
JAK ŻYĆ WŚRÓD WYDARZEŃ? (MAREK KRAJEWSKI: 'INCYDENTOLOGIA')
A
A
A
Współczesność zmusza nas do ciągłej interpretacji nawarstwiających się informacji – „Incydentologia” stanowi namysł nad właśnie tym aspektem rzeczywistości. Książka ukazuje się w 2017 roku, a jej autorem jest Marek Krajewski, socjolog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu; nie tylko twórca wielu prac dotyczących świadomości społecznej, lecz również były kurator Galerii Zewnętrznej AMS (to inicjatywa mająca na celu umieszczanie prac polskich artystów w przestrzeni publicznej za pomocą billboardów czy citylight’ów) oraz pomysłodawca projektu „Niewidzialne Miasto”, dokumentującego oddolne inicjatywy mieszkańców polskich miast. W podobnej konwencji powstała „Incydentologia” – to drobna książeczka, która przedstawia czytelnikowi wyjątkowo bogatą i starannie opracowaną wizję „nowej metody konceptualizowania rzeczywistości”. Całość została opracowana graficznie z ogromną dbałością o estetykę, jak większość publikacji Fundacji Bęc Zmiana. W dodatku jest pierwszą z wydanych przez fundacje pozycji, które na tylnej okładce ujawniają koszty produkcji i kwoty uzyskanych honorariów. Całość dotyczy przede wszystkim incydentów, czyli nieprzewidzianych i nagłych wydarzeń, oraz naszych sposobów poruszania się między nimi. „Incydentologia” nie ma profetycznego tonu, nie uznaje samej siebie za obowiązującą i ostateczną. Jak pisze Krajewski, „[incydentologię – M.Z.] można potraktować jako jeszcze jedną próbę interpretacji specyfiki współczesności” (s. 10).
Koncepcja wychodzi od percepcji szeroko pojętych wydarzeń. Zasób informacji, do których mamy obecnie dostęp, okazuje się ogromny, jednak nie są one ani obiektywne, ani jednoznaczne – rzeczywistość zmusza nas do przetrawiania nawarstwiających się treści i interpretowania ich, decydowania o tym, które wymagają uwagi, a które można zignorować. Elementy tej złożonej całości są emergentne, to znaczy mogą gwałtownie powodować nieprzewidywalne skutki. Tak rozumiana emergencja stanowi jeden z ważniejszych terminów koncepcji – ukazuje się jako patologia, wróg, norma czy też nadzieja. Przede wszystkim jednak wzbudza poczucie zagęszczenia i zagrożenia. Stąd emergencja i złożoność rzeczywistości mają swoje katalizatory na różnych płaszczyznach życia; analiza owych metod ucieczki stanowi większą część książki.
Głównym zarzutem „Incydentologii” jest to, że wciąż żyjemy według przestarzałych kategorii, które sugerowałyby, że da się poprowadzić wyraźną linię podziału między takimi instancjami jak choćby jednostka-społeczeństwo, wspólnota-organizacja czy społeczeństwo-państwo. Właśnie na tej płaszczyźnie przywiązania do dawnej jednoznaczności przestrzeni publicznej i prywatnej koncentrują się rozważania Krajewskiego. Ciągłe mieszanie się tych kategorii i ogromny zasób informacji z całego świata zaburza klasyczny model myślenia o sobie jako o członku pewnej dookreślonej społeczności. Jednak nie doprowadza to do zburzenia całej struktury – problem polega na tym, że nową sytuację usilnie staramy się dostosowywać do dawnych kategorii; „W ostatnich dekadach pojawiło się wiele prób zdefiniowania tego nowego stanu, w jakim znajdują się współczesne zbiorowości. (…) Problem polega jednak na tym, że koncepcje te zazwyczaj normalizowały przyczyny stanu niepewności (…). Normalizacja epizodycznego świata polega przede wszystkim na tym, że poszukuje się przyczyn współczesnej niestabilności w słownikach stworzonych u progu nowoczesności” (s. 24-25). Działania wypierające dążą do przywrócenia tej wizji świata, w której jednostki wciąż mają wszystko pod kontrolą, odrzucając stan rzeczy, w którym ludzie, opanowawszy całe swoje środowisko, wciąż nie potrafią należycie nim zarządzać.
Problem destruktywności emergencji zostaje rozwinięty w rozdziale „Emergencja jako wróg”. Przywołano w nim spektakularne zwroty, powodujące kompletne załamania dotychczas obowiązujących struktur, na przykładzie choćby siedemnastowiecznej tulipomanii. Dziś na myśl przychodzi moda na kryptowaluty, która, mimo braku owej niszczycielskiej siły, kwestionuje dotychczasowe rozumienie i mit pieniądza. Wirtualne eksperymenty naukowców zajmujących się tego typu zwrotami są zdaniem Krajewskiego próbą zamaskowania immanentnej nieprzewidywalności takich zdarzeń. Tego typu operacje usuwają złożoność zjawisk w celach praktycznych, jednak stają się również źródłem owego złudnego poczucia pełnej kontroli nad rzeczywistością. Co więcej, autor sugeruje, że dystrybucja tego poczucia spokoju i przewidywalności stała się towarem, usługą zwalniającą ludzi z obowiązku samodzielnego interpretowania świata; „kto bowiem w społeczeństwach rywalizujących o ograniczone zasoby i fetyszyzujących maksymalizowanie zysków nie chciałby wejść w posiadanie tego specyficznego kamienia filozoficznego pozwalającego zamienić nieprzewidywalnych konsumentów, inwestorów czy wyborców w posłuszne przedmioty, którymi można w prosty sposób zarządzać, by realizować zamierzone cele?” (s. 54). Skutkiem takiej dystrybucji poczucia pewności stają się „polityki prostoty” (s. 55) – prawdopodobnie najciekawsza koncepcja „Incydentologii”.
Donald Trump często wspomina, że winni przestępczości w Stanach Zjednoczonych są Meksykanie, sprowadzając dwa ogromne państwa, łącznie około czterysta pięćdziesiąt milionów ludzi, do tych dobrych i tych złych. Sprzedaż i promocja tego typu uproszczeń jest centralnym zjawiskiem współczesnych polityk populistycznych i „zmęczenia demokracją” (s. 61). Złożoność wydarzeń nie może być pojęta ani zaakceptowana, choć wszyscy chcielibyśmy, aby taka była – stąd ogromna popularność tego typu dróg skrótowych, uznawanych za jedyne autentyczne, gdyż ukazują problem w całej swojej prostocie. Owe polityki prostoty, jak nazywa je Krajewski, są próbą ratunku przed poczuciem bezsilności wobec świata. Najadekwatniejszym określeniem wydaje się tu „ujednoznacznianie rzeczywistości” (s. 63), niwelowanie złożoności polityki poprzez wręcz manichejskie rozumienie jej stron. Tego typu zero-jedynkowe kategoryzowanie rzeczywistości obowiązuje również w mediach, które ukazują sytuacje nierozłącznie z ich jednoznacznymi interpretacjami („niesprawność systemu emerytalnego to rezultat nieudolnych rządów, bezrobocie to skutek zbyt malej aktywności osób pozbawionych zatrudnienia” [s. 66]), ostatecznie włączając się w dyskurs polityk prostoty.
Poruszamy się w nieprzewidywalnym świecie, a metody radzenia sobie z nim zawodzą. Warto przypomnieć sprawę dzieci syryjskich uchodźców, których ciała wypłynęły ponad dwa lata temu na plażę tureckiego resortu w Bodrum. Zdjęcia, które pojawiły się wtedy w internecie, były szokujące dla wszystkich, jednak mimo tak mocnej treści emocjonalnej, wydarzenie dość szybko zostało zastąpione przez inne. Tworzy to swoistą siatkę spraw ważnych i ważniejszych, wszystkich równie nieistotnych ze względu na swój incydentalny charakter. W pierwszych siedmiu tygodniach obecnego roku doszło już do ośmiu śmiertelnych strzelanin w amerykańskich szkołach (www.theguardian.com); jednostkowa uwaga nie potrafi być na tyle podzielna, by stosownie reagować na każde takie wydarzenie. Tu tkwi problem, który w nowatorski sposób konceptualizuje „Incydentologia” – jak radzimy sobie z nieprzeniknioną rzeczywistością?
To wyjątkowo zwięzła książka; brak tu zbędnych dygresji, rozdziały są klarownie posegregowane, a wizja przedstawiana przez autora zarysowuje się spójnie. Całość stanowi jedynie osiemdziesiąt pięć stron, w dodatku zapisanych dużą czcionką, z szerokimi marginesami. Podejrzliwość wzbudzać może wprowadzony przez autora słownik pojęć. Takie zabiegi w wielu przypadkach powodują niechęć czytelnika i wydają się być czymś utrudniającym lekturę. Słownictwa „Incydentologii” nie uznałabym jednak za zbędne; pojęcia takie jak incydent, emergencja czy deepizodyzacja, wprowadzone jako główne punkty zaczepienia całej koncepcji oraz skrupulatnie wytłumaczone, raczej rozjaśniają całość projektu. Poza tym język książki nie jest skomplikowany – nie trzeba mieć wykształcenia w tej dziedzinie, żeby zrozumieć, co autor stara się przekazać. Jedynym utrudnieniem mogą być odniesienia do terminologii innych filozofów, jednak te pojawiają się raczej sporadycznie. Zdecydowanie jest to lektura, która trafiłaby zarówno do laika, jak i do eksperta. Tym bardziej, że Krajewski nie pozwala swojej teorii dryfować w obłokach; każdy nowy dodatek na płaszczyźnie teoretycznej ilustruje rzeczywistymi przykładami, wskazującymi na to, dlaczego sprawę należy ująć tak, a nie inaczej. Wydaje mi się, że tu właśnie tkwi potencjał „Incydentologii” – wpisuje się ona w rzeczywistość, która naprawdę istnieje.
Zwięzłość i klarowność tej pracy jest cechą zdecydowanie wartą docenienia ze względu na charakter samej koncepcji. „Specyfika współczesności” (s. 10) to niesamowicie szerokie zagadnienie, wielokrotnie poruszane w pismach socjologów i filozofów od połowy wieku (warto tu wspomnieć same koncepcje przytoczone w książce – społeczeństwo ryzyka Ulricha Becka, społeczeństwo strachu Franka Furedi, płynna nowoczesność Zygmunta Baumana). Karkołomnym zadaniem wydaje się tak całościowe zarysowanie problematyki tego zagadnienia, aby czytelnik poczuł, że temat rzeczywiście jest wyczerpany. W istocie, „Incydentologia” nie wyczerpuje tematu – stanowi krytyczną analizę, której wnioskiem okazuje się potrzeba wprowadzenia nowego paradygmatu nauk społecznych, politycznych oraz samego myślenia o przestrzeni publicznej, jednak nie udziela odpowiedzi na pytanie, jak nowy paradygmat miałby wyglądać. Jest to coś, co pozostaje niejasne – jak rzeczywiście zaatakować widmo normalizacji? W jaki sposób społeczeństwa miałyby przyjąć jako nieuniknione zamachy terrorystyczne, klęski żywiołowe lub załamania gospodarcze? Na poziomie praktycznym wydaje się to wręcz niemożliwe. Całość koncepcji „Incydentologii” jest niesamowicie trafną obserwacją zmian w otaczającej nas rzeczywistości, lecz tego typu pytania narzucają się same.
Krytyczne podejście do omówionego zagadnienia uważam za zdecydowanie godne uwagi, dlatego oceniam tę książkę bardzo pozytywnie. Autor porusza ważny temat, który (być może przez swoją oczywistość i bezpośredniość) nie został jeszcze wystarczająco opracowany. Przytaczane przykłady – od załamań na giełdzie, przez zjawiska lajfstajlowe, po rozruchy społeczne – trafnie zakreślają problematykę „Incydentologii” i umiejscawiają ją w konkretnym miejscu. Jest to jedna z tych lektur, które przychodzą na myśl – z własnej perspektywy wydaje mi się to rzecz najbardziej godna docenienia w książkach naukowych i popularnonaukowych. Pozostaje pytanie o „nowy paradygmat” – i ogromna nadzieja, że Marek Krajewski zdecyduje się kontynuować te rozważania w przyszłych publikacjach.
LITERATURA:
Beckett L.: „How many US schoolshootingshavetherebeen in 2018 so far?”. https://www.theguardian.com/world/2018/feb/14/school-shootings-in-america-2018-how-many-so-far.
Koncepcja wychodzi od percepcji szeroko pojętych wydarzeń. Zasób informacji, do których mamy obecnie dostęp, okazuje się ogromny, jednak nie są one ani obiektywne, ani jednoznaczne – rzeczywistość zmusza nas do przetrawiania nawarstwiających się treści i interpretowania ich, decydowania o tym, które wymagają uwagi, a które można zignorować. Elementy tej złożonej całości są emergentne, to znaczy mogą gwałtownie powodować nieprzewidywalne skutki. Tak rozumiana emergencja stanowi jeden z ważniejszych terminów koncepcji – ukazuje się jako patologia, wróg, norma czy też nadzieja. Przede wszystkim jednak wzbudza poczucie zagęszczenia i zagrożenia. Stąd emergencja i złożoność rzeczywistości mają swoje katalizatory na różnych płaszczyznach życia; analiza owych metod ucieczki stanowi większą część książki.
Głównym zarzutem „Incydentologii” jest to, że wciąż żyjemy według przestarzałych kategorii, które sugerowałyby, że da się poprowadzić wyraźną linię podziału między takimi instancjami jak choćby jednostka-społeczeństwo, wspólnota-organizacja czy społeczeństwo-państwo. Właśnie na tej płaszczyźnie przywiązania do dawnej jednoznaczności przestrzeni publicznej i prywatnej koncentrują się rozważania Krajewskiego. Ciągłe mieszanie się tych kategorii i ogromny zasób informacji z całego świata zaburza klasyczny model myślenia o sobie jako o członku pewnej dookreślonej społeczności. Jednak nie doprowadza to do zburzenia całej struktury – problem polega na tym, że nową sytuację usilnie staramy się dostosowywać do dawnych kategorii; „W ostatnich dekadach pojawiło się wiele prób zdefiniowania tego nowego stanu, w jakim znajdują się współczesne zbiorowości. (…) Problem polega jednak na tym, że koncepcje te zazwyczaj normalizowały przyczyny stanu niepewności (…). Normalizacja epizodycznego świata polega przede wszystkim na tym, że poszukuje się przyczyn współczesnej niestabilności w słownikach stworzonych u progu nowoczesności” (s. 24-25). Działania wypierające dążą do przywrócenia tej wizji świata, w której jednostki wciąż mają wszystko pod kontrolą, odrzucając stan rzeczy, w którym ludzie, opanowawszy całe swoje środowisko, wciąż nie potrafią należycie nim zarządzać.
Problem destruktywności emergencji zostaje rozwinięty w rozdziale „Emergencja jako wróg”. Przywołano w nim spektakularne zwroty, powodujące kompletne załamania dotychczas obowiązujących struktur, na przykładzie choćby siedemnastowiecznej tulipomanii. Dziś na myśl przychodzi moda na kryptowaluty, która, mimo braku owej niszczycielskiej siły, kwestionuje dotychczasowe rozumienie i mit pieniądza. Wirtualne eksperymenty naukowców zajmujących się tego typu zwrotami są zdaniem Krajewskiego próbą zamaskowania immanentnej nieprzewidywalności takich zdarzeń. Tego typu operacje usuwają złożoność zjawisk w celach praktycznych, jednak stają się również źródłem owego złudnego poczucia pełnej kontroli nad rzeczywistością. Co więcej, autor sugeruje, że dystrybucja tego poczucia spokoju i przewidywalności stała się towarem, usługą zwalniającą ludzi z obowiązku samodzielnego interpretowania świata; „kto bowiem w społeczeństwach rywalizujących o ograniczone zasoby i fetyszyzujących maksymalizowanie zysków nie chciałby wejść w posiadanie tego specyficznego kamienia filozoficznego pozwalającego zamienić nieprzewidywalnych konsumentów, inwestorów czy wyborców w posłuszne przedmioty, którymi można w prosty sposób zarządzać, by realizować zamierzone cele?” (s. 54). Skutkiem takiej dystrybucji poczucia pewności stają się „polityki prostoty” (s. 55) – prawdopodobnie najciekawsza koncepcja „Incydentologii”.
Donald Trump często wspomina, że winni przestępczości w Stanach Zjednoczonych są Meksykanie, sprowadzając dwa ogromne państwa, łącznie około czterysta pięćdziesiąt milionów ludzi, do tych dobrych i tych złych. Sprzedaż i promocja tego typu uproszczeń jest centralnym zjawiskiem współczesnych polityk populistycznych i „zmęczenia demokracją” (s. 61). Złożoność wydarzeń nie może być pojęta ani zaakceptowana, choć wszyscy chcielibyśmy, aby taka była – stąd ogromna popularność tego typu dróg skrótowych, uznawanych za jedyne autentyczne, gdyż ukazują problem w całej swojej prostocie. Owe polityki prostoty, jak nazywa je Krajewski, są próbą ratunku przed poczuciem bezsilności wobec świata. Najadekwatniejszym określeniem wydaje się tu „ujednoznacznianie rzeczywistości” (s. 63), niwelowanie złożoności polityki poprzez wręcz manichejskie rozumienie jej stron. Tego typu zero-jedynkowe kategoryzowanie rzeczywistości obowiązuje również w mediach, które ukazują sytuacje nierozłącznie z ich jednoznacznymi interpretacjami („niesprawność systemu emerytalnego to rezultat nieudolnych rządów, bezrobocie to skutek zbyt malej aktywności osób pozbawionych zatrudnienia” [s. 66]), ostatecznie włączając się w dyskurs polityk prostoty.
Poruszamy się w nieprzewidywalnym świecie, a metody radzenia sobie z nim zawodzą. Warto przypomnieć sprawę dzieci syryjskich uchodźców, których ciała wypłynęły ponad dwa lata temu na plażę tureckiego resortu w Bodrum. Zdjęcia, które pojawiły się wtedy w internecie, były szokujące dla wszystkich, jednak mimo tak mocnej treści emocjonalnej, wydarzenie dość szybko zostało zastąpione przez inne. Tworzy to swoistą siatkę spraw ważnych i ważniejszych, wszystkich równie nieistotnych ze względu na swój incydentalny charakter. W pierwszych siedmiu tygodniach obecnego roku doszło już do ośmiu śmiertelnych strzelanin w amerykańskich szkołach (www.theguardian.com); jednostkowa uwaga nie potrafi być na tyle podzielna, by stosownie reagować na każde takie wydarzenie. Tu tkwi problem, który w nowatorski sposób konceptualizuje „Incydentologia” – jak radzimy sobie z nieprzeniknioną rzeczywistością?
To wyjątkowo zwięzła książka; brak tu zbędnych dygresji, rozdziały są klarownie posegregowane, a wizja przedstawiana przez autora zarysowuje się spójnie. Całość stanowi jedynie osiemdziesiąt pięć stron, w dodatku zapisanych dużą czcionką, z szerokimi marginesami. Podejrzliwość wzbudzać może wprowadzony przez autora słownik pojęć. Takie zabiegi w wielu przypadkach powodują niechęć czytelnika i wydają się być czymś utrudniającym lekturę. Słownictwa „Incydentologii” nie uznałabym jednak za zbędne; pojęcia takie jak incydent, emergencja czy deepizodyzacja, wprowadzone jako główne punkty zaczepienia całej koncepcji oraz skrupulatnie wytłumaczone, raczej rozjaśniają całość projektu. Poza tym język książki nie jest skomplikowany – nie trzeba mieć wykształcenia w tej dziedzinie, żeby zrozumieć, co autor stara się przekazać. Jedynym utrudnieniem mogą być odniesienia do terminologii innych filozofów, jednak te pojawiają się raczej sporadycznie. Zdecydowanie jest to lektura, która trafiłaby zarówno do laika, jak i do eksperta. Tym bardziej, że Krajewski nie pozwala swojej teorii dryfować w obłokach; każdy nowy dodatek na płaszczyźnie teoretycznej ilustruje rzeczywistymi przykładami, wskazującymi na to, dlaczego sprawę należy ująć tak, a nie inaczej. Wydaje mi się, że tu właśnie tkwi potencjał „Incydentologii” – wpisuje się ona w rzeczywistość, która naprawdę istnieje.
Zwięzłość i klarowność tej pracy jest cechą zdecydowanie wartą docenienia ze względu na charakter samej koncepcji. „Specyfika współczesności” (s. 10) to niesamowicie szerokie zagadnienie, wielokrotnie poruszane w pismach socjologów i filozofów od połowy wieku (warto tu wspomnieć same koncepcje przytoczone w książce – społeczeństwo ryzyka Ulricha Becka, społeczeństwo strachu Franka Furedi, płynna nowoczesność Zygmunta Baumana). Karkołomnym zadaniem wydaje się tak całościowe zarysowanie problematyki tego zagadnienia, aby czytelnik poczuł, że temat rzeczywiście jest wyczerpany. W istocie, „Incydentologia” nie wyczerpuje tematu – stanowi krytyczną analizę, której wnioskiem okazuje się potrzeba wprowadzenia nowego paradygmatu nauk społecznych, politycznych oraz samego myślenia o przestrzeni publicznej, jednak nie udziela odpowiedzi na pytanie, jak nowy paradygmat miałby wyglądać. Jest to coś, co pozostaje niejasne – jak rzeczywiście zaatakować widmo normalizacji? W jaki sposób społeczeństwa miałyby przyjąć jako nieuniknione zamachy terrorystyczne, klęski żywiołowe lub załamania gospodarcze? Na poziomie praktycznym wydaje się to wręcz niemożliwe. Całość koncepcji „Incydentologii” jest niesamowicie trafną obserwacją zmian w otaczającej nas rzeczywistości, lecz tego typu pytania narzucają się same.
Krytyczne podejście do omówionego zagadnienia uważam za zdecydowanie godne uwagi, dlatego oceniam tę książkę bardzo pozytywnie. Autor porusza ważny temat, który (być może przez swoją oczywistość i bezpośredniość) nie został jeszcze wystarczająco opracowany. Przytaczane przykłady – od załamań na giełdzie, przez zjawiska lajfstajlowe, po rozruchy społeczne – trafnie zakreślają problematykę „Incydentologii” i umiejscawiają ją w konkretnym miejscu. Jest to jedna z tych lektur, które przychodzą na myśl – z własnej perspektywy wydaje mi się to rzecz najbardziej godna docenienia w książkach naukowych i popularnonaukowych. Pozostaje pytanie o „nowy paradygmat” – i ogromna nadzieja, że Marek Krajewski zdecyduje się kontynuować te rozważania w przyszłych publikacjach.
LITERATURA:
Beckett L.: „How many US schoolshootingshavetherebeen in 2018 so far?”. https://www.theguardian.com/world/2018/feb/14/school-shootings-in-america-2018-how-many-so-far.
Marek Krajewski: „Incydentologia”. Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana. Warszawa 2017.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |