słów „Dziwne to. Przecież mógł na spacer wyjść zwyczajnie. A on nie. Zrywał się o świcie, kiedy cały dom jeszcze spał” (s. 9). Pierwszy rozdział, „Rynek”, rozpoczyna się od opisu wczesnoporannych spacerów Zosi Lubańskiej z ojcem, podczas których robili zakupy na krakowskich targach, a młoda Zosia obserwowała przyjeżdżające z podkrakowskich wsi chłopki, przekupki i handlarki. Fascynowały ją ich barwne stroje, gwara, przygadywanie, swary i cały rozmach targowiska z jego hałasem, pokrzykiwaniami ludzi i zwierząt, feerią barw i zapachów. To one będą inspiracją dla jej imponujących, ludowych obrazów i panneaux, projektu panteonu słowiańskiego oraz scenek rodzajowych, wyobrażających polski lud przy pracy i zabawie. Zofia dość szybko odkrywa swoje malarskie powołanie i jest gotowa poświęcić się sztuce. Jednak aby uczyć się malarstwa na akademii sztuk pięknych musi wyjechać do Niemiec z fałszywymi dokumentami i kufrem pełnym męskiej odzieży. Przez rok studiuje, podając się za mężczyznę, kiedy grozi jej demaskacja, wraca do Krakowa. Kuźniak opisuje wszystkie aspekty życia Stryjeńskiej – pracę artystyczną, sytuację rodzinną i majątkową, małżeństwo z architektem Karolem Stryjeńskim, wreszcie macierzyństwo, przymusowe pobyty w szpitalach psychiatrycznych, życie towarzyskie i codzienne. Biografistka dociera do olbrzymiej ilości prywatnych dokumentów – dziennika, listów, rachunków domowych, wspomnień znajomych. Pisze wiele o rozwoju stylu i techniki malarskiej Zofii Stryjeńskiej, jej sukcesach na wystawie w Paryżu oraz późniejszym spadku popularności, problemach finansowych i rozpaczliwej walce o pieniądze. Dużo uwagi poświęca nie tylko okresom chwały i wzlotu w życiu malarki, ale też jej życiu w czasie wojny i na emigracji, kiedy usiłowała sprzedawać swoje prace i wyjść ze spirali długów.
Olbrzymią zaletą „Stryjeńskiej. Diabli nadali” jest język. Angelika Kuźniak „dostraja się” do stylu z notatników i korespondencji Stryjeńskiej. Choć jest to zabieg ryzykowny, grożący „przedobrzeniem” albo manierą, Kuźniak wychodzi z niego obronną ręką. Udaje jej się uzyskać spójną, ciekawą artystycznie narrację, w której cytaty z dokumentów płynnie przeplatają się z opowieścią biografistki. Niewątpliwie, o czym już wspomniano, atutem tej pozycji jest tyleż sama bohaterka, co czasy, w jakich przyszło jej żyć i tworzyć oraz osiągać największe sukcesy. Dwudziestolecie międzywojenne jest bodaj najsilniej obecnie zmitologizowanym okresem w historii Polski, czego dowodzi olbrzymia poczytność książek popularnonaukowych poświęconych elitom kulturalnym i towarzyskim międzywojnia, np. autorstwa Sławomira Kopera, a także filmów i seriali osadzonych w tym okresie (aby nie szukać daleko, wystarczy spojrzeć na nowość w telewizji państwowej – serial „Bodo”). II RP obfitowała zarówno w osobistości, jak i osobliwości, a anegdotki o dziwactwach Witkacego, romansach Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, hierarchii stolikowej w „Małej Ziemiańskiej” czy Wieniawie-Długoszowskim wjeżdżającym konno do „Adrii” są tyleż barwne i kuszące, co niebezpieczne. Niebezpieczne, bo łatwo popaść w banał i dykcję anegdotyczno-plotkarską, podlaną obficie sosem „to był świat w zupełnie starym stylu”. Takie ryzyko niesie też za sobą pisanie o Zofii Stryjeńskiej, która słynęła z szaleństw, ekscentryczności, dziwactw i „wyskoków”. Kuźniak udaje się jednak uniknąć raf i mielizn związanych z pisaniem o takiej postaci. Sięga głębiej niż legenda międzywojnia i anegdota. Usiłuje zrozumieć motywacje swojej bohaterki, pokazać ją w innym świetle, wyjść poza stereotyp „szalonej artystki” czy nieobliczalnego geniusza. Zdecydowanie staje po stronie Stryjeńskiej w ocenie jej zdrowia psychicznego i przymusowego osadzenia jej w szpitalu psychiatrycznym przez Karola Stryjeńskiego. Ta głośna w międzywojniu sprawa podzieliła socjetę – część uważała, że nocny napad na kochankę męża w jej własnym domu, a potem czajenie się w krzakach nieopodal na męża to wystarczający dowód choroby umysłowej i słuszności decyzji Karola, część – że Zofia była oszalała z zazdrości i rozpaczy, a mąż wykorzystał to jako pretekst, aby pozbyć się uciążliwej małżonki. Istotne miejsce w narracji Kuźniak zajmuje także macierzyństwo. Zofia miała trójkę dzieci – Magdę oraz bliźnięta Jana i Jacka. Nie wychowywała ich, najpierw powierzyła ich opiece rodziny, po rozwodzie ze Stryjeńskim dzieci zostały przy Karolu. Nie znaczy to jednak, że Stryjeńska całkiem o swoich dzieciach zapomniała – z jej zapisków wynika, że była przez całe życie rozdarta między poświęceniem się malarstwu i macierzyństwu, te dwie drogi były dla niej jednocześnie nie do pogodzenia. Kuźniak, tak jak broni swojej bohaterki przed legendą wariatki, tak samo dowodzi, obficie cytując prywatne dokumenty malarki, że nie wyrzekła się ona swoich dzieci i nie pozostawiła ich z lekkością w sercu. Biografistka stara się ukazać Stryjeńską wielowymiarowo, nie tylko jako barwną i anegdotyczną malarkę (choć i takich wątków nie brakuje, jak w przypadku flirtu z Arkadym Fiedlerem), ale także jako targaną silnymi i często sprzecznymi emocjami artystkę, nękaną wyrzutami sumienia matkę oraz wizjonerkę.
W narracji Kuźniak dochodzi jednak do znamiennego pęknięcia. Prowadząc nas poprzez koleje losu Stryjeńskiej, zmagając się z legendą i anegdotycznym wymiarem życia swojej bohaterki, biografistka usiłuje pokazać nam bardziej ludzki, złożony i nieoczywisty portret artystki. Kładzie olbrzymi nacisk na wewnętrzne spory i walki, a także na przywiązanie i troskę o dzieci. Tak dzieje się przez całą opowieść – aż do momentu, kiedy opisuje rozmowy z wnuczętami Stryjeńskiej, które pamiętają ją jedynie z okresu genewskiego, u schyłku życia. W ich opowieściach jawi się ona jako zdziwaczała, okrutna i egoistyczna despotka. Ich relację potwierdza także rozdział poświęcony śmierci jej ukochanego syna Jacka, w którego zgon Stryjeńska nie wierzyła aż do rozpoczęcia pogrzebu, oskarżając synową o wprowadzenie nieznośnej pompe funèbre, podczas gdy Jacek jeszcze żyje, wystarczy wyjąć go z trumny i oddać pod opiekę porządnym lekarzom. Być może Stryjeńska rzeczywiście pod koniec życia zdziwaczała i coraz częściej przebywała w zaprojektowanym przez siebie, a nigdy nie urzeczywistnionym Witezjonie. Być może to celowy zabieg autorki, mający pokazać załamanie się całego życia Stryjeńskiej na emigracji, z dala od „słowiańskiego źródła”, zmagającej się z problemami finansowymi i zdrowotnymi. Jednak w przeciwieństwie do wcześniejszych partii książki, gdzie Kuźniak broni Stryjeńskiej przed takimi oskarżeniami, które towarzyszyły jej w końcu przez całe życie, w końcowych rozdziałach biografistka kapituluje i kontrowanie opinii bliskich za pomocą cytatów z prywatnych dokumentów ogranicza do minimum, wynikiem czego czytelnik odnosi wrażenie, że w ostatnich latach życia zachowanie Stryjeńskiej było trudne do obronienia. Całość wydaje się przez to nieco niespójna kompozycyjnie – choć, biorąc pod uwagę koleje losu Stryjeńskiej, takie pęknięcie i niespójność są być może dobrymi środkami do wyrażenia dramatycznych wydarzeń w jej życiu.
„Stryjeńska. Diabli nadali” Angeliki Kuźniak to dobrze napisana, podparta olbrzymim materiałem źródłowym i lekturami opowieść o jednej z najwybitniejszych polskich malarek. Biografistce udaje się uniknąć popularnego ostatnio tonu pisania o postaciach z międzywojnia – z korzyścią zarówno dla książki, jak i dla bohaterki. Z biografii tej wyłania się bowiem portret niejednoznaczny, skomplikowany, a przy tym barwny i niepozbawiony humoru oraz dystansu. Dodatkowymi atutami są fotografie, reprodukcje malarstwa oraz obficie występujące cytaty z dzienników i listów Stryjeńskiej oraz dopasowana do nich stylistycznie narracja Angeliki Kuźniak. Niewątpliwie jest to jedna z oryginalniejszych propozycji w dziedzinie biografii – i to nie tyle przez wzgląd na osobowość i życie Zofii Stryjeńskiej, ale na świetne i pomysłowe literackie opracowanie tego barwnego życiorysu.
Warto także wspomnieć o samej biografistce, która podjęła się pisania o Stryjeńskiej. Do tej pory wydano dwie biografie autorstwa Angeliki Kuźniak – „Marlene” (2009) i „Papuszę” (2013). Podobnie jak „Stryjeńska…” książki te ukazały się nakładem Wydawnictwa Czarne. Z kolei za wywiad z Hertą Müller reportażystka otrzymała w 2010 roku Nagrodę im. Barbary Łopieńskiej, trzykrotnie została także uhonorowana nagrodą Grand Press. Widać konsekwencję w wyborach bohaterek – Kuźniak bierze „na warsztat” kobiety nietuzinkowe, uznane i wybitne twórczynie, na których życiu zaciążył dramat – odrzucenie, niezrozumienie, skomplikowana przeszłość i dziedzictwo. W swoich reportażach i biografiach Kuźniak poświęca też wiele miejsca zagadnieniom talentu i powinności artystycznej, za co została uhonorowana nagrodą w kategorii Inspiracja Roku w Ogólnopolskim Konkursie Reportażystów Melchiory 2014. Pasja Angeliki Kuźniak, odwaga i talent reportażystki pozwoliły zbliżyć się do żywiołowej, barwnej Zofii Stryjeńskiej i przyjrzeć się jej zmaganiom z talentem, życiem osobistym i rozmaitymi powinnościami.
Już pierwsze zdania „Stryjeńskiej. Diabli nadali” zrywają z konwencją biografii – zamiast klasycznego „Zofia Stryjeńska urodziła się w Krakowie w roku 1891 w zamożnej rodzinie Lubańskich…” Angelika Kuźniak rozpoczyna swoją opowieść o malarce od słów „Dziwne to. Przecież mógł na spacer wyjść zwyczajnie. A on nie. Zrywał się o świcie, kiedy cały dom jeszcze spał” (s. 9). Pierwszy rozdział, „Rynek”, rozpoczyna się od opisu wczesnoporannych spacerów Zosi Lubańskiej z ojcem, podczas których robili zakupy na krakowskich targach, a młoda Zosia obserwowała przyjeżdżające z podkrakowskich wsi chłopki, przekupki i handlarki. Fascynowały ją ich barwne stroje, gwara, przygadywanie, swary i cały rozmach targowiska z jego hałasem, pokrzykiwaniami ludzi i zwierząt, feerią barw i zapachów. To one będą inspiracją dla jej imponujących, ludowych obrazów i panneaux, projektu panteonu słowiańskiego oraz scenek rodzajowych, wyobrażających polski lud przy pracy i zabawie. Zofia dość szybko odkrywa swoje malarskie powołanie i jest gotowa poświęcić się sztuce. Jednak aby uczyć się malarstwa na akademii sztuk pięknych musi wyjechać do Niemiec z fałszywymi dokumentami i kufrem pełnym męskiej odzieży. Przez rok studiuje, podając się za mężczyznę, kiedy grozi jej demaskacja, wraca do Krakowa. Kuźniak opisuje wszystkie aspekty życia Stryjeńskiej – pracę artystyczną, sytuację rodzinną i majątkową, małżeństwo z architektem Karolem Stryjeńskim, wreszcie macierzyństwo, przymusowe pobyty w szpitalach psychiatrycznych, życie towarzyskie i codzienne. Biografistka dociera do olbrzymiej ilości prywatnych dokumentów – dziennika, listów, rachunków domowych, wspomnień znajomych. Pisze wiele o rozwoju stylu i techniki malarskiej Zofii Stryjeńskiej, jej sukcesach na wystawie w Paryżu oraz późniejszym spadku popularności, problemach finansowych i rozpaczliwej walce o pieniądze. Dużo uwagi poświęca nie tylko okresom chwały i wzlotu w życiu malarki, ale też jej życiu w czasie wojny i na emigracji, kiedy usiłowała sprzedawać swoje prace i wyjść ze spirali długów.
Olbrzymią zaletą „Stryjeńskiej. Diabli nadali” jest język. Angelika Kuźniak „dostraja się” do stylu z notatników i korespondencji Stryjeńskiej. Choć jest to zabieg ryzykowny, grożący „przedobrzeniem” albo manierą, Kuźniak wychodzi z niego obronną ręką. Udaje jej się uzyskać spójną, ciekawą artystycznie narrację, w której cytaty z dokumentów płynnie przeplatają się z opowieścią biografistki. Niewątpliwie, o czym już wspomniano, atutem tej pozycji jest tyleż sama bohaterka, co czasy, w jakich przyszło jej żyć i tworzyć oraz osiągać największe sukcesy. Dwudziestolecie międzywojenne jest bodaj najsilniej obecnie zmitologizowanym okresem w historii Polski, czego dowodzi olbrzymia poczytność książek popularnonaukowych poświęconych elitom kulturalnym i towarzyskim międzywojnia, np. autorstwa Sławomira Kopera, a także filmów i seriali osadzonych w tym okresie (aby nie szukać daleko, wystarczy spojrzeć na nowość w telewizji państwowej – serial „Bodo”). II RP obfitowała zarówno w osobistości, jak i osobliwości, a anegdotki o dziwactwach Witkacego, romansach Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, hierarchii stolikowej w „Małej Ziemiańskiej” czy Wieniawie-Długoszowskim wjeżdżającym konno do „Adrii” są tyleż barwne i kuszące, co niebezpieczne. Niebezpieczne, bo łatwo popaść w banał i dykcję anegdotyczno-plotkarską, podlaną obficie sosem „to był świat w zupełnie starym stylu”. Takie ryzyko niesie też za sobą pisanie o Zofii Stryjeńskiej, która słynęła z szaleństw, ekscentryczności, dziwactw i „wyskoków”. Kuźniak udaje się jednak uniknąć raf i mielizn związanych z pisaniem o takiej postaci. Sięga głębiej niż legenda międzywojnia i anegdota. Usiłuje zrozumieć motywacje swojej bohaterki, pokazać ją w innym świetle, wyjść poza stereotyp „szalonej artystki” czy nieobliczalnego geniusza. Zdecydowanie staje po stronie Stryjeńskiej w ocenie jej zdrowia psychicznego i przymusowego osadzenia jej w szpitalu psychiatrycznym przez Karola Stryjeńskiego. Ta głośna w międzywojniu sprawa podzieliła socjetę – część uważała, że nocny napad na kochankę męża w jej własnym domu, a potem czajenie się w krzakach nieopodal na męża to wystarczający dowód choroby umysłowej i słuszności decyzji Karola, część – że Zofia była oszalała z zazdrości i rozpaczy, a mąż wykorzystał to jako pretekst, aby pozbyć się uciążliwej małżonki. Istotne miejsce w narracji Kuźniak zajmuje także macierzyństwo. Zofia miała trójkę dzieci – Magdę oraz bliźnięta Jana i Jacka. Nie wychowywała ich, najpierw powierzyła ich opiece rodziny, po rozwodzie ze Stryjeńskim dzieci zostały przy Karolu. Nie znaczy to jednak, że Stryjeńska całkiem o swoich dzieciach zapomniała – z jej zapisków wynika, że była przez całe życie rozdarta między poświęceniem się malarstwu i macierzyństwu, te dwie drogi były dla niej jednocześnie nie do pogodzenia. Kuźniak, tak jak broni swojej bohaterki przed legendą wariatki, tak samo dowodzi, obficie cytując prywatne dokumenty malarki, że nie wyrzekła się ona swoich dzieci i nie pozostawiła ich z lekkością w sercu. Biografistka stara się ukazać Stryjeńską wielowymiarowo, nie tylko jako barwną i anegdotyczną malarkę (choć i takich wątków nie brakuje, jak w przypadku flirtu z Arkadym Fiedlerem), ale także jako targaną silnymi i często sprzecznymi emocjami artystkę, nękaną wyrzutami sumienia matkę oraz wizjonerkę.
W narracji Kuźniak dochodzi jednak do znamiennego pęknięcia. Prowadząc nas poprzez koleje losu Stryjeńskiej, zmagając się z legendą i anegdotycznym wymiarem życia swojej bohaterki, biografistka usiłuje pokazać nam bardziej ludzki, złożony i nieoczywisty portret artystki. Kładzie olbrzymi nacisk na wewnętrzne spory i walki, a także na przywiązanie i troskę o dzieci. Tak dzieje się przez całą opowieść – aż do momentu, kiedy opisuje rozmowy z wnuczętami Stryjeńskiej, które pamiętają ją jedynie z okresu genewskiego, u schyłku życia. W ich opowieściach jawi się ona jako zdziwaczała, okrutna i egoistyczna despotka. Ich relację potwierdza także rozdział poświęcony śmierci jej ukochanego syna Jacka, w którego zgon Stryjeńska nie wierzyła aż do rozpoczęcia pogrzebu, oskarżając synową o wprowadzenie nieznośnej pompe funèbre, podczas gdy Jacek jeszcze żyje, wystarczy wyjąć go z trumny i oddać pod opiekę porządnym lekarzom. Być może Stryjeńska rzeczywiście pod koniec życia zdziwaczała i coraz częściej przebywała w zaprojektowanym przez siebie, a nigdy nie urzeczywistnionym Witezjonie. Być może to celowy zabieg autorki, mający pokazać załamanie się całego życia Stryjeńskiej na emigracji, z dala od „słowiańskiego źródła”, zmagającej się z problemami finansowymi i zdrowotnymi. Jednak w przeciwieństwie do wcześniejszych partii książki, gdzie Kuźniak broni Stryjeńskiej przed takimi oskarżeniami, które towarzyszyły jej w końcu przez całe życie, w końcowych rozdziałach biografistka kapituluje i kontrowanie opinii bliskich za pomocą cytatów z prywatnych dokumentów ogranicza do minimum, wynikiem czego czytelnik odnosi wrażenie, że w ostatnich latach życia zachowanie Stryjeńskiej było trudne do obronienia. Całość wydaje się przez to nieco niespójna kompozycyjnie – choć, biorąc pod uwagę koleje losu Stryjeńskiej, takie pęknięcie i niespójność są być może dobrymi środkami do wyrażenia dramatycznych wydarzeń w jej życiu.
„Stryjeńska. Diabli nadali” Angeliki Kuźniak to dobrze napisana, podparta olbrzymim materiałem źródłowym i lekturami opowieść o jednej z najwybitniejszych polskich malarek. Biografistce udaje się uniknąć popularnego ostatnio tonu pisania o postaciach z międzywojnia – z korzyścią zarówno dla książki, jak i dla bohaterki. Z biografii tej wyłania się bowiem portret niejednoznaczny, skomplikowany, a przy tym barwny i niepozbawiony humoru oraz dystansu. Dodatkowymi atutami są fotografie, reprodukcje malarstwa oraz obficie występujące cytaty z dzienników i listów Stryjeńskiej oraz dopasowana do nich stylistycznie narracja Angeliki Kuźniak. Niewątpliwie jest to jedna z oryginalniejszych propozycji w dziedzinie biografii – i to nie tyle przez wzgląd na osobowość i życie Zofii Stryjeńskiej, ale na świetne i pomysłowe literackie opracowanie tego barwnego życiorysu.
Angelika Kuźniak: „Stryjeńska. Diabli nadali”. Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015 [seria: Reportaż].
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |