ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 kwietnia 7 (391) / 2020

Aleksandra Krajewska,

BIG GRRRL SMALL WORLD (WŁASNYMI RĘKOMA: HISTORIA MADAM C.J. WALKER)

A A A
We wrześniu ubiegłego roku De’Andre Arnold, nastolatek z Teksasu, został zawieszony w prawach ucznia. Powodem kary było złamanie przez chłopca zasad ubioru obowiązujących w szkole, a konkretnie jego fryzura. Dredy nie spodobały się władzom placówki, co zapoczątkowało medialny protest afroamerykańskiej społeczności. Dwyane Wade i Gabrielle Union, producenci nominowanego do Oscara „Hair Love” (2019), postanowili w ramach solidarności zaprosić ucznia na tegoroczną galę. De’Andre przyjął zaproszenie, a film opowiadający o miłości do niedających się łatwo poskromić czarnych włosów zgarnął statuetkę za najlepszy krótkometrażowy film animowany. W 2020 roku wybór fryzury przez osoby o niekaukaskim typie urody pozostaje wyborem nie prywatnym, a politycznym. Dla żyjących w amerykańskiej rzeczywistości czarnoskórych obywateli konkretny sposób upięcia włosów wciąż bowiem stanowić może światopoglądową deklarację.

W takich okolicznościach zadebiutował w marcu tego roku serial o życiu najwybitniejszej chyba amerykańskiej przedsiębiorczyni – „Własnymi rękoma: Historia Madam C.J. Walker”. Madam C.J. Walker, a właściwie Sarah Breedlove, przyszła na świat w 1867 roku, zaledwie kilka lat po zniesieniu niewolnictwa na terytorium Stanów Zjednoczonych. Urodzona w Luizjanie Breedlove szybko wyszła za mąż i urodziła córkę. Ze względów ekonomicznych przeniosła się do Missouri, gdzie musiała zarabiać jako praczka. Praca z silnymi detergentami sprawiła, że podobnie jak wiele kobiet w jej sytuacji zaczęła doświadczać problemów skórnych, w efekcie czego traciła dużą część włosów. Breedlove zainteresowała się wtedy kosmetykami Annie Malone, a z czasem stała się jej pośredniczką, by w końcu opracować własną recepturę i zdominować rynek. „Wonderful hair leads to wonderful opportunities” – tak zachęcała do kupna swoich kosmetyków serialowa Walker.

Życiorys przedsiębiorczej Amerykanki z Południa to modelowy przykład scenariusza „od pucybuta do milionera”. Zwolennicy libertariańskiej polityki gospodarczej i piewcy wolnego rynku uwielbiają przytaczać historię syna farmera, który dzięki własnej zaradności zgromadził niebotyczną fortunę. John D. Rockefeller stał się uosobieniem „American Dream”, jednak, nie ujmując mu pracowitości, wciąż przynależał do klasy, z której awans społeczny nie był niemożliwy. W jakich kategoriach powinniśmy więc mówić o sukcesie kobiety, Afroamerykanki, córki byłych niewolników? Jest to z całą pewnością przykład niezwykły nawet jak na realia Ameryki czasów drugiej rewolucji przemysłowej. Dziwi więc, że mainstream nie sięgnął po tę historię wcześniej. W ostatnich latach doczekaliśmy się jednak co najmniej kilku produkcji o herstorii Afroamerykanek, jak choćby nominowane do Oscara „Ukryte działania” (2016) w reżyserii Theodore Melfi czy „Harriet” (2019) Kasi Lemmons z nominowaną do nagrody Akademii rolą Cynthii Erivo.

To właśnie Kasi Lemmons powierzona została realizacja miniserialu o życiu Walker. Portfolio tej urodzonej w Missouri reżyserki uczyniło z niej naturalną kandydatkę na to stanowisko. Lemmons zadebiutowała jako twórczyni w 1997 roku filmem „Magia Batistów”, którego akcja rozgrywa się wśród kreolskiej społeczności Luizjany. Jej filmy dotykają problemów i historii Afroamerykanów, jak choćby we wspomnianej już „Harriet” o życiu legendarnej abolicjonistki czy „Mów do mnie” z 2007 roku opowiadającym o Ralphie „Petey’u” Greenie – prezenterze radiowym i aktywiście. Ręka Lemmons jest widocznie obecna w serialu, gdzie główna oś fabularna przeplata się z wizjami głównej bohaterki. Duchowe, niemal mistyczne przeżywanie świata reżyserka łączy z doświadczeniem bycia czarnoskórą kobietą. W wywiadzie dla portalu DigBoston opowiada o obecności kobiecych wizji w swojej rodzinie i ich emocjonalnym znaczeniu dla niej samej. Lemmons widzi w nich element afroamerykańskiej tożsamości, więc scen, w których wizjonerstwo Walker przyjmuje konkretne kształty, nie mogło zabraknąć w serialu.

Najgorętszym nazwiskiem serialu jest jednak grająca główną rolę Octavia Spencer. Zdobywczyni Oscara za rolę gosposi w filmie „Służące” (2011) Tate’a Taylora, a także odtwórczyni afroamerykańskiej matematyczki Dorothy Vaughan w „Ukrytych pragnieniach” to obecnie jedna z najbardziej cenionych aktorek w Hollywood. Jednak, podobnie jak Walker, Spencer musiała ciężko pracować na swoją pozycję. Przepaść płacowa ze względu na płeć w biznesie filmowym wciąż ma się świetnie, a trudna pozycja negocjacyjna czarnoskórych aktorek nie jest tajemnicą. Swego czasu media obiegło nagranie z panelu „Women Breaking Barriers” na festiwalu Sundance, podczas którego aktorka odniosła się do problemu nierówności płacowych dotykających nie tylko Afroamerykanki, ale również kobiety z innych mniejszości. Spencer ze łzami w oczach opowiedziała o tym, jak wspólnie z Jessicą Chastain wynegocjowały dla siebie sprawiedliwe kontrakty, dodając na końcu: „Now I want to go to what the men are making”.

Rola Spencer jest w zasadzie najjaśniejszym punktem serialu, by nie powiedzieć, że niesie ciężar akcji na swoich barkach. Należy oczywiście wspomnieć o znakomitych drugoplanowych kreacjach Garretta Morrisa (w roli teścia – Cleophusa) oraz Tiffany Haddish (w roli córki – Leili), jednak to odtwórczyni głównej roli zbiera od krytyków najlepsze recenzje. Spencer udowadnia, że od dawna już zasługuje na pierwszoplanową rolę, choć do tej pory Hollywood widziało w niej raczej aktorkę towarzyszącą (Oscar i dwie kolejne nominacje w kategorii najlepszej aktorki drugoplanowej). Kto wie, być może to właśnie rola kosmetycznej magnatki stanie się kolejnym przełomem w jej karierze po obsypanej nagrodami kreacji w „Służących”? Zwłaszcza że trzy miesiące wcześniej miała premierę serialowa produkcja Apple „Truth Be Told” (2019) właśnie ze Spencer w roli głównej.

Dobre aktorstwo jest zdecydowanie najmocniejszą stroną „Własnymi rękoma”. W serialu nie brakuje uproszczeń fabularnych, które sztucznie pompują dramaturgię, jak choćby wątek głównej konkurentki Walker – Annie Malone, nazywanej w serialu Addie (Carmen Ejogo). Biznesowa rywalizacja dwóch kobiet została przez twórczynię serialu zniżona do poziomu szarpaniny na szkolnym korytarzu. To, co w rzeczywistości było rodzajem rynkowego współzawodnictwa, w serialu urosło do rangi chorej obsesji mającej na celu totalną destrukcję przeciwniczki. Banalizacja staje się też problemem innych serialowych wątków, przez co dość często można odnieść wrażenie, że opowiadana historia jest kalką najbardziej oklepanych hollywoodzkich scenariuszy. Pod tym względem serial pozostawia uczucie niedosytu, bo życiorys zaradnej Afroamerykanki mógł stać się punktem wyjścia dla przedefiniowania amerykańskiego mitu o self-made manie.

Ciekawą, choć artystycznie średnio udaną próbą jest wyeksponowanie historii Leili, wokół której autorki serialu budują queerowy wątek lesbijskiej tożsamości. Wkład córki w lukratywny biznes Walker zostaje szczególnie podkreślony w momencie przeprowadzki bohaterek do Nowego Jorku. W rzeczywistości A’Lelia Walker była patronką artystów i sojuszniczką społeczności LGBTQ+. Prowadziła wpływowy salon literacki The Dark Tower, stając się z czasem jedną z najważniejszych mecenasek Harlemskiego Renesansu. Wibrująca od rewolucyjnych idei i awangardowej sztuki dzielnica została jednak w serialu przedstawiona w formie sztucznej makiety, której brakuje autentyczności. Sterylnie czyste ulice razem z różowymi szyldami przywodzą na myśl raczej utopijną wizję, aniżeli autentyczny, przebojowy Harlem. Z jednej strony serialowa Lelia wspomina o wpływowych znajomych i przyjęciach dla kulturalnej śmietanki, z drugiej szkoda, że twórczyni serialu nie rozbudowała dostatecznie tego wątku.

Mimo wszystko „Własnymi rękoma” warto wybaczyć drobne potknięcia. Twórczyni serialu zdaje się naprawdę dobrze rozumieć istotę i znaczenie sukcesu Walker. Choć od śmierci przedsiębiorczyni minęło już równo sto lat, walka o poszerzenie kobiecego kanonu piękna wciąż trwa. Na lutowej okładce kultowego magazynu „Rolling Stone” znalazła się kojarzona z ruchem „body positivity” amerykańska raperka Lizzo. Lizzo to duża, czarna dziewczyna, która nie zamierza przepraszać nikogo za swój wygląd. Celebruje swoje ciało, dając ogromny zastrzyk wiary w siebie kobietom na całym świecie, a o swojej muzyce mówi tak: „I’m making music that hopefully makes other people feel good and helps me discover self-love. That message I want to go directly to black women, big black women, black trans women”. (rollingstone.com). Podobnie jak Walker, która swoje kosmetyki reklamowała przede wszystkim własnym wizerunkiem. „Własnymi rękoma” to produkcja wpisująca się w ważny dziś nurt odkrywania i przypominania herstorii – i choć nie bez wad, to robi to całkiem sprawnie.

LITERATURA:

Spanos B.: „The Joy of Lizzo”. www.rollingstone.com/music/music-features/lizzo-cover-story-interview-truth-hurts-grammys-937009/.

Tytuł niniejszej recenzji to tytuł drugiego albumu Lizzo: „Big Grrrl Small World” (2015).
„Własnymi rękoma: Historia Madam C.J. Walker” („Self Made: Inspired by the Life of Madam C. J. Walker”). Reżyseria: Kasi Lemmons, DeMane Davis. Obsada: Octavia Spencer, Tiffany Haddish, Carmen Ejogo, Garrett Morris i in. Serial Netflix 2020.