Aneta Kamińska, Kateryna Michalicyna,
WIERSZE
A
A
A
(dom bez domu)
trzecie lato w starym pochylonym domu
w jego kącikach ciemnych stunoga trwoga chodzi
czterdziestonoga – poprawia znad łóżka głos
czy to Matki Bożej czy pająka
który siedzi w sieciach i spode łba patrzy
grubiańsko wszystkimi ośmioma oczami
co ty wiesz? – pytasz i złościsz się bezsilnie
trzecie lato nie tam gdzie miałaś być
i nie tak i nawet czasem nie z tymi
trzecie lato mróz po skórze sypie igły
w najgorszy upał w najlepszy miodowy wieczór
i biegniesz do ekranu do radioodbiornika do monitora
jakby te projektowały otwarte rany
z cudzych żyć i dłoni które nie dosięgły
ostatniej w tej wielkiej wodzie słomki
i teraz ty delikatniejesz
toniesz
toniesz
w ciemności kulawej starego domu
(u niej też nagle – złamania łapek
nieważne setnych czy czterdziestych)
i tobie chyba trzeba czterdzieści dni modlić się
i prosić o nić z sieci pajęczych
na takie nietrwałe koło ratunkowe
pośród ścian i książek
które już nie utrzymują
ani twojego głosu
ani tego świata
tylko ciemność
tylko trwogę
już trzecie lato
(simple things)
dzieci strącają ostatnie jabłka z nagich drzew
a ktoś strąca samolot
komuś tak łatwiej
bo oduczył się już po prostu: jabłka
kijem
w przezroczystym sadzie
gdzie nie ma niczego
tylko wiatr
i nagie drzewa
i najbardziej naturalne ruchy:
rzucić i złapać
a samolotu nie złapiesz
tu nawet ziemia jest bezsilna
i anioły
a co dopiero maleńki ty
samolotu nie złapiesz
nie złapiesz
na nagim niebie
gdzie nawet gałęzi nie ma
żeby się zaczepić
a dzieci się śmieją
i strącają
czerwonoboczne
robaczywe
wyschnięte od słońca
jabłka
(...)
prosisz dzieci żeby nie strzelały
nie bawiły się w wojnę
chodzisz jak na paluszkach
i jakoś zbyt cicho
nie po ostrzu noża i nawet nie po
kruchym lodzie
nie po szkle tylko po dźwiękach
i dźwięki te jęczą
że bieda bieda
i że ty jej nie poznajesz
nie odwrócisz
nie nawleczesz na broń
jak nitkę na czarną igłę
świat za bardzo się chwieje
wszystkie sto naście opornych wież
a słonie i żółwie oporne
pokłoniły się staremu molochowi
i dlatego ty na paluszkach
dlatego ty dzisiaj tak
jak ptak w klatce –
obijasz się o ściany
przepuszczasz godziny
wypuszczasz z rąk chochlę
prosisz dzieci żeby nie strzelały
nie szły na wojnę
Przełożyła Aneta Kamińska
trzecie lato w starym pochylonym domu
w jego kącikach ciemnych stunoga trwoga chodzi
czterdziestonoga – poprawia znad łóżka głos
czy to Matki Bożej czy pająka
który siedzi w sieciach i spode łba patrzy
grubiańsko wszystkimi ośmioma oczami
co ty wiesz? – pytasz i złościsz się bezsilnie
trzecie lato nie tam gdzie miałaś być
i nie tak i nawet czasem nie z tymi
trzecie lato mróz po skórze sypie igły
w najgorszy upał w najlepszy miodowy wieczór
i biegniesz do ekranu do radioodbiornika do monitora
jakby te projektowały otwarte rany
z cudzych żyć i dłoni które nie dosięgły
ostatniej w tej wielkiej wodzie słomki
i teraz ty delikatniejesz
toniesz
toniesz
w ciemności kulawej starego domu
(u niej też nagle – złamania łapek
nieważne setnych czy czterdziestych)
i tobie chyba trzeba czterdzieści dni modlić się
i prosić o nić z sieci pajęczych
na takie nietrwałe koło ratunkowe
pośród ścian i książek
które już nie utrzymują
ani twojego głosu
ani tego świata
tylko ciemność
tylko trwogę
już trzecie lato
(simple things)
dzieci strącają ostatnie jabłka z nagich drzew
a ktoś strąca samolot
komuś tak łatwiej
bo oduczył się już po prostu: jabłka
kijem
w przezroczystym sadzie
gdzie nie ma niczego
tylko wiatr
i nagie drzewa
i najbardziej naturalne ruchy:
rzucić i złapać
a samolotu nie złapiesz
tu nawet ziemia jest bezsilna
i anioły
a co dopiero maleńki ty
samolotu nie złapiesz
nie złapiesz
na nagim niebie
gdzie nawet gałęzi nie ma
żeby się zaczepić
a dzieci się śmieją
i strącają
czerwonoboczne
robaczywe
wyschnięte od słońca
jabłka
(...)
prosisz dzieci żeby nie strzelały
nie bawiły się w wojnę
chodzisz jak na paluszkach
i jakoś zbyt cicho
nie po ostrzu noża i nawet nie po
kruchym lodzie
nie po szkle tylko po dźwiękach
i dźwięki te jęczą
że bieda bieda
i że ty jej nie poznajesz
nie odwrócisz
nie nawleczesz na broń
jak nitkę na czarną igłę
świat za bardzo się chwieje
wszystkie sto naście opornych wież
a słonie i żółwie oporne
pokłoniły się staremu molochowi
i dlatego ty na paluszkach
dlatego ty dzisiaj tak
jak ptak w klatce –
obijasz się o ściany
przepuszczasz godziny
wypuszczasz z rąk chochlę
prosisz dzieci żeby nie strzelały
nie szły na wojnę
Przełożyła Aneta Kamińska
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |