UNIWERSUM TEKSTÓW (JACEK KACZMARSKI: 'MIĘDZY NAMI. WIERSZE ZEBRANE')
A
A
A
„Że poeta – poetą staje się po śmierci”
Tom „Między nami. Wiersze zebrane” Jacka Kaczmarskiego, poszerzone wydanie „Antologii poezji” (2012), podobnie jak wcześniejsza edycja formułą tytułową prowokuje do pytania o status dzieła najbardziej znanego polskiego barda. O ile bowiem określenie „bard” właśnie przyjęło się w kontekście twórcy tych utworów dość naturalnie, to klasyfikacja pod szyldami poezji czy wierszy niejednokrotnie budziła wątpliwości.
Prowadzenie badań nad literackością tekstów Kaczmarskiego nie wydaje się już dziś czymś rewolucyjnym. Czym innym są jednak deklaracje Krzysztofa Gajdy: „Piosenki Kaczmarskiego analizuję ze względu na ich warstwę językową, uruchamiając warsztat literaturoznawczy” (Gajda 2013: 18) czy Stanisława Stabry, który uważa, że pewne cechy utworów polskiego barda „skłaniają do rozpatrywania twórczości Jacka Kaczmarskiego także w kategoriach literackich” (Stabro 1998: 8), a czym innym jednoznaczne uznanie Kaczmarskiego za poetę. W recenzji „Tunelu”, faktycznie wydanego jako tom poezji, Piotr Łuszczykiewicz zastanawiał się nawet: „[…] czy taka poetycka kwalifikacja nie wyrządza krzywdy tym zaiste świetnym, sprawnie napisanym i mocnym w swojej witalnej oraz kulturowej sile wyrazu tekstom? Są one bowiem, jak się zdaje, bardziej czymś w rodzaju słów do nieskomponowanych czy niezaśpiewanych piosenek” (Łuszczykiewicz 2004: 41).
Badacze i ich dylematy sobie, a praktyka sobie – można by powiedzieć, analizując pozycję książek Kaczmarskiego na rynku wydawniczym. Najlepiej złożoność statusu Kaczmarskiego uchwycił chyba Michał Traczyk, który już w 2007 roku podczas konferencji naukowej diagnozował: „Był tekściarzem – na to wskazują zarówno ukształtowanie jego tekstów, jak i wybór formy piosenkowej jako środka komunikowania się z odbiorcą. Był poetą piosenki – tak podpowiadają i poetyka jego twórczości, i zdrowy rozsądek. Był poetą – gdyż tak chcą odbiorcy. Z tych trzech możliwości prawdopodobnie pozostanie (choć raczej należałoby powiedzieć – pozostała) ta ostatnia” (Traczyk 2010: 362–363). Na Wikipedii przeczytamy więc: „Jacek Kaczmarski był przede wszystkim poetą”, a kupując pełen zbiór tekstów barda, kupimy „Antologię poezji” albo „Wiersze zebrane” (to zresztą wyraz szerszych tendencji, skoro można „do kompletu” dokupić na przykład „Nową miłość. Wiersze prawie wszystkie” Agnieszki Osieckiej i „Wiersze” Krzysztofa „Grabaża” Grabowskiego). Jednak jeśli nawet takie kwalifikacyjne wolty wzbudzają w kimś opór (oczywiście przy całej miłości do Kaczmarskiego), powinien się z tomem „Między nami” zapoznać.
„Encore, encore, jeszcze raz!”
Nowe wydanie ma dla kształtowania wizerunku Kaczmarskiego co najmniej dwie zalety. O ile poprzednie wyglądało poważnie, wręcz nobliwie, o tyle tu postarano się o wyrazisty, trochę przekorny styl prezentacji. Zarówno kontrastowa kolorystyka okładki, jak i „podrasowane” zdjęcie od razu każą myśleć o autorze jako o twórcy nowoczesnym, wręcz „na czasie”. W sytuacji, gdy coraz częściej bard postrzegany jest jako klasyk, niemalże wieszcz, takie „odświeżenie” to doskonały pomysł. Poza tym publikacja książki w znanym, nieniszowym wydawnictwie Prószyński i S-ka jest szansą na zwiększenie kręgu jej odbiorców. Może więcej ludzi doceni zarówno zawartość tomu, jak i pracę człowieka, który go przygotował.
Krzysztof Nowak od trzydziestu lat wykonuje tytaniczną pracę nad kolejnymi zbiorami tekstów Kaczmarskiego i powinno się o tym wysiłku mówić jak najwięcej (podobnie jak o działalności Artura Nogaja, który prowadzi stronę kaczmarski.art.pl, niezbędną wszystkim fanom barda i/lub badaczom jego twórczości). W porównaniu z poprzednią edycją zmieniono kolejność utworów i dopracowano niektóre szczegóły – na przykład przez lata utwór „Szkoła [1975]” miał adnotację „za P. Seegerem”, czyli za wykonawcą oryginału; teraz słusznie umieszczono tu nazwisko autora amerykańskiego tekstu, Toma Paxtona. Mimo wyłuszczonych przez Nowaka we wstępie kryteriów wyboru wersji tekstów dziwi nieco tytuł „Sen młodych Niemców”, bo znacznie bardziej rozpoznawalny, obecny jeszcze w „Antologii poezji” wariant to „Młodych Niemców sen”. Ale to, podobnie jak pojedyncze błędy korektorskie, detal, który na tle obszernej reszty można by – gdyby nie recenzencki obowiązek – całkiem pominąć. Szkoda natomiast, że nie zdecydowano się na zamieszczenie poza słowem od redaktora jakiejś przedmowy przybliżającej dzieło Kaczmarskiego. W poprzednich wersjach – a przed „Antologią…” wydano wszak jeszcze „A śpiewak także był sam” (1998; Nowak podaje 1997) i „Ale źródło wciąż bije…” (2002) – wstępne rozważania Stabry i Gajdy wiele wnosiły do systematyzacji najważniejszych wątków w twórczości barda.
Najważniejsza z punktu widzenia wiernych fanów Kaczmarskiego była zapewne obietnica „poszerzenia” zbioru w stosunku do wydań poprzednich. Jak pisze Nowak: „Niniejsze wydanie uzupełniłem ponadto o cztery utwory wcześniej niepublikowane: «Monachijskie buki» i fraszkę «Na Piekarza» – utwory odnalezione w archiwach Radia Wolna Europa i Biblioteki Narodowej, «Scenę (Wokalizę na zdarte głosy)» – wiersz okolicznościowy. napisany podczas trasy koncertowej «Murów w Muzeum Raju» oraz «Do (poemacik egocentryczny)» – ironiczną autobiografię, niestety niedokończoną” (Nowak 2017: 8). Nieszerokie to poszerzenie, a 4 wymienione teksty zapewne mocno na odbiór całości dzieła barda nie wpłyną. Jednak zwłaszcza „Scena…” i „Do…” sprawdzą się jako kontekst w myśleniu o innych metaartystycznych i autobiograficznych dokonaniach ich autora. Z kolei „Monachijskie buki” warto zapamiętać choćby ze względu na frazę: „W któ- / Rej polski głos i polski los” (s. 853).
„Kto zna kulturę / Ten górą jest!”
W przypadku tak obszernego tomu nie ma sensu streszczanie zawartości. Warto natomiast zastanowić się nad znaczeniem, jakie taka całościowa publikacja „wierszy” może przynieść dla rozpoznań twórczości barda. Jest nadzieja, że obcowanie z takim ogromem zróżnicowanych tekstów pozwoli skomplikować ich recepcję, wyjść poza schemat postrzegania Kaczmarskiego jako autora politycznego i/lub skandalisty. Karolina Sykulska, analizując prasowe doniesienia na temat Kaczmarskiego, zauważała: „Nie przekonuje prasy fakt, że z «panną S.» i jej poglądami bard rozwiódł się już dawno – te kilka lat fanatycznej nieomal popularności Kaczmarskiego […] ciągle rzutuje na jego wizerunek” (Sykulska 2001: 126). Autorka przywołała także inne określenia pojawiające się w prasie w kontekście twórczości Kaczmarskiego: „bunt”, „Wysocki”, „autorytet”, „mit”, „legenda”, „sumienie”, „Australia”, „alkoholik”, „kobieciarz”, „heretyk” (tamże, s. 123–132). Przez kilkanaście lat w tym image’u zakodowanym w powszechnej świadomości zmieniło się stosunkowo mało. Kaczmarski to „ten od «Murów»” (najchętniej śpiewanych bez niewygodnej końcówki), trudny w życiu prywatnym (wrześniowej premierze „Między nami” towarzyszyło chyba więcej zahaczających o sprawy rodzinne i osobowościowe wywiadów z córką barda niż tekstów o samych utworach…).
Nie znaczy to, że należy ignorować polityczne aspekty twórczości Kaczmarskiego. Jej ponowna lektura jeszcze mocniej dowodzi, jak wiele tego typu wątków podejmował. Co więcej, w kontekście „wojny polsko-polskiej” wiele konstatacji wybrzmiewa szokująco aktualnie (jak „Przyśpiewka bylejaka o europejskości Polaka”), a większość utworów to na szczęście nie tyle doraźne polityczne diagnozy, co raczej refleksje na temat polskości w ogóle – tak jak w „Zwątpieniu” (1989):
Na co się jeszcze obrażać w ojczyźnie
Przeobrażonych i poobrażanych,
Gdzie, jeśli ktoś cię przez przypadek liźnie,
To, by otworzyć – nie zaleczyć – rany.
(s. 426)
Jeden z najbardziej znanych tekstów Kaczmarskiego, „Nasza klasa”, też jest przecież polityczny, zakorzeniony w konkretnych realiach PRL-u – ale do dziś zachował siłę rażenia jako utwór o dorastaniu, mierzeniu się z zewnętrznymi uwikłaniami, ale i z trudami budowania dorosłej tożsamości, tak innej od rojeń szkolnych czasów. Nie do przecenienia jest tekstowa wizja historii Polski; wnikliwe obrazki sarmatyzmu, interpretacje przełomowych wydarzeń (tu przejmujące wrażenie robi choćby ciąg „Ballada wrześniowa”, „Katyń”, „Jałta”).
Dostępność wszystkich tekstów w jednym (zaskakująco przy tej objętości poręcznym) tomie może jednak przypomnieć, że Kaczmarski to to wszystko – i jeszcze znacznie więcej. Jeśli ktoś uważa barda wyłącznie za człowieka od obalania komunizmu, to niech sięgnie choćby po ogrom utworów będących kompendium sztuki polskiej i światowej, ale i jej pomysłową reinterpretacją. Do tego historia literatury w pigułce (tu warto skorzystać z okazji i prześledzić na przykład 3 teksty nawiązujące do twórczości Zbigniewa Herberta czy 3 piosenki o Witkacym), obejmująca nie tylko polski kanon epok wszelakich i kojarzonych z Kaczmarskim autorów zagranicznych, ale uwzględniajaca choćby, co pewnie mniej oczywiste, Tolkiena. Lektura „Między nami” pozwala mocniej docenić różnorodne możliwości literackie barda – ale i stylistyczną i tematyczną spójność kolejnych programów oraz głęboką znajomość dziedzictwa kultury, nie tylko rodzimej.
Czytanie tego zbioru pozwala też dostrzec, że jakość tekstu nie musi być wprost proporcjonalna do jego popularności. Późniejsze nagrania Kaczmarskiego są często mniej znane od wcześniejszych, zwłaszcza tych „antysystemowych”, tymczasem co jakiś czas można doznać olśnienia pierwszy raz zauważoną frazą albo całym utworem, który wcześniej nie przebił się mocno do świadomości, zginął w natłoku piosenek często odtwarzanych. O ile rozdział „Krzyk” to hit za hitem, o tyle na przykład „Dwie Skały” są chyba za mało doceniane.
„Wiersze zebrane” uświadamiają niestety dobitnie również to, że twórczość Kaczmarskiego jest nierówna. Zdarzają się teksty doraźne, które próby czasu nie przetrwały. Inne pod względem warsztatu wypadają banalnie albo przechodzą w nadmierne abstrakcje – podczas gdy najlepszy jest bard wtedy, kiedy łączy konkret (życiowy, polityczny, kulturowy) z dopiero na nim budowaną diagnozą uniwersalną. Wprawdzie nawet w słabszych rozdziałach trafiają się utwory ważne (jak „Dylemat”, „Karmaniola” czy „Litania” w „90 dniach spokoju”), ale niekoniecznie warto dokładnie wczytywać się w tomik „Mój Zodiak”. „Fraszki na pracowników RWE” to też raczej ciekawostka dla fanów i nie zostawiają szczególnie silnego wrażenia – może z wyjątkiem tej „Na Perfekcjonistę”:
Wieścią po Radiu poniosło:
Zwichnął na nartach – kręgosłup.
Sensacją powiało rychło:
Przepraszam… Co sobie zwichnął?
(s. 321)
Co zaskakujące, utwory pisane jako piosenki często wypadają lepiej niż te, które powstawały w założeniu jako wiersze – co może świadczyć o kunszcie „tekściarskim”, ale i obnaża pewne „poetyckie” słabości. Zdarzają się też podczas lektury momenty, kiedy koniecznie trzeba puścić jako tło piosenkę. Liczne teksty bronią się bez tego (czy wręcz, jak choćby „Źródło” czy „Kanapka z człowiekiem”, w zapisie odsłaniają kolejne poziomy znaczeń). Ale są i takie (między innymi „Cromwell”, „Bob Dylan”, część tych najmocniejszych antysystemowych), które bez charakterystycznego wykonania nie miałyby szans zaistnieć na dłużej w świadomości odbiorcy.
„Lecz niech czyta, kto umie”
Ponadczasową atrakcyjność utworów barda świetnie uchwycił Gajda we wstępie do poprzedniego wydania: „Umiejętność połączenia przeciwieństw, uruchamiania wielu problemów w jednym tekście, a jednocześnie podejmowania tych samych tematów na różne sposoby w całej twórczości, czynią z tego dorobku przestrzenny mikroświat, spojony magiczną siecią słów i dźwięków” (Gajda 2012: 14).
Książka „Między nami. Wiersze zebrane” daje możliwość wejścia w ten mikroświat czy raczej – biorąc pod uwagę jego zasięg tematyczny, czasowy, a także bardziej prozaicznie: objętość – w to uniwersum tekstów. Pozwala śledzić podobieństwa i różnice, powiązania i zerwania, ewolucję i nawroty. To zbiór do lektury całościowej, a potem do jeszcze wielokrotnego przeglądania albo przynajmniej sięgania po konkretny utwór (z płynącym z głośników podkładem lub bez). To, ponowne lub pierwsze, odkrycie, jak często „mówimy Kaczmarskim” – i szansa, by mówić nim jeszcze więcej.
LITERATURA:
Gajda K.: „Próba całości, czyli o problemach z porządkowaniem”. W: J. Kaczmarski: „Antologia poezji”. Warszawa 2012.
Gajda K.: „Jacek Kaczmarski w świecie tekstów”. Poznań 2013.
Łuszczykiewicz P.: „Niezaśpiewane piosenki”. „Nowe Książki” 2004, nr 8.
Nowak K.: „Od redaktora wydań zbiorowych poezji Jacka Kaczmarskiego”. W: J. Kaczmarski: „Między nami. Wiersze zebrane”. Warszawa 2017.
Stabro S.: „Przedmowa”. W: J. Kaczmarski: „A śpiewak także był sam”. Warszawa 1998.
Sykulska K.: „Jacek Kaczmarski – szkic do portretu”. W: „Bardowie”. Red. J. Sawicka, E. Paczoska. Łódź 2001.
Traczyk M.: „Poeta czy tekściarz – i kto o tym decyduje?”. W: „Zostały jeszcze pieśni… Jacek Kaczmarski wobec tradycji”. Red. K. Gajda, M. Traczyk. Warszawa 2010.
Tom „Między nami. Wiersze zebrane” Jacka Kaczmarskiego, poszerzone wydanie „Antologii poezji” (2012), podobnie jak wcześniejsza edycja formułą tytułową prowokuje do pytania o status dzieła najbardziej znanego polskiego barda. O ile bowiem określenie „bard” właśnie przyjęło się w kontekście twórcy tych utworów dość naturalnie, to klasyfikacja pod szyldami poezji czy wierszy niejednokrotnie budziła wątpliwości.
Prowadzenie badań nad literackością tekstów Kaczmarskiego nie wydaje się już dziś czymś rewolucyjnym. Czym innym są jednak deklaracje Krzysztofa Gajdy: „Piosenki Kaczmarskiego analizuję ze względu na ich warstwę językową, uruchamiając warsztat literaturoznawczy” (Gajda 2013: 18) czy Stanisława Stabry, który uważa, że pewne cechy utworów polskiego barda „skłaniają do rozpatrywania twórczości Jacka Kaczmarskiego także w kategoriach literackich” (Stabro 1998: 8), a czym innym jednoznaczne uznanie Kaczmarskiego za poetę. W recenzji „Tunelu”, faktycznie wydanego jako tom poezji, Piotr Łuszczykiewicz zastanawiał się nawet: „[…] czy taka poetycka kwalifikacja nie wyrządza krzywdy tym zaiste świetnym, sprawnie napisanym i mocnym w swojej witalnej oraz kulturowej sile wyrazu tekstom? Są one bowiem, jak się zdaje, bardziej czymś w rodzaju słów do nieskomponowanych czy niezaśpiewanych piosenek” (Łuszczykiewicz 2004: 41).
Badacze i ich dylematy sobie, a praktyka sobie – można by powiedzieć, analizując pozycję książek Kaczmarskiego na rynku wydawniczym. Najlepiej złożoność statusu Kaczmarskiego uchwycił chyba Michał Traczyk, który już w 2007 roku podczas konferencji naukowej diagnozował: „Był tekściarzem – na to wskazują zarówno ukształtowanie jego tekstów, jak i wybór formy piosenkowej jako środka komunikowania się z odbiorcą. Był poetą piosenki – tak podpowiadają i poetyka jego twórczości, i zdrowy rozsądek. Był poetą – gdyż tak chcą odbiorcy. Z tych trzech możliwości prawdopodobnie pozostanie (choć raczej należałoby powiedzieć – pozostała) ta ostatnia” (Traczyk 2010: 362–363). Na Wikipedii przeczytamy więc: „Jacek Kaczmarski był przede wszystkim poetą”, a kupując pełen zbiór tekstów barda, kupimy „Antologię poezji” albo „Wiersze zebrane” (to zresztą wyraz szerszych tendencji, skoro można „do kompletu” dokupić na przykład „Nową miłość. Wiersze prawie wszystkie” Agnieszki Osieckiej i „Wiersze” Krzysztofa „Grabaża” Grabowskiego). Jednak jeśli nawet takie kwalifikacyjne wolty wzbudzają w kimś opór (oczywiście przy całej miłości do Kaczmarskiego), powinien się z tomem „Między nami” zapoznać.
„Encore, encore, jeszcze raz!”
Nowe wydanie ma dla kształtowania wizerunku Kaczmarskiego co najmniej dwie zalety. O ile poprzednie wyglądało poważnie, wręcz nobliwie, o tyle tu postarano się o wyrazisty, trochę przekorny styl prezentacji. Zarówno kontrastowa kolorystyka okładki, jak i „podrasowane” zdjęcie od razu każą myśleć o autorze jako o twórcy nowoczesnym, wręcz „na czasie”. W sytuacji, gdy coraz częściej bard postrzegany jest jako klasyk, niemalże wieszcz, takie „odświeżenie” to doskonały pomysł. Poza tym publikacja książki w znanym, nieniszowym wydawnictwie Prószyński i S-ka jest szansą na zwiększenie kręgu jej odbiorców. Może więcej ludzi doceni zarówno zawartość tomu, jak i pracę człowieka, który go przygotował.
Krzysztof Nowak od trzydziestu lat wykonuje tytaniczną pracę nad kolejnymi zbiorami tekstów Kaczmarskiego i powinno się o tym wysiłku mówić jak najwięcej (podobnie jak o działalności Artura Nogaja, który prowadzi stronę kaczmarski.art.pl, niezbędną wszystkim fanom barda i/lub badaczom jego twórczości). W porównaniu z poprzednią edycją zmieniono kolejność utworów i dopracowano niektóre szczegóły – na przykład przez lata utwór „Szkoła [1975]” miał adnotację „za P. Seegerem”, czyli za wykonawcą oryginału; teraz słusznie umieszczono tu nazwisko autora amerykańskiego tekstu, Toma Paxtona. Mimo wyłuszczonych przez Nowaka we wstępie kryteriów wyboru wersji tekstów dziwi nieco tytuł „Sen młodych Niemców”, bo znacznie bardziej rozpoznawalny, obecny jeszcze w „Antologii poezji” wariant to „Młodych Niemców sen”. Ale to, podobnie jak pojedyncze błędy korektorskie, detal, który na tle obszernej reszty można by – gdyby nie recenzencki obowiązek – całkiem pominąć. Szkoda natomiast, że nie zdecydowano się na zamieszczenie poza słowem od redaktora jakiejś przedmowy przybliżającej dzieło Kaczmarskiego. W poprzednich wersjach – a przed „Antologią…” wydano wszak jeszcze „A śpiewak także był sam” (1998; Nowak podaje 1997) i „Ale źródło wciąż bije…” (2002) – wstępne rozważania Stabry i Gajdy wiele wnosiły do systematyzacji najważniejszych wątków w twórczości barda.
Najważniejsza z punktu widzenia wiernych fanów Kaczmarskiego była zapewne obietnica „poszerzenia” zbioru w stosunku do wydań poprzednich. Jak pisze Nowak: „Niniejsze wydanie uzupełniłem ponadto o cztery utwory wcześniej niepublikowane: «Monachijskie buki» i fraszkę «Na Piekarza» – utwory odnalezione w archiwach Radia Wolna Europa i Biblioteki Narodowej, «Scenę (Wokalizę na zdarte głosy)» – wiersz okolicznościowy. napisany podczas trasy koncertowej «Murów w Muzeum Raju» oraz «Do (poemacik egocentryczny)» – ironiczną autobiografię, niestety niedokończoną” (Nowak 2017: 8). Nieszerokie to poszerzenie, a 4 wymienione teksty zapewne mocno na odbiór całości dzieła barda nie wpłyną. Jednak zwłaszcza „Scena…” i „Do…” sprawdzą się jako kontekst w myśleniu o innych metaartystycznych i autobiograficznych dokonaniach ich autora. Z kolei „Monachijskie buki” warto zapamiętać choćby ze względu na frazę: „W któ- / Rej polski głos i polski los” (s. 853).
„Kto zna kulturę / Ten górą jest!”
W przypadku tak obszernego tomu nie ma sensu streszczanie zawartości. Warto natomiast zastanowić się nad znaczeniem, jakie taka całościowa publikacja „wierszy” może przynieść dla rozpoznań twórczości barda. Jest nadzieja, że obcowanie z takim ogromem zróżnicowanych tekstów pozwoli skomplikować ich recepcję, wyjść poza schemat postrzegania Kaczmarskiego jako autora politycznego i/lub skandalisty. Karolina Sykulska, analizując prasowe doniesienia na temat Kaczmarskiego, zauważała: „Nie przekonuje prasy fakt, że z «panną S.» i jej poglądami bard rozwiódł się już dawno – te kilka lat fanatycznej nieomal popularności Kaczmarskiego […] ciągle rzutuje na jego wizerunek” (Sykulska 2001: 126). Autorka przywołała także inne określenia pojawiające się w prasie w kontekście twórczości Kaczmarskiego: „bunt”, „Wysocki”, „autorytet”, „mit”, „legenda”, „sumienie”, „Australia”, „alkoholik”, „kobieciarz”, „heretyk” (tamże, s. 123–132). Przez kilkanaście lat w tym image’u zakodowanym w powszechnej świadomości zmieniło się stosunkowo mało. Kaczmarski to „ten od «Murów»” (najchętniej śpiewanych bez niewygodnej końcówki), trudny w życiu prywatnym (wrześniowej premierze „Między nami” towarzyszyło chyba więcej zahaczających o sprawy rodzinne i osobowościowe wywiadów z córką barda niż tekstów o samych utworach…).
Nie znaczy to, że należy ignorować polityczne aspekty twórczości Kaczmarskiego. Jej ponowna lektura jeszcze mocniej dowodzi, jak wiele tego typu wątków podejmował. Co więcej, w kontekście „wojny polsko-polskiej” wiele konstatacji wybrzmiewa szokująco aktualnie (jak „Przyśpiewka bylejaka o europejskości Polaka”), a większość utworów to na szczęście nie tyle doraźne polityczne diagnozy, co raczej refleksje na temat polskości w ogóle – tak jak w „Zwątpieniu” (1989):
Na co się jeszcze obrażać w ojczyźnie
Przeobrażonych i poobrażanych,
Gdzie, jeśli ktoś cię przez przypadek liźnie,
To, by otworzyć – nie zaleczyć – rany.
(s. 426)
Jeden z najbardziej znanych tekstów Kaczmarskiego, „Nasza klasa”, też jest przecież polityczny, zakorzeniony w konkretnych realiach PRL-u – ale do dziś zachował siłę rażenia jako utwór o dorastaniu, mierzeniu się z zewnętrznymi uwikłaniami, ale i z trudami budowania dorosłej tożsamości, tak innej od rojeń szkolnych czasów. Nie do przecenienia jest tekstowa wizja historii Polski; wnikliwe obrazki sarmatyzmu, interpretacje przełomowych wydarzeń (tu przejmujące wrażenie robi choćby ciąg „Ballada wrześniowa”, „Katyń”, „Jałta”).
Dostępność wszystkich tekstów w jednym (zaskakująco przy tej objętości poręcznym) tomie może jednak przypomnieć, że Kaczmarski to to wszystko – i jeszcze znacznie więcej. Jeśli ktoś uważa barda wyłącznie za człowieka od obalania komunizmu, to niech sięgnie choćby po ogrom utworów będących kompendium sztuki polskiej i światowej, ale i jej pomysłową reinterpretacją. Do tego historia literatury w pigułce (tu warto skorzystać z okazji i prześledzić na przykład 3 teksty nawiązujące do twórczości Zbigniewa Herberta czy 3 piosenki o Witkacym), obejmująca nie tylko polski kanon epok wszelakich i kojarzonych z Kaczmarskim autorów zagranicznych, ale uwzględniajaca choćby, co pewnie mniej oczywiste, Tolkiena. Lektura „Między nami” pozwala mocniej docenić różnorodne możliwości literackie barda – ale i stylistyczną i tematyczną spójność kolejnych programów oraz głęboką znajomość dziedzictwa kultury, nie tylko rodzimej.
Czytanie tego zbioru pozwala też dostrzec, że jakość tekstu nie musi być wprost proporcjonalna do jego popularności. Późniejsze nagrania Kaczmarskiego są często mniej znane od wcześniejszych, zwłaszcza tych „antysystemowych”, tymczasem co jakiś czas można doznać olśnienia pierwszy raz zauważoną frazą albo całym utworem, który wcześniej nie przebił się mocno do świadomości, zginął w natłoku piosenek często odtwarzanych. O ile rozdział „Krzyk” to hit za hitem, o tyle na przykład „Dwie Skały” są chyba za mało doceniane.
„Wiersze zebrane” uświadamiają niestety dobitnie również to, że twórczość Kaczmarskiego jest nierówna. Zdarzają się teksty doraźne, które próby czasu nie przetrwały. Inne pod względem warsztatu wypadają banalnie albo przechodzą w nadmierne abstrakcje – podczas gdy najlepszy jest bard wtedy, kiedy łączy konkret (życiowy, polityczny, kulturowy) z dopiero na nim budowaną diagnozą uniwersalną. Wprawdzie nawet w słabszych rozdziałach trafiają się utwory ważne (jak „Dylemat”, „Karmaniola” czy „Litania” w „90 dniach spokoju”), ale niekoniecznie warto dokładnie wczytywać się w tomik „Mój Zodiak”. „Fraszki na pracowników RWE” to też raczej ciekawostka dla fanów i nie zostawiają szczególnie silnego wrażenia – może z wyjątkiem tej „Na Perfekcjonistę”:
Wieścią po Radiu poniosło:
Zwichnął na nartach – kręgosłup.
Sensacją powiało rychło:
Przepraszam… Co sobie zwichnął?
(s. 321)
Co zaskakujące, utwory pisane jako piosenki często wypadają lepiej niż te, które powstawały w założeniu jako wiersze – co może świadczyć o kunszcie „tekściarskim”, ale i obnaża pewne „poetyckie” słabości. Zdarzają się też podczas lektury momenty, kiedy koniecznie trzeba puścić jako tło piosenkę. Liczne teksty bronią się bez tego (czy wręcz, jak choćby „Źródło” czy „Kanapka z człowiekiem”, w zapisie odsłaniają kolejne poziomy znaczeń). Ale są i takie (między innymi „Cromwell”, „Bob Dylan”, część tych najmocniejszych antysystemowych), które bez charakterystycznego wykonania nie miałyby szans zaistnieć na dłużej w świadomości odbiorcy.
„Lecz niech czyta, kto umie”
Ponadczasową atrakcyjność utworów barda świetnie uchwycił Gajda we wstępie do poprzedniego wydania: „Umiejętność połączenia przeciwieństw, uruchamiania wielu problemów w jednym tekście, a jednocześnie podejmowania tych samych tematów na różne sposoby w całej twórczości, czynią z tego dorobku przestrzenny mikroświat, spojony magiczną siecią słów i dźwięków” (Gajda 2012: 14).
Książka „Między nami. Wiersze zebrane” daje możliwość wejścia w ten mikroświat czy raczej – biorąc pod uwagę jego zasięg tematyczny, czasowy, a także bardziej prozaicznie: objętość – w to uniwersum tekstów. Pozwala śledzić podobieństwa i różnice, powiązania i zerwania, ewolucję i nawroty. To zbiór do lektury całościowej, a potem do jeszcze wielokrotnego przeglądania albo przynajmniej sięgania po konkretny utwór (z płynącym z głośników podkładem lub bez). To, ponowne lub pierwsze, odkrycie, jak często „mówimy Kaczmarskim” – i szansa, by mówić nim jeszcze więcej.
LITERATURA:
Gajda K.: „Próba całości, czyli o problemach z porządkowaniem”. W: J. Kaczmarski: „Antologia poezji”. Warszawa 2012.
Gajda K.: „Jacek Kaczmarski w świecie tekstów”. Poznań 2013.
Łuszczykiewicz P.: „Niezaśpiewane piosenki”. „Nowe Książki” 2004, nr 8.
Nowak K.: „Od redaktora wydań zbiorowych poezji Jacka Kaczmarskiego”. W: J. Kaczmarski: „Między nami. Wiersze zebrane”. Warszawa 2017.
Stabro S.: „Przedmowa”. W: J. Kaczmarski: „A śpiewak także był sam”. Warszawa 1998.
Sykulska K.: „Jacek Kaczmarski – szkic do portretu”. W: „Bardowie”. Red. J. Sawicka, E. Paczoska. Łódź 2001.
Traczyk M.: „Poeta czy tekściarz – i kto o tym decyduje?”. W: „Zostały jeszcze pieśni… Jacek Kaczmarski wobec tradycji”. Red. K. Gajda, M. Traczyk. Warszawa 2010.
Jacek Kaczmarski: „Między nami. Wiersze zebrane”. Prószyński i S-ka. Warszawa 2017.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |