ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 lutego 4 (388) / 2020

Karolina Wyciślik,

WIZJA NIE JEST PRAWDĄ (BARBARA SADURSKA: 'MAPA')

A A A
Siedem opowiadań, czternaście historii rozgrywających się na przestrzeni kilku wieków i jedna mapa łącząca poszczególne wątki. Artefakt, który rozpala emocje, wyzwala mroczną część natury ludzkiej, przedmiot w niejasny sposób odpowiedzialny za przemoc i opresję kierowane wobec drugiego człowieka. Literacki debiut Barbary Sadurskiej jest prozą obiecującą, błyskotliwą i wieloznaczną. Już od pierwszych zdań książki – niewinnie zaczynającego się opowiadania „Bezsenność”, które rozgrywa się w czasach współczesnych – czytelnik zdaje sobie sprawę, że lektura „Mapy” nie będzie (odwołam się do metaforyki żeglarskiej) niczym długi, niezmącony rejs po spokojnym oceanie. Obcowanie z tą prozą należałoby raczej porównać do samotnej żeglugi po nieznanych wodach, w dodatku przy złej pogodzie. W tym przypadku chaos jednak jest metodą. Niepewny kolejnego ruchu czy zagrania autorki odbiorca doświadcza pierwszorzędnej rozrywki.

„Mapa” to jednak coś więcej niż beztroska zabawa. Porozrywana fabuła, nielinearność opowieści, zabiegi narracyjne polegające na cięciu, miksowaniu i łączeniu historii wprowadzają czytelnika w konsternację (momentami utrudniając odbiór i nawigację po tekście), ale i powodują stan najwyższej czujności. Pisarka nie zawsze pozwala spokojnie pokontemplować obrazy, jakie tworzy w tekście – ponieważ regularnie, ku uciesze czytelnika, dokonuje przetasowań i zmian scenografii. Pojawiające się przedmioty, nośniki pamięci, stanowią często pretekst do zmiany sceny, przerwania wątku, do którego po czasie przyjdzie nam powrócić. W tym narracyjnym labiryncie Sadurska nie daje jednak utknąć czy zbłądzić na tyle, by powrót na właściwą ścieżkę stał się niemożliwy. Odnalezieniu się w poplątaniu służą umyślnie porozrzucane drogowskazy, jasne punkty na dopiero rodzącej się w głowie czytelnika mapie stworzonego przez pisarkę świata. Nie jest to obraz pełny, ponieważ cały czas jesteśmy w procesie aktualizowania wiedzy. Czynność nakładania kolejnych warstw opowieści tworzy w efekcie tekst palimpsestowy, którego wielowarstwowość objawia się zarówno formalnie, jak i semantycznie: „– Tylko niczego nie dotykaj – powtarza i otwiera szafę. (…) Więc kiedy ojciec wyjmuje tę mapę z czarnej tuby, pochylam się nisko nad planem jakiegoś miasta. Jeszcze niżej. Widzę szeroką ulicę między trzypiętrowymi kamienicami. Torowisko. Tramwaj rusza z przystanku. Szyldy. Kowalsky & Abrahamsohn, Palast-Café. Bromberg – literuję. / Stoję z dłońmi splecionymi za plecami i patrzę w dół, na ulicę Danzigerstrasse, nie, przepraszam, to słoneczny wrzesień, siedem lat przed moim urodzeniem, piątek, Adolfstrasse. Stoję i patrzę dłonie splecione za plecami. Niczego nie dotykam. Żeby dojść do ratusza, trzeba stawiać duże, długie kroki. Wiem, dokąd iść. Znam tę ulicę, znam ten plac. Kuta brama, szerokie schody. Trzeszczą wysokie czarne buty z lakierowanej skóry. Barkiem otwieram drzwi. Wchodzę” (s. 39–40).

Świat, w który wprowadza Sadurska, jest pełen smutki i przemocy. To miejsce, w którym głos należy do mężczyzn – oni posługują się imionami: Adrian, Andrel Weissmann, Ondre Bianco, Adolf Alois Adler, Jasper Alois Adler, Andreas Bianco, Giovanni Boldu, Fra Mauro, Fra Roderyk, Hermann van Severin, Rembrandt i inni. Wszystkich w pewien sposób łączy tytułowa mapa i zaginiona akwaforta Rembrandta z 1648 roku. Obiekty te dla niektórych są jedynie dziwną rodzinną pamiątką, dla innych stanowią niebezpieczny, magiczny przedmiot pożądania.

Motywem przewodnim, który łączy opowieści, jest skóra: zwierząt, ludzi. Dawniej jako surowca do produkcji pergaminu, który wykorzystywano między innymi do cenniejszych rękopisów, stosowano skóry baranie, cielęce i kozie. Z kolei dla znamienitszych manuskryptów zarezerwowane były skóry nieurodzonych jagniąt. Proces pozyskiwania tego „surowca” Sadurska umiejętnie przeplata z obrazami różnych potwornych czynów dokonywanych na przestrzeni wieków na niewinnych ludziach. W niewymuszony sposób wybrzmiewa też jeden z poważniejszych wątków tej opowieści – Zagłada. Autorka, prowadząc dialog z historią i pamięcią, zdaje się przypominać, że w imię idei dokonywano w świecie makabrycznych zbrodni. Okrucieństwo towarzyszy nam cały czas, czai się gdzieś blisko, wyczuwamy jego niepokojącą obecność gdzieś za rogiem, na drugim brzegu rzeki. Pod płaszczykiem działania dla większego dobra w „Mapie” wystawia się ludzi na działanie przemocy i cierpienia. Niewygodne sprawy załatwiane są zwykle po cichu, pod osłoną nocy. Motorem tych poczynań jest mapa, która gdy się na nią spojrzy, wyzwala ogromną chęć posiadania: „Nie spocznę, póki nie odzyskam mapy. Dopóki jej nie odnajdę, nie będzie mi pisana śmierć” (s. 59) – deklaruje Andreas, jeden z poszukiwaczy cennego artefaktu. Niezdrowe pragnienie posiadania tego przedmiotu urasta do chorej rządzy, z powodu której człowiek podejmuje błędne decyzje: „Szukam jej od… Szukam tej mapy całe życie. Straciłem ją z oczu pewnej nocy. Umieram z ciekawości, jak trafiła do ludzie Janszona. Jeśli mówisz prawdę, zapomnij o niej. Jeśli kłamiesz, nie ma takiego nieszczęścia, które cię ominie. Zanim umrzesz, stracisz wszystko. Wszystko. Wszystko, co kochasz. Wszystkich, którzy cię kochają. Wiem, co mówię. Będziesz patrzył na ich śmierć. W domach, na ulicach, w obozach, gettach. W szpitalach, przytułkach, celach. Będą umierali każdym rodzajem śmierci. Nie wyobrażasz sobie. Jeśli skłamałeś. Przeklinam, przeklinam twój świat” (s. 117).

Niektórzy w akcie skruchy – u schyłku życia, gdy śmierć zagląda w oczy – silą się na wzywanie mocy z wysoka, przepraszanie: „Wsparty na rzeźbionym klęczniku wyściełanym czerwoną poduszką szeptał: »Et ne inducas me in tentationem«. I nie wódź mnie na pokuszenie. Tylko tyle”. Ktoś inny wypiera niechciane wspomnienia: „Naprawdę nie miał sobie nic do zarzucenia. Jego praca w obozie polegała w zasadzie na prowadzeniu buchalterii zakładów futrzarskich” (s. 134) – ponieważ są niebezpieczne i mogą prowadzić do szaleństwa. Cóż z tego, że lepiej nie wystawiać się na pokuszenie, jeśli rządza jest tak wielka? Sadurska pokazuje, że w naszym świcie historia prowadzi własną grę.

Mapa rozpala wyobraźnię, jedni chcą ją dostać, aby ją zniszczyć, inni – aby wskazała im drogę do bram piekła. Pewne jest to, że ten, kto na nią spojrzy, nie potrafi o niej zapomnieć. Ten artefakt objawia człowiekowi okrucieństwo w najgłębszej postaci. Jeśli nie chcesz więc zwariować od tych wizji, zdaje się mówić autorka, musisz poddać się przeznaczeniu i wykonać wyrok, jaki na siebie wydałeś. Sadurska przypomina, że z czasem idee ponaglające człowieka do działania ulegają zatarciu i zostaje wyłącznie pamięć o zbrodniach. „Mapa” mówi też o tym, że w człowieku może tkwić okrucieństwo nieznające granic i że jego przyczyną nie są „czynniki zewnętrzne”. Tak naprawdę mapa nie daje więc władzy, lecz wyłącznie jej iluzję. Dzieło Fra Mauro jej bowiem zniekształceniem rzeczywistości. Co więcej, autorka pokazuje, że fałszerstwem, falsyfikacją w jej opowieści może być właściwie wszystko: tożsamość (doświadczamy tego jako czytelnicy wielokrotnie), zaginiona mapa, akwaforta, ale także spotkania, zapamiętane historie, wspomnienia.

Autorka sprawnie korzysta z dorobku kultury („Faust” Rembrandta ponownie rozpala wyobraźnię), w intrygujący sposób wprowadza postaci historyczne, rozwija ich wątki i opowiada dzieje po swojemu. Bawi się motywami literackimi (motyw faustowski à rebours), po mistrzowsku włada językiem – zdania są plastyczne i składają się na malowniczy obraz: przywołują smaki, zapachy, dźwięki. Sadurska stworzyła też charakterystyczny, funkcjonalny styl pisarstwa, czerpiąc z dobrodziejstw postmodernizmu. Akt lektury jest intensywny, ponieważ opowieści te angażują zmysły i wywołują efekt „binge-reading”, co w dobie Netfliksa zdarza się rzadko.

Na wydanej w 1969 roku płycie „Songs from a Room” Leonarda Cohena znajduje się utwór „Story of Isaac”. Artysta wyśpiewuje historię Izaaka opowiedzianą z perspektywy dziewięcioletniego chłopca: „Drzwi się otwarły z wolna / Mój ojciec stanął w drzwiach (…) / Zimno zabrzmiał jego głos / Gdy powiedział – Miałem wizję / Jestem silny, jestem święty / Muszę spełnić, co rzekł Pan” (przeł. Maciej Zembaty). Cohen wyjaśnił później w wywiadzie, że nie jest to zwyczajna piosenka będąca wyrazem protestu przeciw wojnie, ale utwór niosący głębsze przesłanie – swoiste przypomnienie, że dla idei, koncepcji, sprawy, którą uważa się za słuszną, człowiek jest w stanie poświęcić drugiego człowieka. Debiut Barbary Sadurskiej jest tego rodzaju „protest-songiem”, lecz dyskretnym, nienarzucającym się. Niech wizje cię nie rozpalają, czytelniku, ponieważ są złudzeniem, iluzją, ułudą, która nie jest warta gry na serio – komunikuje autorka.
Barbara Sadurska: „Mapa”. Wydawnictwo Nisza. Warszawa 2019.