WARIACJE POD BATUTĄ HUMANISTY (MARCIN MARIA BOGUSŁAWSKI: 'WARIACJE (POST)HUMANISTYCZNE')
A
A
A
Sytuacja kryzysu ma to do siebie, że uwypukla, wskazuje na różnego rodzaju problemy rozmyte w codzienności. Problemy wkomponowane w codzienność, będące jej składowymi, tym samym ginące w nurcie bardziej lub mniej stabilnej ciągłości. W momencie kryzysu dochodzi do nagłego zawieszenia, w skutek którego mankamenty byłej codzienności stają się nagle nagie. Ukazują się nawet mniej ostrożnemu obserwatorowi w bezruchu, nierzadko z całą swoją absurdalnością i niedoskonałością, tak skrzętnie skrywanymi wcześniej w nurcie toczącej się z minuty na minutę rutyny. Co jednak najistotniejsze, ta nagła nieciągłość, szarpnięcie ukazuje jak kruchy jest świat, w którym funkcjonujemy. Uwidacznia wysiłek wkładany w jego utrzymanie, ale i możliwe konsekwencje jego upadku. To nieustające balansowanie pomiędzy kosztami utrzymania tego, co już mamy, a ceną, jaką przyjdzie zapłacić za zmianę wyraźnie obrazuje Andrzej Nowak. W tekście „Pasterze mikrozabójców – pandemia, szczepienia, biopolityka” odmalowuje on nowoczesność, której utrzymanie okupione jest faktycznym cierpieniem, wyzyskiem i śmiercią, ale jednocześnie zestawia ją z potencjalnym brakiem nowoczesności. W świecie spoza/bez nowoczesności panują chaos, entropia i śmierć, reprezentowane w artykule przez wirusa. Utrzymywany w karbach zorganizowanego funkcjonowania istot i istnień, ukazuje się poza systemem jako groźba pandemii, śmierci i anarchii. W cieniu owej pandemii – straszącej u Nowaka jeszcze spoza systemu – autor wyrywa „[s]trategie intelektualne, które sprawdzają się w salach seminaryjnych jako ciekawe intelektualnie propozycje” (Nowak 2018: 31), z murów uczelni i rozpatruje w kontekście ciągłych prób utrzymania równowagi.
Nowak pojawia się tutaj nieprzypadkowo, jego ruch weryfikujący, sprawdzający odnosi się głównie do tekstów i koncepcji posthumanistycznych. Skupia się on jednak na wyznaczeniu granicy, „której nie możemy przekroczyć, gdy w krytycznym ruchu dokonujemy samopodminowania” (Nowak 2018: 42). Poza którą nie ma nowoczesności oraz „historii, w której wciąż jest miejsce dla ludzi” (Nowak 2018: 42). „Wariacje (post)humanistyczne” Marcina Marii Bogusławskiego w swym wydźwięku współbrzmią z zaniepokojonym głosem Nowaka. Zamiast jednak ostrzegać Bogusławski podejmuje trudną próbę wzięcia w nawias tego, co w posthumanizmie „post-”, i wykazania, „że humanizm ma w sobie elementy posthumanistyczne, przynajmniej potencjalnie” (s. 8). Jeśli Nowak zdaje się mówić „stop” niektórym ruchom posthumanistycznym, tak Bogusławski bierze posthumanistyczne tematy, figury, figuracje, konstytucje, relacje, podmioty, wartości, DDI (Dominujący Dyskurs Interpretacyjny) etc., ćwiartuje i układa z nich własną serię wariacji już humanistycznych. Tym samym autor sprawia wrażenie, jak gdyby chciał powtórzyć i jednocześnie odwrócić przywoływany przez siebie ruch Mozarta tworzącego wariacje „na temat piosenki znanej w Polsce jako »Poszły w pole kurki trzy«” (s. 7). Powtórzenie polega na przechwyceniu tego, co „nie-moje”, podjęciu tematu, który pochodzi „»z zewnątrz«, choć jest to zewnętrzność dość umowna” (s. 7). Odwrócenie zaś sprawia, że Mozartowski ruch zagarniający rozpoznane i funkcjonujące w toku ciągłości „Kurki trzy” w celu ich zniekształcenia, redukcji, przekroczenia zostaje zastąpiony przez ściągnięcie tego, co przekraczające, do rozpoznanego.
Ważne jest zrozumienie tytułowych wariacji, ponieważ organizują one sposób prowadzenia wywodu, w którym inne teksty „są ozdabiane bądź rozbite na mniejsze wartości, najczęściej z zachowaniem ich głównego szkieletu” (s. 7), podlegają przekształceniom i „daleko posunięt[ym] modyfikacj[om] wyjściowej melodii” (s. 7), a w końcu stają się jedynie bazą dla „swobod[y] muzycznej wyobraźni” (s. 7). Bogusławski tym samym „zawłaszcza” prace innych autorów, by z ich tekstów, na które rzuca „spojrzenie wycinkowe, nie obejmujące pełnego pola tekstów, tematów, całości projektów poszczególnych Autorek i Autorów” (s. 8), ułożyć serię własnych wariacji. Celowo unikam pojęcia „ciąg” czy sformułowań mogących sugerować płynność przejść pomiędzy kolejnymi rozdziałami. Kolejne wariacje zdają się być całkowicie samowystarczalne. Mogłyby być oddzielnymi artykułami i przynajmniej pięć rozdziałów zawiera w sobie fragmenty z innych prac, artykułów i wystąpień autora.
Poczucie nieciągłości wywodu i przeskakiwania pomiędzy wyrwami dzielącymi kolejne rozdziały potęgują appendixy. Pojawiają się one na końcu rozdziałów, po podsumowaniach i skupiają się na jednym z zagadnień wspominanych w poprzedzającym je rozdziale. Sam zamysł wydaje się ciekawy ze względu na charakter prowadzonego wywodu. Rozdziały są mocno skondensowane. Książka liczy ledwie 137 stron z bibliografią włącznie, lecz skromna objętość nie oznacza ograniczenia liczby przywoływanych, omawianych tekstów. Skutkuje to gęstymi rozdziałami, które są wręcz rozsadzane od środka ogromem cytacji. Na dwóch stronach sąsiadują ze sobą słowa Rosi Braidotti, Marthy C. Nussbaum, Erwina Schrödingera i Michela Serresa. Autor nie ogranicza ich obecności jedynie do pojawienia się nazwisk w toku wywodu. Oddaje im głos, przytaczając kilkuwersowe cytaty. Nie jest to odosobniony przypadek, a konsekwentnie stosowana strategia. Bogusławski, decydując się na wariacje, nie wybiera kilku głównych tekstów, na których mógłby operować, dokonywać ich rozbicia, reinterpretacji, przepisania. Zbiera raczej chór tekstów, koncepcji i pojęć. Niczym dyrygent daje i odbiera głos poszczególnym solistom, a ci śpiewają urywane partie, tak by „post-” w posthumanizmie utrzymać w nawiasie.
Właśnie przy takiej konstrukcji publikacji umiejętnie stosowane appendixy mogłyby dać przestrzeń na prześwietlenie jednego z elementów lub chórzystów niemających miejsca na wybrzmienie w skondensowanych rozdziałach. Prowadzić by to mogło do zniuansowania problemów, które są pomijane lub spłaszczane ze względu na ich marginalne znaczenie w kontekście tematu rozdziału. W „Wariacjach (post)humanistycznych” tak się jednak nie dzieje, co dobrze obrazuje przejście pomiędzy pierwszym rozdziałem i pierwszym appendixem. Przytaczam je tutaj w sposób bardziej szczegółowy, by zobrazować mankamenty publikacji.
Pierwszy rozdział, zatytułowany „Posthumanistyka – mapowanie”, rozpoczyna się od naszkicowania przyczyn i skutków aktualnych problemów nauki, między innymi odnoszących się do „antynaukowych lęków i alienacji społeczeństwa wobec nauk(i)” (s. 19). Następnie Bogusławski zaznacza, że „posthumanizm może być rozumiany jako przykład ideologii, funkcjonującej w ramach humanistycznego modelu kulturowego” (s. 19) i z tej potencji rozumienia wyprowadza posthumanistykę jako będącą „przedłużeniem tej ideologii w postaci perspektywy badawczej” (s. 19). Dalej zostaje poprowadzony wywód zogniskowany na podziale nauk na dyscypliny, przejściach pomiędzy nimi, narzędziach i metodologiach pozwalających na rozpoznawanie ograniczeń. Tym samym próbowany jest przez autora problem „konieczności ustalenia nowych reguł, określających relację między różnymi dziedzinami wiedzy, w tym między humanistyką a przyrodoznawstwem” (s. 26). „Próbowany”, ponieważ, ta część rozdziału – w której skład wchodzą podrozdziały: „Posthumanistyka, czyli co?”, „Przestrzeń nauk(i)”, „Nauka klasyczna” „Oscylacje” – sprowadza się do zarysowania pola problemu współczesnej nauki i rozpoznania nieciągłości, mankamentów prowadzących do jej niewydolności. Sygnalizowanie jedynie niektórych wątków sprawia, że wymienione wyżej podrozdziały mają charakter eseju, próbowania. To właśnie w tej części chór złożony chociażby z głosów Andrzeja Nowaka, Krzysztofa Arbiszewskiego, Michała Wróblewskiego, Barbary Tuchańskiej, Charlesa Percy’ego Snowa, Samuela Arbesmana i Ewy Domańskiej pod batutą Bogusławskiego wyznacza nauce cele, funkcje i diagnozuje jej „dwuznaczną” kondycję rozdartą pomiędzy byciem „punktem odniesienia dla innych praktyk kulturowych” (s. 15) i „źródłem silnych lęków społecznych” (s. 16). W „Oscylacjach” autor w odniesieniu do tak wyznaczonej diagnozy syntezuje cztery główne trudności i sugeruje możliwe ich rozwiązania w kontekście kolejnych autorów (tym razem wśród nich znaleźć można Tuchańską, Brunona Latoura, Stefana Czarnowskiego, Raewyn Connel), by w końcu przejść do wskazania dwóch przykładów wykorzystania opisywanych oscylacji. Ostatnim podrozdziałem rozdziału pierwszego jest ten zatytułowany „Oscylacja: transcendentalizm i naturalizm”, na którego stronach omówiony zostaje tekst Roberta Piłata pod kątem strategii niepolegającej „na próbie syntezy czy wymieszania ze sobą fenomenologii i kognitywistyki, ale zasadza się na przekonaniu, że »w wyjaśnieniu mechanizmów rządzących procesami poznawczymi istnieją teoretyczne nieciągłości«” (s. 29). Od razu po owym omówieniu podsumowanym konkluzją wskazującą na pozytywne skutki łączenia poznania „z poziomu fenomenologicznego i naturalistycznego [które] mogą się wzajemnie motywować, dopełniać i uzasadniać” (s. 32) następuje przejście do appendixu skupionego na zwierzętach w kontekście etyki oraz humanizmu.
Nagłe zerwanie i przeskok wykonany w tekście przez Bogusławskie nie fundują łagodniejszego przejścia do kolejnego rozdziału ani nie rozwijają niedo(o)powiedzianych aspektów z rozdziału poprzedniego. Kwestie etyki, humanizmu i zwierząt zostają włożone pomiędzy problem metodologii współczesnych nauk a rozważania nad rewidującą funkcją posthumanizmu Braidotti i koncepcji Jean-Paula Sartre’a. Zmieszanie da się wyjaśnić oczywiście tytułowymi wariacjami, w ramach których podejmowane są jedynie „pewne wątki” (s. 8). Bogusławski wprost oznajmia brak pretensji do wyczerpania podejmowanych przez siebie tematów. Co uznać można za dobrą decyzję. Na ten moment próba mająca na celu wyczerpujące opracowanie centralnych tematów żywego i dyskutowanego posthumanizmu zdaje się być spisana na porażkę. Pozostaje jednak pytanie, czy aktualność podejmowanych problemów i decyzja o wariacyjnym toku wywodu usprawiedliwiają chaos wywodu.
Tym, co łączy osobne rozdziały oraz appendixy, jest sam autor-dyrygent. „Wariacje (post)humanistyczne” czytane jako praca badawcza, od której oczekuje się w miarę precyzyjnej analizy, mogą czytelnika zawieść. Brak tu bowiem pogłębionego odczytania przytaczanych tekstów, porównania różnych posthumanistycznych ujęć jednego problemu czy prześledzenia splotów i separacji omawianych koncepcji. Nie jest to też publikacja mająca charakter wprowadzenia do koncepcji posthumanistycznych. Czym więc jest? Zdaje się na to odpowiadać sam Bogusławski. W ostatnim rozdziale wyznaje, że nie podejmuje „się odpowiedzi na pytanie, jak uprawiać obecnie humanistykę, jeśli miałoby ono dotyczyć wskazania konkretnej metodologii czy wyróżnionej perspektywy badawczej” (s. 120), jednak deklaruje za to przekonanie, że „trzeba ją uprawiać jako praktykę parezyjną” (s. 120). Ową parezję badacza humanisty określoną jako „figur[a] pozbawion[a] figuratywności” (s. 121) cechuje „zerowy stopień retoryczności” (s. 121). Parezyjny wymiar humanistyki zostaje określony zaś jako „wymiar etycznego zobowiązania badacza-humanisty, który samej humanistyce nadaje wymiar zarazem teoretyczny i praktyczny” (s. 122), gdzie praktyka rozumiana jest jako taki rodzaj „poznania, które współtworzy obraz badanego świata” (s. 119). Takie założenia odnośnie roli samego badacza wyjaśniają, dlaczego Bogusławski odrzuca dogłębną analizę przywoływanych tekstów na rzecz ułożenia z nich własnej narracji. Badacz staje się dyrygentem, bibliografia – chórem. Ciągłość utracona na poziomie omawianych, nieprzystających do siebie problemów, odzyskana zostaje, gdy przesunąć je na drugi plan. Na scenie pozostaje wtedy samo odczytanie. Odczytanie i dopiero w tle teksty bazowe.
Przy takim podejściu do lektury siłą „Wariacji (post)humanistycznych” okazują się świeże i interesujące zestawienia. W najciekawszym pod tym względem rozdziale „Powrót (?) podmiotu” Bogusławski, mając cały czas na podorędziu narzędzia Alaina Touraine’a, wyznacza osie konstrukcyjne podmiotu ujmowanego jako „ucieleśniony i poprzez żywe, motoryczne ciało zaangażowany w świat” (s. 99). Wyznaczanie osi sprowadza się do przytoczenia ustaleń Gilberta Simondona, Georges’a Canguilhema, Maurice’a Merleau-Ponty’ego i Michela Foucaulta, wyłuskania z nich potrzebnych autorowi konkretnych twierdzeń w celu uformowania poszukiwanego podmiotu sprawczego. Ruch ten jednak wiąże się z licznymi uproszczeniami. Simondon zostaje „tym od indywiduacji”, Canguilhem „tym od relacji i normatywności”, Merleau-Ponty „tym od bycia w świecie”, a Foucault dostarcza ustaleń odnoszących się do władzy i wolności. Dominacja interpretacji nad analizą sprawia, że trudno jednoznacznie orzec, czy Bogusławski dochodzi do pewnych ustaleń w skutek obcowania z przytaczanymi tekstami, czy też układa je tak, by przy ich pomocy wyartykułować swoje przemyślenia.
Niepewność i pobieżne odczytanie najbardziej rażą w „podrozdziałach-chórach”, takich jak te – opisywane już – z rozdziału „Posthumanistyka – mapowanie. Na szczęście jednak pomiędzy nimi pojawiają się podrozdziały spokojniejsze, w których czytelnik nie jest zarzucany dziesiątkami nazwisk, do których przypisane zostaje zdanie lub dwa. Na ich łamach Bogusławski przytacza najświeższe publikacje polskich badaczek i badaczy związanych z posthumanizmem, co więcej – wydziela na ich omawianie więcej miejsca. Dzięki temu czytelnik ma realną szansę rozeznać się w podejmowanych publikacjach Domańskiej, Piłata czy Krzysztofa Pacewicza. Tutaj jednak też musi pojawić się „ale”. Trzeba bowiem pamiętać, że Bogusławski, przyjmując rolę dyrygenta i już na początku zrzekając się podejmowania tekstów „z »boskiego« punktu widzenia” (s. 8), odgrywa koncert. Złożony z wariacji, w których pojawiają się zapożyczenia „w postaci niemal oryginalnej” (s. 8), ale skupiony na – co warto raz jeszcze podkreślić – wykazaniu zasadności nawiasu okalającego „post-” w posthumanizmie.
„Wariacje (post)huamnistyczne” stanowią więc ciekawy przykład przepracowywania posthumanizmu i prób jego sprowadzenia do humanizmu. Nie są one najświeższe, a część z nich skupia się na rażących uproszczeniach (jak chociażby konstatacja, że człowiek nie może wyzbyć się perspektywy antropocentrycznej, skoro jest człowiekiem). Jednak samo pojawienie się tekstów (np. przywoływany na początku Nowak), które tak jak publikacja Bogusławskiego starają się stawić opór, utemperować posthumanizm, okazuje się niewątpliwie interesujące. Rozpoznawany jest bowiem na ich stronach potencjalny zaczyn kryzysu spowodowany odchodzeniem od humanizmu. Warto więc sięgnąć po „Wariacje (post)humanistyczne”, by zapoznać się z jedną z linii oporu. Rozpoznać wykazywane zagrożenia i proponowane środki zaradcze. Posłuchać, jak polski dyrygent prowadzi międzynarodowy i międzyepokowy chór, w taki sposób by humanizm wchłonął zarówno Braidotti czy Domańską, jak i Latoura.
LITERATURA:
Nowak A.: „Pasterze mikrozabójców – pandemia, szczepienia, biopolityka”. W: „Pandemia. Nauka. Sztuka. Geopolityka”. Red. M. Iwański, J. Lubiak. Szczecin–Poznań 2018.
Nowak pojawia się tutaj nieprzypadkowo, jego ruch weryfikujący, sprawdzający odnosi się głównie do tekstów i koncepcji posthumanistycznych. Skupia się on jednak na wyznaczeniu granicy, „której nie możemy przekroczyć, gdy w krytycznym ruchu dokonujemy samopodminowania” (Nowak 2018: 42). Poza którą nie ma nowoczesności oraz „historii, w której wciąż jest miejsce dla ludzi” (Nowak 2018: 42). „Wariacje (post)humanistyczne” Marcina Marii Bogusławskiego w swym wydźwięku współbrzmią z zaniepokojonym głosem Nowaka. Zamiast jednak ostrzegać Bogusławski podejmuje trudną próbę wzięcia w nawias tego, co w posthumanizmie „post-”, i wykazania, „że humanizm ma w sobie elementy posthumanistyczne, przynajmniej potencjalnie” (s. 8). Jeśli Nowak zdaje się mówić „stop” niektórym ruchom posthumanistycznym, tak Bogusławski bierze posthumanistyczne tematy, figury, figuracje, konstytucje, relacje, podmioty, wartości, DDI (Dominujący Dyskurs Interpretacyjny) etc., ćwiartuje i układa z nich własną serię wariacji już humanistycznych. Tym samym autor sprawia wrażenie, jak gdyby chciał powtórzyć i jednocześnie odwrócić przywoływany przez siebie ruch Mozarta tworzącego wariacje „na temat piosenki znanej w Polsce jako »Poszły w pole kurki trzy«” (s. 7). Powtórzenie polega na przechwyceniu tego, co „nie-moje”, podjęciu tematu, który pochodzi „»z zewnątrz«, choć jest to zewnętrzność dość umowna” (s. 7). Odwrócenie zaś sprawia, że Mozartowski ruch zagarniający rozpoznane i funkcjonujące w toku ciągłości „Kurki trzy” w celu ich zniekształcenia, redukcji, przekroczenia zostaje zastąpiony przez ściągnięcie tego, co przekraczające, do rozpoznanego.
Ważne jest zrozumienie tytułowych wariacji, ponieważ organizują one sposób prowadzenia wywodu, w którym inne teksty „są ozdabiane bądź rozbite na mniejsze wartości, najczęściej z zachowaniem ich głównego szkieletu” (s. 7), podlegają przekształceniom i „daleko posunięt[ym] modyfikacj[om] wyjściowej melodii” (s. 7), a w końcu stają się jedynie bazą dla „swobod[y] muzycznej wyobraźni” (s. 7). Bogusławski tym samym „zawłaszcza” prace innych autorów, by z ich tekstów, na które rzuca „spojrzenie wycinkowe, nie obejmujące pełnego pola tekstów, tematów, całości projektów poszczególnych Autorek i Autorów” (s. 8), ułożyć serię własnych wariacji. Celowo unikam pojęcia „ciąg” czy sformułowań mogących sugerować płynność przejść pomiędzy kolejnymi rozdziałami. Kolejne wariacje zdają się być całkowicie samowystarczalne. Mogłyby być oddzielnymi artykułami i przynajmniej pięć rozdziałów zawiera w sobie fragmenty z innych prac, artykułów i wystąpień autora.
Poczucie nieciągłości wywodu i przeskakiwania pomiędzy wyrwami dzielącymi kolejne rozdziały potęgują appendixy. Pojawiają się one na końcu rozdziałów, po podsumowaniach i skupiają się na jednym z zagadnień wspominanych w poprzedzającym je rozdziale. Sam zamysł wydaje się ciekawy ze względu na charakter prowadzonego wywodu. Rozdziały są mocno skondensowane. Książka liczy ledwie 137 stron z bibliografią włącznie, lecz skromna objętość nie oznacza ograniczenia liczby przywoływanych, omawianych tekstów. Skutkuje to gęstymi rozdziałami, które są wręcz rozsadzane od środka ogromem cytacji. Na dwóch stronach sąsiadują ze sobą słowa Rosi Braidotti, Marthy C. Nussbaum, Erwina Schrödingera i Michela Serresa. Autor nie ogranicza ich obecności jedynie do pojawienia się nazwisk w toku wywodu. Oddaje im głos, przytaczając kilkuwersowe cytaty. Nie jest to odosobniony przypadek, a konsekwentnie stosowana strategia. Bogusławski, decydując się na wariacje, nie wybiera kilku głównych tekstów, na których mógłby operować, dokonywać ich rozbicia, reinterpretacji, przepisania. Zbiera raczej chór tekstów, koncepcji i pojęć. Niczym dyrygent daje i odbiera głos poszczególnym solistom, a ci śpiewają urywane partie, tak by „post-” w posthumanizmie utrzymać w nawiasie.
Właśnie przy takiej konstrukcji publikacji umiejętnie stosowane appendixy mogłyby dać przestrzeń na prześwietlenie jednego z elementów lub chórzystów niemających miejsca na wybrzmienie w skondensowanych rozdziałach. Prowadzić by to mogło do zniuansowania problemów, które są pomijane lub spłaszczane ze względu na ich marginalne znaczenie w kontekście tematu rozdziału. W „Wariacjach (post)humanistycznych” tak się jednak nie dzieje, co dobrze obrazuje przejście pomiędzy pierwszym rozdziałem i pierwszym appendixem. Przytaczam je tutaj w sposób bardziej szczegółowy, by zobrazować mankamenty publikacji.
Pierwszy rozdział, zatytułowany „Posthumanistyka – mapowanie”, rozpoczyna się od naszkicowania przyczyn i skutków aktualnych problemów nauki, między innymi odnoszących się do „antynaukowych lęków i alienacji społeczeństwa wobec nauk(i)” (s. 19). Następnie Bogusławski zaznacza, że „posthumanizm może być rozumiany jako przykład ideologii, funkcjonującej w ramach humanistycznego modelu kulturowego” (s. 19) i z tej potencji rozumienia wyprowadza posthumanistykę jako będącą „przedłużeniem tej ideologii w postaci perspektywy badawczej” (s. 19). Dalej zostaje poprowadzony wywód zogniskowany na podziale nauk na dyscypliny, przejściach pomiędzy nimi, narzędziach i metodologiach pozwalających na rozpoznawanie ograniczeń. Tym samym próbowany jest przez autora problem „konieczności ustalenia nowych reguł, określających relację między różnymi dziedzinami wiedzy, w tym między humanistyką a przyrodoznawstwem” (s. 26). „Próbowany”, ponieważ, ta część rozdziału – w której skład wchodzą podrozdziały: „Posthumanistyka, czyli co?”, „Przestrzeń nauk(i)”, „Nauka klasyczna” „Oscylacje” – sprowadza się do zarysowania pola problemu współczesnej nauki i rozpoznania nieciągłości, mankamentów prowadzących do jej niewydolności. Sygnalizowanie jedynie niektórych wątków sprawia, że wymienione wyżej podrozdziały mają charakter eseju, próbowania. To właśnie w tej części chór złożony chociażby z głosów Andrzeja Nowaka, Krzysztofa Arbiszewskiego, Michała Wróblewskiego, Barbary Tuchańskiej, Charlesa Percy’ego Snowa, Samuela Arbesmana i Ewy Domańskiej pod batutą Bogusławskiego wyznacza nauce cele, funkcje i diagnozuje jej „dwuznaczną” kondycję rozdartą pomiędzy byciem „punktem odniesienia dla innych praktyk kulturowych” (s. 15) i „źródłem silnych lęków społecznych” (s. 16). W „Oscylacjach” autor w odniesieniu do tak wyznaczonej diagnozy syntezuje cztery główne trudności i sugeruje możliwe ich rozwiązania w kontekście kolejnych autorów (tym razem wśród nich znaleźć można Tuchańską, Brunona Latoura, Stefana Czarnowskiego, Raewyn Connel), by w końcu przejść do wskazania dwóch przykładów wykorzystania opisywanych oscylacji. Ostatnim podrozdziałem rozdziału pierwszego jest ten zatytułowany „Oscylacja: transcendentalizm i naturalizm”, na którego stronach omówiony zostaje tekst Roberta Piłata pod kątem strategii niepolegającej „na próbie syntezy czy wymieszania ze sobą fenomenologii i kognitywistyki, ale zasadza się na przekonaniu, że »w wyjaśnieniu mechanizmów rządzących procesami poznawczymi istnieją teoretyczne nieciągłości«” (s. 29). Od razu po owym omówieniu podsumowanym konkluzją wskazującą na pozytywne skutki łączenia poznania „z poziomu fenomenologicznego i naturalistycznego [które] mogą się wzajemnie motywować, dopełniać i uzasadniać” (s. 32) następuje przejście do appendixu skupionego na zwierzętach w kontekście etyki oraz humanizmu.
Nagłe zerwanie i przeskok wykonany w tekście przez Bogusławskie nie fundują łagodniejszego przejścia do kolejnego rozdziału ani nie rozwijają niedo(o)powiedzianych aspektów z rozdziału poprzedniego. Kwestie etyki, humanizmu i zwierząt zostają włożone pomiędzy problem metodologii współczesnych nauk a rozważania nad rewidującą funkcją posthumanizmu Braidotti i koncepcji Jean-Paula Sartre’a. Zmieszanie da się wyjaśnić oczywiście tytułowymi wariacjami, w ramach których podejmowane są jedynie „pewne wątki” (s. 8). Bogusławski wprost oznajmia brak pretensji do wyczerpania podejmowanych przez siebie tematów. Co uznać można za dobrą decyzję. Na ten moment próba mająca na celu wyczerpujące opracowanie centralnych tematów żywego i dyskutowanego posthumanizmu zdaje się być spisana na porażkę. Pozostaje jednak pytanie, czy aktualność podejmowanych problemów i decyzja o wariacyjnym toku wywodu usprawiedliwiają chaos wywodu.
Tym, co łączy osobne rozdziały oraz appendixy, jest sam autor-dyrygent. „Wariacje (post)humanistyczne” czytane jako praca badawcza, od której oczekuje się w miarę precyzyjnej analizy, mogą czytelnika zawieść. Brak tu bowiem pogłębionego odczytania przytaczanych tekstów, porównania różnych posthumanistycznych ujęć jednego problemu czy prześledzenia splotów i separacji omawianych koncepcji. Nie jest to też publikacja mająca charakter wprowadzenia do koncepcji posthumanistycznych. Czym więc jest? Zdaje się na to odpowiadać sam Bogusławski. W ostatnim rozdziale wyznaje, że nie podejmuje „się odpowiedzi na pytanie, jak uprawiać obecnie humanistykę, jeśli miałoby ono dotyczyć wskazania konkretnej metodologii czy wyróżnionej perspektywy badawczej” (s. 120), jednak deklaruje za to przekonanie, że „trzeba ją uprawiać jako praktykę parezyjną” (s. 120). Ową parezję badacza humanisty określoną jako „figur[a] pozbawion[a] figuratywności” (s. 121) cechuje „zerowy stopień retoryczności” (s. 121). Parezyjny wymiar humanistyki zostaje określony zaś jako „wymiar etycznego zobowiązania badacza-humanisty, który samej humanistyce nadaje wymiar zarazem teoretyczny i praktyczny” (s. 122), gdzie praktyka rozumiana jest jako taki rodzaj „poznania, które współtworzy obraz badanego świata” (s. 119). Takie założenia odnośnie roli samego badacza wyjaśniają, dlaczego Bogusławski odrzuca dogłębną analizę przywoływanych tekstów na rzecz ułożenia z nich własnej narracji. Badacz staje się dyrygentem, bibliografia – chórem. Ciągłość utracona na poziomie omawianych, nieprzystających do siebie problemów, odzyskana zostaje, gdy przesunąć je na drugi plan. Na scenie pozostaje wtedy samo odczytanie. Odczytanie i dopiero w tle teksty bazowe.
Przy takim podejściu do lektury siłą „Wariacji (post)humanistycznych” okazują się świeże i interesujące zestawienia. W najciekawszym pod tym względem rozdziale „Powrót (?) podmiotu” Bogusławski, mając cały czas na podorędziu narzędzia Alaina Touraine’a, wyznacza osie konstrukcyjne podmiotu ujmowanego jako „ucieleśniony i poprzez żywe, motoryczne ciało zaangażowany w świat” (s. 99). Wyznaczanie osi sprowadza się do przytoczenia ustaleń Gilberta Simondona, Georges’a Canguilhema, Maurice’a Merleau-Ponty’ego i Michela Foucaulta, wyłuskania z nich potrzebnych autorowi konkretnych twierdzeń w celu uformowania poszukiwanego podmiotu sprawczego. Ruch ten jednak wiąże się z licznymi uproszczeniami. Simondon zostaje „tym od indywiduacji”, Canguilhem „tym od relacji i normatywności”, Merleau-Ponty „tym od bycia w świecie”, a Foucault dostarcza ustaleń odnoszących się do władzy i wolności. Dominacja interpretacji nad analizą sprawia, że trudno jednoznacznie orzec, czy Bogusławski dochodzi do pewnych ustaleń w skutek obcowania z przytaczanymi tekstami, czy też układa je tak, by przy ich pomocy wyartykułować swoje przemyślenia.
Niepewność i pobieżne odczytanie najbardziej rażą w „podrozdziałach-chórach”, takich jak te – opisywane już – z rozdziału „Posthumanistyka – mapowanie. Na szczęście jednak pomiędzy nimi pojawiają się podrozdziały spokojniejsze, w których czytelnik nie jest zarzucany dziesiątkami nazwisk, do których przypisane zostaje zdanie lub dwa. Na ich łamach Bogusławski przytacza najświeższe publikacje polskich badaczek i badaczy związanych z posthumanizmem, co więcej – wydziela na ich omawianie więcej miejsca. Dzięki temu czytelnik ma realną szansę rozeznać się w podejmowanych publikacjach Domańskiej, Piłata czy Krzysztofa Pacewicza. Tutaj jednak też musi pojawić się „ale”. Trzeba bowiem pamiętać, że Bogusławski, przyjmując rolę dyrygenta i już na początku zrzekając się podejmowania tekstów „z »boskiego« punktu widzenia” (s. 8), odgrywa koncert. Złożony z wariacji, w których pojawiają się zapożyczenia „w postaci niemal oryginalnej” (s. 8), ale skupiony na – co warto raz jeszcze podkreślić – wykazaniu zasadności nawiasu okalającego „post-” w posthumanizmie.
„Wariacje (post)huamnistyczne” stanowią więc ciekawy przykład przepracowywania posthumanizmu i prób jego sprowadzenia do humanizmu. Nie są one najświeższe, a część z nich skupia się na rażących uproszczeniach (jak chociażby konstatacja, że człowiek nie może wyzbyć się perspektywy antropocentrycznej, skoro jest człowiekiem). Jednak samo pojawienie się tekstów (np. przywoływany na początku Nowak), które tak jak publikacja Bogusławskiego starają się stawić opór, utemperować posthumanizm, okazuje się niewątpliwie interesujące. Rozpoznawany jest bowiem na ich stronach potencjalny zaczyn kryzysu spowodowany odchodzeniem od humanizmu. Warto więc sięgnąć po „Wariacje (post)humanistyczne”, by zapoznać się z jedną z linii oporu. Rozpoznać wykazywane zagrożenia i proponowane środki zaradcze. Posłuchać, jak polski dyrygent prowadzi międzynarodowy i międzyepokowy chór, w taki sposób by humanizm wchłonął zarówno Braidotti czy Domańską, jak i Latoura.
LITERATURA:
Nowak A.: „Pasterze mikrozabójców – pandemia, szczepienia, biopolityka”. W: „Pandemia. Nauka. Sztuka. Geopolityka”. Red. M. Iwański, J. Lubiak. Szczecin–Poznań 2018.
Marcin Maria Bogusławski: „Wariacje (post)humanistyczne”. Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego. Łódź 2020.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |