ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 września 17 (377) / 2019

Magdalena Piotrowska-Grot,

SAMOTNI NA PRZELUDNIONEJ PLANECIE (GEORGES MINOIS 'HISTORIA SAMOTNOŚCI I SAMOTNIKÓW')

A A A
Samotnik – dziwak i nieprzystosowany społecznie odszczepieniec czy może mędrzec, predestynowany do zdobywania wiedzy, odkrywania prawdy o świecie, ale także izolacji?

Kultura przyzwyczaiła nas do myślenia o ludziach, którzy nie wchodzą w głębokie społeczne relacje, trzymając się poza społecznym mainstreamem, właśnie w taki sposób, osadzamy ich na jednym z tak oznaczonych biegunów. Nie jest to jednak wina przeludnionego wieku XX, ale przede wszystkim intelektualny spadek po najdawniejszych przodkach i wielowiekowa tradycja postrzegania człowieka z perspektywy ustalonej normy – chcemy czy nie, jesteśmy (więc powinniśmy wypełniać to założenie) istotami społecznymi (stadnymi).

Ta, pozornie jedynie, niegroźna klasyfikacja skutkuje jednak całym szeregiem społecznych reperkusji. Samotnik czy samotnica będą z jednej strony postrzegani jako niegodni zaufania, nawet niebezpieczni. Z drugiej strony, niejednokrotnie otaczani kultem, który łączył się z oczekiwaniami – duchowego przywództwa, zażegnywania kryzysów. W sposób wyjątkowy kształtuje się w tym kontekście sytuacja kobiet – wiedzące, wiedźmy, żyjące w lesie, były pierwszymi, do których zwracano się po pomoc, i jednocześnie także pierwszymi oskarżanymi o konszachty z diabłem. Godna zaufania, niegroźna była kobieta zamężna, wypełniająca swą społeczną rolę.

Chcielibyśmy zapewne stwierdzić, że to zamierzchła przeszłość, pozostająca bez wpływu na społeczeństwa XXI wieku, ale kiedy przyjrzymy się bliżej tej problematyce, dostrzeżemy, jak niejednorodnie i wciąż stereotypowo postrzegamy osoby w jakikolwiek sposób odbiegające od ogólnie przyjętych norm dotyczących stopnia bliskości i zaangażowana w relacje z otoczeniem (europejski krąg kulturowy w ogóle nie radzi sobie najlepiej z jakąkolwiek odmiennością, przecież obserwujemy na co dzień niepokojące reakcje ogółu na wszystko, co „inne”; jednocześnie nie mamy pojęcia – jako społeczeństwo – dlaczego tak wierni mielibyśmy pozostawać normom nie wiadomo kiedy i przez kogo wymyślonym; nauki społeczne zaś wiedzą doskonale, iż wynika to z wrodzonego lęku przed zmianą i utratą dominacji). Rodzice dziecka, którego nie otacza grono znajomych o określonej liczebności i strukturze, z pewnością więc dostrzegą w tym problem, możliwe, że zwrócą się do specjalisty po poradę, jak zniwelować tę wadę. Jednocześnie jednak nie zrezygnowaliśmy (upraszczam, myśląc o globalnej skali zjawiska) przecież z przekonania, iż wybitni naukowcy, duchowni, filozofowie powinni pozostawać w określonej społecznej izolacji, wówczas lepiej wypełniają swoją posługę. Uczniów najsłabszych (czasami po prostu potrzebujących innych niż systemowe rozwiązań) i najzdolniejszych kształci się w trybie indywidualnym, skupiając się na ich osobistym rozwoju, indywidualnych potrzebach intelektualnych, jednocześnie separując od grupy rówieśniczej (bezpośrednio, ucząc w innych salach, poza lekcjami – i mentalnie, naznaczając, jako tych spoza systemu). Balansując więc pomiędzy potrzebą nadążania za ogółem, za byciem „zwierzęciem stadnym”, także chęcią kontaktu, ferworu wymiany myśli, bliskości, a jednoczesną dążnością do wyciszenia, pobycia z sobą, realizacji swoich indywidualnych projektów – poszukujemy rozwiązania kompilującego, zawsze z czegoś rezygnując.

„Historia samotności i samotników” nie jest pierwszą książką Georges’a Minoisa, którą czytam. Znając pisarstwo francuskiego historyka, wiedziałam, że spodziewać się należy publikacji przemyślanej, spójnej, przeplatanej anegdotycznymi wstawkami i specyficznym poczuciem humoru, z którym autor nie zamierza się kryć. Kiedy zobaczyłam rozmiar tej książki, pomimo zalet językowych i narracyjnych zdolności autora, obawiałam się, iż w samotności mojego gabinetu nie zdołam znieść takiej dawki historii samotników. To jednak praca, którą czytamy jak opowieść usytuowaną gatunkowo na granicy powieści, traktatu filozoficznego i legend, a jednocześnie jest to kompetentne, wypełnione kontekstami, odniesieniami i pełną bibliografią studium historyczne.

Książka skonstruowana została chronologicznie, Minois zbiera najciekawsze historie samotników z przestrzeni wieków – od starożytności po wiek XX. Rozpoczyna od zdefiniowania problemu: „»Niedobrze jest człowiekowi, gdy jest sam« – taką refleksję Biblia przypisuje Bogu po stworzeniu Adama. Zaczyna się niefortunnie: od samego początku samotność cieszy się złą reputacją. Możemy to rozumieć w przypadku Adama, który z pewnością musiał czuć się trochę sam w raju. Ale jeśli w 2011 roku na Ziemi, która liczy siedem miliardów mieszkańców, walkę »z osamotnieniem« rząd francuski ogłasza »wielką sprawą narodową«, zaczynamy się zastanawiać.» (s. 11). Historyk opowiada o życiu tych, którzy zostali na samotność skazani, i tych, którym nigdy nie udało się jej osiągnąć. Przedstawiając kolejne postacie, streszcza ten aspekt ich biografii, jednocześnie przeplatając cytatami z ich dzieł, które dotyczą właśnie aspektu osamotnienia. Spotykamy filozofów i świętych, którzy uważają, że prawdziwą wiedzę i poznanie sensu istnienia osiągnąć można tylko w samotni, oraz takich, którzy twierdzą, że uczony musi pozostawać w otoczeniu ludzi, tylko będąc częścią społeczeństwa jest bowiem w stanie zrozumieć i opisać mechanizmy nim rządzące i wszelkie determinanty, które wpływają na jego kształt i wzajemne ludzkie relacje. Wszystkie poszczególne biografie opisane są dokładnie, autor wykorzystuje je, żeby pokazać nam, co doprowadziło do współczesnego kulturowego obrazu samotności i samotnika, śledzi proces, dekonstruuje stan współczesny na podstawie źródeł historycznych.

Wadą książki jest jednak liczba tych przykładów, zdecydowanie można było wybrać tylko te najbardziej dystynktywne, konieczne do udowodnienia złożoności i wieloaspektowości zjawiska. Nie wszystkie opisane historie okazują się też w tym samym stopniu ciekawe, przekonujące, może też brakuje interpretacji niektórych pism i przytoczonych fragmentów, usytuowania ich w kontekście biografii ich twórcy. Nie zmienia to jednak faktu, że Minois jest historykiem niezwykle oczytanym, równie swobodnie przytaczającym słowa Platona, Shakespeare’a i Bronisława Geremka. Niezwykle biegle diagnozuje także podstawy funkcjonowania społeczności pogańskich, chrześcijańskich, socjalistycznych, kapitalistycznych, starożytnych i współczesnych.

Najistotniejszym niedostatkiem publikacji, który należy wskazać, a który jednocześnie nie jest winą autora, pozostaje jednak jej nieaktualność wobec wydarzeń i przemian, jakie przyniósł wiek XXI, któremu autor poświęca stanowczo za mało miejsca. Minois wskazuje na osamotnienie kobiet, które dokonują innych wyborów niż społeczna większość, przedstawia marginalizację lub wybór drogi samotnika, jaka dotyczy emigrantów, zwraca uwagę na znaczenie najnowszej sieci komunikacyjnej, nadal jednak nie pokrywa się to do końca ze znaczeniem i prawdziwym wymiarem samotności w kulturze najnowszej. Ta obserwacja, która towarzyszy nam pod koniec lektury książki, kiedy spotykamy człowieka współczesnego skazanego na samotność w tłumie, sprawia, że zastanawiamy się nad zupełnie nowym kształtem zjawiska (choć przytoczone przez autora źródła sięgają aż 2011 roku, to trudno nie uznać, ze ostatnie lata jedynie pogłębiły problem): sposobami na chorobliwą wręcz samotność, zastępstwem dla prawdziwej bliskości, zaburzonymi relacjami społecznymi, znaczeniem mediów społecznościowych ­– ich pozytywnych i negatywnych aspektów. Nad wiecznym antagonizmem pomiędzy potrzebą a przymusem, izolacją z wyboru a wyrokiem, samotnością wakacyjnego pustkowia a karcerem.

Czy książka Minoisa w jakiś sposób pomaga odpowiedzieć na pytanie o status samotników w roku 2019? Niestety, choć od ostatnich diagnoz autora „Historii piekła” nie dzieli nas zbyt wiele czasu, to jednak obrazy przytoczone przez niego w omawianej książce, okraszone humorem, wedle którego Nietzsche, nawet gdyby przyjął nasze zaproszenie, i tak nie stanowiłby przyjemnego towarzystwa w czasie obiadu, wyraźnie łagodzą złożoność i umniejszają skalę zjawiska. Wciąż bowiem mamy do czynienia z niesłabnącym poczuciem osamotnienia na przeludnionej planecie, z całkowicie błędnym postrzeganiem tego, co czyni człowieka samotnikiem, z wygaszaniem solidarności i wsparcia tam, gdzie człowiek jest teoretycznie w ciągłym otoczeniu innych, ze źle rozplanowaną polityką prorodzinną, ze swoistym konsumpcjonizmem relacji, które nie zawsze przeciwdziałają poczuciu osamotnienia, i z jednoczesną niemożnością całkowitego odcięcia się od towarzystwa, koniecznością bycia na zewnątrz, z relacjami społecznymi, które niestety deklarując braterstwo, niejednokrotnie separują tych, którzy nie odpowiadają większości.

Zarzut nieaktualności traci nieco na sile, kiedy przeczytamy ostatnie zdania książki: „Czy człowiek jest istotą stadną, czy bytem samotnym? Zdawało się, że współczesna technologia rozstrzygnęła problem, pozwalając każdemu być jednocześnie odizolowanym i cały czas połączonym ze wszystkimi innymi. Jednak ta innowacja (…) jedynie zamiotła pod dywan problem samotności. Nie sprawiła, że zniknął, lecz dała mu nową twarz i uczyniła bardziej podstępnym…” (s. 11). Oczywiście, w kontekście lekcji filozofii dialogu, powszechnej dziś wiedzy o zwodniczych pozorach połączenia, choćby po książkach naszych rodzimych twórców, takich jak Marek Bieńczyk czy Tadeusz Sławek, nie jest to uwaga odkrywcza. O złożoności samotności wiedział niemal wszystko H.D. Thoreau, wie o niej może mniej, ale wciąż sporo i współczesny czytelnik. Książka Minoisa stanowi więc właściwie kompendium, zbiór ciekawych anegdot, jest dobrze napisana, tworzy katalog niezwykłych postaci, ale nie przynosi odpowiedzi, nie mówi nam wiele ponad to, czego sami już doświadczyliśmy.
Georges Minois: „Historia samotności i samotników”. Przeł. Wanda Klenczon. Wydawnictwo Aletheia. Warszawa 2018.