NUDNE, ALE SKUTECZNE
A
A
A
Chris & Carla “Fly High Brave Dreamers”. Glitterhouse Records/Gusstaff.
Muzyków grających gitarowe ballady jest całe mnóstwo. To estetyka tyle szlachetna, co często bardzo zdradliwa i w efekcie pusta. Spośród tych, którzy z gitarowych kołysanek potrafią wykrzesać jeszcze jakąkolwiek iskrę, warto wskazać jednego artystę. A raczej dwóch, bo to duet. Chris & Carla – jeden z najbardziej klimatycznych muzycznych mariaży ostatniej dekady.
Artyści skrywający się pod tym szyldem nowicjuszami nie są. To członkowie znanego światu już niemal od ćwierćwiecza indie-rockowego zespołu The Walkabouts. To tam spotkał się kompozytor Chris Eckman i weteranka ulicznego śpiewania folk – Carla Torgeson. Wbrew pochodzeniu (Seattle) i temu, co działo się wtedy w muzyce (punk), a także wbrew przynależności do wydawcy (Sub Pop), nie podlegali trendom i cały czas nagrywali swoją muzykę. Melancholijny folk, niezwykle cichy, stonowany i ponad wszelką miarę elegancki. Jednak gdzieś tam na boku Eckman i Torgeson nagrywali również jako duet. Chris & Carla właśnie. Nie był to nawet projekt inny, w którym szukali nowych form, środków wyrazu, i w którym chcieli zerwać z estetyką The Walkabouts. Wręcz przeciwnie. Kontynuowali wciąż to samo granie, z tą tylko różnicą, że oszczędniej, jeszcze bardziej minimalistycznie i... ciszej.
Tak też jest na ich najnowszej propozycji „Fly High Brave Dreamers”. Wciąż najlepiej tutaj wypadają te piosenki, w których akustycznej gitarze towarzyszą elektroniczne kliki, zgrzyty, ledwie słyszalne bity i oczywiście cichy śpiew Carli (znakomite „Ice Station Zebra” czy „Rising Backwards”) albo niemal trip-hopowym podkładom samo pianino, gitara i śpiew obu artystów. Ale są też utwory w klasycznym, beatlesowskim stylu (tytułowy „Fly High Brave Dreamers”), które mimo, że słyszeliśmy je pewnie i ze sto razy, przez duet wykonywane są tak nastrojowo, że wciąż warto dla nich stracić głowę. Co ciekawe, „Fly High Brave Dreamers” – jak przyznali sami muzycy – ma unikać słowa „melancholia”. Jednak intencje muzyków to jedno, opinie słuchaczy – drugie. Od samego początku słychać na płycie to, do czego artyści zdążyli nas już przyzwyczaić przeszło dwie dekady temu. Perfekcyjną, a przy tym wciąż zachowującą swoją prostotę produkcję, ciepły klimat, akustyczne dźwięki gitary Eckmana, raczej szept – niż śpiew – Carli Torgeson.
A jednak mimo tych wyżej wymienionych zalet płyta nudzi i nuży do potęgi. Ale to właśnie jest najbardziej wartościowe w muzyce Chrisa i Carli. Bez oglądania się na panujące trendy, zainteresowania mediów czy nawet samych fanów, od piętnastu lat robią i nagrywają swoje. Tak właśnie tworzy się nową jakość w graniu i jeżeli należałoby poszukać jakiejkolwiek łatki do tych nagrań, niech już będzie, że to folkotronika.
Artyści skrywający się pod tym szyldem nowicjuszami nie są. To członkowie znanego światu już niemal od ćwierćwiecza indie-rockowego zespołu The Walkabouts. To tam spotkał się kompozytor Chris Eckman i weteranka ulicznego śpiewania folk – Carla Torgeson. Wbrew pochodzeniu (Seattle) i temu, co działo się wtedy w muzyce (punk), a także wbrew przynależności do wydawcy (Sub Pop), nie podlegali trendom i cały czas nagrywali swoją muzykę. Melancholijny folk, niezwykle cichy, stonowany i ponad wszelką miarę elegancki. Jednak gdzieś tam na boku Eckman i Torgeson nagrywali również jako duet. Chris & Carla właśnie. Nie był to nawet projekt inny, w którym szukali nowych form, środków wyrazu, i w którym chcieli zerwać z estetyką The Walkabouts. Wręcz przeciwnie. Kontynuowali wciąż to samo granie, z tą tylko różnicą, że oszczędniej, jeszcze bardziej minimalistycznie i... ciszej.
Tak też jest na ich najnowszej propozycji „Fly High Brave Dreamers”. Wciąż najlepiej tutaj wypadają te piosenki, w których akustycznej gitarze towarzyszą elektroniczne kliki, zgrzyty, ledwie słyszalne bity i oczywiście cichy śpiew Carli (znakomite „Ice Station Zebra” czy „Rising Backwards”) albo niemal trip-hopowym podkładom samo pianino, gitara i śpiew obu artystów. Ale są też utwory w klasycznym, beatlesowskim stylu (tytułowy „Fly High Brave Dreamers”), które mimo, że słyszeliśmy je pewnie i ze sto razy, przez duet wykonywane są tak nastrojowo, że wciąż warto dla nich stracić głowę. Co ciekawe, „Fly High Brave Dreamers” – jak przyznali sami muzycy – ma unikać słowa „melancholia”. Jednak intencje muzyków to jedno, opinie słuchaczy – drugie. Od samego początku słychać na płycie to, do czego artyści zdążyli nas już przyzwyczaić przeszło dwie dekady temu. Perfekcyjną, a przy tym wciąż zachowującą swoją prostotę produkcję, ciepły klimat, akustyczne dźwięki gitary Eckmana, raczej szept – niż śpiew – Carli Torgeson.
A jednak mimo tych wyżej wymienionych zalet płyta nudzi i nuży do potęgi. Ale to właśnie jest najbardziej wartościowe w muzyce Chrisa i Carli. Bez oglądania się na panujące trendy, zainteresowania mediów czy nawet samych fanów, od piętnastu lat robią i nagrywają swoje. Tak właśnie tworzy się nową jakość w graniu i jeżeli należałoby poszukać jakiejkolwiek łatki do tych nagrań, niech już będzie, że to folkotronika.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |