
WSZYSTKIE CHWYTY DOZWOLONE (MOSS: 'OD WZNIOSŁOŚCI DO ŚMIESZNOŚCI')
A
A
A
W krakowskim Bunkrze Sztuki trwa właśnie pierwsza w Polsce wystawa Rebecci Moss „Od wzniosłości do śmieszności”, która stanowi wyjątkową okazję do przyjrzenia się działaniom tej młodej brytyjskiej artystki przemieszczającej się nieustannie pomiędzy hrabstwem Essex a Londynem. Moss jest absolwentką rzeźby na Royal College of Art w Londynie oraz malarstwa na Camberwell College of Art w tym samym mieście. Jej twórczość wymyka się jednoznacznym klasyfikacjom – artystka nie chce ulegać presji szufladkowania, klarownego definiowania swojej sztuki, związanej przede wszystkim z krótkimi formami wideo, w których rządzą absurd i działania skazane z góry na porażkę. Nie sposób działań Moss nie porównać z performensami holenderskiego, kultowego już artysty Basa Jana Adera, który nie bał się wjeżdżać rowerem z szaloną prędkością do wody albo rzucać się z dachu, nie bacząc na konsekwencje w postaci urazów ciała. Twórczość Moss jest może nieco mniej ekstremalna, a ryzyko fizycznych uszkodzeń jest w jej przypadku bardziej kontrolowane.
Artystka ma słabość do wszelkiego rodzaju absurdów utrzymanych na granicy śmieszności i efekciarstwa, które sprawiają jej niebywałą frajdę. Moss aranżuje groteskowo niebezpieczne, jak i przezabawne przygody – okrutny kot spuszcza na jej głowę balon pełen wody, a plastikowa kaczka ląduje za pomocą uderzenia cegły w jeziorze pełnym ptaków, które w przestrachu odpływają. Nie sposób nie roześmiać się pod nosem, oglądając jej krótkie, łobuzerskie realizacje wideo, posiadające wbrew pozorom podskórnie odczuwany, feministyczny kontekst. „Czerpię inspirację z absurdalnych i slapstickowych komedii. Posługuję się antymonumentalnymi wtargnięciami w przyrodę, eksploruję podmiotowości zdecentrowane. Wykonuję gesty powiązane z konkretnym miejscem. Sięgam do praktyk z nurtu psychogeograficznego i sytuacjonistycznego, ale widzę, że brak w nich głosów kobiecych. Naruszam więc zbanalizowane powiązania kobiecości z biernością i pięknem, aby w żartobliwy sposób podkreślić ucieleśnienie ich wzajemnych relacji z pejzażem” (Moss 2019: 15) – opowiada o swojej twórczości Moss. Jej działania są starannie przemyślane, doskonale zaaranżowane, choć można odnieść wrażenie, że wszystko tak naprawdę dzieje się zupełnie przypadkowo i naturalnie.
Moss wpisuje własne ciało w krajobraz, traktując go jako konieczne uzupełnienie otaczającej ją przestrzeni. Zakłóca pierwotny porządek, inscenizuje z pozoru bezsensowne czynności, jak skakanie po kałuży w stroju żaby, albo umieszcza w wózku sklepowym czerwoną galaretkę, która pod wpływem wstrząsów chodnika powoli się rozlatuje, pozostawiając po sobie ślady. Artystka sprawnie wprowadza chaos, który staje się regułą stanowiącą nowy porządek. „Wykorzystuję różne media, ale bardzo często wybieram formę krótkich filmów, w których przed kamerą kreuję scenki i gram z użyciem rekwizytów. Lubię pracować w otwartej przestrzeni, uwzględniając fizyczne i emocjonalne granice pomiędzy ciałem i krajobrazem. Moje prace można nazwać poematami, epizodami, urywkami, scenami. Mimo że to, co robię, może wydawać się chaotyczne, kompozycje moich prac są bardzo precyzyjne” (Moss 2019: 16) – twierdzi artystka.
Na wystawie w Bunkrze widzowie mogą oglądać najnowsze realizacje Moss – 5 krótkich filmów, których akcja w dalszym ciągu rozgrywa się w otwartej przestrzeni, a także barwną fotografię, otwierającą wejście na wystawę artystki. Oczywiście, jak na Moss przystało, kadr jest bardzo przewrotny i zabawny, oddający charakter jej twórczości. Przedstawia on złamane, spróchniałe w środku drzewo, z którego wystają nogi, najprawdopodobniej samej artystki.
Bez wątpienia na uwagę zasługuje obraz „Gruboskórna (2018). Moss przemierza polną drogę. Do ciała przytwierdzone ma kolorowe balony. Powoli zbliża się do kolczastego drutu, przez który stara się za wszelką cenę przecisnąć. Nie szuka drogi na skróty, bo nie byłoby przecież w tym żadnej zabawy. Balony zaczynają gwałtownie pękać, jednak Moss nie poddaje się. Z ogromnym wysiłkiem dokonuje dzieła zniszczenia swojego niecodziennego kostiumu. I chyba czerpie z tego ogromną przyjemność. Jej „gruboskórny” i zarazem delikatny kamuflaż rozpada się, a ciało nie ma już żadnej ochrony, stając się na powrót wrażliwe i bezbronne.
Równie przewrotnym obrazem jest „Szczękościsk” (2018). W kadrze pojawiają się nakręcana szczęka i tłuczek, będące misternie zaplanowaną inscenizacją. Pozornie w tym filmie nie dzieje się nic. Przynajmniej takie wrażenie do pewnego czasu odnosi widz. Nagle szczęka zaczyna kłapać, strącając tłuczek, by po chwili wpaść do wody i niemalże natychmiast zniknąć z pola widzenia. Tymczasem „W morza toń” (2019) staje się próbą złapania balansu nad morzem – artystka przebrana za pirata wędruje po cienkiej kładce, niebezpiecznie się na niej chwiejąc. Oczywiście po chwili wpada do wody – elementu zaskoczenia tutaj nie będzie.
Ekscentryczne eksploracje Moss, jej wygłupy, psoty oraz usilne poszukiwanie absurdu, stały się dla niej unikalnym sposobem zachowania pewnej odrębności, poszukiwaniem romantycznego balansu pomiędzy otoczeniem a nią samą. Jest skrajną nonkonformistką, która jednocześnie nie mając ról do zagrania, zaczyna z nimi igrać, wcielając się w żabę czy pozwalając na przejęcie nad nią kontroli kotu. Artystka, fascynując się popisami i żartami, nie przykłada zbyt wielkiej wagi do nadmiernego intelektualizowania swoich filmowych realizacji. Jednakże jej obrazy stają się dowodem wrażliwości, a niezdarne próby i gesty – przepełnione zostają podskórnie odczuwaną chęcią łamania reguł. Przede wszystkim tych społecznych, patriarchalnych. A w tym przypadku wszystkie chwyty są dla niej dozwolone. Nawet jeśli ma zostać przez chwilę antybohaterką z kolorowymi balonami lub piratką wpadającą do morza.
Wystawa „Od wzniosłości do śmieszności” to świetnie przygotowana i zaaranżowana ekspozycja, wprawiająca w nieprzyzwoicie dobry nastój widzów, którzy jednak starają się instynktownie poszukiwać w filmach Moss ukrytych znaczeń i motywów. Moss stworzyła swój własny, artystyczny, trudny do podrobienia styl, a także własną skalę wartości, która ją w sztuce interesuje, nie popadając przy tym w stadne reakcje i sterowane przez społeczne schematy zachowania. A absurd staje się w jej przypadku wyrazem eklektycznego krytycyzmu, nieufnego wobec systemu sztuki, opierającej się w dużej mierze na wspomnianym wcześniej patriarchacie. Jak pisze Anna Bargiel, kuratorka wystawy, prace artystki to „polemika z dominującą w pejzażu figurą męskiej postaci, znaną z romantycznych obrazów, a także z wielką spuścizną brytyjskich artystów landartowych takich jak Richard Long” (Moss 2019: 15). Jednakże Moss dekonspiruje przy okazji łatwiznę myślową, pozy i stereotypy, sprowadzając do granicy banału definicję wzniosłości. A to akurat jest piekielnie trudna sztuka.
LITERATURA:
„Moss, Molska, Kalicka”. Folder towarzyszący wystawom. Bunkier Sztuki. Kraków 2019.
Artystka ma słabość do wszelkiego rodzaju absurdów utrzymanych na granicy śmieszności i efekciarstwa, które sprawiają jej niebywałą frajdę. Moss aranżuje groteskowo niebezpieczne, jak i przezabawne przygody – okrutny kot spuszcza na jej głowę balon pełen wody, a plastikowa kaczka ląduje za pomocą uderzenia cegły w jeziorze pełnym ptaków, które w przestrachu odpływają. Nie sposób nie roześmiać się pod nosem, oglądając jej krótkie, łobuzerskie realizacje wideo, posiadające wbrew pozorom podskórnie odczuwany, feministyczny kontekst. „Czerpię inspirację z absurdalnych i slapstickowych komedii. Posługuję się antymonumentalnymi wtargnięciami w przyrodę, eksploruję podmiotowości zdecentrowane. Wykonuję gesty powiązane z konkretnym miejscem. Sięgam do praktyk z nurtu psychogeograficznego i sytuacjonistycznego, ale widzę, że brak w nich głosów kobiecych. Naruszam więc zbanalizowane powiązania kobiecości z biernością i pięknem, aby w żartobliwy sposób podkreślić ucieleśnienie ich wzajemnych relacji z pejzażem” (Moss 2019: 15) – opowiada o swojej twórczości Moss. Jej działania są starannie przemyślane, doskonale zaaranżowane, choć można odnieść wrażenie, że wszystko tak naprawdę dzieje się zupełnie przypadkowo i naturalnie.
Moss wpisuje własne ciało w krajobraz, traktując go jako konieczne uzupełnienie otaczającej ją przestrzeni. Zakłóca pierwotny porządek, inscenizuje z pozoru bezsensowne czynności, jak skakanie po kałuży w stroju żaby, albo umieszcza w wózku sklepowym czerwoną galaretkę, która pod wpływem wstrząsów chodnika powoli się rozlatuje, pozostawiając po sobie ślady. Artystka sprawnie wprowadza chaos, który staje się regułą stanowiącą nowy porządek. „Wykorzystuję różne media, ale bardzo często wybieram formę krótkich filmów, w których przed kamerą kreuję scenki i gram z użyciem rekwizytów. Lubię pracować w otwartej przestrzeni, uwzględniając fizyczne i emocjonalne granice pomiędzy ciałem i krajobrazem. Moje prace można nazwać poematami, epizodami, urywkami, scenami. Mimo że to, co robię, może wydawać się chaotyczne, kompozycje moich prac są bardzo precyzyjne” (Moss 2019: 16) – twierdzi artystka.
Na wystawie w Bunkrze widzowie mogą oglądać najnowsze realizacje Moss – 5 krótkich filmów, których akcja w dalszym ciągu rozgrywa się w otwartej przestrzeni, a także barwną fotografię, otwierającą wejście na wystawę artystki. Oczywiście, jak na Moss przystało, kadr jest bardzo przewrotny i zabawny, oddający charakter jej twórczości. Przedstawia on złamane, spróchniałe w środku drzewo, z którego wystają nogi, najprawdopodobniej samej artystki.
Bez wątpienia na uwagę zasługuje obraz „Gruboskórna (2018). Moss przemierza polną drogę. Do ciała przytwierdzone ma kolorowe balony. Powoli zbliża się do kolczastego drutu, przez który stara się za wszelką cenę przecisnąć. Nie szuka drogi na skróty, bo nie byłoby przecież w tym żadnej zabawy. Balony zaczynają gwałtownie pękać, jednak Moss nie poddaje się. Z ogromnym wysiłkiem dokonuje dzieła zniszczenia swojego niecodziennego kostiumu. I chyba czerpie z tego ogromną przyjemność. Jej „gruboskórny” i zarazem delikatny kamuflaż rozpada się, a ciało nie ma już żadnej ochrony, stając się na powrót wrażliwe i bezbronne.
Równie przewrotnym obrazem jest „Szczękościsk” (2018). W kadrze pojawiają się nakręcana szczęka i tłuczek, będące misternie zaplanowaną inscenizacją. Pozornie w tym filmie nie dzieje się nic. Przynajmniej takie wrażenie do pewnego czasu odnosi widz. Nagle szczęka zaczyna kłapać, strącając tłuczek, by po chwili wpaść do wody i niemalże natychmiast zniknąć z pola widzenia. Tymczasem „W morza toń” (2019) staje się próbą złapania balansu nad morzem – artystka przebrana za pirata wędruje po cienkiej kładce, niebezpiecznie się na niej chwiejąc. Oczywiście po chwili wpada do wody – elementu zaskoczenia tutaj nie będzie.
Ekscentryczne eksploracje Moss, jej wygłupy, psoty oraz usilne poszukiwanie absurdu, stały się dla niej unikalnym sposobem zachowania pewnej odrębności, poszukiwaniem romantycznego balansu pomiędzy otoczeniem a nią samą. Jest skrajną nonkonformistką, która jednocześnie nie mając ról do zagrania, zaczyna z nimi igrać, wcielając się w żabę czy pozwalając na przejęcie nad nią kontroli kotu. Artystka, fascynując się popisami i żartami, nie przykłada zbyt wielkiej wagi do nadmiernego intelektualizowania swoich filmowych realizacji. Jednakże jej obrazy stają się dowodem wrażliwości, a niezdarne próby i gesty – przepełnione zostają podskórnie odczuwaną chęcią łamania reguł. Przede wszystkim tych społecznych, patriarchalnych. A w tym przypadku wszystkie chwyty są dla niej dozwolone. Nawet jeśli ma zostać przez chwilę antybohaterką z kolorowymi balonami lub piratką wpadającą do morza.
Wystawa „Od wzniosłości do śmieszności” to świetnie przygotowana i zaaranżowana ekspozycja, wprawiająca w nieprzyzwoicie dobry nastój widzów, którzy jednak starają się instynktownie poszukiwać w filmach Moss ukrytych znaczeń i motywów. Moss stworzyła swój własny, artystyczny, trudny do podrobienia styl, a także własną skalę wartości, która ją w sztuce interesuje, nie popadając przy tym w stadne reakcje i sterowane przez społeczne schematy zachowania. A absurd staje się w jej przypadku wyrazem eklektycznego krytycyzmu, nieufnego wobec systemu sztuki, opierającej się w dużej mierze na wspomnianym wcześniej patriarchacie. Jak pisze Anna Bargiel, kuratorka wystawy, prace artystki to „polemika z dominującą w pejzażu figurą męskiej postaci, znaną z romantycznych obrazów, a także z wielką spuścizną brytyjskich artystów landartowych takich jak Richard Long” (Moss 2019: 15). Jednakże Moss dekonspiruje przy okazji łatwiznę myślową, pozy i stereotypy, sprowadzając do granicy banału definicję wzniosłości. A to akurat jest piekielnie trudna sztuka.
LITERATURA:
„Moss, Molska, Kalicka”. Folder towarzyszący wystawom. Bunkier Sztuki. Kraków 2019.
Rebecca Moss: „Od wzniosłości do śmieszności”. Kuratorka: Anna Bargiel. Galeria Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki, 26.01-31.03.2019, Kraków.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |