ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 czerwca 11 (395) / 2020

Magdalena Piotrowska-Grot,

WYCHODZĄC NA SPOTKANIE, DO KTÓREGO NIE DOJDZIE (GEORGES MINOIS: 'HISTORIA ATEIZMU. NIEWIERZĄCY W ŚWIECIE ZACHODNIM OD JEGO POCZĄTKÓW DO NASZYCH CZASÓW')

A A A
Poza beletrystyką, „Historia ateizmu” to jedna z najdłuższych książek, które zdarzyło mi się czytać. Szczerze, nie sądzę, żeby wielu czytelników dołączyło do tej lekturowej przygody, nie wiem jednak, czy przeczytanie jedynie wybranych fragmentów pozwoli na uzyskanie tego samego czytelniczego efektu. Na prawie 800 stronach Georges Minois opisuje nie tylko rozwój ateizmu od starożytności po wiek XX, ale przede wszystkim przedstawia jego źródła, społeczne znaczenie i niezwykłą wręcz niejednoznaczność oraz zmienność tego zjawiska, właściwie różnych zjawisk, kryjących się pod jednym, tabuizowanym nieraz słowem.

Jeżeli chodzi o strukturę i język studium, to nie zaskoczy ono czytelników poprzednich książek – „Historii piekła”, „Historii samotników i samotności”. Minois opisuje podejmowane tematy ze skrupulatnością, która może rozdrażnić nawet najcierpliwszego z odbiorców. Niejednokrotnie też spotkamy się w tej pracy z cieniem pewnego popularyzatorstwa, tłumaczeniem oczywistości, ale nie zabraknie tu także specyficznej dla badacza swady i anegdotycznej niemal lekkości, osobistych przemyśleń, oświetlających zagadnienie przykładów i opartego o ich analizę wnioskowania. Minois nie tylko opowiada historię – aktywnie czyta zjawiska kulturowe, umieszczając je w szerokim kontekście psychologicznym, politycznym czy ekonomiczno-społecznym.

Punkt wyjścia

Omawiana książka wymaga od czytelnika pewnego przygotowania i nie chodzi jedynie o lekturę innych publikacji francuskiego historyka. Zanim sięgniemy po „Historię ateizmu”, warto zastanowić się nad definicją wiary, kulturowym obrazem ateizmu, jego błędnemu rozumieniem jako utraty i tęsknoty, czasami niemal braku osadzenia w strukturach społecznych, odróżnieniem ateizacji (zwłaszcza przymusowej) od procesu sekularyzacji. Jak każda wielka kategoria, pojęcie „ateizm” ma bowiem niejako dwa tory rozwoju. Z jednej strony badane i definiowane jest przez nauki humanistyczne, z drugiej – obrasta w odczytania kulturowe, wyrastając przy tym na braku zrozumienia, czy wreszcie: na konflikcie pomiędzy osobami wierzącymi, a tymi, którzy ateizm deklarują (niejednokrotnie zresztą nie odróżniając go o agnostycyzmu).

Nie ukrywam także, iż lektura omawianej książki była mniej wyczerpująca i ciekawsza, kiedy osadziłam ją w kontekście „Historii raju” Jeana Delumeau, wykładów Tadeusza Sławka, esejów Leszka Kołakowskiego czy tekstów Johna D. Caputo. Warto także dodać, że badacz zakotwicza swoją narrację o ateizmie w kontekście powtarzających się w XX wieku (według autora sztucznych i niepełnych) powrotów do religijności – książka powstała jednak w roku 1998, przed wydarzeniami 11 września, przed obserwowanymi przez nas w ostatnich latach wzmożonymi ruchami europejskiego ultrakatolicyzmu, przed agresywnym wręcz osadzaniem polityki w strukturach i języku zaczerpniętym z religii zinstytucjonalizowanej (co nie stanowi żadnej nowości, ale obserwujemy to dziś, w czasie rzeczywistym i chwili, kiedy jedne kraje ten sposób funkcjonowania skrajnie odrzucają – jak Irlandia, a inne, w tym Polska, wzmagają swoje próby silniejszego, ponownego zadomowienia się w dyskursie wiary chrześcijańskiej, wykorzystując tę społeczną tęsknotę do celów politycznych).

W trakcie lektury tej książki warto także pamiętać o jeszcze jednym istotnym aspekcie – Minois jest badaczem francuskim i (choć jest świadom zróżnicowanego kontekstu ogólnoeuropejskiego) porusza się głównie w realiach społeczeństwa francuskiego (w samym podtytule zaznacza zresztą, że książka dotyczy świata zachodniego). Nie wszystkie jego rozważania będą więc zerojedynkowo przekładalne na współczesną sytuację krajów byłego bloku wschodniego wraz z ich historią, obejmującą przymusową sekularyzację, właściwie ateizację, nie o taką lekturę nam zresztą chodzi, ale warto pamiętać, że nie bez powodu w naszym kręgu kulturowym zjawisko ateizmu zwykle postrzegane jest negatywnie, do niedawna wręcz jako wydziedziczenie nie tylko z religii, ale z kultury (ze struktur społecznych) przede wszystkim.

Źródła konfliktu

Nie unikniemy jednego – kiedy pojawia się dyskusja o religii, zwykle kończy się ona konfliktem, w najlepszym wypadku pokojowym status quo, wedle którego rozmówcy akceptują, że nie są w stanie dojść do porozumienia i muszą rozejść się w szacunku wobec odmienności swojego postrzegania świata. Cóż, sytuacja wymarzona i niemal nierealna.

W zupełnie innym konflikcie Minois upatruje jednak skutków pozytywnych i od jego nierozwiązywalności rozpoczyna swoją książkę: „Kim był człowiek pierwotny: ateistą czy wierzącym? To problem zasadniczy i zarazem nierozwiązywalny. Zasadniczy, gdyż pewność co do naturalnego charakteru ateizmu lub religijności dałaby jednej lub drugiej postawie fundamentalne uprawomocnienie. Nierozwiązywalny, bo pierwotna mentalność ludów prehistorycznych jest całkiem poza zasięgiem badań naukowych. (…) Pytanie postawione w kontekście konfliktów między wiarą a nauką, jakie naznaczyły XIX wiek, nie jest oczywiście neutralne. Oba obozy bronią swego prawa pierwszeństwa, co miałoby oznaczać, że przeciwnik jest sztucznym i pozbawionym wartości odchyleniem od postawy naturalnej, autentycznej, zdrowej” (s. 27). Minois, a także tłumaczka książki Wanda Klenczon, docierają do sedna już poprzez wybór militarystycznej leksyki tego ustępu. Konflikt zasadza się przede wszystkim na mentalności, która odmienność, odstępstwo od przyjętych zasad traktuje od razu jako wynaturzenie, odejście od pierwotnych, fundamentalnych potrzeb.

Większość z nas była nie tylko wychowywana, ale także kształcona w przekonaniu, iż religijność stanowi naturalną potrzebę i dążenie człowieka. Po pierwsze dowody, które posiadają antropolodzy zdają się niewystarczające, po drugie warto rozróżnić wiarę od potrzeb duchowych, sacrum od potrzeby codziennej rytualności. Wielu badaczy nie zgodziłoby się z autorem „Historii ateizmu”, nawet Terry Eagleton twierdził, że nasza potrzeba religijności, a właściwie jej struktur sprawia, iż zamieniamy utraconą religię i wygnanego Boga na politykę, ekonomię i inne protezy tych samych zasad, ram i ograniczeń, które gwarantuje nam religia (zob. Eagleton 2014), a Julia Kristeva przekonywała nas o „niewiarygodnej potrzebie wiary” (Kristeva 2010). Tym bardziej należy odpowiedzieć sobie na pytanie, co kryje się za tymi pojęciami, a ową odpowiedź warto poprzeć jednak kilkoma przynajmniej lekturami zderzającymi różne poglądy i dostrzec złożoność zagadnień, nawet za cenę „poznawczego szoku”: „Chodzi tu także o szok poznawczy, kiedy naraz wyuczony na katechizmie student odkrywa, że religia to coś więcej niż tylko archaiczny zestaw dogmatów – że to także wielka metafizyczna spekulacja. I o rzecz jeszcze jedną, być może najważniejszą; że spekulacja ta dotyczyć może nie tylko Boga żywego, obecnego, opatrznościowego, do którego zanosimy nasze interesowne modły ale także, a w nowoczesności przede wszystkim, »Boga nieobecnego« (…)” (Bielik-Robson 2013: 7-8).

Z czym nie zgodzić się nie sposób, to z owym pozytywnym aspektem niepewności – bez pewności żadna ze stron nie posiada argumentu o bezsprzecznej wyższości wiary nad ateizmem/ateizmu nad wiarą, co może pozwala zachować niejaką równowagę. Te „obozy”, jak określa je Minois, dążą na spotkanie, do którego nigdy nie dojdzie.

Co dalej z (nie)wiarą?

Po przeanalizowaniu ogromu przemian, wychodząc od ateizmu pierwotnego, mitologii, referując kolejne etapy rozwoju kultury europejskiej, gubiąc nieco czytelnika w labiryncie kolejnych zwrotów, choćby irracjonalizm romantyczny, a później nietzscheańska śmierć Boga, przytaczając nie tylko fakty społeczne, wydarzenia historyczne, ale przede wszystkim myśli filozofów oraz ogrom dzieł literackich, docierając wreszcie do miejsca, w którym można mówić nie tylko o czasach post-wiary, ale także post-niewiary, Minois śledzi historię ateizmu do wieku XX, a właściwie prognozuje przy tym nieco kształt wieku XXI. W czasie tej lekturowej podróży – ciekawej, choć miejscami przeładowanej niepotrzebną narracją i pogłębieniem faktograficznym, które nie oświetla kolejnych rozwiązań, nie wspomaga analizy procesów i towarzyszącego im dyskursu, w publikacji długiej, złożonej i jakościowo niejednolitej (zdecydowanie sprawniej opisuje Minois procesy nowożytne), autor nakreśla wiele problemów, które raczej umykają podobnym rozważaniom. Przede wszystkim jednak udowadnia, że ateizm jest takim samym narzędziem politycznym jak religia, nie okazuje się ani trochę bardziej niewinny czy nieobciążony bagażem manipulacji, ateizm może bowiem stanowić także twór systemowy, podłoże ideologii czy instytucji (o czym doskonale wiedzą mieszkańcy kraju wtłoczonego niegdyś w reżim komunistyczny). Minois, pisząc o ateizmie, paradoksalnie udowadnia nam jednak, że właściwie nie ma ucieczki od religijności, jak pisał John D. Caputo, którego słowa niejako pobrzmiewają w ostatnich rozdziałach omawianej książki: „W kulturze świeckiej stare religijne narracje mają swoje nowe edycje, są tłumaczone na świeckie »języki lokalne« i oprawiane w przystępną cenowo okładkę. Wówczas nie są to już opowieści o transcendentnych operacjach dokonywanych w wieczności, ale historie o seaculum, o czasie historycznym, w którym żyją realni ludzie” (Caputo 2012: 151-152).

To, że w Polsce otrzymujemy tłumaczenie „Historii ateizmu” dopiero teraz (dokładnie w roku 2019) ma swoje pozytywne strony. W zakończeniu autor projektuje możliwe ścieżki rozwoju wypadków w wieku XXI (nie roszcząc sobie praw do jakiejkolwiek profetyczności), rozpoczynając od mikroanalizy słów przypisywanych André Malraux: „Wiek XXI będzie religijny albo nie będzie go wcale” (s. 751) oraz prawdziwego cytatu rozważań francuskiego pisarza: „»Sądzę, że wobec najstraszliwszego zagrożenia, jakie poznała ludzkość, zadaniem przyszłego wieku będzie restytucja bogów«. Ale nie łudźmy się: »Bogowie to tylko zapałki, jakie człowiek zapala jedną po drugiej, aby oświetlić drogę, którą umyka bestii«” (s. 751).

Minois w swojej książce udowadnia przede wszystkim, że ewolucje zarówno ateizmu, jak i religii nie są procesami liniowymi i właściwie nie są możliwe bez swojego towarzystwa, naturalni adwersarze – ludzie wierzący i ateiści wspierają wzajemnie swój rozwój, dostarczają sobie nowych argumentów i powodów do sporu, gwarantują sobie trwanie w permanentnej zmianie. Autor zaznacza dwie bardzo ważne kwestie, jednocześnie definiując najtrudniejsze bodaj wyzwanie współczesności, z którego nie wychodzimy na razie obronną ręką. Minois, posiłkując się myślą Émile’a Durkheima, określa wiek XXI jako czas nie tyle wymyślania nowych bogów, ile trwania na szczątkach zwielokrotnionej ich konsumpcji, a w ostatni zdaniu stosuje, może niewyszukaną i dość negatywną, ale niezwykle trafną metaforę: „Problem zaś nie w tym, czy XXI wiek będzie wiekiem wiary, czy ateizmu, religii, czy niewiary, ale czy mrowisko ma jeszcze wolę i środki, by wymyślić swoją przyszłość” (s. 757). Z tym zdaniem, ale także z rozmytymi granicami pomiędzy wiarą a niewiarą, religią a polityką, zostawił nas autor „Historii ateizmu” ponad dwadzieścia lat temu. Książka nie odpowiada na nasze pytania, jej treść nie jest nawet do końca aplikowalna dla krajów naszej części Europy, ale pozostawia nas z ważnymi pytaniami, na które nikt dziś – wciąż – nie potrafi znaleźć odpowiedzi.

LITERATURA:

Bielik-Robson A.: „Deus otiosus: ślad, widmo, karzeł”. W: „Deus otiosus. Nowoczesność w perspektywie postsekularnej”. Red. A. Bielik-Robson, M.A. Sosnowski. Warszawa 2013.

Caputo J.D.: „Widmowa hermeneutyka. O słabości Boga i teologii wydarzenia”. W: „Drzewo poznania. Postsekularyzm w przekładach i komentarzach”. Red. A. Mitek-Dziemba, P. Bogalecki. Katowice 2012.

Eagleton T.: „Kultura a śmierć Boga”. Przeł. B. Baran. Warszawa 2014.

Kristeva J.: „Ta niewiarygodna potrzeba wiary”. Przeł. A. Turczyn. Kraków 2010.
Georges Minois: „Historia ateizmu. Niewierzący w świecie zachodnim od jego początków do naszych czasów”. Przeł. Wanda Klenczon. Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2019.