
SZKOŁA KRYTYCZNEJ LEKTURY? (ŁUKASZ ANDRZEJEWSKI: 'ZOBACZYĆ TO, CO POLITYCZNE. FILOZOFIA POLITYCZNEJ POSTRZEGALNOŚCI WEDŁUG JACQUES'A RANCIERE'A')
A
A
A
Zapewne każdy z nas zna osoby, które twierdza, że nie interesują się polityką. Rodzić to może niekończące się debaty, polegające przede wszystkim na niejednoznaczności samego zjawiska. Polityka i polityczność to terminy, wbrew pozorom, niezwykle wątle obecne w świadomości współczesnego człowieka. Zwykle po prostu nie rozumiemy ich złożoności, zawężamy do puli określonych zjawisk, niejednokrotnie nieświadomi tego, że każda interakcja społeczna (nie tylko próba ustrukturyzowania i hierarchizowania społeczeństwa) jest na swój sposób polityczna.
Rozważania Jacquesa Rancière’a (w niektórych miejscach zbieżne z wnioskami stawianymi przez, równie chętnie wspominanego, Alaina Badiou) przeżywają w polskiej debacie, dotyczącej przede wszystkim kondycji literatury i (pośrednio) krytyki literackiej, swoiste drugie, nowe życie – a właściwie kolejne odświeżenie po dwudziestu latach od publikacji jego najważniejszej książki. Oczywiście odniesienia do „Le partage du sensible: esthétique et politique” stanowią najistotniejszy i słuszny adres bibliograficzny, gdy rozpatrywane są kwestie polityczności sztuki, jej zaangażowania, miejsca w społecznych dyskusjach. Rancière opiera poszczególne analizy i wysnuwa wnioski, czerpiąc właśnie z różnych dziedzin sztuki, aby udowodnić swoim czytelnikom, że wszystko jest polityczne, a przede wszystkim należy odpowiednio zrozumieć istotę owej polityczności, uwarunkowania wszystkich działań i mechanizmów społecznych. Ową polityczność definiuje więc niezwykle szeroko, ukazując wspólny horyzont wielu, pozornie jedynie, odległych zjawisk społecznych.
Uchwycenie myśli Rancière’a nie jest oczywiście zadaniem bardzo łatwym – przede wszystkim jednak należy odnotować wskazywane przez niego różnice pomiędzy politycznością a polityką oraz zrozumieć, iż namysł nad tym, co polityczne, ma związek z refleksją na temat konstytuowania się społeczeństwa i pewną normalizacją rządzących nim mechanizmów. Polityczność to jednak także swoisty agon, konflikt, który niejednokrotnie przerodzić się może w spór stanowiący fundament działania określonego systemu, który ostatecznie dominuje na tyle, że nikt nie szuka sposobów jego rozwiązania, za to wszyscy zgodnie skupiają się na podtrzymywaniu jego żywotności (oczywiście zdaję sobie sprawę, że powyższy akapit stanowi ogromne uproszczenie, ale ma być jedynie zarysowaniem ogólnej problematyki, pozbawionym pogłębionej analizy omawianych przez Rancière’a zjawisk).
Lektura prac Rancière’a, tak dogłębnie śledzącego „estetyczną rewolucję” i jej konsekwencje, przynosi obserwatorom i komentatorom polskiej sceny politycznej, ale przede wszystkim krytykom literackim, zwłaszcza w ostatnich latach, wygodne i niejednokrotnie trafne diagnozy, warto jednak zastanowić się, czy używając stworzonych przez niego teorii, nieco ich nie „nadużywamy”.
Transparentność
Książka Łukasza Andrzejewskiego „Zobaczyć to, co polityczne. Filozofia politycznej postrzegalności według Jacques’a Rancière’a” jest bardzo dokładnym, wielowątkowym i skrupulatnym studium myśli francuskiego filozofa.
Autor opracowania szczegółowo dookreśla we wstępie nie tylko przedmiot swoich badań, ale przede wszystkim metodę pracy. Przeprowadza czytelnika przez treść poszczególnych części książki, ale jednocześnie uzasadnia wybór takiej a nie innej metody oglądu zagadnienia: „Pokoleniowe dylematy, wydarzenia historyczne oraz bieżące polityczne oceny, mimo oczywistej wartości poznawczej, nie mogą stanowić jednak analitycznego i interpretacyjnego klucza w badaniu jakiegokolwiek projektu filozoficznego. (…) Francuską filozofię polityki można więc uznać za idiomatyczną, czyli właściwie niezrozumiałą w oderwaniu od właściwego sobie historycznego, politycznego i kulturowego kontekstu” (s. 8).
Powyższy fragment trąci dydaktyzmem i, w swej oczywistości, zdawać się może niepotrzebnym dookreśleniem. Wiem jednak, aż nazbyt boleśnie, skąd może brać się przeświadczenie o konieczności tego typu wyjaśnień. W epoce nadmiaru, także publikacyjnego, niejednokrotnie stykamy z książkami pozbawionymi nie tyle rozpisania i dookreślenia społeczno-politycznego czy historycznego tła tekstów, zdarzeń, biografii, ile naznaczonymi po prostu brakiem świadomości autorek i autorów, iż kontekst ten w żaden sposób nie może zostać „amputowany” z naszych lekturowych praktyk i oglądu wszelkich tekstów kultury, nie są to bowiem wypreparowane w sterylnych warunkach laboratorium próbki materiału do badań (które także stanowią wycinek pewnej określonej całości). Nie chodzi oczywiście o jakieś holistyczne natręctwo, ale wzięcie pod uwagę koniecznego zaplecza i tła.
Andrzejewski owo tło rozpisuje więc niemal na czynniki pierwsze, uwzględniając nie tylko wydarzenia polityczne, które wpłynęły na kształtowanie się Rancièrowskiej koncepcji, ale także, co szczególnie istotne, wpływy kulturowe, lekturowe i społeczne.
Czy możemy mówić o wielkich zbieżnościach współczesnej polskiej sceny politycznej z polityką, czy szerzej – rzeczywistością francuską? Oczywiście że tak. Na tyle usilnie pielęgnowaliśmy przez całe dekady owe zbieżności, iż nie sposób ich uniknąć, choćby w sferze „mitologicznej” czy myślenia symbolicznego (frankofonów nie brakowało w Polsce nigdy). Istnieją one także całkowicie realnie, choćby wynikając z podobnych doświadczeń, miejsc historycznego styku. Dodatkowo potwierdzi to zapewne każdy, kto przeczytał, biorąc pod uwagę jedynie najnowsze publikacje, choćby książkę „Powrót do Reims” Didiera Eribona. Nie można zapominać jednak o znaczących różnicach, które stoją na przeszkodzie prostym przeniesieniom i przeszczepianiu francuskich narracji historycznych czy politycznych na polski grunt.
Bardzo ważnym elementem omawianej książki jest analiza językowa badanych tekstów. Autor dokładnie wylicza te elementy, które gubią się w polskojęzycznych przekładach Rancière’a, unaocznia wady jego wywodu, wskazuje miejsca, w których bywa on niekonsekwentny, omawia budowę zdań, powtarzające się chwyty, charakterystyczne cechy jego stylu.
Mając okazję „zobaczyć to, co polityczne”, dostrzeżemy także samego autora studium, który w kilku miejscach, słusznie zresztą, ujawnia swoją badawczą motywację, udowadnia, iż nie boi się pewnych przemyślanych uniwersalizacji, ale także zdradza cel publikowania tak pomyślanej książki: „Polityki właściwej można poszukiwać jedynie za pomocą projektów filozoficznych, które są mniej interwencjami zakorzenionymi w bardzo konkretnym »tu i teraz«, lecz bardziej systematycznymi programami, dzięki którym można faktycznie zreformować sferę polityczną, ujawniając jednocześnie to, co w niej jest najważniejsze. Aby odzyskać politykę, co stanowi kolejną przesłankę niniejszej pracy, potrzebna jest nie tylko rozbudowania krytyka, lecz przede wszystkim pozytywna propozycja przebudowy sfery politycznej” (s. 17).
Kontekst
W czasie prowadzonej analizy Andrzejewski obudowuje pisma Rancière’a wieloma kontekstami, co czyni z tej książki poniekąd studium francuskiej sceny politycznej, ze szczególnym uwzględnieniem rozwoju partii lewicowych, ale także bardzo dokładnie opisanych implikacji wydarzeń wiosny 1968 roku. Najciekawiej jednak przedstawione zostały wpływy innych filozofów na kształtowanie się myśli Rancière’a, w tym ze szczególnym uwzględnieniem wpływów Louisa Althussera oraz Michela Foucaulta, przy czym niejednokrotnie można odnieść wrażenie, iż książki tego drugiego zna Andrzejewski jeszcze lepiej niż prace samego Rancière’a, co znacząco wpływa na kształt niektórych wypowiedzi i wniosków.
Konteksty te nie tylko pomagają zrozumieć myśl przewodnią analizowanej filozofii, ale przede wszystkim dokładnie ukazują procesy i społeczne przemiany, które ją ukształtowały. W tym miejscu warto dopowiedzieć, że (choć lektura prac autora „Dzielenia postrzegalnego” uzupełniona o zestawienie z pismami Foucaulta staje się jeszcze bliższa polskiemu czytelnikowi) wiele wątków tej filozofii politycznej w żaden sposób nie może zostać skorelowana z sytuacją współczesnej kultury i polityki w Polsce. Andrzejewski nie obawia się zresztą lektury krytycznej badanych tekstów, potrafi wskazać w nich te wątki, które są czystą teorią, zobiektywizowaną, po prostu utopijną, i wyraźnie wskazuje te momenty francuskiej historii, które najwyraźniej unaoczniały ich nieprzystawalność do realiów życia społecznego – jak choćby merytokracja, która w Polsce w ogóle zdaje się być mrzonką, chyba że zbudujemy nieco inną definicję tego, co merytoryczne.
Niejednoznaczność
Oczywiście w książce nie zabraknie fragmentów poświęconych kwestiom, które nie podlegają jednoznacznym rozstrzygnięciom. Przeprowadzona przez Andrzejewskiego analiza polskiego życia politycznego, choć napisana w sposób niezwykle przekonujący, nie uwzględnia wielu czynników i perspektyw, ograniczając się do wyszczególnienia tych wątków i teorii, które wyraźnie są autorowi bliskie. „Pozbawiona realnego sporu polityka, realizowana jednocześnie wielu kierunkach, skazana jest na bezwładne dryfowanie, stając się, krytykowaną systematycznie przez Rancière’a, formą redukcji, czyli parapolityką” (s. 181). Pełna zgoda, oczywiście, że „spory”, które obecnie „fundują” polską politykę, dawno nie są już sporem realnym, ale jak zasugerować to osobom zaangażowanym po każdej ze stron politycznych działań, a przede wszystkim odbiorcom i jak przebić się z dokładną analizą rządzących nami paradoksów do ogólnodostępnych mediów, pozostaje chyba nadal niezgłębioną tajemnicą. W ramy nierealnego sporu angażuje się, równie wyimaginowanych, ale wyposażonych w (pseudo)realne atrybuty wrogów, z powodzeniem korzystając z prostych technik programowania neurolingwistycznego, a z tego miejsca droga do obecnej sytuacji politycznej w Polsce nie była już ani szczególnie długa, ani wyjątkowo kręta. Andrzejewski przeprowadza więc bardzo dobre rozpoznanie współczesnej kondycji naszego kraju, ale z tym komunikatem dotrze jedynie do osób, które już o tym wiedzą. Dla polskich wyborców spory, które tak doskonale napędzają nasze społeczeństwo, są jak najbardziej realne, aktualne i osadzenie ich w kontekście historycznym nie zda się na wiele, kiedy w grę wchodzą tak silne emocje – podążając wciąż aktualnym tropem Francisca Goi, chce się dodać: „Elsueño de la razón produce monstruos”.
***
Książkę Andrzejewskiego przeczytać warto – i to przeczytać ją uważnie. Stanowi gęsto utkaną sieć odniesień, kontekstów, wątków i analiz, wartościowych, istotnych, niezwykle dobrze skomponowanych. Przypomina także o odpowiedzialności cytującego, o zapleczu, które uruchamiamy za każdym razem, kiedy korzystamy z pewnych systemów filozoficznych. Oczywiście nie należy rezygnować z owych powtórzeń, koniecznością jest lektura i aplikowanie poszczególnych teorii, które przecież oświetlaniu jak najbardziej realnych problemów mają służyć. Warto jednak pamiętać o przesunięciach paradygmatu i niezwykle różnorodnych kontekstach ich powstawania.
LITERATURA:
Rancière J.: „Dzielenie postrzegalnego. Estetyka i polityka”. Przeł. M. Kropiwnicki, J. Sowa. Kraków 2008.
Eribon D.: „Powrót do Reims”. Przeł. M. Ochab. Kraków 2019.
Rozważania Jacquesa Rancière’a (w niektórych miejscach zbieżne z wnioskami stawianymi przez, równie chętnie wspominanego, Alaina Badiou) przeżywają w polskiej debacie, dotyczącej przede wszystkim kondycji literatury i (pośrednio) krytyki literackiej, swoiste drugie, nowe życie – a właściwie kolejne odświeżenie po dwudziestu latach od publikacji jego najważniejszej książki. Oczywiście odniesienia do „Le partage du sensible: esthétique et politique” stanowią najistotniejszy i słuszny adres bibliograficzny, gdy rozpatrywane są kwestie polityczności sztuki, jej zaangażowania, miejsca w społecznych dyskusjach. Rancière opiera poszczególne analizy i wysnuwa wnioski, czerpiąc właśnie z różnych dziedzin sztuki, aby udowodnić swoim czytelnikom, że wszystko jest polityczne, a przede wszystkim należy odpowiednio zrozumieć istotę owej polityczności, uwarunkowania wszystkich działań i mechanizmów społecznych. Ową polityczność definiuje więc niezwykle szeroko, ukazując wspólny horyzont wielu, pozornie jedynie, odległych zjawisk społecznych.
Uchwycenie myśli Rancière’a nie jest oczywiście zadaniem bardzo łatwym – przede wszystkim jednak należy odnotować wskazywane przez niego różnice pomiędzy politycznością a polityką oraz zrozumieć, iż namysł nad tym, co polityczne, ma związek z refleksją na temat konstytuowania się społeczeństwa i pewną normalizacją rządzących nim mechanizmów. Polityczność to jednak także swoisty agon, konflikt, który niejednokrotnie przerodzić się może w spór stanowiący fundament działania określonego systemu, który ostatecznie dominuje na tyle, że nikt nie szuka sposobów jego rozwiązania, za to wszyscy zgodnie skupiają się na podtrzymywaniu jego żywotności (oczywiście zdaję sobie sprawę, że powyższy akapit stanowi ogromne uproszczenie, ale ma być jedynie zarysowaniem ogólnej problematyki, pozbawionym pogłębionej analizy omawianych przez Rancière’a zjawisk).
Lektura prac Rancière’a, tak dogłębnie śledzącego „estetyczną rewolucję” i jej konsekwencje, przynosi obserwatorom i komentatorom polskiej sceny politycznej, ale przede wszystkim krytykom literackim, zwłaszcza w ostatnich latach, wygodne i niejednokrotnie trafne diagnozy, warto jednak zastanowić się, czy używając stworzonych przez niego teorii, nieco ich nie „nadużywamy”.
Transparentność
Książka Łukasza Andrzejewskiego „Zobaczyć to, co polityczne. Filozofia politycznej postrzegalności według Jacques’a Rancière’a” jest bardzo dokładnym, wielowątkowym i skrupulatnym studium myśli francuskiego filozofa.
Autor opracowania szczegółowo dookreśla we wstępie nie tylko przedmiot swoich badań, ale przede wszystkim metodę pracy. Przeprowadza czytelnika przez treść poszczególnych części książki, ale jednocześnie uzasadnia wybór takiej a nie innej metody oglądu zagadnienia: „Pokoleniowe dylematy, wydarzenia historyczne oraz bieżące polityczne oceny, mimo oczywistej wartości poznawczej, nie mogą stanowić jednak analitycznego i interpretacyjnego klucza w badaniu jakiegokolwiek projektu filozoficznego. (…) Francuską filozofię polityki można więc uznać za idiomatyczną, czyli właściwie niezrozumiałą w oderwaniu od właściwego sobie historycznego, politycznego i kulturowego kontekstu” (s. 8).
Powyższy fragment trąci dydaktyzmem i, w swej oczywistości, zdawać się może niepotrzebnym dookreśleniem. Wiem jednak, aż nazbyt boleśnie, skąd może brać się przeświadczenie o konieczności tego typu wyjaśnień. W epoce nadmiaru, także publikacyjnego, niejednokrotnie stykamy z książkami pozbawionymi nie tyle rozpisania i dookreślenia społeczno-politycznego czy historycznego tła tekstów, zdarzeń, biografii, ile naznaczonymi po prostu brakiem świadomości autorek i autorów, iż kontekst ten w żaden sposób nie może zostać „amputowany” z naszych lekturowych praktyk i oglądu wszelkich tekstów kultury, nie są to bowiem wypreparowane w sterylnych warunkach laboratorium próbki materiału do badań (które także stanowią wycinek pewnej określonej całości). Nie chodzi oczywiście o jakieś holistyczne natręctwo, ale wzięcie pod uwagę koniecznego zaplecza i tła.
Andrzejewski owo tło rozpisuje więc niemal na czynniki pierwsze, uwzględniając nie tylko wydarzenia polityczne, które wpłynęły na kształtowanie się Rancièrowskiej koncepcji, ale także, co szczególnie istotne, wpływy kulturowe, lekturowe i społeczne.
Czy możemy mówić o wielkich zbieżnościach współczesnej polskiej sceny politycznej z polityką, czy szerzej – rzeczywistością francuską? Oczywiście że tak. Na tyle usilnie pielęgnowaliśmy przez całe dekady owe zbieżności, iż nie sposób ich uniknąć, choćby w sferze „mitologicznej” czy myślenia symbolicznego (frankofonów nie brakowało w Polsce nigdy). Istnieją one także całkowicie realnie, choćby wynikając z podobnych doświadczeń, miejsc historycznego styku. Dodatkowo potwierdzi to zapewne każdy, kto przeczytał, biorąc pod uwagę jedynie najnowsze publikacje, choćby książkę „Powrót do Reims” Didiera Eribona. Nie można zapominać jednak o znaczących różnicach, które stoją na przeszkodzie prostym przeniesieniom i przeszczepianiu francuskich narracji historycznych czy politycznych na polski grunt.
Bardzo ważnym elementem omawianej książki jest analiza językowa badanych tekstów. Autor dokładnie wylicza te elementy, które gubią się w polskojęzycznych przekładach Rancière’a, unaocznia wady jego wywodu, wskazuje miejsca, w których bywa on niekonsekwentny, omawia budowę zdań, powtarzające się chwyty, charakterystyczne cechy jego stylu.
Mając okazję „zobaczyć to, co polityczne”, dostrzeżemy także samego autora studium, który w kilku miejscach, słusznie zresztą, ujawnia swoją badawczą motywację, udowadnia, iż nie boi się pewnych przemyślanych uniwersalizacji, ale także zdradza cel publikowania tak pomyślanej książki: „Polityki właściwej można poszukiwać jedynie za pomocą projektów filozoficznych, które są mniej interwencjami zakorzenionymi w bardzo konkretnym »tu i teraz«, lecz bardziej systematycznymi programami, dzięki którym można faktycznie zreformować sferę polityczną, ujawniając jednocześnie to, co w niej jest najważniejsze. Aby odzyskać politykę, co stanowi kolejną przesłankę niniejszej pracy, potrzebna jest nie tylko rozbudowania krytyka, lecz przede wszystkim pozytywna propozycja przebudowy sfery politycznej” (s. 17).
Kontekst
W czasie prowadzonej analizy Andrzejewski obudowuje pisma Rancière’a wieloma kontekstami, co czyni z tej książki poniekąd studium francuskiej sceny politycznej, ze szczególnym uwzględnieniem rozwoju partii lewicowych, ale także bardzo dokładnie opisanych implikacji wydarzeń wiosny 1968 roku. Najciekawiej jednak przedstawione zostały wpływy innych filozofów na kształtowanie się myśli Rancière’a, w tym ze szczególnym uwzględnieniem wpływów Louisa Althussera oraz Michela Foucaulta, przy czym niejednokrotnie można odnieść wrażenie, iż książki tego drugiego zna Andrzejewski jeszcze lepiej niż prace samego Rancière’a, co znacząco wpływa na kształt niektórych wypowiedzi i wniosków.
Konteksty te nie tylko pomagają zrozumieć myśl przewodnią analizowanej filozofii, ale przede wszystkim dokładnie ukazują procesy i społeczne przemiany, które ją ukształtowały. W tym miejscu warto dopowiedzieć, że (choć lektura prac autora „Dzielenia postrzegalnego” uzupełniona o zestawienie z pismami Foucaulta staje się jeszcze bliższa polskiemu czytelnikowi) wiele wątków tej filozofii politycznej w żaden sposób nie może zostać skorelowana z sytuacją współczesnej kultury i polityki w Polsce. Andrzejewski nie obawia się zresztą lektury krytycznej badanych tekstów, potrafi wskazać w nich te wątki, które są czystą teorią, zobiektywizowaną, po prostu utopijną, i wyraźnie wskazuje te momenty francuskiej historii, które najwyraźniej unaoczniały ich nieprzystawalność do realiów życia społecznego – jak choćby merytokracja, która w Polsce w ogóle zdaje się być mrzonką, chyba że zbudujemy nieco inną definicję tego, co merytoryczne.
Niejednoznaczność
Oczywiście w książce nie zabraknie fragmentów poświęconych kwestiom, które nie podlegają jednoznacznym rozstrzygnięciom. Przeprowadzona przez Andrzejewskiego analiza polskiego życia politycznego, choć napisana w sposób niezwykle przekonujący, nie uwzględnia wielu czynników i perspektyw, ograniczając się do wyszczególnienia tych wątków i teorii, które wyraźnie są autorowi bliskie. „Pozbawiona realnego sporu polityka, realizowana jednocześnie wielu kierunkach, skazana jest na bezwładne dryfowanie, stając się, krytykowaną systematycznie przez Rancière’a, formą redukcji, czyli parapolityką” (s. 181). Pełna zgoda, oczywiście, że „spory”, które obecnie „fundują” polską politykę, dawno nie są już sporem realnym, ale jak zasugerować to osobom zaangażowanym po każdej ze stron politycznych działań, a przede wszystkim odbiorcom i jak przebić się z dokładną analizą rządzących nami paradoksów do ogólnodostępnych mediów, pozostaje chyba nadal niezgłębioną tajemnicą. W ramy nierealnego sporu angażuje się, równie wyimaginowanych, ale wyposażonych w (pseudo)realne atrybuty wrogów, z powodzeniem korzystając z prostych technik programowania neurolingwistycznego, a z tego miejsca droga do obecnej sytuacji politycznej w Polsce nie była już ani szczególnie długa, ani wyjątkowo kręta. Andrzejewski przeprowadza więc bardzo dobre rozpoznanie współczesnej kondycji naszego kraju, ale z tym komunikatem dotrze jedynie do osób, które już o tym wiedzą. Dla polskich wyborców spory, które tak doskonale napędzają nasze społeczeństwo, są jak najbardziej realne, aktualne i osadzenie ich w kontekście historycznym nie zda się na wiele, kiedy w grę wchodzą tak silne emocje – podążając wciąż aktualnym tropem Francisca Goi, chce się dodać: „Elsueño de la razón produce monstruos”.
***
Książkę Andrzejewskiego przeczytać warto – i to przeczytać ją uważnie. Stanowi gęsto utkaną sieć odniesień, kontekstów, wątków i analiz, wartościowych, istotnych, niezwykle dobrze skomponowanych. Przypomina także o odpowiedzialności cytującego, o zapleczu, które uruchamiamy za każdym razem, kiedy korzystamy z pewnych systemów filozoficznych. Oczywiście nie należy rezygnować z owych powtórzeń, koniecznością jest lektura i aplikowanie poszczególnych teorii, które przecież oświetlaniu jak najbardziej realnych problemów mają służyć. Warto jednak pamiętać o przesunięciach paradygmatu i niezwykle różnorodnych kontekstach ich powstawania.
LITERATURA:
Rancière J.: „Dzielenie postrzegalnego. Estetyka i polityka”. Przeł. M. Kropiwnicki, J. Sowa. Kraków 2008.
Eribon D.: „Powrót do Reims”. Przeł. M. Ochab. Kraków 2019.
Łukasz Andrzejewski: „Zobaczyć to, co polityczne. Filozofia politycznej postrzegalności według Jacques’a Rancière’a”. Wydawnictwo Universitas. Kraków 2019.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |