ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 maja 9 (393) / 2020

Anna Katarzyna Dycha,

'KUNDEL' ARTURA ROJKA. SPECJALNIE NIE BŁYSZCZY, A W ŚRODKU MA SKARB

A A A
„Kundel” to krążek, który ponownie wyprodukował Bartosz Dziedzic (pracował także przy solowym debiucie Rojka „Składam się z ciągłych powtórzeń”). Natomiast tekstowo Artura wsparł Radek Łukasiewicz z nieistniejącej grupy Pustki. Album jest pełen muzycznego dopieszczenia, nie zaskakuje przebojowością, ale zachwyca tekstami. To płyta dla tych, którzy rozumieją życiowe niepokoje Artura Rojka i czekali na ich artystyczne uzewnętrznienie.

„Dlaczego kundel? Kundel to dla mnie ktoś pozornie mało ciekawy z ukrytym skarbem wewnątrz. Często wydaje się jakby prowadził szare i mało interesujące życie. Specjalnie nie błyszczy i ma widoczne wady, ale wcale się tego nie wstydzi. Woli to, niż być dla siebie obcym. Kundel budzi tęsknotę za prostym życiem, docenianiem tego, co się ma i akceptację siebie takim, jakim się jest – bezwstydnie i odważnie” – mówił Artur Rojek o koncepcie na płytę.

„Sportowe życie” – to był pierwszy singiel, który Artur Rojek ujawnił z tej płyty. Mocno podzielił słuchaczy. Z jednej strony – to melodyjna, popowa piosenka, z drugiej – zawierała rozwiązania przypominające twórczość innych artystów (za produkcję albumu odpowiada przecież Bartosz Dziedzic, który współpracuje m.in. z Dawidem Podsiadłą). Muszę przyznać, że należałam do grupy sceptyków. Zdanie to trochę łagodziły wykonania tego utworu na żywo. Mam też wrażenie, że „Sportowego życia” lepiej posłuchać bez oglądania teledysku. Choć i tak nie jest to najmocniejsza pozycja w całym zestawie. Po pojawieniu się pierwszego singla zaczęłam się nawet obawiać o zawartość „Kundla”. Obawy te złagodziło nieco wypuszczenie drugiego promocyjnego utworu - „Bez końca”. To piosenka zdecydowanie lepsza. W dalszym ciągu nie wiem, dlaczego właśnie jej nie uczyniono singlem numer 1. Energia, piękny tekst o miłości, wreszcie uroczy teledysk z zupełnie obłędnym tańcem Rojka. Dawni fani Myslovitz odnajdą tu nastroje tego śląskiego zespołu. Nie brakuje tutaj też nowoczesnej produkcji (charakterystyczny krzyk po jednym z refrenów).

Jaka jest pozostała zawartość płyty? Słychać, że Rojek dalej lubi łączyć żywe instrumenty i elektronikę. Na „Kundlu” są propozycje energiczne i ballady. Najbardziej zaskakującą jest „Für meine liebe Gertrude” w części zaśpiewana po niemiecku. Momentalnie kojarzy mi się ze śpiewaną przez Rojka po hiszpańsku „Cucurrucucú Paloma”. W „A miało być jak we śnie” artysta sięga po trapową stylistykę. W tekście przewija się satyra na muzyczne środowisko. To tutaj Rojek śpiewa o „chujowym hip-hopie”. Jak dobrze pamiętamy soczyście przeklinał też w „Beksie” z pierwszej solowej płyty. W utworze „Chwilę błyśniesz, potem zgaśniesz” odnajdziemy pochwałę zwyczajności i prostoty: „Dziś sobota, czyli dzisiaj masz wolne / Zjesz, zapalisz, potem zrobisz sobie zdjęcie / I innego końca świata tutaj nie będzie”. „W nikogo nie wierzę” to urocza ballada z przejmującym tekstem. „Wiem, ile zepsułem, będę starał się bardziej”. Ciekawa jest też strona muzyczna z instrumentalnymi przejściami między zwrotkami. Z kolei do zestawu energicznych utworów należy tytułowy „Kundel”. „Idę na czołowe sam na świat / się mieszają łzy i pięści / Idę na czołowe zobacz jak / dziś rozbiorę go na części” – wyśpiewuje Rojek w melodyjnym i błyskotliwym refrenie. W warstwie tekstowej „Kundel” kojarzyć się może wprawdzie z piosenkami Dawida Podsiadły, np. „W dobrą stronę”. Znów to „mama mówi”. Przekora, niezgoda na doskonałość i dążenie do perfekcji. „Kiedy każą mi być kimś / Mieć bielszy uśmiech / Jestem sobą bardziej i / mam zęby żółte” – wyznaje Rojek. Nie zapominajmy jeszcze o „Intro” i „Outro”. Rozwinięcie pierwszego fragmentu fajnie byłoby usłyszeć w pełniejszej wersji. Z kolei „Outro” przyjemnie kończy album.

„Kundel” to płyta emocjonalna, z wieloma wzruszającymi momentami, może nie tak uderzająco piękna jak „Składam się z ciągłych powtórzeń”. Jednak chce się do niej powracać. Wprawdzie Rojek – tak jak inni artyści - musiał odwołać koncerty z powodu epidemii, ale jego nowym albumem warto rozkoszować się w domowym zaciszu.
Artur Rojek: „Kundel” [Kayax, 2020].