KSZTAŁT CIEMNOŚCI (SPÓJRZ NA MNIE)
A
A
A
Przełożenie historii osób z niepełnosprawnościami na język teatru może budzić szereg sprzecznych uczuć. Do tego rodzaju przedstawień podchodzi się często z dużą dozą nieufności i dystansu, których powodem może być zarówno proponowana tematyka, jak również sposób funkcjonowania niepełnosprawnych aktorów w przestrzeni widowiska. Współczesny teatr udowadnia jednak, że możliwe jest sceniczne problematyzowanie tematu niepełnosprawności w sposób inteligentny i bezpretensjonalny. W tym przekonaniu utwierdziły mnie dwa obejrzane w ubiegłym roku przedstawienia – „Nie mów nikomu” Adama Ziajskiego (Centrum Rezydencji Teatralnej Scena Robocza w Poznaniu) oraz „Statek miłości” Justyny Sobczyk (warszawski Teatr 21). Bohaterami pierwszego z nich były osoby niesłyszące, natomiast w drugim projekcie wzięły udział osoby z zespołem Downa oraz autyzmem. Zarówno działania Ziajskiego, jak i Sobczyk obnażyły tendencyjność naszego myślenia o życiu osób z niepełnosprawnościami – postrzegania ich egzystencji wyłącznie przez pryzmat cierpienia. Oba przedstawienia pozbawione były także naiwności, która każe wierzyć, iż wystarczy jedynie mały kroczek lub garść dobrej woli, aby rządzące naszym myśleniem schematy zostały unieważnione.
Twórcy ci wykorzystali teatr jako przestrzeń opozycyjną wobec dominujących społecznie narracji, w ramach których sens rozmowy o niepełnosprawności zostaje zwykle zredukowany do ustanowienia prostych dychotomii oraz podziału: „my” i „oni’. Publiczność została zaproszona do świata, w którym docelowym działaniem bohaterów nie było udowodnienie swej „normalności” czy „sprawności”, gwarantującej społeczną akceptację. Ponadto narracja tych przedstawień nie ograniczała się jedynie do oświetlania z różnych stron sytuacji osób niepełnosprawnych. Projekt „Nie mów nikomu” stanowił przyczynek do namysłu nad istotą obopólnego zrozumienia. Spektakl Teatru 21 okazał się natomiast niezwykle barwną podróżą przez krainę miłosnych przygód, opowiedzianych z rozmaitych perspektyw – nie tylko w inteligentny sposób podważył on szereg szablonowych wyobrażeń na temat życia uczuciowego osób z zespołem Downa, ale też zaskoczył pozytywną energią, fantazją i serdecznością. Mimo szeregu różnic przywołane realizacje łączyło jeszcze jedno. Ani Ziajski, ani Sobczyk nie stawiali siebie w pozycji moralizatorów, próbujących wskazać winnych istnienia społecznych nierówności.
W swoistym dialogu z przywołanymi spektaklami pozostaje najnowszy projekt Adama Ziajskiego, zrealizowany w katowickim Teatrze Śląskim im. Stanisława Wyspiańskiego. Warto zaznaczyć, że dla twórcy związanego z poznańską sceną offową jest to jednocześnie debiut w teatrze instytucjonalnym. W spektaklu „Spójrz na mnie” reżyser oddaje głos osobom niewidomym. I to właśnie brzmienie tego głosu staje się głównym tworzywem spektaklu, w którego tkankę musimy się przede wszystkim wsłuchać.
Przekraczając próg Sceny w Galerii, każdy widz zostaje wyposażony w parę słuchawek. Korzystanie z nich jest jedyną szansą, aby w pełni uczestniczyć w wykreowanym przez twórców świecie. Już na wstępie uczestnikom spektaklu narzucony zostaje sposób odbioru – nie mogą oni polegać wyłącznie na zmyśle wzroku. Narastające wrażenie czasoprzestrzennego oddalania się od pozascenicznej rzeczywistości wzmaga subtelne brzmienie gitary elektrycznej (za muzykę tworzoną na żywo brawa dla Macieja Frycza). Po krótkiej chwili zaczynamy dostrzegać sylwetki stojących na scenie postaci. Bohaterami opowieści są osoby niewidome: Mieczysław Bąk, Grzegorz Kania, Anna Machoń, Alina Słowik oraz Mikołaj Wierzbicki. Partnerują im aktorzy Teatru Śląskiego: Bartłomiej Błaszczyński i Michał Piotrowski, a także sam Adam Ziajski. Wszyscy mają na sobie w białe kostiumy, przypominające nieco kosmiczne kaftany bezpieczeństwa. Częścią tej osobliwej garderoby są także maski zasłaniające twarze narratorów. Tak wykreowany wizerunek sceniczny wywołuje wrażenie obserwowania mieszkańców odległej planety. Decyduje on także o trudności w odróżnieniu osób niewidomych od zawodowych aktorów. Wrażenie ogólnej anonimowości staje się znaczące. To w obrazie twarzy wyraża się przecież ludzka podmiotowość – gest jej „wymazania” staje się tym samym próbą zbudowania wizualnej metafory na temat społecznej niewidzialności bohaterów przedstawienia.
Kształt scenicznej rzeczywistości w spektaklu Ziajskiego przybiera formę abstrakcji – o jej strukturze decydują tworzone na żywo graficzne wizualizacje. Są one rzutowane na podłogę, a także na biały, elastyczny materiał rozciągnięty w tyle sceny. Ilustracje te podporządkowują się treści oraz dynamice historii opowiadanych przez występujących na ich tle bohaterów. Początkowo projekcje materializują się jako geometryczna siatka, by po chwili przeobrazić się w płynne, załamujące się linie lub wirujące żywiołowo „kropki” – zdaje się, jakby wprawiały one materialną tkankę przedstawienia w permanentne drganie.
Sensy w „Spójrz na mnie” wytwarzają się gdzieś na przecięciu słowa i efektownego zabiegu wizualnego. Jednym z pierwszych tekstów, które słyszymy w spektaklu, jest cytat z Księgi Rodzaju, mówiący o oddzieleniu przez Boga światła od ciemności. W sposób zautomatyzowany wypowiada go kobiecy syntezator mowy, w który wyposażane są urządzenia ułatwiające niewidomym codzienne funkcjonowanie. Zabieg ten komunikuje więc formę, jaką w przypadku osób z dyfunkcjami wzroku przybiera proces doświadczania świata. Świat, który w akcie Stworzenia zyskał różnorodną i bogatą postać, pozostaje w ukryciu dla tych, którzy nie są w stanie objąć go spojrzeniem.
Opowieść biblijna zaczyna więc brzmieć gorzko. W tym momencie nasuwa się następująca konstatacja: skoro ujrzenie świata w pełnej okazałości pozostaje dla niektórych poza zasięgiem możliwości, to tym samym zostają oni pozbawieni jakiejkolwiek szansy na uchwycenie jego różnorodności. Rzeczywistością „Spójrz na mnie” nie rządzą jednak kryteria poznawcze ustanawiane przez osoby widzące. Anna opowiada o tym, jak zmieniające się pory roku rozpoznaje po zapachu kwitnących w poszczególnych miesiącach kwiatów. Mietek natomiast dzieli się swoim sposobem na kolekcjonowanie wspomnień – pomaga mu w tym dyktafon, rejestrujący dźwięki rozmów i odgłosy toczącego się na ulicy życia. Być może są one dla niego tym, czym dla nas fotografie?
Niemal w każdej scenie powraca wątek ruchu, a właściwie bezruchu, który wymuszany jest często na osobach z niepełnosprawnościami. Fakt niedostosowania przestrzeni publicznej do ich potrzeb uświadamiają nam relacje bohaterów ze spacerów ulicami miast czy podróży komunikacją miejską – urastających nieraz do rangi wielogodzinnych przepraw. Fragmenty tekstów o charakterze osobistych wyznań przenikają się z takimi, które dotyczą społeczno-ekonomicznej rzeczywistości niewidzących. Dowiadujemy się między innymi, jak łatwym łupem na rynku pracy stają się oni dla finansowych oszustów (np. afera wokół PFRONu z 2015 roku). Znaczącym przełamaniem tak skomponowanej dramaturgii jest scena, w której pełnoprawną bohaterką spektaklu staje się Audiodeskrypcja (Izabela Mrochen). W słuchawkach słyszymy przedstawiający się w ten sposób kobiecy głos. Scena ta rozgrywa się wyłącznie na płaszczyźnie dźwiękowej, sala jest wówczas zupełnie wyciemniona. Chwilowe wrażenie odbierania spektaklu na równi z osobami niewidomymi jest oczywiście pozorne. Ta absolutna ciemność stanowi dla nas jedynie chwilowy moment braku światła, które po pewnym czasie wraca.
Adam Ziajski swój spektakl nazywa reportażem teatralnym. Przedstawienie w oczywisty sposób wykracza poza ramy klasycznej inscenizacji, ale prócz tego wyróżnia się czymś jeszcze – dużym atutem tego projektu jest uważna postawa autora, który posiadł umiejętność oddania głosu swoim bohaterom. Lektura reportażu najczęściej wiążę się z intencją wyjrzenia poza horyzont tego, co oczywiste i dobrze znane. Przy takich próbach tradycyjne narzędzia służące odkrywaniu świata mogą okazać się niewystarczające. Spektakl Ziajskiego można potraktować zatem jako próbę zwrócenia naszej uwagi na te obszary rzeczywistości, których poznania nie zagwarantuje nawet najbardziej wyostrzone spojrzenie.
Zdjęcia: Przemysław Jendroska
Twórcy ci wykorzystali teatr jako przestrzeń opozycyjną wobec dominujących społecznie narracji, w ramach których sens rozmowy o niepełnosprawności zostaje zwykle zredukowany do ustanowienia prostych dychotomii oraz podziału: „my” i „oni’. Publiczność została zaproszona do świata, w którym docelowym działaniem bohaterów nie było udowodnienie swej „normalności” czy „sprawności”, gwarantującej społeczną akceptację. Ponadto narracja tych przedstawień nie ograniczała się jedynie do oświetlania z różnych stron sytuacji osób niepełnosprawnych. Projekt „Nie mów nikomu” stanowił przyczynek do namysłu nad istotą obopólnego zrozumienia. Spektakl Teatru 21 okazał się natomiast niezwykle barwną podróżą przez krainę miłosnych przygód, opowiedzianych z rozmaitych perspektyw – nie tylko w inteligentny sposób podważył on szereg szablonowych wyobrażeń na temat życia uczuciowego osób z zespołem Downa, ale też zaskoczył pozytywną energią, fantazją i serdecznością. Mimo szeregu różnic przywołane realizacje łączyło jeszcze jedno. Ani Ziajski, ani Sobczyk nie stawiali siebie w pozycji moralizatorów, próbujących wskazać winnych istnienia społecznych nierówności.
W swoistym dialogu z przywołanymi spektaklami pozostaje najnowszy projekt Adama Ziajskiego, zrealizowany w katowickim Teatrze Śląskim im. Stanisława Wyspiańskiego. Warto zaznaczyć, że dla twórcy związanego z poznańską sceną offową jest to jednocześnie debiut w teatrze instytucjonalnym. W spektaklu „Spójrz na mnie” reżyser oddaje głos osobom niewidomym. I to właśnie brzmienie tego głosu staje się głównym tworzywem spektaklu, w którego tkankę musimy się przede wszystkim wsłuchać.
Przekraczając próg Sceny w Galerii, każdy widz zostaje wyposażony w parę słuchawek. Korzystanie z nich jest jedyną szansą, aby w pełni uczestniczyć w wykreowanym przez twórców świecie. Już na wstępie uczestnikom spektaklu narzucony zostaje sposób odbioru – nie mogą oni polegać wyłącznie na zmyśle wzroku. Narastające wrażenie czasoprzestrzennego oddalania się od pozascenicznej rzeczywistości wzmaga subtelne brzmienie gitary elektrycznej (za muzykę tworzoną na żywo brawa dla Macieja Frycza). Po krótkiej chwili zaczynamy dostrzegać sylwetki stojących na scenie postaci. Bohaterami opowieści są osoby niewidome: Mieczysław Bąk, Grzegorz Kania, Anna Machoń, Alina Słowik oraz Mikołaj Wierzbicki. Partnerują im aktorzy Teatru Śląskiego: Bartłomiej Błaszczyński i Michał Piotrowski, a także sam Adam Ziajski. Wszyscy mają na sobie w białe kostiumy, przypominające nieco kosmiczne kaftany bezpieczeństwa. Częścią tej osobliwej garderoby są także maski zasłaniające twarze narratorów. Tak wykreowany wizerunek sceniczny wywołuje wrażenie obserwowania mieszkańców odległej planety. Decyduje on także o trudności w odróżnieniu osób niewidomych od zawodowych aktorów. Wrażenie ogólnej anonimowości staje się znaczące. To w obrazie twarzy wyraża się przecież ludzka podmiotowość – gest jej „wymazania” staje się tym samym próbą zbudowania wizualnej metafory na temat społecznej niewidzialności bohaterów przedstawienia.
Kształt scenicznej rzeczywistości w spektaklu Ziajskiego przybiera formę abstrakcji – o jej strukturze decydują tworzone na żywo graficzne wizualizacje. Są one rzutowane na podłogę, a także na biały, elastyczny materiał rozciągnięty w tyle sceny. Ilustracje te podporządkowują się treści oraz dynamice historii opowiadanych przez występujących na ich tle bohaterów. Początkowo projekcje materializują się jako geometryczna siatka, by po chwili przeobrazić się w płynne, załamujące się linie lub wirujące żywiołowo „kropki” – zdaje się, jakby wprawiały one materialną tkankę przedstawienia w permanentne drganie.
Sensy w „Spójrz na mnie” wytwarzają się gdzieś na przecięciu słowa i efektownego zabiegu wizualnego. Jednym z pierwszych tekstów, które słyszymy w spektaklu, jest cytat z Księgi Rodzaju, mówiący o oddzieleniu przez Boga światła od ciemności. W sposób zautomatyzowany wypowiada go kobiecy syntezator mowy, w który wyposażane są urządzenia ułatwiające niewidomym codzienne funkcjonowanie. Zabieg ten komunikuje więc formę, jaką w przypadku osób z dyfunkcjami wzroku przybiera proces doświadczania świata. Świat, który w akcie Stworzenia zyskał różnorodną i bogatą postać, pozostaje w ukryciu dla tych, którzy nie są w stanie objąć go spojrzeniem.
Opowieść biblijna zaczyna więc brzmieć gorzko. W tym momencie nasuwa się następująca konstatacja: skoro ujrzenie świata w pełnej okazałości pozostaje dla niektórych poza zasięgiem możliwości, to tym samym zostają oni pozbawieni jakiejkolwiek szansy na uchwycenie jego różnorodności. Rzeczywistością „Spójrz na mnie” nie rządzą jednak kryteria poznawcze ustanawiane przez osoby widzące. Anna opowiada o tym, jak zmieniające się pory roku rozpoznaje po zapachu kwitnących w poszczególnych miesiącach kwiatów. Mietek natomiast dzieli się swoim sposobem na kolekcjonowanie wspomnień – pomaga mu w tym dyktafon, rejestrujący dźwięki rozmów i odgłosy toczącego się na ulicy życia. Być może są one dla niego tym, czym dla nas fotografie?
Niemal w każdej scenie powraca wątek ruchu, a właściwie bezruchu, który wymuszany jest często na osobach z niepełnosprawnościami. Fakt niedostosowania przestrzeni publicznej do ich potrzeb uświadamiają nam relacje bohaterów ze spacerów ulicami miast czy podróży komunikacją miejską – urastających nieraz do rangi wielogodzinnych przepraw. Fragmenty tekstów o charakterze osobistych wyznań przenikają się z takimi, które dotyczą społeczno-ekonomicznej rzeczywistości niewidzących. Dowiadujemy się między innymi, jak łatwym łupem na rynku pracy stają się oni dla finansowych oszustów (np. afera wokół PFRONu z 2015 roku). Znaczącym przełamaniem tak skomponowanej dramaturgii jest scena, w której pełnoprawną bohaterką spektaklu staje się Audiodeskrypcja (Izabela Mrochen). W słuchawkach słyszymy przedstawiający się w ten sposób kobiecy głos. Scena ta rozgrywa się wyłącznie na płaszczyźnie dźwiękowej, sala jest wówczas zupełnie wyciemniona. Chwilowe wrażenie odbierania spektaklu na równi z osobami niewidomymi jest oczywiście pozorne. Ta absolutna ciemność stanowi dla nas jedynie chwilowy moment braku światła, które po pewnym czasie wraca.
Adam Ziajski swój spektakl nazywa reportażem teatralnym. Przedstawienie w oczywisty sposób wykracza poza ramy klasycznej inscenizacji, ale prócz tego wyróżnia się czymś jeszcze – dużym atutem tego projektu jest uważna postawa autora, który posiadł umiejętność oddania głosu swoim bohaterom. Lektura reportażu najczęściej wiążę się z intencją wyjrzenia poza horyzont tego, co oczywiste i dobrze znane. Przy takich próbach tradycyjne narzędzia służące odkrywaniu świata mogą okazać się niewystarczające. Spektakl Ziajskiego można potraktować zatem jako próbę zwrócenia naszej uwagi na te obszary rzeczywistości, których poznania nie zagwarantuje nawet najbardziej wyostrzone spojrzenie.
Zdjęcia: Przemysław Jendroska
„Spójrz na mnie”. Reżyseria i scenariusz: Adam Ziajski. Muzyka: Maciej Frycz. Scenografia i kostiumy: Grupa Mixer. Wizualizacje: Filip Czernow. Audiodeskrypcja: Izabela Mrochen. Obsada: Mieczysław Bąk, Grzegorz Kania, Anna Machoń, Alina Słowik, Mikołaj Wierzbicki, Bartłomiej Błaszczyński, Michał Piotrowski, Adam Ziajski. Premiera: 23.02.2018, Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |