ŁUKASZA KOWALCZUKA ZAPASY Z PAMIĘCIĄ (TYLKO WRESTLING JEST PRAWDZIWY)
A
A
A
Łukasz Kowalczuk jak mało kto potrafi budzić nostalgiczne wspomnienia za czasami, gdy do poziomu prywatnych objawień urastały lektury zeszytów komiksowych sygnowanych logiem TM-Semic, seanse VHS-owych megahitów i amerykańskich seriali (także animowanych) czy pełne pasji „katowanie” archaicznych dziś gier komputerowych. W swoim najnowszym dziele – debiutującym na wernisażu prac artysty w krakowskiej Galerii Łazienka – autor „Vreckless Vrestlers” zabiera czytelnika w sentymentalną podróż do minionej epoki, kiedy to w Polsce na dobre rozpoczęła się inwazja zagranicznych produkcji.
To właśnie w okresie, gdy „»He-Man« przepołowił »Kapitana Żbika«, »Żółwie Ninja« przebiegły się po »Czterech Pancernych«, a »Smerfy« żywiły się truchłem »Hansa Klossa«” Łukaszowi Kowalczukowi objawiło się telewizyjne widowisko z pogranicza sportów walki, teatru oraz kaskaderskich popisów, w którym wynik jest z góry ustalony, ale przebieg wydarzeń, wysiłek uczestników oraz ich kontuzje – już niekoniecznie. Raz zasmakowawszy „wolnej amerykanki”, rodzimy twórca stał się jej zagorzałym orędownikiem i prawdziwym znawcą, o czym przekonuje lektura „Tylko wrestling jest prawdziwy”, komiksu skądinąd silnie akcentującego autobiograficzny aspekt snutej przez Kowalczuka opowieści.
Dlatego w recenzowanej realizacji natrafimy na bardzo osobiste wspomnienia poświęcone m.in. tandetnym figurkom amerykańskich zapaśników, gumom do żucia z naklejkami przedstawiającymi popularnych wrestlerów czy najlepszym / najgorszym medialnym zjawiskom związanym z tytułową dyscypliną. Charakterystyczna cartoonowa kreska oraz paleta soczystych kolorów tym bardziej zachęcają do sięgnięcia po tę dwudziestoczterostronicową pozycję, pozwalającą lepiej zrozumieć, dlaczego wraz z wejściem na ring profesjonalny zawodnik musi być gotowy na wszystko, zaś koneser tego typu widowisk powinien do perfekcji opanować „zawieszanie niewiary”. Mówiąc krótko: przesympatyczna lektura, która ma szansę zjednać sobie nie tylko fanów świętej pamięci Roddy’ego „Rowdy’ego” Pipera czy telemaniaków z wypiekami na twarzy oglądających kolejne odcinki anime „Tygrysia maska” wyświetlanej onegdaj z włoskim dubbingiem przez Polonię 1.
To właśnie w okresie, gdy „»He-Man« przepołowił »Kapitana Żbika«, »Żółwie Ninja« przebiegły się po »Czterech Pancernych«, a »Smerfy« żywiły się truchłem »Hansa Klossa«” Łukaszowi Kowalczukowi objawiło się telewizyjne widowisko z pogranicza sportów walki, teatru oraz kaskaderskich popisów, w którym wynik jest z góry ustalony, ale przebieg wydarzeń, wysiłek uczestników oraz ich kontuzje – już niekoniecznie. Raz zasmakowawszy „wolnej amerykanki”, rodzimy twórca stał się jej zagorzałym orędownikiem i prawdziwym znawcą, o czym przekonuje lektura „Tylko wrestling jest prawdziwy”, komiksu skądinąd silnie akcentującego autobiograficzny aspekt snutej przez Kowalczuka opowieści.
Dlatego w recenzowanej realizacji natrafimy na bardzo osobiste wspomnienia poświęcone m.in. tandetnym figurkom amerykańskich zapaśników, gumom do żucia z naklejkami przedstawiającymi popularnych wrestlerów czy najlepszym / najgorszym medialnym zjawiskom związanym z tytułową dyscypliną. Charakterystyczna cartoonowa kreska oraz paleta soczystych kolorów tym bardziej zachęcają do sięgnięcia po tę dwudziestoczterostronicową pozycję, pozwalającą lepiej zrozumieć, dlaczego wraz z wejściem na ring profesjonalny zawodnik musi być gotowy na wszystko, zaś koneser tego typu widowisk powinien do perfekcji opanować „zawieszanie niewiary”. Mówiąc krótko: przesympatyczna lektura, która ma szansę zjednać sobie nie tylko fanów świętej pamięci Roddy’ego „Rowdy’ego” Pipera czy telemaniaków z wypiekami na twarzy oglądających kolejne odcinki anime „Tygrysia maska” wyświetlanej onegdaj z włoskim dubbingiem przez Polonię 1.
Łukasz Kowalczuk: „Tylko wrestling jest prawdziwy”. Wydawnictwo Mydło Zin. Kraków 2016.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |