NIEBEZPIECZNIE TOPNIEJĄCA CIERPLIWOŚĆ (WOLFRAM)
A
A
A
Wszystko zaczęło się za sprawą Roberto Ribeiro, organizatora Międzynarodowego Festiwalu Komiksów FIQ (Feira Internacional de Quadrinhos) w Belo Horizonte. To właśnie ten wydawca zaproponował Marcello Quintanilhi – urodzonemu w Niterói scenarzyście i rysownikowi, od 2002 roku mieszkającemu w Barcelonie – udział w graficznym projekcie, którego celem było zobrazowanie codziennego życia stolic głównych brazylijskich stanów. Artysta stworzył zatem (opublikowaną w 2005 roku) ilustrowaną pocztówkę prosto z Salvadoru, stolicy stanu Bahia, wykorzystując w tym celu zgromadzony podczas kilkunastodniowej wizyty na festiwalu materiał obejmujący szeroki wybór zdjęć oraz wywiadów.
Od tamtej pory sceneria trzeciego co do wielkości miasta we wschodniej Brazylii (jak również topografia regionu Recôncavo oraz wyspy Itaparica) niejednokrotnie stanowiła osnowę dzieł Quintanilhi. W czasie prac nad jednym z kolejnych albumów autor – będący słuchaczem rozgłośni Rádio Sociedade – natrafił na ciekawe doniesienie dotyczące zatrzymania dwóch mężczyzn łowiących ryby za pomocą materiałów wybuchowych. Aresztowania beztroskich delikwentów dokonał policjant, który przypadkiem przechodził w okolicy twierdzy Forte de Nossa Senhora de Monte Serrat. Sensacyjny news uruchomił tryby wyobraźni artysty, rozbudowującego (m.in. o motyw przestępstwa i jego wielowymiarowe konsekwencje) radiową informację do poziomu komiksowego scenariusza, początkowo ochrzczonego tytułem „Co zostaje”, ostatecznie jednak przemianowanego na „Wolfram”.
Chociaż protagoniści komiksu są postaciami fikcyjnymi – we wstępie Quintanilha zaznaczył, że bliżej im do archetypów zawierających wizje świata wyjątkowo dla autora ważne – nie sposób oprzeć się wrażeniu, iż mamy do czynienia z osobami z krwi i kości. Były wojskowy Neyu, doprowadzony do szewskiej pasji powszechną znieczulicą na dokonujący się akt wandalizmu (będącego dla bohatera elementem o wiele szerszego problemu), próbujący załagodzić całą sytuację diler Caju, piekielnie zdeterminowany gliniarz Richard oraz jego dziewczyna Keira, ostatecznie decydująca się (po licznych perturbacjach) opuścić wybuchowego partnera, to najważniejsze osoby dramatu. Postaci te lepiej poznajemy za sprawą nielinearnego trybu opowieści, obfitującego w przejmujące reminiscencje, rewelacyjnie rozpisane partie monologów wewnętrznych oraz wielość punktów widzenia na misternie krzyżujące się ze sobą wątki.
W recenzowanym komiksie – naszpikowanym mocnymi, dosadnymi i ociekającymi slangiem dialogami (brawa dla tłumacza), idealnie współgrającymi z gęstą, opresyjną aurą przenikającą rzeczywistość świata przedstawionego – najbardziej podoba mi się sposób, w jaki Quintanilha wyjaśnia motywy stojące za czynami bohaterów, z których każdy dźwiga brzemię swoich pragnień, obaw i frustracji. Szczególnie tych ostatnich, w niesprzyjających okolicznościach mogących doprowadzić do erupcji niekontrolowanej agresji. Do tego faktu nawiązuje przecież metaforyczny tytuł dzieła. Wolfram jest metalem o najwyższej temperaturze topnienia – podobnie protagoniści utworu w ciągu jednego, wyjątkowo pechowego dnia muszą zmierzyć granice własnych możliwości i wytrzymałości na presję, mogącą poważnie wpłynąć na kształt ich dalszego życia. Tutaj nie ma świętych ani zatwardziałych grzeszników: są tylko mniej lub bardziej zagubione owce, posiadające szczęki zdolne wprawić w kompleksy niejednego wilka. W „Wolframie” wszystko skąpane jest w różnych odcieniach szarości, tak egzystencjalnej, jak i estetycznej.
Pod względem formalnym album jest prawdziwym majstersztykiem, oferującym czytelnikowi realistyczną kreskę (kapitalna mimika postaci, porządnie zarysowana topografia), doskonale sprawdzającą się w podnoszących poziom adrenaliny sekwencjach akcji (cudowne zmiany planów i perspektyw), niestroniącej od sugestywnych pojedynków oraz umotywowanych strzelanin. Jednak to zaledwie dodatki do o wiele poważniejszego tonu historii, w której niektóre plansze objawiają swoje ukryte znaczenie dopiero po pewnym czasie.
„Wolfram” Marcello Quintanilhi to kameralny, a równocześnie szalenie dynamiczny i drapieżny dramat sensacyjny, fascynujący widowiskowym montażem komiksowych kadrów oraz rozproszoną na wiele podmiotów narracją, spajającą całość w jedyną w swoim rodzaju, emocjonalną mieszankę wybuchową. Miłośnicy filmów spod znaku „Miasta Boga” oraz „Elitarnych” z pewnością nie będą zawiedzeni.
Od tamtej pory sceneria trzeciego co do wielkości miasta we wschodniej Brazylii (jak również topografia regionu Recôncavo oraz wyspy Itaparica) niejednokrotnie stanowiła osnowę dzieł Quintanilhi. W czasie prac nad jednym z kolejnych albumów autor – będący słuchaczem rozgłośni Rádio Sociedade – natrafił na ciekawe doniesienie dotyczące zatrzymania dwóch mężczyzn łowiących ryby za pomocą materiałów wybuchowych. Aresztowania beztroskich delikwentów dokonał policjant, który przypadkiem przechodził w okolicy twierdzy Forte de Nossa Senhora de Monte Serrat. Sensacyjny news uruchomił tryby wyobraźni artysty, rozbudowującego (m.in. o motyw przestępstwa i jego wielowymiarowe konsekwencje) radiową informację do poziomu komiksowego scenariusza, początkowo ochrzczonego tytułem „Co zostaje”, ostatecznie jednak przemianowanego na „Wolfram”.
Chociaż protagoniści komiksu są postaciami fikcyjnymi – we wstępie Quintanilha zaznaczył, że bliżej im do archetypów zawierających wizje świata wyjątkowo dla autora ważne – nie sposób oprzeć się wrażeniu, iż mamy do czynienia z osobami z krwi i kości. Były wojskowy Neyu, doprowadzony do szewskiej pasji powszechną znieczulicą na dokonujący się akt wandalizmu (będącego dla bohatera elementem o wiele szerszego problemu), próbujący załagodzić całą sytuację diler Caju, piekielnie zdeterminowany gliniarz Richard oraz jego dziewczyna Keira, ostatecznie decydująca się (po licznych perturbacjach) opuścić wybuchowego partnera, to najważniejsze osoby dramatu. Postaci te lepiej poznajemy za sprawą nielinearnego trybu opowieści, obfitującego w przejmujące reminiscencje, rewelacyjnie rozpisane partie monologów wewnętrznych oraz wielość punktów widzenia na misternie krzyżujące się ze sobą wątki.
W recenzowanym komiksie – naszpikowanym mocnymi, dosadnymi i ociekającymi slangiem dialogami (brawa dla tłumacza), idealnie współgrającymi z gęstą, opresyjną aurą przenikającą rzeczywistość świata przedstawionego – najbardziej podoba mi się sposób, w jaki Quintanilha wyjaśnia motywy stojące za czynami bohaterów, z których każdy dźwiga brzemię swoich pragnień, obaw i frustracji. Szczególnie tych ostatnich, w niesprzyjających okolicznościach mogących doprowadzić do erupcji niekontrolowanej agresji. Do tego faktu nawiązuje przecież metaforyczny tytuł dzieła. Wolfram jest metalem o najwyższej temperaturze topnienia – podobnie protagoniści utworu w ciągu jednego, wyjątkowo pechowego dnia muszą zmierzyć granice własnych możliwości i wytrzymałości na presję, mogącą poważnie wpłynąć na kształt ich dalszego życia. Tutaj nie ma świętych ani zatwardziałych grzeszników: są tylko mniej lub bardziej zagubione owce, posiadające szczęki zdolne wprawić w kompleksy niejednego wilka. W „Wolframie” wszystko skąpane jest w różnych odcieniach szarości, tak egzystencjalnej, jak i estetycznej.
Pod względem formalnym album jest prawdziwym majstersztykiem, oferującym czytelnikowi realistyczną kreskę (kapitalna mimika postaci, porządnie zarysowana topografia), doskonale sprawdzającą się w podnoszących poziom adrenaliny sekwencjach akcji (cudowne zmiany planów i perspektyw), niestroniącej od sugestywnych pojedynków oraz umotywowanych strzelanin. Jednak to zaledwie dodatki do o wiele poważniejszego tonu historii, w której niektóre plansze objawiają swoje ukryte znaczenie dopiero po pewnym czasie.
„Wolfram” Marcello Quintanilhi to kameralny, a równocześnie szalenie dynamiczny i drapieżny dramat sensacyjny, fascynujący widowiskowym montażem komiksowych kadrów oraz rozproszoną na wiele podmiotów narracją, spajającą całość w jedyną w swoim rodzaju, emocjonalną mieszankę wybuchową. Miłośnicy filmów spod znaku „Miasta Boga” oraz „Elitarnych” z pewnością nie będą zawiedzeni.
Marcello Quintanilha: „Wolfram” („Tungsteno”). Tłumaczenie: Jakub Jankowski. Wydawnictwo Timof i cisi wspólnicy. Warszawa 2016.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |