ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 kwietnia 7 (79) / 2007

Aurelia Kostecka,

BLOCK PARTY

A A A
“A Weekend in the City”. [Sonic Records 2007.
Dokładnie dwa lata po niezwykle udanym debiucie brytyjski kwartet o wdzięcznej nazwie Bloc Party uraczył nas drugim, wyczekiwanym od wielu miesięcy krążkiem. Po komercyjnym sukcesie płyty „Silent Alarm” przyszedł czas na „A Weekend In The City”. Tym razem Kele Okereke zabiera słuchaczy w mroczną podróż po kosmopolitycznym Londynie – tym ciekawszą, że widzianą oczami czarnoskórego potomka nigeryjskich imigrantów.

Pierwszy album Bloc Party pozwolił czterem, nikomu nieznanym chłopakom z Londynu uzyskać w błyskawicznym tempie status gwiazdy. Debiutancki „Silent Alarm”, który przez blisko 69 tygodni okupował czołowe pozycje na liście najlepiej sprzedających się płyt w Wielkiej Brytanii, rozszedł się w ponad milionowym nakładzie. Dopełnieniem pasma sukcesów było uhonorowanie grupy nagrodą w kategorii „Najlepszy Album Roku 2005” przez opiniotwórcze New Musical Express. Po tak intrygującym debiucie presja stworzenia albumu jeśli nie lepszego, to przynajmniej równie interesującego, ciążyła nad zespołem.

Już w trakcie nagrywania „A Weekend in the City” muzycy zapowiedzieli, iż nowe wydawnictwo będzie różniło się diametralnie od poprzednich dokonań artystycznych zespołu. I tak jest w istocie. Płyta jest mniej skoczna i bardziej refleksyjna. Teksty autorstwa Kele Okereke są zdecydowanie bardziej złożone pod względem treściowym niż te, które mogliśmy znaleźć na pierwszym albumie grupy. Może dlatego, iż Kele potraktował „A Weekend in the City” trochę autobiograficznie. W swoich tekstach ukazuje rzeczywistość widzianą przez pryzmat własnych doświadczeń życiowych. Pojawia się zatem wątek wielokulturowości (Kele posiada nigeryjskie korzenie), rasizmu, homofobii, narkomanii, a także życia we współczesnym, kapitalistycznym świecie, nękanym przez ataki terrorystyczne. Trudno oprzeć się wrażeniu, iż podobna problematyka była tematem poruszanym znacznie wcześniej przez inne zespoły, wystarczy wspomnieć o wydanym przez Blur w roku 1993 albumie „Modern Life Is Rubbish”.

Pod względem muzycznym płyta wydaje się być zdominowana przez mocne beaty („Sunday”, „The Prayer”), gitarowe riffy („Song For Clay” [Disappear Here], „Uniform”) oraz psychodelię, która w połączeniu z przejmującymi tekstami potrafi wprowadzić słuchacza w stany maniakalno-depresyjne. Charakterystyczny i pełen głębi głos Kelego Okereke wysuwa się na pierwszy plan niemal w każdym utworze, stając się znakiem firmowym zespołu. Pierwszym singlem promującym nowy album grupy był „The Prayer”. Wybór jak najbardziej trafny – utwór nie tylko błyskawicznie wpada w ucho, ale sprawdza się również znakomicie na klubowym parkiecie. W przeciwieństwie do drugiego singla, który przy poprzednim wypada dość słabo. „I Still Remember” to utwór przewidywalny, muzycznie poprawny, ani nie zachwyca, ani też nie porywa. Trąci za to schematycznym konceptem święcącym triumfy w czasach Britpopu, oznacza powrót do gitarowych brzmień połączonych z popową melodyjnością.

Już wkrótce polscy fani będą mieli okazję usłyszeć Bloc Party na żywo, bowiem grupa zapowiedziała swój udział na tegorocznym Heineken Open`er Festival w Gdyni. Muzyczną pustkę poprzedzającą oczekiwanie na koncert proponuję wypełnić albumem „A Weekend in the City”, który, pomimo drobnych niedosonałości, gorąco polecam.