ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 kwietnia 7 (391) / 2020

Gaweł Janik,

KŁAŚĆ SIĘ CIENIEM (MAGDALENA WASĄG: 'W CIENIU OJCA. AWANGARDA PROZATORSKA LAT 30. XX WIEKU. RUDNICKI, NAPIERSKI, SCHULZ, TARAN')

A A A
Opublikowana niedawno nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Łódzkiego monografia naukowa „W cieniu ojca. Awangarda prozatorska lat 30. XX wieku. Rudnicki, Napierski, Schulz, Tarn” autorstwa Magdaleny Wasąg to próba połączenia czterech pisarzy w konstelację, którą scalać ma występujący w ich debiutach prozatorskich „fantazmat ojca, który w istocie jest pytaniem o dziedziczenie, o to, czy awangardowe projekty literackie tworzą nowego człowieka, syna nieobarczonego »cieniem ojca«, »skazą« pochodzenia” (s. 26). Jak zauważa we wstępie badaczka: „O obrazie ojca, jego literackich przedstawieniach, roli społecznej i historii ojcostwa napisano wiele” (s. 9). W oparciu między innymi o Freudowską psychoanalizę, w której ojciec pełni niezwykle ważną funkcję, autorka przygląda się międzywojennym eksperymentom prozatorskim, na które wpływ miały mieć powieści Jamesa Joyce’a, i pragnie prześledzić, w jaki sposób poszczególni autorzy „mierzyli się w swoich utworach z fantazmatem ojca” (s. 23). Dla Wasąg „istotna okazała się między innymi symbolika szczura i cienia łącząca się z wyobrażeniami na temat ojca, a wraz z nią nieodłączne wymiary lęku i śmierci” (s. 23). Niestety, wbrew zapewnieniom autorki, jakoby monografia stanowić miała „opowieść o historii polskiej awangardy prozatorskiej lat 30.” (s. 23), praca łódzkiej literaturoznawczyni rozczarowuje na wielu płaszczyznach i nie stanowi istotnego wkładu w badania nad literaturą międzywojnia.

Wasąg zdecydowała się na zaprezentowanie autorów w kolejności zgodnej z chronologią ukazywania się ich debiutanckich powieści. Na początku przeczytamy więc o „Szczurach” (1932) Adolfa Rudnickiego, następnie o „Rozmowie z cieniem” (1933) Stefana Napierskiego, opowiadaniach Brunona Schulza (1933) i wreszcie „Obrazie ojca w czterech ramach” (1934) Adama Tarna.

Ze względu na moje zainteresowania badawcze to właśnie część poświęcona Adolfowi Rudnickiego wzbudziła moje największe zainteresowanie, ale też radość. O ile bowiem literaturoznawcy stosunkowo często sięgają po jego powojenną prozę, o tyle utwory powstałe w latach trzydziestych, w szczególności zaś debiutanckie „Szczury”, zdają się być – w moim odczuciu zupełnie niesłusznie – nieco zapomnianymi kartami w twórczości pisarza.

Zgłębiając rozdział, który dotyczyć miał debiutu Rudnickiego, czytelnik ma prawo czuć się coraz bardziej zdezorientowany. Autorka przytacza w nim bowiem kolejno informacje na temat motywu szczura w twórczości Witolda Gombrowicza, referuje, jaki stosunek do prozy psychologicznej miał Ignacy Fik, wskazuje na „teoretyczne podstawy psychoanalizy” w oparciu o artykułu Bolesława Micińskiego, by wreszcie przybliżyć nam biblijny motyw akedy – ofiarowania Izaaka przez Abrahama (wraz ze wskazaniem jego realizacji w sztuce), który, zdaniem badaczki, spajać będzie właściwie całą twórczość Adolfa Rudnickiego – od tej powstałej w latach przedwojennych, aż po tę wydawaną w późnym PRL-u. Ustalenia dotyczące pisarstwa Rudnickiego stanowią mniej niż połowę, jeśli nie jedną trzecią czterdziestostronicowego rozdziału i są poprzedzone niewspółmiernie dużą liczbę informacji, które stanowić mają rodzaj kontekstu dla rozważań na temat „Szczurów”.

Tutaj pojawia się jednak kolejny problem, bowiem debiutancka powieść Rudnickiego nie staje się głównym przedmiotem interpretacji badaczki. Dzieje się tak, ponieważ autorka postanawia skupić się na wspomnianym już motywie akedy, który w przypadku Rudnickiego ma być „decydujący dla jego całego pisarstwa” (s. 58). Wbrew tytułowi książki oraz zapewnieniom na czwartej strony okładki, iż literaturoznawczyni interpretuje w swojej pracy „prozę awangardową lat trzydziestych XX wieku”, „Szczury" z 1932 roku właściwie nie interesują Wasąg. Dlaczego? Bowiem z góry założone przez nią tezy oraz kierunek, w jakim podążała jej interpretacja, nie znalazły uzasadnienia w tekście debiutanckiej powieści Rudnickiego. Autorka decyduje się więc sięgnąć w swych rozważaniach po całkowicie zmienione wydanie drugie z roku 1960, w którym oryginalna ponad dwustustronicowa powieść zostaje przekształcona w kilkudziesięciostronicowe opowiadanie mające niewiele wspólnego z przedwojennym awangardowym debiutem.

Jak zauważa sama badaczka, „w wydaniu »Szczurów« z 1932 roku fragment nasuwający skojarzenia z symboliką ofiarowania jest bardzo krótki” (s. 57). Wasąg ma na myśli następujący cytat: „Szklany martwy bolesny wzrok ojca znad oparcia bladej ręki już o świcie mnie bódł. Pod tym okiem czułem się jak pod ostrzem noża” (s. 8). Na przywołaniu owego fragmentu właściwie kończy się interpretacja debiutu Rudnickiego, a autorka od razu przechodzi do lektury zmienionej powojennej wersji.

Oto dochodzimy więc do sytuacji absurdalnej – Wasąg próbuje opisać awangardową prozę lat trzydziestych XX wieku w oparciu o fragmenty „Szczurów” z roku 1960, które uznać należy właściwie za nowy, odrębny utwór powstały już po wojnie. Sama interpretacja ogranicza się właściwie do odnotowania kilku zmian pomiędzy dwoma wydaniami – badaczka zestawia odpowiadające sobie fragmenty i wskazuje na wprowadzone zmiany.

Próbując wyjaśnić powody, dla których pisarz zdecydował się na tak daleko idące zmiany w drugim wydaniu „Szczurów”, Wasąg stwierdza, że „Rudnicki (…) starał się prawdopodobnie złagodzić pierwotny styl, zrezygnował z całych fragmentów, które mogły wydawać mu się naddane, niedoskonałe pod względem warsztatu pisarskiego” (s. 60), a „decyzja (…) o opublikowaniu »Szczurów« w zmienionej, skróconej formie zaświadcza o rozwoju jego pisarstwa, o warsztatowej dyscyplinie i dystansie, »wyważeniu«, które zapewne sprowadziły na niego także doświadczenie drugiej wojny światowej” (s. 65). Autorka całkowicie przemilcza natomiast fakt, iż w wydaniu z roku 1960 zredukowany niemal do minimum został jawnie homoerotyczny i homoseksualny charakter debiutu, a przecież to właśnie w homoseksualnej relacji głównego bohatera z dużo starszym od niego mężczyzną o imieniu Makar upatrywać należy źródeł konfliktu na linii syn – ojciec, a więc w relacji, która w badanych utworach interesuje Wasąg.

W związku z tym, że jak zauważa sama autorka, „nawiązanie do motywu akedy zawarte w pierwszym wydaniu »Szczurów«” (s. 66) jest krótkie i zostało „znacząco rozbudowane (…) w powojennym wydaniu” (s. 66), rozdział, który opisywać miał awangardowy debiut Rudnickiego, tak naprawdę skupia się na powojennej twórczości pisarza. „Szczurom” (i to w zmienionej wersji powojennej) literaturoznawczyni poświęca zresztą ledwie kilka stron, by przejść do opowiadania „Ofiarowanie Izaaka” (1971) oraz tomu „Teatr zawsze grany” (1987), bowiem to w tych utworach obecny jest interesujący badaczkę motyw.

Do przedwojennych utworów Rudnickiego Wasąg powróci jeszcze na moment, sięgając po reportażową powieść „Lato” (1938), którą autorka konsekwentnie postanawia nazywać opowiadaniem (być może dlatego, że korzysta z jej przedruku w zbierającym różne dzieła pisarza tomie „Młode cierpienia” wydanym w 1954 roku). Podobnie jak w przypadku „Szczurów”, Wasąg przywołując cytaty z „Lata”, powołuje się na zmienione, powojenne wydanie powieści, co skutkuje wskazywaniem fragmentów nieistniejących w pierwotnej wersji z lat trzydziestych. Gdy autorka pisze więc o tym, jak Rudnicki „ironicznie ujął (…) w wydanym przed wojną opowiadaniu »Lato«” (s. 17) kwestie dotyczące znajomości teorii Freuda, powołuje się tak naprawdę na wydanie z roku 1946, do którego cytowana puenta została dopisana.

Zastanawiają stawiane przez badaczkę tezy, które na kartach jej pracy nie znajdują jednak żadnego poparcia. Wasąg pisze chociażby o tym, że „autor »Szczurów« cenił Gombrowicza” (s. 39), nie wskazując przy tym ani jednej wypowiedzi Rudnickiego, która mogłaby potwierdzać owo stwierdzenie. Wydaje się, że jest ono potrzebne badaczce dla umotywowania faktu, iż duża część rozdziału poświęconego Rudnickiemu tak naprawdę dotyczy autora „Ferdydurke”. Należy przy tym wyraźnie i jednoznacznie powiedzieć, że Rudnicki nie tylko nie cenił Gombrowicza, ale wielokrotnie wypowiadał się o nim w sposób wyjątkowo negatywny, czego liczne przykłady znaleźć można w niepublikowanych dotąd w całości dziennikach Adolfa Rudnickiego. Oto tylko kilka przykładów (źródło: maszynopis): „Czytałem Gombrowicza »Trans-Atlantyk«. G. walczy przez całe życie o swoje nowatorstwo. (…) Grymasy, grymasy i jeszcze raz grymasy. Nic więcej nie osiąga. Drażni” (rok 1951); „[Gombrowicz – G.J.] nie zyskuje w bliższym obcowaniu” (25.08.1957); „Gombrowicz. Biegunka myśli. Pisze wadami, gdyż chce pisać wadami, ale wady – pomimo to – zostają wadami” (28.08.1957); „Gombrowicz dla świata ma minimalną wartość, jego polski fałsz, którego nie może się wyzbyć – nikogo nie obchodzi” (29.08.1957); „(…) za kilka lat Gombrowicz będzie wywoływał obrzydzenie” (14.09.1957); „(…) farsz Gombrowicza jest tak samo prowincjonalny wskutek siły polskości, jak farsz tych, którymi pomiata” (18.09.1957); „Wszystkie grymasy. mądrości Gombrowicza są dla mnie mniej warte aniżeli »Proszę państwa do gazu« T. Borowskiego, aniżeli »Panna Winczewska« Dąbrowskiej czy niektóre »Charaktery« Nałkowskiej. G. nie czyta tylko wącha, po czym natychmiast obwieszcza światu, co wywąchał. Nie wychodzi w gruncie rzeczy poza felieton” (18.09.1957); „Obrzydliwość Gombrowicza. Jego nienawiść do literatury w kraju. G. zawsze obrzydliwy” (03.05.1966); „Gombrowicz. Płaski, a jednak płaski pomimo pozorów ciekawości” (12.05.1966).

Za półprawdę uznać należy także stwierdzenie, iż „świadectwem niechęci wobec literatury awangardowej są międzywojenne oceny debiutu Rudnickiego” (s. 40). Wasąg dla umotywowania swojej tezy przywołuje tylko jeden krytyczny głos Ignacego Fika. I choć prawdą jest, że „Szczury” spotkały się z licznymi głosami krytyki, to pamiętać należy także o tym, że to właśnie eksperymentatorski charakter powieści wskazywany był przez wielu recenzentów jako niewątpliwy atut debiutu pisarza. Wanda Kragen na łamach „Nowego Dziennika” pisała, że „Szczury” to „jedna z najciekawszych i najoryginalniejszych powieści polskich, jakie czytała ostatnio” (Kragen 1932: 9). W „Wiadomościach Literackich” Karol Irzykowski podkreślał, że Rudnicki prezentuje w swojej książce „świeży i oryginalny (…) przekrój rzeczywistości” (Irzykowski 1932: 5), a czytelnicy „Rocznika Literackiego” mogli przeczytać, że „Szczury” to pozycją „frapująca” (Piwiński 1933: 76), w której autor recenzji – Leon Piwiński dostrzegał pewną „wyższą finezję” (Piwiński 1933: 76) i podkreślał, że „zaniedbanie stylu, i nawet błędy polszczyzny mogą tu być świadomym eksperymentem” (Piwiński 1933: 76). Leon Pomirowski zwracał uwagę w „Gazecie Polskiej” na „wybitną ambicję i oryginalny profil pisarski” (Pomirowski 1932: 5) Rudnickiego, zaś na łamach „Epoki” pojawiła się recenzja Jerzego Życieńskiego, w której krytyk doceniał oryginalność Rudnickiego, a jego debiut nazwał „wspaniałym wytryskiem samorodnego talentu” (Życieński 1932: 14).

Wątpliwość budzić może także fakt, że pojawiające się w przedwojennych recenzjach głosy wytykające Rudnickiemu niedbały język jego debiutanckiej powieści Wasąg odczytuje jako sugestywny atak „nieprzychylnych krytyków uprzedzonych do pisarzy żydowskiego pochodzenia” (s. 36), bowiem, jak pisze badaczka, w przypadku żydowskich twórców, to właśnie „polszczyzna pełniła funkcję papierka lakmusowego” (s. 36). Temat żydowskiego charakteru „Szczurów”, jak i pochodzenia Rudnickiego, nie został poruszony w żadnej z przedwojennych recenzji książki, natomiast krytycy wskazywali na liczne zaniedbania korektorskie – błędy interpunkcyjne oraz literówki, lecz, jak podkreślał Pomirowski, specyficzny, eksperymentatorski „język utworu jest wiernym odbiciem stosunku do tematu. Dla uwydatnienia psychicznego bezładu bohatera autor po prostu pisze bezładnie, bez stylistycznego wyboru i kontroli” (s. 5). Język „Szczurów” nie był więc dowodem na żydowskie pochodzenie autora, który w sposób nieporadny posługuje się polszczyzną, a wskazywał na awangardowy charakter powieści.

Kolejne rozdziały dotyczą kolejno debiutów Stefana Napierskiego, Brunona Schulza oraz Adama Tarna. Pisząc o Napierskim, badaczka rozpoczyna od odtworzenia głosów międzywojennej krytyki na temat „Rozmowy z cieniem” (1933). Niestety, podobnie jak w przypadku części poświęconej Rudnickiemu, na interpretację samego utworu nie pozostaje dużo miejsca. Wasąg skupia się na symbolice cienia, który w psychoanalizie oznacza „podświadome warstwy osobowości” (s. 89). Rozważania na temat powieści schodzą na dalszy plan, by zostać wyparte przez te dotyczące biografii pisarza.

Podobnie jak w rozdziale pierwszym, w którym autorka zestawiła ze sobą Rudnickiego i Gombrowicza, tak i w rozdziale trzecim poświęconym opowiadaniom Brunona Schulza badaczka decyduje się na porównanie dwóch pisarzy – tłem dla autora „Sklepów cynamonowych” będzie Franz Kafka, w którego dziełach, podobnie jak w przypadku drohobyckiego twórcy, ważna jest relacja ojciec – syn. Badaczka zauważa, że w przypadku badań nad twórczością Schulza jest to „temat, którego istota niezmiennie intryguje” (s. 101). W swoich rozważaniach autorka skupia się na opowiadaniu „Dodo”, trudno jednak uznać rozpoznania Wasąg za nowatorskie i przyczyniające się do reinterpretacji opisywanego przez nią zagadnienia. Odnieść można wrażenie, że badaczka ogranicza się do niewiele wnoszących twierdzeń, że „Schulzowska opowieść o »zanikaniu ojca« była pełna zaskakujących konceptów i humoru, którym mierzy się mistrzostwo słowa. Schulz podjął temat, który ma ogromne znaczenie – próbował opisać zastanawiający związek ojca i syna – mimowolnie sytuując się wśród niezrównanych pisarzy dialogu pokoleń” (s. 128). Frazes o tym, iż „twórczość Schulza interpretowano na wiele inspirujących sposobów” (s. 116), staje się dla autorki pretekstem, by zaprezentować ciągnący się przez trzy strony (!) przypis, w którym wymienia ona „wybrane ważniejsze artykuły i opracowania poświęcone twórczości Schulza” (s. 116).

Ostatni rozdział Wasąg postanowiła poświęci powieści „Obraz ojca w czterech ramach” (1934) autorstwa Adama Tarna. Podobnie jak w przypadku części dotyczącej Stefana Napierskiego, badaczka rozpoczyna od wielostronicowego przywołania biografii autora, by następnie przejść do zreferowania głosów międzywojennej krytyki literackiej na temat debiutu pisarza. Część poświęconą powieści Tarna uznać należy za najlepszy fragment książki – choć nie jest on długi, to stanowi on część prawdziwie interpretacyjną.

Z niezrozumiałych powodów Wasąg decyduje się jednak po raz kolejny, podobnie jak w części poświęconej Rudnickiemu, włączyć do swych rozważań na temat prozy awangardowej lat trzydziestych XX wieku dzieła powojenne, będące, co więcej, utworami dramatycznymi. Odnoszę wrażenie, że i sama autorka ma wątpliwości, co do słuszności owej decyzji, bowiem jak zauważa: „wydaje się, że sztuki te, poza osobą autora, nie łączy nic z »Obrazem ojca w czterech ramach«” (s. 155). Badaczka postanawia skupić się przede wszystkim na dramacie „Stajnia Augiasza” (1954). Utwór, który stanowić ma przykład tego, że „historie ojców to intrygujący i wieloznaczny temat w twórczości Tarna”, interesuje Wasąg nie mniej niż debiutancka powieść. Wrażenie chaosu i odejścia od głównego problemu potęguje fakt, iż rozdział zamyka kilkanaście stron zdjęć, na których zobaczyć możemy materiały (między innymi afisz, program sztuki oraz zdjęcia z adaptacji teatralnej) związane z wzmiankowanym tylko w tekście dramatem „Zwykła sprawa” (1950). Trudno powiedzieć, w jakim celu zostały one dołączone do publikacji, tym bardziej, że utwór ten nie jest tematem rozważań badaczki.

Podczas lektury irytować może też powtarzanie przez autorkę tych samych treści. Wasąg na stronie 132 informuje nas o tym, że „w sezonie 1952–1953 Tarn był dyrektorem i kierownikiem artystycznym Teatru Domu Wojska Polskiego w Warszawie, następnie pełnił funkcję kierownika literackiego Teatru Powszechnego (1955–1956) Teatru Ateneum (1956–1960) i Teatru Współczesnego (1960–1968). W 1956 roku został redaktorem naczelnym pisma literacko-artystycznego »Dialog«”, podczas gdy na stronie 153 czytamy po raz kolejny: „Tarn w powojennej Polsce pełnił funkcję kierownika artystycznego Teatru Powszechnego, Teatru Ateneum i Teatru Współczesnego. Będąc redaktorem naczelnym »Dialogu« (…)”.

Zadaniem, jakie postawiła sobie Magdalena Wasąg, było połączenie „czterech, wydawałoby się zupełnie osobnych pisarzy” (s. 173) w celu „stworzenia wierniejszego, niejednostronnego obrazu międzywojnia, w którym prócz »tradycyjnej literatury« nie brakuje miejsca dla powieściowego eksperymentu, choćby był on różnej próby” (s. 25). Ten, jak pisze autorka, „ważny i poznawczo istotny cel historycznoliteracki” (s. 24) nie zostaje jednak osiągnięty. Z poszczególnych rozdziałów nie wyłaniają się wspólne, a zarazem spójne wnioski. Prowadzone przez Wasąg „badania nad reinterpretacją pisarstwa Rudnickiego, Napierskiego, Schulza i Tarna” (s. 29) nie przynoszą zamierzonych efektów. Lektura „W cieniu ojca” okazuje się szczególnie rozczarowująca, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że książka ukazała się w serii Interpretacje Literackie, podczas gdy na jej kartach próżno szukać intrygujących propozycji interpretacyjnych. Autorka, choć pragnie stworzyć spójną opowieść o awangardzie prozatorskiej lat trzydziestych, nieustannie kluczy między opisem międzywojennych debiutów a utworami znacznie późniejszymi. Zaproponowane przez badaczkę rozpoznania uznać należy za skrótowe, fragmentaryczne i urwane, a szansę na nowatorskie zestawienie ze sobą dzieł Rudnickiego, Napierskiego, Schulza i Tarna za niewykorzystaną.

LITERATURA:

Irzykowski K.: „Powieść »au ralenti«”. „Wiadomości Literackie” 1932, nr 49.

Kragen W.: „»Szczury«. Debiut powieściowy Adolfa Rudnickiego”. „Nowy Dziennik” 1932, nr 330.

Piwiński L.: „Powieść [Szczury]”. „Rocznik Literacki” 1933.

Pomirowski L.: „Szczury”. „Gazeta Polska” 1932, nr 294.

Życieński J.: „Wykolejeńcy”. „Epoka” 1932, nr 10.
Magdalena Wasąg: „W cieniu ojca. Awangarda prozatorska lat 30. XX wieku. Rudnicki, Napierski, Schulz, Taran”. Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego. Łódź 2019 [seria: Interpretacje Literackie].