ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 kwietnia 7 (391) / 2020

Maja Baczyńska, Maria Gabryś-Heyke, Monika Quinn,

PRZYJAZŃ NA 4 RĘCE

A A A
Maja Baczyńska: Stanisław Moniuszko. Nazwisko tego kompozytora nie od razu kojarzy się z utworami fortepianowymi i to na cztery ręce. Dlaczego?

Monika Quinn: Choć w 2019 roku – jubileuszowym roku Moniuszkowskim – poświęcono Moniuszce i jego różnorodnej twórczości wiele uwagi, to spuściznę tego kompozytora ocenia się zwykle przez pryzmat jego utworów związanych ze sztuką wokalną: pieśni, oper i kompozycji muzyki kościelnej. Pozostała twórczość tego kompozytora pozostaje niejako zmarginalizowana, a instrumentalne i kameralne dzieła Moniuszki są po prostu nieznane lub też bardzo rzadko wykonywane. Tym bardziej myślę, że nagrana przez nas płyta, zawierająca komplet kompozycji na cztery ręce Moniuszki, prezentuje inne i równie ciekawe oblicze tego twórcy.

Maria Gabryś-Heyke: Część wykonywanych przez nas kompozycji ma proweniencję operową, symfoniczną, są transkrypcjami, które wydawano nierzadko przed publiczną prezentacją dzieła scenicznego. Dzięki temu zabiegowi słuchacze mogli zapoznać się z nowościami muzycznymi jeszcze przed premierą, co działało w XIX wieku jak obecnie działa dobra reklama.

M.B.: Skąd pomysł na nagranie utworów właśnie na cztery ręce?

M.Q.: Do naszego duetowego repertuaru włączyłyśmy już kilka lat temu „Kontredanse” i miniaturowego „Walca” Moniuszki. Są to kompozycje bardzo wdzięczne, dobrze napisane i podobające się publiczności. Ubiegły, jubileuszowy rok uznałyśmy za doskonały pretekst do poznania pozostałej twórczości Moniuszki napisanej na cztery ręce. Otrzymałyśmy też możliwość nagrania płyty z repertuarem moniuszkowskim w wydawnictwie Chopin University Press, wydawnictwie związanym z Uniwersytetem Muzycznym Fryderyka Chopina, gdzie obydwie jesteśmy zatrudnione.

M.G.H.: Kompozycje na cztery ręce Moniuszki są bardzo zróżnicowane pod względem formalnym i fakturalnym. Oryginalnych utworów na cztery ręce jest stosunkowo niewiele. Ale te pełne uroku polonezy i mazury, w których wyczuwalny jest charakter narodowy, pozwalają w pełni wykazać się zarówno pod kątem pianistycznej wirtuozerii, jak i kameralnego muzykowania.

M.B.: Gracie razem w duecie, ale każda z Was ma na swoim koncie sporo sukcesów. Jak ważna jest dla Was kariera solowa?

M.Q.: Stosunkowo często występujemy solo. Dla rozwoju mojej działalności artystycznej jest to istotny kierunek. Niedawno rozpoczęłam przygotowania do nagrań debiutanckiej płyty solowej. Chciałabym, aby została wydana na przełomie 2020 i 2021 roku. Wydaje mi się, że nasze granie duetowe w głównej mierze oparte jest na niewymuszonej radości ze wspólnego muzykowania, koncertowania i spędzania czasu razem. To miła odmiana od samotniczej pracy nad repertuarem solowym.

M.G.H.: Dla mnie gra solowa i kameralistyka pozostają w równowadze, obie dziedziny są dla mnie ważne. W kameralistyce widzę najwyższą formę kreowania muzyki, a w czasie koncertów solowych chciałabym, aby moi słuchacze mieli takie odczucie, jakby słuchali wielu instrumentów naraz. Bo tam, gdzie w muzyce są dwa głosy, tak naprawdę jest już muzyka kameralna.

M.B.: A jak narodził się Wasz duet?

MQ: Znamy i przyjaźnimy się już bardzo długo, bo od czasów szkolnych. Obydwie jesteśmy wychowankami prof. Teresy Manasterskiej w Państwowym Liceum Muzycznym im. Zenona Brzewskiego w Warszawie i zarazem absolwentkami Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie (obecnie Uniwersytetu). Jednak pierwszy raz zagrałyśmy razem dopiero w 2012 roku. Spontanicznie zgłosiłyśmy swój udział w koncercie poświęconym twórczości Claude'a Debussy’ego, organizowanym w warszawskiej uczelni muzycznej. Przygotowałyśmy jego „En blanc et noir” na dwa fortepiany. Współpraca układała nam się wspaniale, a jej efekty były dla nas na tyle satysfakcjonujące, że postanowiłyśmy założyć duet i powiększyć repertuar. Dość szybko, gdyż już rok później wystąpiłyśmy z pełnym recitalem w Sali Koncertowej UMFC w Warszawie. Intensywne przygotowania do tego koncertu jeszcze bardziej zbliżyły nas do siebie, a koncert został bardzo dobrze odebrany przez publiczność.

M.G.H.: Tak, jesteśmy podobne i zarazem niepodobne, ale bez wątpienia obie lubimy duże wyzwania i często realizujemy projekty wymagające dużego nakładu pracy w krótkim czasie.

M.B.: Jakie są Wasze duetowe plany w 2020?

M.Q.: Chcemy skupić się na promocji płyty i przygotowaniu nowego repertuaru na przyszły sezon koncertowy.

M.B.: Porozmawiajmy chwilę o Waszych innych zainteresowaniach. Marysiu – Twoją pasją są zdaje się fortepiany historyczne, a także twórczość Adolfa Gutmanna, ulubionego ucznia Chopina.

M.G.H.: Fortepiany historyczne dwukrotnie zmieniły moje życie. Pierwszy raz, kiedy w 200 roku rozpoczęłam studia w szkole muzyki dawnej Schola Cantorum Basiliensis w Szwajcarii, i drugi, kiedy przyjechałam obejrzeć Erarda z 1845 roku, którego właścicielem okazał się mój przyszły mąż. Piękno historycznych instrumentów, ich delikatne i zróżnicowane brzmienie, jest dla mnie inspiracją w poszukiwaniu ideału, także na fortepianie współczesnym. Obecnie moje marzenia spełniły się i posiadamy wraz z mężem trzy historyczne fortepiany, w tym najstarszy grający polski instrument z 1828/9 roku. „Adolf Gutmann – ulubiony uczeń Chopina” to fascynujący temat na osobną rozmowę. W zeszłym roku zrealizowałam CD z utworami solowymi i na cztery ręce tego kompozytora na fortepianie historycznym z moim „kolegą z klasy” prof. Jespera Christensena, Dmitrym Abloginem. Czekamy na premierę w połowie 2020 roku.

M.B.: A Twoje pasje, może nawet pozamuzyczne, Moniko?

M.Q.: W czasie wolnym staram się całkowicie oderwać od szalonego tempa pracy i od licznych obowiązków. Lubię sport. Kiedyś sporo biegałam, mam nawet na swoim koncie starty w półmaratonach. Moją nową pasją są psie sporty, trenuję z moim border collie Samem. Rozpoczęliśmy przygodę z obedience (posłuszeństwem sportowym) i agility. W ubiegłym roku akademickim rozpoczęłam studia na kierunku Fizjologia Muzyki w Zürcher Hochschule der Künste w Szwajcarii. Fizjologia muzyki jest w Polsce dość nieznaną dziedziną, zajmuje się udzielaniem wsparcia muzykom i pedagogom w przygotowaniu fizycznym i mentalnym do praktyki wykonawstwa instrumentalnego. Przygotowanie to obejmuje: poprawę fizjologii i ergonomiki gry, prewencję kontuzji i urazów związanych z aparatem gry, wzmocnienie psycho-fizjologicznej świadomości: postawy ciała grającego, jego motoryki, oddechu i koordynacji, poprawę procesu ćwiczenia na instrumencie i uczenia się nowego repertuaru, pracy z tremą sceniczną. Można powiedzieć, że fizjologia muzyki łączy w sobie elementy fizjoterapii, psychologii, coachingu i pedagogiki muzycznej.

M.B.: Brzmi bardzo ciekawie. Bardzo potrzebny temat, czemu jest zatem u nas tak zaniedbany?

M.Q.: Odpowiedź na to pytanie jest złożona. Po pierwsze brakuje w Polsce wystarczającej liczby specjalistów. Wykształcenie w tym kierunku zdobyć można na zaledwie kilku uczelniach za granicą, studia są kosztowne i stanowią dla instrumentalistów (bo przynajmniej na moim uniwersytecie tylko do nich są skierowane) dodatkowy etap edukacji. W Warszawie prowadzi swój gabinet i wytrwale wprowadza w życie idee związane z fizjologią muzyki jedyny znany mi w kraju trener przygotowania fizycznego i mentalnego do praktyki muzycznej – wspaniała Isia Śmieszchalska. Za inny, ważny powód „zaniedbań” uznać można akceptację niektórych założeń systemu kształcenia muzycznego. Zapomina się, że granie i ćwiczenie na instrumencie (szeroko pojęte wykonawstwo instrumentalne) wymaga nie tylko koncentracji i zaangażowania emocjonalnego – natchnienia lub tzw. weny twórczej, ale w równej mierze aktywuje skomplikowane procesy psychofizyczne. Stanowi dla wykonawcy ogromny wysiłek intelektualny i fizyczny, porównywalny do obciążenia profesjonalnym treningiem sportowym. Przy dużym nastawieniu na efekt edukacyjny, a nie na sam proces uczenia, taka postawa sprzyjać może zaburzeniu ergonomii gry, powstawaniu kontuzji i kumulowaniu w ciele napięcia. Muzycy nie są także nauczeni przestrzegania podstawowych zasad higieny pracy. Ćwiczą często zbyt długo i w dużej intensywności, nie wprowadzają przerw, nie stosują „rozgrzewki” i nie rozciągają mięśni po ćwiczeniu, zapominają o relaksie. To wynika z braku wiedzy i świadomości.

M.B.: 2019 rok dla Was – gdybyście miały go określić jednym słowem, jakie by ono było. 2020 rok – jakie oczekiwania, też o jedno słowo poproszę.

M.Q.: 2019 był intensywny. Mam nadzieję, że 2020 okaże się bardziej zbilansowany.

M.G.H.: Dla mnie 2019 był szalony, a 2020... szczęśliwy.

M.B.: I na koniec zapytam od siebie. Czym dla artystów jest przyjaźń? Czy istotne są artystyczne przyjaźnie, czy właśnie takie, które pozwalają dotknąć innego świata?

M.G.H.: To ciekawe pytanie, ponieważ w naszym zawodzie to właśnie przyjaźń może stać się impulsem do chęci wspólnego działania, tworzenia, muzykowania. Różne charaktery, temperamenty muszą się dostosować do siebie, nauczyć słuchać, nie oceniać. Dla mnie właściwie kameralistyka bez prawdziwej przyjaźni nie istnieje. Dzięki niej osiągamy wspólnie nowy wymiar artystycznych przeżyć, bo nic nie sprawia większej radości niż odwzajemniony uśmiech po wybrzmieniu ostatniego akordu.

Gabryś&Quinn Piano Duo

Duet fortepianowy Gabryś&Quinn Piano Duo został założony w 2013 roku przez dwie pianistki – dr hab. Marię Gabryś-Heyke i dr Monikę Quinn. Od lat łączy je przyjaźń i wspólna droga artystyczna. Obydwie są absolwentkami klasy fortepianu prof. Teresy Manasterskiej w PLM im. Zenona Brzewskiego w Warszawie oraz Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina, obecnie Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie, gdzie pracują na stanowiskach profesora UMFC i adiunkta. Artystki są laureatkami wielu nagród solowych na krajowych i międzynarodowych konkursach pianistycznych, swoją edukację uzupełniały na kursach mistrzowskich i studiach podyplomowych w Polsce i za granicą. Jako duet fortepianowy koncertowały w Polsce (m.in. w Filharmonii Narodowej w Warszawie, w Filharmonii Olsztyńskiej oraz w Filharmonii Gorzowskiej), a także w Szwajcarii. Obszerny repertuar zespołu obejmuje kompozycje na cztery ręce i dwa fortepiany od baroku do czasów współczesnych. W centrum zainteresowań pianistek znajduje się muzyka epoki romantyzmu oraz twórczość kompozytorów XX i XXI wieku.

Fot. Krzysztof Heyke.