
(NIE)MOC NATURY W WIELKIM MIEŚCIE (MNK: 'MOC NATURY. HENRY MOORE W POLSCE')
A
A
A
Wystawa „Moc Natury. Henry Moore w Polsce” po prezentacji w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku i Pawilonie Czterech Kopuł we Wrocławiu aktualnie znajduje się w Muzeum Narodowym w Krakowie. Moore (1898 – 1986) był wybitnym angielskim rzeźbiarzem. Studiował w Royal College of Art, jednak największy wpływ na jego rozwój artystyczny miały londyńskie muzea, w których zapoznał się z bogatą kolekcją antycznych rzeźb. Ślady tych inspiracji widać w jego późniejszych pracach i te subtelne nawiązania do antyku pozwalają na stworzenie pomostu pomiędzy modernistyczną formą a jej odbiorcą. W trakcie wizyty w Paryżu na początku lat 20. Moore zetknął się także z gipsowym odlewem Chac-mool – posągu z czasów przedkolumbijskich przedstawiającego półleżącą postać wspartą na łokciach, z głową obróconą w bok, z nogami zgiętymi w kolanach i dłońmi trzymającymi na brzuchu naczynie ofiarne. Motyw ten powraca w wielu późniejszych realizacjach jako „Figury spoczywające”, których nieproporcjonalnie małe głowy miały podkreślać monumentalność korpusu i członków.
W 1931 odbyła się jego pierwsza samodzielna wystawa w Leicester Galleries w Londynie – jakkolwiek ciepło przyjęta przez innych artystów, spotkała się z gwałtownym sprzeciwem opinii publicznej. Moore jednak nie zamierzał zboczyć z raz objętej drogi – zainspirowany Picassem, zaburzał i łamał linie ciała jeszcze bardziej radykalnie. Wtedy też zaczęła objawiać się druga, istotna inspiracja dla jego dzieł – przyroda. Starał się wydobyć naturalne cechy rzeźbiarskiego tworzywa – postacie tworzone w kamieniu miały być silne i monumentalne, a nie sztucznie imitować miękkość ciała. Moore zbierał kamyki, muszle i kości, szukając rytmów wynikających z natury. Nowatorstwem, które wprowadził do rzeźby, były wgłębienia, które w końcu doprowadziły go do dziur, przebijających na wylot formy – tworząc coś, czego publiczność nie mogła znieść w odwołujących się do ludzkich kształtów rzeźbach.
Po II wojnie światowej Moore skupił się na tworzeniu grup figuralnych, zwykle przedstawiających rodziny lub relację matki z dzieckiem – złagodzenie stosowanych środków artystycznych i sentymentalizm podejmowanych tematów zdołał zaskarbić mu sympatię widzów. Odszedł także od rzeźby w kamieniu i drewnie na rzecz odlewów w brązie, których multiplikacja pozwoliła mu dotrzeć do kolekcjonerów i muzeów na całym świecie. Jego rosnącą popularność potwierdziła nagroda na Biennale w Wenecji w 1948.
Po uzyskaniu stabilności finansowej Moore zaczął tworzyć w większej skali i wkrótce powrócił do wcześniejszych eksperymentów – powstały stojące figury odlane w brązie, kanciaste i złowrogie. Z czasem zaczął wykorzystywać zamówienia składane przez instytucje do tworzenia rzeźb w jeszcze większej skali – przed Lincoln Center znajduje się największa ze spoczywających figur kobiecych. Wraz ze zmianą skali wyraźniej widać nawiązania do elementów krajobrazu – klifów, jaskiń, wzgórz, płynnie łączących się z tym, co ludzkie i organiczne.
Prace przedstawione w Krakowie (kilka większych prac i kilkanaście mniejszych) podzielono pomiędzy cztery obiekty: Pawilon Józefa Czapskiego (ul. Piłsudskiego 12), Ośrodek Kultury Europejskiej EUROPEUM (pl. Sikorskiego 6), Kamienicę Szołayskich (pl. Szczepański 9) oraz gmach główny MNK (al. 3 Maja 1). Nie zasugerowano kolejności ich zwiedzania. Wystawie towarzyszy hasło Rusz się – wzrusz się!, nawiązujące do konieczności przechodzenia między budynkami i praktyki obchodzenia rzeźby, by obejrzeć ją ze wszystkich stron.
Na uwagę zasługuje umieszczanie jednej z wertykalnych kompozycji „Motyw pionowy nr 5” na dziedzińcu Kamienicy Szołayskich, gdzie w cichej przestrzeni porośniętej bluszczem kolumna wydaje się wyłaniać wprost z zapomnianych ruin. Ciekawe jest także zestawienie brązowego „Torsu” w kameralnym, wybrukowanym podwórku Europeum z pracami Barbary Falander i ekspozycją przedstawiającą fragmenty rzeźby i odlewów gipsowych. Największe wrażenie jednak robią prace ustawione przed Gmachem głównym – dopiero tutaj mogą one w pełni wybrzmieć w przestrzeni miejskiej, nie ukryte, odsłonięte i gotowe do równego dialogu z otoczeniem.
Ikoniczny „Owal z punktami”, owalna forma, wewnątrz której zbliżają się do siebie wyostrzone punkty, pozostające w napięciu tuż na granicy kontaktu. „Ostrze noża – dwie części” to wąska szczelina pomiędzy dwoma przytłaczającymi klinowatymi kształtami. „Spoczywająca matka z dzieckiem”, w której mniejsza forma przypomina spiralę muszli, a miękkości i ostrości większej tworzą udane kontrasty. W środku, w holu I piętra, ustawiono kilkanaście mniejszych form, jednak nie jest to miejsce, które sprzyjałoby refleksji – tuż obok jest wejście na wystawę prezentującą „Damę z gronostajem”, więc chociaż pomiędzy rzeźbami Moore’a cały czas przewijają się zwiedzający, trudno powiedzieć, by to one stanowiły przedmiot ich zainteresowania.
Kiedyś jego rzeźby budziły duże emocje, dziś jednak przynależą do klasyki, która nikogo nie szokuje. Organiczne formy są smutną pamiątką po naturze stłamszonej w mieście. Twórczość Moore’a nie jest łatwa do zaprezentowania w przestrzeni muzealnej, chociażby ze względu na swoje rozmiary, dobrze jednak, że podjęto próbę przybliżenia twórczości jednego z najważniejszych artystów XX wieku kolejnym pokoleniom.
W 1931 odbyła się jego pierwsza samodzielna wystawa w Leicester Galleries w Londynie – jakkolwiek ciepło przyjęta przez innych artystów, spotkała się z gwałtownym sprzeciwem opinii publicznej. Moore jednak nie zamierzał zboczyć z raz objętej drogi – zainspirowany Picassem, zaburzał i łamał linie ciała jeszcze bardziej radykalnie. Wtedy też zaczęła objawiać się druga, istotna inspiracja dla jego dzieł – przyroda. Starał się wydobyć naturalne cechy rzeźbiarskiego tworzywa – postacie tworzone w kamieniu miały być silne i monumentalne, a nie sztucznie imitować miękkość ciała. Moore zbierał kamyki, muszle i kości, szukając rytmów wynikających z natury. Nowatorstwem, które wprowadził do rzeźby, były wgłębienia, które w końcu doprowadziły go do dziur, przebijających na wylot formy – tworząc coś, czego publiczność nie mogła znieść w odwołujących się do ludzkich kształtów rzeźbach.
Po II wojnie światowej Moore skupił się na tworzeniu grup figuralnych, zwykle przedstawiających rodziny lub relację matki z dzieckiem – złagodzenie stosowanych środków artystycznych i sentymentalizm podejmowanych tematów zdołał zaskarbić mu sympatię widzów. Odszedł także od rzeźby w kamieniu i drewnie na rzecz odlewów w brązie, których multiplikacja pozwoliła mu dotrzeć do kolekcjonerów i muzeów na całym świecie. Jego rosnącą popularność potwierdziła nagroda na Biennale w Wenecji w 1948.
Po uzyskaniu stabilności finansowej Moore zaczął tworzyć w większej skali i wkrótce powrócił do wcześniejszych eksperymentów – powstały stojące figury odlane w brązie, kanciaste i złowrogie. Z czasem zaczął wykorzystywać zamówienia składane przez instytucje do tworzenia rzeźb w jeszcze większej skali – przed Lincoln Center znajduje się największa ze spoczywających figur kobiecych. Wraz ze zmianą skali wyraźniej widać nawiązania do elementów krajobrazu – klifów, jaskiń, wzgórz, płynnie łączących się z tym, co ludzkie i organiczne.
Prace przedstawione w Krakowie (kilka większych prac i kilkanaście mniejszych) podzielono pomiędzy cztery obiekty: Pawilon Józefa Czapskiego (ul. Piłsudskiego 12), Ośrodek Kultury Europejskiej EUROPEUM (pl. Sikorskiego 6), Kamienicę Szołayskich (pl. Szczepański 9) oraz gmach główny MNK (al. 3 Maja 1). Nie zasugerowano kolejności ich zwiedzania. Wystawie towarzyszy hasło Rusz się – wzrusz się!, nawiązujące do konieczności przechodzenia między budynkami i praktyki obchodzenia rzeźby, by obejrzeć ją ze wszystkich stron.
Na uwagę zasługuje umieszczanie jednej z wertykalnych kompozycji „Motyw pionowy nr 5” na dziedzińcu Kamienicy Szołayskich, gdzie w cichej przestrzeni porośniętej bluszczem kolumna wydaje się wyłaniać wprost z zapomnianych ruin. Ciekawe jest także zestawienie brązowego „Torsu” w kameralnym, wybrukowanym podwórku Europeum z pracami Barbary Falander i ekspozycją przedstawiającą fragmenty rzeźby i odlewów gipsowych. Największe wrażenie jednak robią prace ustawione przed Gmachem głównym – dopiero tutaj mogą one w pełni wybrzmieć w przestrzeni miejskiej, nie ukryte, odsłonięte i gotowe do równego dialogu z otoczeniem.
Ikoniczny „Owal z punktami”, owalna forma, wewnątrz której zbliżają się do siebie wyostrzone punkty, pozostające w napięciu tuż na granicy kontaktu. „Ostrze noża – dwie części” to wąska szczelina pomiędzy dwoma przytłaczającymi klinowatymi kształtami. „Spoczywająca matka z dzieckiem”, w której mniejsza forma przypomina spiralę muszli, a miękkości i ostrości większej tworzą udane kontrasty. W środku, w holu I piętra, ustawiono kilkanaście mniejszych form, jednak nie jest to miejsce, które sprzyjałoby refleksji – tuż obok jest wejście na wystawę prezentującą „Damę z gronostajem”, więc chociaż pomiędzy rzeźbami Moore’a cały czas przewijają się zwiedzający, trudno powiedzieć, by to one stanowiły przedmiot ich zainteresowania.
Kiedyś jego rzeźby budziły duże emocje, dziś jednak przynależą do klasyki, która nikogo nie szokuje. Organiczne formy są smutną pamiątką po naturze stłamszonej w mieście. Twórczość Moore’a nie jest łatwa do zaprezentowania w przestrzeni muzealnej, chociażby ze względu na swoje rozmiary, dobrze jednak, że podjęto próbę przybliżenia twórczości jednego z najważniejszych artystów XX wieku kolejnym pokoleniom.
„Moc natury. Henry Moore w Polsce”. Muzeum Narodowe w Krakowie. 22.02-30.03.2019.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |