ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 marca 6 (390) / 2020

Kamila Czaja,

ZBRODNIA W ZAĆMIONYM POKOLENIU (JĘDRZEJ PASIERSKI: 'CZERWONY ŚWIT')

A A A
Jędrzej Pasierski regularnie zapewnia fanom Niny Warwiłow kolejne tomy jej losów („po drodze” wydając niezwiązaną z tą serią sensacyjną powieść „W imię natury”). Po obiecującym „Domu bez klamek” i naprawdę bardzo dobrych „Roztopach” przyszedł czas na „Czerwony świt”, który wprawdzie nie jest może aż tak mocny jak tom poprzedni, ale spełnia większość moich oczekiwań wobec nowej części lubianego cyklu.

Pasierski wybrał ryzykowny model – i ryzyko się opłaciło. Podczas wspólnego oglądania zaćmienia słońca dochodzi do otrucia, a ofiarą pada celebrytka Sara. Mamy podejrzanych, niewielką grupę, a każdy jej członek miał możliwość popełnienia tej zbrodni. To ludzie pozornie najbliżsi ofierze, czyli jej brat i troje wieloletnich przyjaciół. Ale gdy się sprawie przyjrzeć, wszyscy mogli mieć motyw. A przecież jest jeszcze poznana przez jednego z członków paczki dziewczyna, która znalazła się w luksusowym apartamencie akurat wtedy, gdy doszło tam do morderstwa Sary.

Nina Warwiłow ma więc zadanie łatwe i trudne równocześnie, bo fakt, że lista potencjalnych sprawców okazuje się mocno ograniczona, nie sprawia, że śledztwo przebiega przewidywalnie. Autor „Czerwonego świtu” miał natomiast zadanie trudne, bo podążył ścieżką wyznaczoną przez wielkich klasyków gatunku, czyli skusił się na zbrodnię popełnioną w zamkniętej przestrzeni, ograniczając liczbę możliwych rozwiązań. I poradził sobie bardzo dobrze. Dzięki takiej konstrukcji nie wprowadza nadmiaru postaci, może poświęcić sporo czasu kilkorgu bohaterom. Sprawdza się też struktura, w której czytelnik na zmianę towarzyszy Warwiłow i jej współpracownikom oraz poszczególnym podejrzanym.

O ile zagadka kryminalna jest faktycznie klasyczna – a w wywiadach autor sam chętnie sięga po nazwisko Agathy Christie – o tyle życie samej Niny wydaje się osadzone w modelu mankellowskim. Zwłaszcza że tak ważną rolę pełni tu (podobnie jak w przypadku Kurta Wallandera) ojciec. Na dodatek poza opieką nad tym pochodzącym z Rosji alkoholikiem i byłym policjantem Nina musi brać też pod uwagę potrzeby samotnie wychowywanej maleńkiej córki. Gdy nałożyć na to nienormowany czas policyjnej pracy, robi się dramatycznie: „Wróciwszy ze szpitala, zastanawiała się, jak przełożyć czas z jednej kupki na drugą” (s. 143). Prywatne problemy bohaterki wypadają raczej przekonująco, zwłaszcza że na korzyść wyszedł „Czerwonemu świtowi” pewien „reset” w kwestii związków Warwiłow z mężczyznami. Te wątki nadal są, ale bardziej w tle.

Na drugim planie pojawiają się również obserwacje psychologiczne i społeczne, które nie przytłaczają głównego kryminalnego wątku, ale dobrze go dopełniają. „Było jasne, że poszybował w górę odrzutem politycznym” (s. 31) – scharakteryzuje Pasierski nowego szefa komendy. „Lubił perorować, że ego jest przekleństwem człowieka, a sam miał zbyt silną relację z samym sobą” – zdiagnozowany zostanie prokurator, były partner Niny (s. 57). Śledztwo pozwoli poznać świat „warszawki”, ale też obnażyć jego maski i cienie („Miała dwadzieścia osiem lat, a tydzień wcześniej odbyła pierwszą rozmowę o botoksie” [s. 15]). Łatwo podpisać się pod taką wizją: „Warwiłow ponownie zerknęła na Chodkowskiego, zastanawiając się, czy ich myśli podążają w tym samym kierunku: tym, co wreszcie wykończy ludzkość, będzie nowomowa” (s. 64).

Portretując pokolenie trzydziestolatków w wielkim mieście, Pasierski nie zawsze unika schematów rodem z seriali TVN-u, ale na szczęście za całym tym blichtrem udaje mu się chociaż miejscami pokazać rysy. Stereotypowy „człowiek sukcesu” to w „Czerwonym świcie” raczej pozór, bo każdy z podejrzanych, chociaż wydaje się w życiu całkiem dobrze bawić i ustawiać, tak naprawdę pełen jest frustracji, że powinien już osiągnąć więcej. Presja „bycia kimś” okazuje się przytłaczająca i destrukcyjna. Poza tym autor wprost rozbija utarte opinie. Gdy Nina zacznie narzekać na wygodnictwo pokolenia Y, pracujący od rana do nocy podwładny przypomni jej, że to metrykalnie także jego generacja. Autor cyklu o komisarz Warwiłow umie zaznaczyć różnice klasowe, dobrze wychwytuje detale, które pozwalają pokazać stan posiadania jednych postaci – i jego brak u innych. Miejscami można by się może wyzłośliwiać, że robi się z powieści zbyt szczegółowy przewodnik po stolicy, jakby Pasierski niektóre fragmenty pisał na portale typu TripAdvisor (gdzie w danej dzielnicy jeść, gdzie kupować etc.), ale skonstruowano opisy tego rodzaju wystarczająco sprawnie, żeby nie uprzykrzały lektury jakoś wyraźnie.

Przyznaję, że o ile bardzo lubię cykl o Ninie, to mam świadomość, że składa się on po prostu (aż?) z bardzo udanych „jednorazowych” kryminałów, z których pamiętam potem niewiele. Ale zupełnie mi to nie przeszkadza. W swoim gatunku Pasierski radzi sobie naprawdę dobrze, więc wieczór-dwa z kolejnym tomem to zawsze dobry pomysł. Tym bardziej się cieszę, że autor zapowiada ciąg dalszy.
Jędrzej Pasierski: „Czerwony świt”. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2020 [seria: Ze Strachem].