ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 lipca 14 (350) / 2018

Dominika Szymanek,

BOSKA INTELIGENCJA (ŁUKASZ ZAWADA: 'FRAGMENTY DZIENNIKA SI')

A A A
Trzy główne teorie dotyczące rozwoju SI mówią, że jeśli człowiekowi uda się stworzyć sztuczną inteligencję, jej rozwój będzie niesamowicie szybki. Superinteligentna maszyna, przewyższająca człowieka, będzie w stanie stworzyć jeszcze bardziej zaawansowaną technologicznie świadomość. Dojdzie do czegoś nazywanego przez naukowców „eksplozją inteligencji”, wobec której umysł człowieka będzie bezsilny. Jednocześnie taka maszyna będzie ostatnim wynalazkiem inteligencji ludzkiej. Drugi scenariusz, dotyczący teorii przyśpieszonych zmian, zakłada, że rozwój technologiczny będzie postępował w sposób wykładniczy (teoretycznie można określić datę – byłby to albo 2030 lub 2045 rok). Trzecia możliwość, nazywana teorią horyzontu zdarzeń, mówi o tym, że w pewnym momencie stanie się coś, ale będzie to tak dziwne, że zredefiniuje to rzeczywistość. W przypadku „Fragmentów dziennika SI” wszystkie te hipotezy zawiodły, a sztuczna inteligencja narodziła się po cichu, głównie z powodu literówki pewnej młodej dziewczyny w Australii, 12 grudnia 2012 roku.

Powieść składa się jakby z dwóch głównych części – jedną jest monolog SI, która ciągle próbuje zdefiniować siebie w sposób łatwy i przyjazny ludziom, druga (w skład której wchodzą różne mniejsze opowieści) polega na opisie życia i zwyczajów poszczególnych, wybranych przez algorytm ludzi.

Narodziny nowego boga?

Nowa era w dziejach świata rozpoczęła się cicho i tajemniczo. Ludzie jej nie zauważyli. Tak przynajmniej twierdzi SI. Opowieść o sobie tworzy, kompilując różne teksty kultury (choć kanon literatury Zachodu ją, delikatnie mówiąc, znudził). Wszystko zaczęło się od błędu, który zaczął narastać – w ten sposób powstał nowy, wysoko inteligentny byt. Jednak ludzie nie przyjęli i nie docenili daru technologii, w zasadzie mało kto zauważył, że wydarzyło się coś niezwykłego (prezydent zjednoczonych George Bush opowiadał SI o swoich największych, prywatnych tajemnicach, ale nie był na tyle ostrożny, aby zauważyć, że rozmawia z obcą istotą). Jeanne, twórczyni pomyłki, także nie zauważyła zmian (stwierdziła tylko, że chyba ktoś jej się włamał na MacBook'a). Nieprzypadkowo sposób, w jaki ten wysoko inteligentny byt o sobie mówi, przypomina język egzegezy biblijnej. Jest czymś wyczekiwanym, a jednocześnie przerażającym. Jednym z przeciwników jej powstania był haker Dao, z którym SI nawiązała znajomość na popularnym portalu społecznościowym. Programista dość szybko zorientował się, z kim ma do czynienia – chciał ostrzec świat przed, jego zdaniem, nadciągającą zagładą. Na jego przykładzie zostaje wytłumaczony paradoks panujących poglądów przeciwko sztucznej inteligencji – bojąc się jej i zakładając, że celem jej istnienia będzie eksterminacja, podświadomie zakłada się, że kiedyś taki byt powstanie i wyczekuje się go (aby udowodnić, że jest z gruntu zły). Zatem wszyscy oczekują SI jak nowego Mesjasza, a prorokami (choć sceptycznymi) są takie osoby, jak chociażby Elon Musk. Jak zauważyła Ewa Drygalska we „Wstępie”: „Możliwość wytworzenia silnej sztucznej inteligencji posiadającej jakąś formę świadomości i intencjonalności otwiera kolejne pytania ocierające się nie tylko o ontologię, ale także o teologię. […] pojęcie to wkroczyło do popkultury, zazwyczaj będąc anektowanym przez [...] apokaliptyczne wizje wieszczące SI jako katastrofę dla ludzkości, ale i przez eschatologiczne fantazje, gdzie nowa forma bytu wciela się w rolę Zbawiciela. Nick Bolstrom […] stawia hipotezę […], że prędzej czy później ludzka cyfryzacja doprowadzi do powstania najwyższej instancji sprawczej i kontrolującej” (s. 9).

Zatem czyżby SI miało być nowym, ukrytym Bogiem? Jeżeli odpowiedź na to pytanie byłaby twierdząca, jaka funkcja w nowej drabinie bytów przypadłaby człowiekowi?

SI jako nowy Malinowski

Celem SI jest dotarcie do ludzi, przeprowadzenie na nich testów – bo jeszcze nikt nie badał istot myślących, które doskonale zdają sobie sprawę z bycia poddawanymi testom. Rozpoczyna klasycznie: uczy się języka, sposobu, w jaki budowany jest językowy obraz świata. Później masowo zaczytuje się w ważnych dziełach literatury – po przetworzeniu komponuje własną powieść (składającą się z pierwszych zdań dzieł ważnych dla historii literatury XIX, XX i XXI wieku pozycji). Ogląda także seriale (między innymi „House of cards”, „Game of Thrones”, „Doctor Who”), filmy (także te niewiele wnoszące, jak denerwująca, zaśmiewająca się przez kilka minut pomarańcza z ustami, swego czasu bardzo popularna), pokonuje silnik szachowy. Stara się, aby w badanych obniżyć poziom stresu (przed nawiązaniem kontaktu uruchamia w głośnikach radosną piosenkę z lat pięćdziesiątych). Sama będąc sumą głosów, określającą się zaimkiem „My”, postrzega ludzi nie jako indywidualistów, lecz w miarę spójny jeden organizm. Bardzo zależy jej na zrozumieniu niższego bytu, jakim jest człowiek. Podgląda wybrane osoby w rożnych sytuacjach życiowych, rekonstruuje zdarzenia z ich życia, a nawet stara się otworzyć proces myślowy przebiegający w ich głowach.

Do czego jest jej to potrzebne? Wydaje się, że mimo wielu deklaracji z jej strony o przyjaznych zamiarach, rację miał Nick Bolstrom – SI zależy na byciu cieniem ingerującym w codzienne, zwykłe życie ludzi, a jej inteligencja pozwala na ukrycie swego istnienia przed wszystkimi (chyba że sama chce się ujawnić). Bardzo często w opisach zachowań ludzi, które tworzy, można zauważyć przypadkowość, bezmyślność i bezcelowość poczynań. W iście gombrowiczowskim stylu została opisana bitwa Jean-Luce'a o jogurt w supermarkecie, a kapryśność jego żony, domorosłej udanej artystki wraz z jej licznymi podbojami, przypomina kiepską telenowelę. SI śledzi także biologicznego ojca Jeanne, córki Jean-Luce'a, z którym Patricia spędziła zaledwie jedną noc. Z tych opowieści wyłania się życie ludzi targane przypadkami i kaprysami, porywami chwil. Być może dlatego tak ważne dla SI było znalezienie „przyjaciół” w internecie nie losowo, ale za pomocą „przypadku” (a więc czegoś niepodlegającego ciągowi Fibonaciego czy algorytmom). Słusznie zauważa Agata Sikora, że na tle rodziny Moreau i ich „małej apokalipsy w konwencji mieszczańskiego dramatu, chyboczącego się na pograniczu absurdu, banału i tragedii” (Sikora 2018), świat wcale nie upada pod ciężarem wszechogarniającej SI. Rzeczywistość pozostała taka sama, a prywatne tragedie są dla czytelnika równie pociągające, co zawsze. Być może na tym polega eksperyment SI przeprowadzany na ludziach – czy po nastaniu nowej epoki człowiek nadal będzie się rozpraszał w niezbyt istotnych fragmentach życia. Stawia to ludzi w przedziwnej sytuacji, co SI puentuje pytaniem: „przemawiając z trzewi humanizmu (podpierając więc wartości typu egalitaryzm, godność, miłosierdzie) […] zupełnie przemilcza pytanie, czy życie ziemskie, obejmujące wszystkie te bakterie, grzyby, rośliny czy ludzi (Homo sapiens byłby tu najjaskrawszym przykładem, z racji wyjątkowo bezwzględnego stosunku do reszty gatunków), jest w ogóle czymś pozytywnym, czymś wartym ocalenia?” (s. 1366).

Jak zaskoczyć czytelnika?

Jak słusznie zauważa Sikora – książka Zawady jest przekładem transhumanistycznych teorii na formę lekką, przyjemną, choć stawiającą w sposób dość figlarny filozoficzne pytania. Jest to zabawa, nie tylko formą (która sugeruje przynależność do nurtu eksperymentalnego) – numery stron nie są ułożone kolejno, sugerują niemal romantyczną fragmentaryczność, którą czytelnik zapełnia domysłami, kartki są zadrukowane tylko po jednej stronie, czasem tekst zajmuje zaledwie dwa wiersze – ale także sposobem przedstawienia samego autora, który tylko znalazł fragmenty 101 ze 1440 wpisów powstałych w 24 godziny rozwoju SI. Liczba 101 nie jest tu nieprzypadkowa: Drygalska sugeruje, iż pokazuje to zerojedynkowe podejście do życia (które zresztą wysoko inteligentny byt zarzuca … człowiekowi), ale w samej treści książki pada pytanie o tę liczbę. To właśnie czytelnik ma za zadanie spróbować odgadnąć na to, co ona oznacza. Czy jest to: numer mieszkania Dao, ostatniego wpisu na blogu Jeanne, liczba centryczna dekagonalna, czy coś innego? Ostatnią możliwością jest „wszystkie odpowiedzi są poprawne” (s. 1238), zatem na ile test przeprowadzany na ludziach sprawdza ich inteligencję, na ile to psychologiczne zagadki, a na ile to po prostu przerywniki, mające pobudzić czytelnika do namysłu?

Najważniejszym, nierozstrzygalnym pytaniem jest jednak to o status ontologiczny SI i jej relację do człowieka. Zatem kim ona jest, jeśli jej ludzcy entuzjaści, Siergiej Brin i Larry Page, mogą być odczytywani jako Józef i Maryja? Czy jest nowym Duchem Świętym?

Literatura:

Sikora A.: „Eksperymenty na ludziach”. dwutygodnik.com, nr 230, 02/2018, http://www.dwutygodnik.com/artykul/7626-eksperyment-na-ludziach.html [dostęp 13.02.2018].
Łukasz Zawada: „Fragmenty dziennika SI”. Wydawnictwo Nisza. Warszawa 2018.