ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 stycznia 2 (362) / 2019

Barbara Orzeł,

'KLUCZ' DO FLUSSERA (PRZEMYSŁAW WIATR: 'W CIENIU POSTHISTORII')

A A A
Pisanie biografii i opracowań naukowych to duże wyzwanie, tym bardziej w przypadku osobistości o tak bogatym życiorysie i niejednorodnym dorobku (co też na początku pierwszego rozdziału przyznaje Przemysław Wiatr: „Pisanie biografii nomady jest zadaniem niełatwym” [s. 21]). Opowiadając „historię życia”, trzeba być gawędziarzem, ma się ją czytać jak najlepszą powieść, nie może nudzić czytelnika ani przez minutę. To zadanie świetnie udaje się autorowi książki, która po prostu wciąga i przy okazji „rozjaśnia”, „oswaja”, jakże niełatwą i niejednoznaczną, materię filozofii Viléma Flussera.

Już w samym tytule publikacji mamy pierwszy z „kluczy” – posthistorię definiowaną przez Wiatra jako „historię »pisaną« (raczej obrazowaną) na nowo” (s. 273) (i w tym miejscu pozwolę sobie zacytować uzupełnienie tego kluczowego pojęcia: „[…] teraz – w epoce posthistorycznej – wydarzenia nie następują po sobie w logicznym, historycznym ciągu, lecz są przypadkowo »wypluwane« przez wszechobecne aparaty. Czas posthistoryczny ma charakter kołowy, nie linearny. Nie jest to jednak czas prehistoryczny, który był wyznaczany przez przyrodnicze bądź prawa boskie. Jest to czas odwracalny, »elastyczny«, w który możemy ingerować – oczywiście za pomocą apparatusa” [s. 273]). Autor detalicznie opisuje każdą ze składowych filozofii Flussera, ja jednak ze względu na ogrom całej tej konstelacji pozwolę sobie na wyszczególnienie i odniesienie się do najciekawszych, moim zdaniem, fragmentów.

Publikacja składa się z czterech rozdziałów – osi refleksji: „życia i filozofii”, „komunikacji”, „mediów” i „społeczeństwa”. W pierwszej części poznajemy życiowe doświadczenia Flussera, wielokulturowe, płynne środowisko Pragi oraz „kontekst brazylijski” São Paolo, które go ukształtowały. Autor prezentuje nam również katalog inspiracji: filozoficznych (do których należą Buber, Husserl, Marks, Nietzsche, Heidegger, Kant, Cassirer, Wittgenstein) czy literackich (Kafka, Goethe, Mann, Rilke, Joyce) oraz – co wydaje się naturalne – bogate „wpływy” brazylijskie. W dalszej kolejności opisany zostaje powrót filozofa do Europy i coś, co pozwalam sobie nazwać „epoką nowomedialną” w jego myśli i twórczości. Wiatr przypomina o bardzo ciekawej pozycji (jednym z ogniw „trylogii” poświęconej mediom) wydanej w końcu lat 80. – pierwszym e-booku, projekcie dialogicznym, do pewnego stopnia „interaktywnym” – „Die Schrift – Hat Schreiben Zukunft?” (no właśnie, czy pisanie ma przyszłość? takie pytanie możemy postawić sobie i dziś). Flusser był również, co warto podkreślić (rozszerzając ów wątek), jurorem i wykładowcą na festiwalach i wystawach związanych z nowymi mediami, cenna również i niezwykle inspirująca okazała się dla niego znajomość i przyjaźń z artystami.

W pierwszym rozdziale Wiatr podejmuje także próbę zarysowania metodologii stosowanej przez filozofa z Pragi (czy w ogóle możemy o czymś takim w jego przypadku mówić?): „Vilém Flusser w środowiskach akademickich jest uważany – słusznie – za autsajdera, który nie zwykł trzymać się instytucjonalnych i metodologicznych ram. Opinia ta stanowi być może przeszkodę dla jego filozofii w rozpowszechnianiu się w murach uniwersytetów. Z drugiej strony nie brakuje głosów, że wbrew (a może właśnie dzięki) swojej »nieakademickości« i »nienaukowości« jego prace po kilku dekadach nie tracą na aktualności – a nawet więcej: dziś stają się jeszcze bardziej aktualne” (s. 53). Jeden z takich „środków ciężkości” stanowi niewątpliwie fenomenologia (widziana przez Flussera nie tylko w roli metody, lecz również „praktyki poznawczej”: „Zwykł fenomenologami nazywać (metaforycznie) nie tylko filozofów czy naukowców, lecz także artystów, głównie tych, którzy specjalizowali się w sztuce nowych – wówczas mediów” [s. 75]). Poliglotyzm Flussera w prostej linii prowadzi do języka, do ukierunkowania w stronę determinizmu i relatywizmu językowego. Kreśląc metody badawcze, którymi posługuje się filozof, Wiatr pisze o „etymologii – nauce o „kulturowych odpadach” (s. 82). Zabawa językiem to bezsprzecznie coś, co wyróżnia styl Flussera. Ważne narzędzie stanowi również translantologia („Tłumaczenie z języka na język zmienia myśl, która zostaje przetłumaczona, pozostawiając ją – paradoksalnie jednocześnie taką samą”, zaś „opisywanie konkretnego problemu w różnych językach jest równoznaczne ze spoglądaniem nań (problem) z różnych perspektyw” [s. 88]).

W kolejnym rozdziale Wiatr zwraca uwagę na inny, bardzo ważny aspekt w filozofii Flussera – komunikację (która niewątpliwie stanowi przedłużenie rozważań z poprzedniego rozdziału). Biorąc pod uwagę jego oryginalny styl refleksji, ciekawić może, jak filozof z Pragi definiuje ów proces, jak poszerza pole refleksji nad nią, w jaki sposób ustala relację pomiędzy kulturą a komunikacją, co wynika z życia na przełomie dwóch „kultur mediów”. Pisząc o recepcji teorii mediów Flussera, autor „klucza” orbituje wokół historiozofii mediów, koncentracji na obrazie technicznym i – co naturalne – analizie medium apparatusa. Wiatr podkreśla, że „rozważania (…) mają charakter wstępny – są wprowadzeniem do teorii kultury Flussera. Refleksje na temat komunikacji stanowią bowiem koncepcję najszerszą i najbardziej ogólną – jak widzieliśmy komunikacja to ostatecznie kultura jako taka – a zatem wyznaczają pole bardziej szczegółowych rozważań dotyczących mediów, a także społecznych struktur, które są od mediów (a więc i od komunikacji) zależne” (s. 165).

Czytelnik, nurkując w „oceanie” flusserowskiej komunikacji, nie tylko otrzymuje od autora niezbędny „sprzęt”, ale również asekurację. Dalej badacz „przepływa” (by posłużyć się dalej tą metaforą) pomiędzy wspomnianymi kulturą i komunikacją, zatrzymując się na dłużej na mediach (w rozdziale trzecim). Spróbowałam „wyłowić” trzy najważniejsze wątki. Pierwszym jest napięcie na osi obraz – pismo, kwestia „przebiegunonowania” czy też referencji obu elementów („Pismo, wyjaśniając obraz, nie daje nam więc powrotu do rzeczywistości; jego zadaniem nie jest pozbycie się obrazów, lecz ułatwienie ich zrozumienia. […] Pismo jest abstrakcją drugiego stopnia […] nie odnosi się bezpośrednio do rzeczywistości, lecz obrazy z których się wywodzi” [s. 198]).

Drugi wątek to referencja do koncepcji „rzeczywistości” Jeana Baudrillarda; w skrócie: nie zrobiłeś zdjęcia – nie było Cię tam, nieważne, kto pierwszy miał „realnie” wylądować na Księżycu, najistotniejsze, czyja fotografia pierwsza obiegła świat („Aparaty »wypluwają« kolejne wydarzenia, tworząc tym samym rzeczywistość, którą następnie »konsumujemy«” [s. 222]). Przy okazji zwróćmy uwagę, jak „obrazy techniczne” (okraszone odpowiednimi filtrami) „pracują” w mediach społecznościowych – toczymy Instagram Worthy Life, (wyłącznie) estetyczne życie na pokaz (?). „Jestem (tam), więc fotografuję (ile sił)”, społeczność musi widzieć-wiedzieć, inaczej experience się nie liczy? Nic więc dziwnego (i tu wskazuję na kolejną koncepcję), że człowiek stał się „funkcjonariuszem aparatu”: „(…) »pstrykacz« – nie mylić z fotografem – obsługujący bezmyślnie swój aparat staje się więc jego częścią. (…) dla funkcjonariusza konkretne wydarzenia w świecie są dostrzegalne lub mają znaczenie tylko wtedy, gdy da się je sfotografować. Wartość danej sytuacji zależy od tego, czy można ją zamknąć na płaszczyźnie obrazu, czy jest to »sytuacja fotogeniczna«” (s. 245). Brutalna prawda: człowiek stał się „funkcją” aparatu (niczym mcluhanowski „serwomechanizm” – pamiętajmy jednak, że Flusser z Marshallem McLuhanem się nie zgadzał).

W czwartym, ostatnim rozdziale poczynione wcześniej refleksje spotykają się w krytyce społeczeństwa. W tejże części poznajemy bliżej z tytułowe pojęcie „posthistorii”, które wcześniej jedynie gdzieś majaczyło pośród refleksji. Kolejny raz zwrócę uwagę na szczególnie ciekawe punkty ciężkości – selfie („[…] rzeczywistość zmienia się, żeby lepiej pasować do aparatów; celem jest dostać się i wyglądać atrakcyjnie na obrazie technicznym” [s. 288]), „nowa idolatria”, w której oddajemy hołd plastikowym, przetworzonym „bożkom”-celebrytom ufundowanym na przefiltrowanych fotografiach. Kolejna, powiązana z wcześniejszymi, diagnoza wiąże się z „upadkiem pisma” (jakże „egzotyczna” powoli staje się umiejętność pisania odręcznie).

Nie można również zapomnieć o nieodłącznym elemencie (zarówno biografii, jak i filozofii Flussera) „konieczności historii” – Auschwitz, utożsamionym przez badacza z apparatusem (gdyż, co istotne, „aparat to zbiór reguł i mechanizmów […] które mają charakter niejawny dla osób obsługujących aparat [s. 315]). Polecam refleksję poczynioną w tym miejscu przez Wiatra.

Ostatni koncept – „supermózg”, społeczeństwo przyszłości, nazwane przez Flussera „telematycznym” – w pewnym stopniu przywodzi na myśl „inteligencję otwartą” zaproponowaną przez Derricka De Kerckhove’a. Czyż nie możemy zgodzić się ze sloganem: „content is king”? Główna waluta społeczeństwa „telematycznego” to wszak informacja.

Wiatr konstatuje w pewnym momencie swojej książki: „Vilém Flusser był filozofem z wyobraźnią – to nie podlega dyskusji. Dyskusyjne wciąż jest, na ile wyobraźnia ta pomagała, a na ile przeszkadzała mu filozofować” (s. 102). Dotychczas nie pomagała, bo potrzebowaliśmy „klucza” do uporządkowania jego myśli i próby zrozumienia jej. Można by rzec, że „nie taki Flusser straszny, jak go malują”. Ten filozof od obrazów technicznych okazuje się być niezwykle user friendly. Ale to „oswojenie” – jak już na początku pisałam – zawdzięczać możemy pracy autora książki „W cieniu posthistorii”, do której na pewno wielokrotnie będę wracać.
Przemysław Wiatr: „W cieniu posthistorii. Wprowadzenie do filozofii Viléma Flussera”. Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Toruń 2018 [seria: Monografie Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej].