ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 maja 9 (393) / 2020

Julian Strzałkowski,

'PODEJRZANE TEORIE' W ŚWIETLE NAUKI (ŁUKASZ LAMŻA: 'ŚWIATY RÓWNOLEGŁE')

A A A
Żyjemy w dobie szybkiej wymiany informacji, stąd też, jeśli dobrze zaplanuje się całą akację, szybko można rozpropagować wiele światopoglądów, przekonań i podejść do otaczającej nas rzeczywistości. Media chętnie pomagają nam w promocji każdego mniej lub bardziej wiarygodnego konceptu, a robią to tym bardziej, im bardziej nosi on znamiona kontrowersyjności. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że w wszystkie alternatywne spojrzenia na zdrowie i świat zyskują coraz więcej entuzjastów i krytyków. Dużą popularnością cieszą się na przykład ruch antyszczepionkowy, koncepcja płaskiej Ziemi, strukturyzacja wody czy też leczenie poważnych chorób dużymi dawkami witamin. Wystarczy tylko przeczytać w mediach społecznościowych serię komentarzy pod postem dotyczącym jednego z powyższych tematów, aby doświadczyć, jak żywo są one dyskutowane. Wiele osób uważa, że nie ma żadnych realnych powodów, aby wierzyć w te rewelacje, podczas gdy inni, odwołując się do autorytetów lub badań, bronią ich z pewnością, zawziętością i zaciętością. Do dysputy na ten temat publikacją „Światy równoległe. Czego uczą nas płaskoziemcy, homeopaci i różdżkarze” dołącza dziennikarz naukowy i filozof Łukasz Lamża.

Pseudonauka, medycyna alternatywne i wszelkiej maści „podejrzane teorie” – o treści, strukturze i języku publikacji

Książka Lamży zgodnie z okładką, na której możemy zobaczy zdziwionego (przerażonego?) kota, przemieszczającego się z ogromną prędkością przez galaktyki, zabiera nas w szybką podróż po tytułowych „światach równoległych”. Są to koncepcje pokazujące zupełnie nowe, często paradoksalne spojrzenie na otaczającą nas rzeczywistość, stąd też tytułowa metafora okazuje się całkiem trafna. Lamża przygląda się nie tylko obecnym w podtytule homeopatii, radiestezji oraz konceptowi płaskiej Ziemi, ale także ruchowi antyszczepionkowemu, audiofilii ekstremalnej, chemtrailom, irydologii, kreacjonizmowi młodoziemskiemu, strukturyzacji i pamięci wody, powiększaniu piersi w hipnozie, wysokim dawkom witaminy C, zaprzeczaniu globalnemu ociepleniu oraz żywej (surowej) wodzie.

Każda prezentowana teoria zostaje przeanalizowana i zestawiona z obecną wiedzą naukową. Co ważne, publikacja posiada przypisy, które odsyłają nas do konkretnych źródeł i badań, stąd też mamy szansę w każdej chwili zweryfikować prawdziwość prezentowanych treści. Jak możemy dowiedzieć się ze wstępu, autorowi przyświecają w książce trzy cele. Pierwszym jest przedstawienie najpopularniejszych alternatywnych teorii dotyczących zdrowia i rzeczywistości, drugim „wyjaśnienie, czysto merytorycznie, dlaczego dane przekonanie jest błędne” (s. 8), a trzecim odpowiedź na pytanie, dlaczego te wszystkie koncepty powstały, istnieją i są kultywowane.

Użyte przeze mnie w pierwszym akapicie tego ustępu określenie „szybka podróż” odnosi się do grubości książki, która liczy zaledwie dwieście dwadzieścia dwie strony. Może wydawać się, że to bardzo mało jak na poruszaną tematykę. Liczba słów jednak jest odwrotnie proporcjonalna do jakości prezentowanych treści. Autor nie „rozgaduje się”, przedstawia konkretne informacje i argumenty – to zaskakujące, jak w tak krótkich formach (każdy rozdział ma około dwudziestu stron) można przedstawić tak wiele. Co ważne, Lamża nie powtarza tych samych informacji, lecz odsyła do konkretnych fragmentów publikacji, jeśli coś zostało już wcześniej lub później bardziej szczegółowo omówione. Książkę czyta się z przyjemnością, ponieważ została napisana językiem prostym (ale nie prostackim), co sprawia, że z pewnością przypadnie do gustu szerszemu gronu.

W kwestii języka trudno nie zauważyć szczypty humoru w narracji, o czym czytelnik zostaje uprzedzony we wstępie: „(…) w trakcie pisania tej książki trudno mi było zachować powagę, której można by się pewnie spodziewać po tak podniosłej deklaracji celów. Cóż, wspomniałem już, że czasem nie sposób się nie uśmiechnąć, gdy czyta się recenzje audiofilskich kabli zasilających, kreacjonistyczne obliczenia tempa produkcji nawozu na arce Noego albo relacje z eksperymentów płaskoziemców. (…) Starałem się nie pokpiwać i nie puszczać oka, ale pewnie nie zawsze mi się udało” (s. 9). W swojej ocenie autor ma rację, co widać w momencie, gdy mowa o biblijnym potopie. Okazuje się, że w czasie, gdy ten miał rzekomo nastąpić, „w dolnie Indusu istniała wspaniała cywilizacja, której przedstawiciele najwyraźniej nie zwrócili uwagi na fakt, że przez rok przyszło im żyć osiem kilometrów pod powierzchnią globalnego oceanu” (s. 111). Innym momentem, gdy Lamża odważył się pokpiwać, jest sytuacja, gdy opisuje on grunt pod dom, który w jakimś stopniu może choć trochę nadać sens teoriom różdżkarzy: „Czymś, co najbardziej przypominałoby »żyły wodne« radiestetów, są chyba studnie i kanały krasowe – wąskie przestrzenie wypełnione wodą, czasem płynącą. Osoba budująca sobie dom nad aktywnym obszarem krasowym ma jednak poważniejsze problemy niż promieniowanie geopatyczne…” (s. 139-140). Nie uważam jednak, żeby tego typu żarty były nie na miejscu – do tych absurdalnych, śmiesznych wniosków prowadzą bowiem próby racjonalnego zrozumienia danej koncepcji.

„Rozprawka o metodzie” – o sposobie pracy autora i jej efektach

Lamża zaznacza, że podczas tworzenia tekstów zawsze stara się „podchodzić do danego tematu z otwartym umysłem i z takim właśnie nastawieniem słuchać argumentów obu stron” (s. 57). Stąd też nie dziwi fakt, że na przykład przed napisaniem rozdziału o wysokich dawkach witaminy C spotkał się z Jerzym Ziebą, w kwestii chemstraili obejrzał w całości film „Zabójcze smugi chemiczne, czyli chemstrails na niebie – dr Jerzy Jaśkowski”, skontaktował się z radiestetami, aby poznać u źródła ich wiedzę i usługi, a w przypadku powiększania piersi podczas hipnozy sięgnął do naukowych tekstów na ten temat. To właśnie dzięki takiemu podejściu dziennikarz był w stanie zrozumieć złożoność krytykowanych koncepcji, której często są bardzo spłycane w mediach głównego nurtu. Obrana metoda nie sprawiła jednak, że prezentowane teorie obroniły się w świetle nauki, a wręcz przeciwnie, zostały poddane rzeczowej falsyfikacji.

Dzięki krytycznemu podejściu autor ujawnia wiele fałszywych twierdzeń, czy też półprawd. Ze względu na formę recenzji wymienię tylko kilka konkluzji wynikających z analiz Lamży. Okazuje się na przykład, że szczepionki nie zawierają rtęci pierwiastkowej, są najbardziej skuteczne, gdy szczepią się wszyscy, a ich rzekome powodowanie autyzmu bazuje na naukowym oszustwie Andrewa Wakefielda. Duże dawki witaminy C potrafią przynieść pozytywne skutki, lecz zdecydowanie nie takie, jakie promuje Zięba. Istnieją choroby, które powodują zmiany w oczach, ale nie pokrywają się one absolutnie z proponowaną przez irydologów „mapą irydologiczną”. Kreacjonizm jako idea nie kłóci się z wiedzą naukową, jeżeli zrezygnujemy z dosłownego odczytywania Biblii. Strukturyzacja wody nie jest możliwa, ponieważ jej cząsteczki są zbyt ruchliwe.

Wyjątkiem w książce okazało się powiększanie piersi za pomocą hipnozy – Lamża znalazł artykuły naukowe potwierdzające skuteczność tej techniki. Nie było ich jednak zbyt wiele, stąd też autor z istotnym dla naukowca podejściem stwierdza: „Opisane w trzech przytoczonych wyżej artykułach badania są oczywiście zrobione na zbyt małą skalę, żeby na ich podstawie orzec, że zjawisko takie na pewno występuje, ale najrozsądniej byłoby chyba powiedzieć, że może występować. Jest to zawsze wielką szkodą, gdy – nawet w dobrej wierze – z góry osądza się hipotezy wysnuwane na peryferiach nauki, opierając się głównie na intuicji i uprzedzeniach do osoby, od której się o tej hipotezie usłyszało. Świat jest dziwny, naprawdę dziwny” (s. 166).

Gwoli ścisłości warto dodać, że Lamża jest osobą daleką od oceniania ludzi, którzy promują alternatywne rozwiązania lub z nich korzystają. Kierowane w ich stronę inwektywy w stylu „idioci” i „oszuści” uważa za krzywdzące, gdyż podczas swoich dociekań nie zdarzyło mu się „jeszcze spotkać kogoś, kogo mógłby szczerze określić jako »po prosu idiotę«, ani prawdziwego cynicznego oszusta” (s. 7). W poszukiwaniu odmiennych sposób patrzenia na rzeczywistość widzi natomiast motywacje natury psychologicznej i społecznej, do których należą niewiedza, nieporozumienia merytoryczne, lęk, nadzieja, nadmierna chęć uporządkowania zbyt złożonej rzeczywistości, brak zaufania do instytucji publicznych i nauki oraz dysonans poznawczy pomiędzy ideałami i wartościami a otaczającą ludzi rzeczywistością. Stwierdza zatem: „To nigdy nie jest po prostu tak, że ktoś »wymyślił sobie jakąś głupotę«” (s. 7).

O nauce słów kilka… – edukacyjna wartość książki

„Światy równoległe” pełnią również funkcję edukacyjną, ponieważ w bardzo klarowny sposób opisują mechanizm działania nauki. Ważną informacją dla każdej osoby chcącej poznać prawdziwe oblicze tej dziedziny wiedzy są następujące słowa Lamży: „Niepoparta żadnym źródłem drukowanym opinia eksperta – nawet będącego, bo ja wiem, noblistą – ceniona jest w nauce niżej od choćby pojedynczego artykułu z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku opisującego szczęśliwe wyzdrowienie paru Szwedów, gdzieś na przedmieściach Malmö” (s. 173). Co kilkukrotnie zaznacza w książce autor, w tej dziedzinie nie ma miejsca na autorytety, które bardzo często są wywoływane dla poparcia twierdzeń pseudonaukowych. 

Publikacja dostarcza również czytelnikowi informacji o standardach badań naukowych takich jak recenzja artykułów („[…] autor zostaje ukryty, aby recenzent nie dał się zwieść, choćby podświadomie, tytułowi naukowemu twórcy lub jego renomie” [s. 66]), podwójna ślepa próba (w skrócie: eksperymentator i probanci nie wiedzą, co konkretnie badają), a także siedmiostopniowa hierarchia dowodu naukowego, która pozwala określić, jak traktować konkretne doniesienie naukowe (od najniższych do najwyższych: opis przypadku, badanie przekrojowe, badanie kliniczno-kontrolne, badanie kohortowe, randomizowane badanie kontrolowane z niejednoznacznym wynikiem, randomizowane badanie kontrolowane z jednoznacznym wynikiem oraz przegląd systematyczny i metaanliza). Stąd też samo występowanie artykułu o skuteczności jakieś formy leczenia nie oznacza, że można od razu potwierdzić jej skuteczność – trzeba jeszcze przeprowadzić wiele badań, które dopiero dopuszczą dany produkt na rynek. Lamża zauważa w tym kontekście ciekawą lukę w polskim prawie. Otóż jeśli mowa o lekach homeopatycznych, to w kontekście większości „nie trzeba wymagać od nich skuteczności terapeutycznej” (s. 90), a tylko tego, żeby nikomu nie szkodziły. Te, które natomiast muszą zostać przebadane, podlegają badaniom „z samego dna drabiny jakości dowodów” (s. 91).

W kwestii prawdziwego wizerunku nauki trzeba również spojrzeć na stopień pewności jej odkryć i ustaleń. Lamża nie ukrywa, że rzadko zdarza się, żeby pozyskana dzięki metodologii wiedza była w stu procentach pewna. Świetnie zostaje to pokazane podczas prezentowania złożoności badań dotyczących klimatu. Ogromne i pieczołowicie przygotowane procedury nie są w stanie orzec czegoś jednoznacznego, lecz ich prawdopodobieństwo jest na tyle wysokie (np. ludzka emisja gazów cieplarnianych w 95% wpływa na ocieplenie klimatu), że nie można tego zignorować. Jak mówi autor: „Tak, nauka dostarcza nam tylko względnego poczucia pewności, ale po prostu nie mamy niczego do niej lepszego” (s. 194). Ten sam argument stosowany jest również w kontekście leków homeopatycznych i twierdzeń, że nauka w przyszłości uzasadni skuteczność tych specyfików. Lamża zaznacza, że lepiej stosować coś pewniejszego w obecnym czasie niż gdybać: „Oczywiście, że dzisiejsza wiedza ludzka jest zasadniczo niepewna – uczą nas o tym filozofia nauki i epistemologia. Ale przecież nie mamy niczego lepszego od niej! Inaczej mówiąc, to, co obecnie mówi nauka, to najlepsza wiedza, do jakiej mamy dostęp – i nawet, gdybyśmy na pewno wiedzieli, że w przyszłości ulegnie zmianie, najrozsądniej jest do tego czasu postępować zgodnie z nią” (s. 81). 

***

„Światy równoległe” to książka, która poprzez swoją formę (okładkę, objętość, język) trafi z pewnością do szerszego grona czytelników. Stąd też jest ona zdecydowanie skierowana do ludzi zabieganych, lecz żądnych naukowej wiedzy dotyczącej otaczającej nas rzeczywistości. Uważam jednak, że i ci mniej zagonieni pochłoną ją niczym smaczne, lekkostrawne i bogate w wartościowe składniki danie. Równocześnie nie ma wątpliwości co do tego, że mimo starań Lamży i wydawcy publikacja nie będzie w stanie przekonać wszystkich odbiorców do prezentowanych w niej treści. Autor słusznie bowiem zauważa: „Bez względu na to, jak solidnie coś zostanie obalone, jak miażdżąca będzie krytyka – zawsze znajdzie się grupa ludzi, którzy krytyki tej nie usłyszą albo będą aktywnie wypierać jej istnienie. Gdy jakaś teza pojawi się już na rynku idei, nie da się jej wymazać” (s. 156).
Łukasz Lamża: „Światy równoległe. Czego uczą nas płaskoziemcy, homeopaci i różdżkarze”. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2020.