ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 kwietnia 8 (80) / 2007

Kamil Dąbrowski,

NINE INCH NAILS

A A A
“Year Zero”. Universal Music, 2007.
Za 15 lat świat zmieni się diametralnie. Może będzie tak, jak sobie wyobrażają autorzy powieści czy scenariuszy filmowych. Albo będzie to obraz degrengolady i chaosu, albo objawi się nam jako wszechobecny system totalitarny. Gatunek ludzki powoli będzie można uznać za wymierający – mentalnie. Wizja, którą przedstawia Trent Reznor na swojej najnowszej płycie nie jawi się optymistycznie. To co nieuchronne, dzieje się na naszych oczach. W pewnych sytuacjach doświadczamy dystopii, która jest wizerunkiem kontrolowania społeczeństwa. Rok 2022 na płycie „Year Zero” przynosi nam gorzką prawdę o teraźniejszości, która jednocześnie jest zapowiedzią przyszłości.

Promocja „Year Zero” miała niekonwencjonalny charakter. W Lizbonie, Barcelonie i Manchesterze w odstępie kilku dni znaleziono pendrive`y. Na każdym z nich umieszczono po jednym utworze z płyty oraz dodatkowe meta-dane odsyłające do specjalnych stron związanych z projektem. Jeżeli słuchacz odkrył kod potrzebny do odczytania ukrytych informacji, mógł dowiedzieć się, jak działa Wydział Moralności, czym jest Pierwszy Kościół Ewangeliczny Plano, kto i dlaczego może stać się ofiarą polityki i administracji rządzących.

Muzycznie na „Year Zero” nie ma jakichś szczególnych rewelacji. Od czasu wydania „The Downward Spiral” Reznor wykorzystuje sprawdzone patenty: sporo elektroniki, przetworzone gitary, ale wykorzystane wyjątkowo oszczędnie, sporo metalicznych beatów á la Aphex Twin. W wybranym na pierwszy singel „Survivalism” Trent podkreśla „You got your pacifism – I got survivalism”. W takim świecie trzeba walczyć. A przynajmniej posiąść zdolność przetrwania. Na uwagę zasługują również subtelny „The Good Soldier” czy „Capital G” z przebojowym refrenem. Reznor najwyraźniej nie chce być marionetką. I nią nie jest. Nagrał kolejny świetny album. Wraz z pomysłem i promocją idzie siła, która może skruszyć skały. W tych skałach tkwimy właśnie my. Czas się ruszyć… Najpierw do sklepu, aby zakupić „Year Zero”. Naprawdę warto!