'WILIMOWSKI', CZYLI MILJENKA JERGOVICIA STRZAŁ W SAMO OKIENKO (MILJELNKO JERGOVIĆ: 'WILIMOWSKI')
A
A
A
Wokół. Literatura Europy Środkowej
Mistrzostwa Europy w piłce nożnej zbliżają się wielkimi krokami. Już za niecałe dwa tygodnie na stadionie Stade de France na przedmieściach Paryża zabrzmi pierwszy gwizdek tego turnieju. Nic zatem dziwnego, że również rynek wydawniczy korzysta z wysokiego popytu na wszystko, co z piłką kopaną związane. Półki księgarń uginają się aktualnie pod ciężarem coraz to nowych pozycji o tematyce futbolowej, a prym wiodą w tym przede wszystkim autobiografie i biografie piłkarzy. O wartości literackiej tych publikacji nie będziemy pisać, bo też właściwie nie ma o czym. Część z nich można by bowiem sprowadzić do swoistych kalendariów życia i sukcesów sportowych (i te są o tyle cenne, że niosą ze sobą spory ładunek poznawczy), inne do pseudopamiętników przepełnionych iście coelhowskimi prawdami życiowymi. Istnieje jednak iskra nadziei, że w tym morzu tekstowej komercji choć część kibiców/czytelników wyłowi prawdziwą perełkę – perełkę literacką, przez duże „L”. Patrząc na naprawdę spore już zainteresowanie tą książką, nadzieja ta wcale nie musi okazać się płonna, a podtrzymaniu jej iskry sprzyja niewątpliwie sugestywna grafika umieszczona na okładce utworu oraz sam jego tytuł (sugerujący nota bene, że będziemy mieli do czynienia z historią o życiu kolejnego piłkarza). Mowa jest tu o dziele autorstwa chorwackiego pisarza Miljenko Jergovicia pod tytułem „Wilimowski”.
Miljenko Jergović nie jest w naszym kraju postacią anonimową, co więcej, jak się wydaje, jest u nas obecnie jednym z najbardziej popularnych twórców pochodzących z terenów byłej Jugosławii. Po polsku ukazało się już kilkadziesiąt utworów prozatorskich literata – przede wszystkim opowiadań i fragmentów powieści – kilka tekstów poetyckich oraz parę esejów, umieszczanych w wielu czasopismach literackich i kulturalnych, antologiach, a także przeglądach literatury chorwackiej. Polskojęzyczne wydawnictwa zwarte autorstwa Chorwata pochodzącego z Sarajewa liczą natomiast osiem pozycji – siedem powieści („Buick rivera”, 2003; „Ruta Tannenbaum”, 2008; „Freelander”, 2010; „Srda śpiewa o zmierzchu w Zielone Świątki”, 2011 – za powieść tę otrzymał Jergović w 2012 roku Literacką Nagrodę Europy Środkowej Angelus; „Ojciec”, 2012; „Wołga, Wołga”, 2013; „Wilimowski”, 2016 – wszystkie w tłumaczeniu Magdaleny Petryńskiej) i wydany w lutym tego roku zbiór opowiadań „Drugi pocałunek Gity Danon” (przełożony na język polski przez Miłosza Waligórskiego).
Opublikowany kilka tygodniu temu nakładem wydawnictwa Książkowe Klimaty „Wilimowski” stanowi niezwykle ciekawe zjawisko literackie i to co najmniej z kilku powodów. Po pierwsze, powieść w polskiej wersji językowej jest światowym pierwodrukiem (wcześniej utwór odczytywano w Trzecim Programie Radia Belgrad w dniach 4–21 czerwca 2012 roku, a w naszym kraju fragmenty opublikowano między innymi w „Literaturze na Świecie” 2013, nr 5–6); fakt ten w dużym stopniu jest zasługą tłumaczki – Magdaleny Petryńskiej – która okoliczności powstania przekładu opisuje szczegółowo w uwagach „Od tłumaczki”: „Dwudziestego dziewiątego maja 2011 roku dwadzieścia pięć osób dostało od Miljenka Jergovicia długi e-mail z załącznikiem – książką pod tytułem »Wilimowski«. Miljenko pisze m.in.: '»Wilimowskiego« posyłam wam dlatego, że nie wiadomo, kiedy książka będzie mogła być wydana w języku oryginału. Chwilowo nie ma warunków, które byłyby dla mnie jako autora do przyjęcia'. (…) Przeczytawszy książkę, jako jedna dwudziesta piąta dowodu osobistego Jergovicia zapragnęłam, aby pierwodruk ukazał się w Polsce. Nie tylko dlatego, że Wilimowski był i czuł się Polakiem i Górnoślązakiem, że inni główni bohaterowie są Polakami, ale także dlatego, że polska literatura, historia i kultura są dla Miljenka Jergovicia ważne, zajmują w jego esejach bardzo dużo miejsca, że Polskę czuje i rozumie jak mało kto”. Po drugie, o czym wspomina Petryńska i jak wskazuje sam tytuł powieści, chorwacki pisarz sięgnął po postać z naszego podwórka – legendarnego polskiego/górnośląskiego/niemieckiego (?) piłkarza Ernesta Wilimowskiego. Po trzecie zaś, tym razem wbrew tytułowi, nie jest to książka traktująca o futbolu, ale – parafrazując słowa powieści – piłka nożna jest w niej tylko metaforą.
W tej niewielkiej rozmiarów lekturze pisarz snuje na pierwszy rzut oka niepozorną opowieść, która można wywołać wrażenie, że zgodnie ze słowami narratora „siedemdziesiąt lat później, w odległej i zmienionej postaci, prawdopodobnie trwa nadal. (…) opowieść ta, jak wiele innych zapamiętanych i niezapamiętanych, przekazywanych przez wieki, uczyniła ludzi takimi, jacy są dzisiaj” (s. 65). Jergović opowiada o wyprawie krakowskiego emerytowanego profesora fizyki Tomasza Mieroszewskiego i jego syna Dawida do małej wioski usytuowanej w górach nad Adriatykiem – Mirile Frankopanske: „nie prowadzą tam żadne drogi, jest to idealne, całkowicie ukryte miejsce na odpoczynek, kontemplację, wyzdrowienie albo na ciche umieranie” (s. 44). Ojciec łudził się, że chłopiec cierpiący na gruźlicę kości tam właśnie wyzdrowieje. Ponieważ okres pobytu w górach przypadał na czas rozgrywanego we Francji piłkarskiego Mundialu, na którym to reprezentacja Polski debiutowała, profesor zdecydował o zabraniu ze sobą własnoręcznie skonstruowanej anteny i radioodbiornika tak, by móc wraz z synem słuchać relacji z mistrzostw. Profesor chciał te wspólnie spędzone z synem chwile przy sportowych transmisjach wykorzystać jako pretekst do najważniejszej rozmowy w jego życiu, wyobrażając sobie, że sukces polskich piłkarzy ułatwi mu to, co „ma do załatwienia z synem”. Pierwszą, a zarazem ostatnią transmisją, w jakiej bohaterowie Jergovicia uczestniczą, jest mityczny pojedynek Brazylia – Polska rozgrywany 5 czerwca 1938 roku na stadionie w Strasburgu. Mecz ten zapisał się w sportowych annałach w głównej mierze dzięki, zdaniem wielu znawców futbolu, najlepszemu napastnikowi w historii Polski, Ernestowi Wilimowskiemu. Popularny „Ezi” strzelił bowiem słynnym Brazylijczykom cztery gole i jakby się mogło wydawać, w rezultacie tego wyczynu na zawsze już jego nazwisko powinno być opatrywane określeniem „polski bohater”. Problem jednak w tym, że Wilimowski Polakiem nie był, nie był też Niemcem, był – jak sam o sobie mówił – Górnoślązakiem: „ani Polakiem, ani Niemcem. Albo ściślej, i Polakiem, i Niemcem” (s. 90), a mecz, który wówczas rozegrał, był – powtarzając za pisarzem – meczem z własnym losem i z zapomnieniem: „Na tym golu kończy się jego rola w historii powszechnej. Chociaż będzie żył jeszcze prawie sześćdziesiąt lat, wszystko potem będzie prywatnym, nieważnym dla świata ludzkim cierpieniem i męką, ciągiem upokorzeń i poniżenia. (…) Jego historia przestała być historią kogoś, kto był większy, lepszy i silniejszy od pozostałych – dzielił ją z milionami podobnych do siebie ludzi, Niemców i Polaków, choć nie był już ani Niemcem, ani Polakiem. Tego, kim był dawniej, nie było” (s. 105). I choć emocje związane z tym wydarzeniem sportowym towarzyszyły bohaterom jeszcze w kolejnych dniach, to zakończone przegraną Polaków spotkanie (5:6) symbolicznie kończy sielankowy dotychczas pobyt w hotelu Orion. Wyczuwane coraz mocniej rosnące napięcie, będące „zapowiedzią wielkiego nieszczęścia” przyspiesza jedynie decyzję Tomasza o powrocie do Krakowa…
Jergović, zręcznie przeplatając na pozór dwie odrębne historie – nieistotny epizod z rodzinnej kroniki Mieroszewskich i pamiętny epizod z kronik światowego sportu, anonsuje ogromny przełom, który ma się dokonać na geopolityczno-społecznej mapie globu i który bezpowrotnie zmieni los wielu jednostek ludzkich. Chorwacki pisarz, przywołując jeden z bardziej newralgicznych tematów immanentnie związany z dziejami Polski, tworzy de facto tekst uniwersalny; co więcej, można by wręcz zaryzykować stwierdzenie, że bardziej niż o skomplikowanej przeszłości Polski, a właściwie Górnego Śląska, Jergović opowiada o nie tak odległej historii własnego kraju. Bo przecież czy sytuacji Górnoślązaków – określanych w utworze mianem „żywej figury i metafory tolerancji” – którzy: „(…) kiedy znowu wybuchnie wojna i zmusi ich, by swoją podwójność albo potrójność zredukowali do niepodzielnej jedności, wybierając z rozsądku przynależność do tych, wśród których będą mieli większe szanse przeżycia, Górnoślązacy staną się albo zbrodniarzami, albo męczennikami, a potem wraz z końcem wojny znikną, jakby ich nie było i jakby tacy ludzie, Niemcy i Polacy zarazem, nie mogli na tym świecie istnieć” (s. 91) nie można by z powodzeniem zamienić na sytuację Jugosłowian?
„Wilimowski” jest przez Jergovicia nakreślony bez zbędnych fajerwerków. Autor pisze dokładnie tyle, ile trzeba, nie nadużywa słów, ale wykorzystuje pełne znaczenie każdego z nich, układając misterne kombinacje nasycone treścią. Czytelnik otrzymuje więc utwór wielowymiarowy otwierający przed nim spory wachlarz możliwości interpretacyjnych. Chorwacki literat – w cieniu magicznej wręcz aury łączącej w sobie ambiwalentne uczucia spokoju i pełnego napięcia oczekiwania – tworzy (objętościowo) niewielką opowieść mówiącą o sprawach najważniejszych – miłości, nadziei, cierpieniu, śmierci, smutku, człowieczeństwu, zapomnieniu, tożsamości, tolerancji. Po raz kolejny też udowadnia, że z jednej strony machina historii nie uznaje kompromisów i nie oszczędza nikogo, wciągając wszystkich bez względu na dotychczasowy status czy osiągnięcia, z drugiej natomiast strony to właśnie małe, niby zwykłe, częstokroć bardzo osobiste historie składają się na mozaikę wielkich dziejów świata.
Posługując się dyskursem komentatorów sportowych, można by powieść Jergovicia porównać do dobrego meczu piłkarskiego – pełnego emocji, pięknej techniki i mistrzowsko realizowanych założeń taktycznych. Pisarz niepotrzebnie nie drybluje, nie holuje piłki przez całe boisko i nie kopie na oślep. Oddaje jeden strzał, ale za to w samo okienko – strzał, który zapewnia jego drużynie zwycięstwo.
Miljenko Jergović nie jest w naszym kraju postacią anonimową, co więcej, jak się wydaje, jest u nas obecnie jednym z najbardziej popularnych twórców pochodzących z terenów byłej Jugosławii. Po polsku ukazało się już kilkadziesiąt utworów prozatorskich literata – przede wszystkim opowiadań i fragmentów powieści – kilka tekstów poetyckich oraz parę esejów, umieszczanych w wielu czasopismach literackich i kulturalnych, antologiach, a także przeglądach literatury chorwackiej. Polskojęzyczne wydawnictwa zwarte autorstwa Chorwata pochodzącego z Sarajewa liczą natomiast osiem pozycji – siedem powieści („Buick rivera”, 2003; „Ruta Tannenbaum”, 2008; „Freelander”, 2010; „Srda śpiewa o zmierzchu w Zielone Świątki”, 2011 – za powieść tę otrzymał Jergović w 2012 roku Literacką Nagrodę Europy Środkowej Angelus; „Ojciec”, 2012; „Wołga, Wołga”, 2013; „Wilimowski”, 2016 – wszystkie w tłumaczeniu Magdaleny Petryńskiej) i wydany w lutym tego roku zbiór opowiadań „Drugi pocałunek Gity Danon” (przełożony na język polski przez Miłosza Waligórskiego).
Opublikowany kilka tygodniu temu nakładem wydawnictwa Książkowe Klimaty „Wilimowski” stanowi niezwykle ciekawe zjawisko literackie i to co najmniej z kilku powodów. Po pierwsze, powieść w polskiej wersji językowej jest światowym pierwodrukiem (wcześniej utwór odczytywano w Trzecim Programie Radia Belgrad w dniach 4–21 czerwca 2012 roku, a w naszym kraju fragmenty opublikowano między innymi w „Literaturze na Świecie” 2013, nr 5–6); fakt ten w dużym stopniu jest zasługą tłumaczki – Magdaleny Petryńskiej – która okoliczności powstania przekładu opisuje szczegółowo w uwagach „Od tłumaczki”: „Dwudziestego dziewiątego maja 2011 roku dwadzieścia pięć osób dostało od Miljenka Jergovicia długi e-mail z załącznikiem – książką pod tytułem »Wilimowski«. Miljenko pisze m.in.: '»Wilimowskiego« posyłam wam dlatego, że nie wiadomo, kiedy książka będzie mogła być wydana w języku oryginału. Chwilowo nie ma warunków, które byłyby dla mnie jako autora do przyjęcia'. (…) Przeczytawszy książkę, jako jedna dwudziesta piąta dowodu osobistego Jergovicia zapragnęłam, aby pierwodruk ukazał się w Polsce. Nie tylko dlatego, że Wilimowski był i czuł się Polakiem i Górnoślązakiem, że inni główni bohaterowie są Polakami, ale także dlatego, że polska literatura, historia i kultura są dla Miljenka Jergovicia ważne, zajmują w jego esejach bardzo dużo miejsca, że Polskę czuje i rozumie jak mało kto”. Po drugie, o czym wspomina Petryńska i jak wskazuje sam tytuł powieści, chorwacki pisarz sięgnął po postać z naszego podwórka – legendarnego polskiego/górnośląskiego/niemieckiego (?) piłkarza Ernesta Wilimowskiego. Po trzecie zaś, tym razem wbrew tytułowi, nie jest to książka traktująca o futbolu, ale – parafrazując słowa powieści – piłka nożna jest w niej tylko metaforą.
W tej niewielkiej rozmiarów lekturze pisarz snuje na pierwszy rzut oka niepozorną opowieść, która można wywołać wrażenie, że zgodnie ze słowami narratora „siedemdziesiąt lat później, w odległej i zmienionej postaci, prawdopodobnie trwa nadal. (…) opowieść ta, jak wiele innych zapamiętanych i niezapamiętanych, przekazywanych przez wieki, uczyniła ludzi takimi, jacy są dzisiaj” (s. 65). Jergović opowiada o wyprawie krakowskiego emerytowanego profesora fizyki Tomasza Mieroszewskiego i jego syna Dawida do małej wioski usytuowanej w górach nad Adriatykiem – Mirile Frankopanske: „nie prowadzą tam żadne drogi, jest to idealne, całkowicie ukryte miejsce na odpoczynek, kontemplację, wyzdrowienie albo na ciche umieranie” (s. 44). Ojciec łudził się, że chłopiec cierpiący na gruźlicę kości tam właśnie wyzdrowieje. Ponieważ okres pobytu w górach przypadał na czas rozgrywanego we Francji piłkarskiego Mundialu, na którym to reprezentacja Polski debiutowała, profesor zdecydował o zabraniu ze sobą własnoręcznie skonstruowanej anteny i radioodbiornika tak, by móc wraz z synem słuchać relacji z mistrzostw. Profesor chciał te wspólnie spędzone z synem chwile przy sportowych transmisjach wykorzystać jako pretekst do najważniejszej rozmowy w jego życiu, wyobrażając sobie, że sukces polskich piłkarzy ułatwi mu to, co „ma do załatwienia z synem”. Pierwszą, a zarazem ostatnią transmisją, w jakiej bohaterowie Jergovicia uczestniczą, jest mityczny pojedynek Brazylia – Polska rozgrywany 5 czerwca 1938 roku na stadionie w Strasburgu. Mecz ten zapisał się w sportowych annałach w głównej mierze dzięki, zdaniem wielu znawców futbolu, najlepszemu napastnikowi w historii Polski, Ernestowi Wilimowskiemu. Popularny „Ezi” strzelił bowiem słynnym Brazylijczykom cztery gole i jakby się mogło wydawać, w rezultacie tego wyczynu na zawsze już jego nazwisko powinno być opatrywane określeniem „polski bohater”. Problem jednak w tym, że Wilimowski Polakiem nie był, nie był też Niemcem, był – jak sam o sobie mówił – Górnoślązakiem: „ani Polakiem, ani Niemcem. Albo ściślej, i Polakiem, i Niemcem” (s. 90), a mecz, który wówczas rozegrał, był – powtarzając za pisarzem – meczem z własnym losem i z zapomnieniem: „Na tym golu kończy się jego rola w historii powszechnej. Chociaż będzie żył jeszcze prawie sześćdziesiąt lat, wszystko potem będzie prywatnym, nieważnym dla świata ludzkim cierpieniem i męką, ciągiem upokorzeń i poniżenia. (…) Jego historia przestała być historią kogoś, kto był większy, lepszy i silniejszy od pozostałych – dzielił ją z milionami podobnych do siebie ludzi, Niemców i Polaków, choć nie był już ani Niemcem, ani Polakiem. Tego, kim był dawniej, nie było” (s. 105). I choć emocje związane z tym wydarzeniem sportowym towarzyszyły bohaterom jeszcze w kolejnych dniach, to zakończone przegraną Polaków spotkanie (5:6) symbolicznie kończy sielankowy dotychczas pobyt w hotelu Orion. Wyczuwane coraz mocniej rosnące napięcie, będące „zapowiedzią wielkiego nieszczęścia” przyspiesza jedynie decyzję Tomasza o powrocie do Krakowa…
Jergović, zręcznie przeplatając na pozór dwie odrębne historie – nieistotny epizod z rodzinnej kroniki Mieroszewskich i pamiętny epizod z kronik światowego sportu, anonsuje ogromny przełom, który ma się dokonać na geopolityczno-społecznej mapie globu i który bezpowrotnie zmieni los wielu jednostek ludzkich. Chorwacki pisarz, przywołując jeden z bardziej newralgicznych tematów immanentnie związany z dziejami Polski, tworzy de facto tekst uniwersalny; co więcej, można by wręcz zaryzykować stwierdzenie, że bardziej niż o skomplikowanej przeszłości Polski, a właściwie Górnego Śląska, Jergović opowiada o nie tak odległej historii własnego kraju. Bo przecież czy sytuacji Górnoślązaków – określanych w utworze mianem „żywej figury i metafory tolerancji” – którzy: „(…) kiedy znowu wybuchnie wojna i zmusi ich, by swoją podwójność albo potrójność zredukowali do niepodzielnej jedności, wybierając z rozsądku przynależność do tych, wśród których będą mieli większe szanse przeżycia, Górnoślązacy staną się albo zbrodniarzami, albo męczennikami, a potem wraz z końcem wojny znikną, jakby ich nie było i jakby tacy ludzie, Niemcy i Polacy zarazem, nie mogli na tym świecie istnieć” (s. 91) nie można by z powodzeniem zamienić na sytuację Jugosłowian?
„Wilimowski” jest przez Jergovicia nakreślony bez zbędnych fajerwerków. Autor pisze dokładnie tyle, ile trzeba, nie nadużywa słów, ale wykorzystuje pełne znaczenie każdego z nich, układając misterne kombinacje nasycone treścią. Czytelnik otrzymuje więc utwór wielowymiarowy otwierający przed nim spory wachlarz możliwości interpretacyjnych. Chorwacki literat – w cieniu magicznej wręcz aury łączącej w sobie ambiwalentne uczucia spokoju i pełnego napięcia oczekiwania – tworzy (objętościowo) niewielką opowieść mówiącą o sprawach najważniejszych – miłości, nadziei, cierpieniu, śmierci, smutku, człowieczeństwu, zapomnieniu, tożsamości, tolerancji. Po raz kolejny też udowadnia, że z jednej strony machina historii nie uznaje kompromisów i nie oszczędza nikogo, wciągając wszystkich bez względu na dotychczasowy status czy osiągnięcia, z drugiej natomiast strony to właśnie małe, niby zwykłe, częstokroć bardzo osobiste historie składają się na mozaikę wielkich dziejów świata.
Posługując się dyskursem komentatorów sportowych, można by powieść Jergovicia porównać do dobrego meczu piłkarskiego – pełnego emocji, pięknej techniki i mistrzowsko realizowanych założeń taktycznych. Pisarz niepotrzebnie nie drybluje, nie holuje piłki przez całe boisko i nie kopie na oślep. Oddaje jeden strzał, ale za to w samo okienko – strzał, który zapewnia jego drużynie zwycięstwo.
Miljenko Jergović: „Wilimowski”. Tłum. Magdalena Petryńska. Książkowe Klimaty. Wrocław 2016.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |