ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 czerwca 11 (395) / 2020

Magdalena Piotrowska-Grot,

BRUDZĄC SOBIE RĘCE (I JĘZYK) (MAŁGORZATA LEBDA: 'SPRAWY ZIEMI')

A A A
„Sprawy ziemi” tworzą poetycki tryptyk – to wiersze zebrane z trzech ostatnich tomów Małgorzaty Lebdy: „Granicy lasu”, „Matecznika” oraz „Snów uckermӓrkerów”. Książka nie przyniesie więc żadnych zaskoczeń, choć znajdziemy w niej kilka potwierdzeń dotyczących twórczości poetki. Wszelkie zestawienia, zbiory, antologie przynoszą bowiem nowe jakości semantyczne tekstom, nawet jeżeli znaliśmy je wcześniej. Oświetlone własnym sąsiedztwem, przeczytane w jednym rytmie, bez przerw i oczekiwań na kolejne teksty, odświeżone, rozpoznane ponownie są niejako nową lekturą.

„Sprawy ziemi” – już formułą tytułową – unaoczniają tematyczne dominanty poezji Lebdy, potwierdzają obsesyjnie powracające w niej motywy (co podkreśla także w zamieszczonym w książce posłowiu Paulina Małochleb) lasu, obcowania z ziemią, bliskości z określoną przestrzenią, ale też mrocznej, zmysłowej relacji ze światem.

Na pewno dziś spojrzymy na te wiersze inaczej – część z nas, zmęczona izolacją i murami blokowisk, bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje ucieczki w otwartą przestrzeń, inni podejmują decyzje o trwałej zmianie swojego miejsca, po odkryciu nowych zagrożeń miejskich tłoków, jeszcze inni – będą po prostu bardziej świadomi ran, jakie człowiek ziemi zadaje. To oczywistości. Ale łatwo wpaść w pułapkę prostego skojarzenia, skróty myślowego, iż poezja Lebdy, to historia bliskości człowieka z naturą. Nie ma w tym niczego błędnego, ale jeżeli ktoś spodziewałby się w związku z tym sielankowego spaceru po wytyczonych leśnych dróżkach, to raczej powinien z lektury zrezygnować.

Relacja z ziemią, jaka jawi się w słowach podmiotu jest trudna, pełna cierpienia, krwi, mroku: „sierpniowymi popołudniami zanurzają ciała | w zimnym potoku podczas lipcowej powodzi | z ubojni płynęła tu krew zwierząt || odnajdywały ją późnie w korzeniach wiązów | mówiły wtedy: cała wieś wyrasta stąd” (s. 106); ale także swoistej, ciężkiej rozkoszy, sensualności jednocześnie fascynującej i odstręczającej. Nad wszystkim jednak roztacza się aura nie grozy, a pociągającej tajemnicy, pogranicza sacrum i cielesnej przygody. To opowieść piękna i brutalna zarazem, odsłaniająca prawdziwą, pierwotną właściwie relację człowieka z przyrodą, opartą na zaspokajaniu podstawowych potrzeb, ale pozbawioną poddańczości, pełną szacunku do ziemi-karmicielki, ubijanych zwierząt, czerpanej z tego świata energii i wiedzy, stanowiących źródło specyficznego spokoju i pogodzenia: „należy zapominać te noce kiedy nad wsią wisi ciężkie powietrze | nie ma litości za to jest krew i odgłosy które wywabiają nas ze snu | za oknami wałęsają się psy ciężkie samochody zwożą ciche zwierzęta | (najcichsze z możliwych) ich światła snują się po suficie później || przychodzą nieszczęścia coś się mści żąda i nie ustępuje ranki pełne | są niepokoju uspokajają nas tylko odgłosy kobiet idących na roraty | ich święte gesty i popękane dłonie” (s. 25).

Zastanawiam się, co wpływa na to, że twórczość Małgorzaty Lebdy uznać można za modną – nie jest to bowiem poezja łatwa, słownikowo przystępna, jej prostota, a jej podatność na łatki „ekokrytyki”, źle pojmowanego „feminizmu” jest pozorna. Oczywiście jest tym wszystkim – jest oddaniem głosu światu, zapisem rozwoju kobiety, przepracowywania trudnych inicjacji, rozpoznaniem własnego ciała i ciała Innego. Nie ma w niej przerysowań, choć nie brakuje mocnych słów i dosadnych obrazów. Wiersze autorki „Matecznika” pozbawione są jednak sztucznej brutalizacji – dla kogoś, kto kiedykolwiek poznał podobny wymiar funkcjonowania, nie będą stanowić zaskoczenia. Migawki, zdarzenia, zasłyszane słowa, które pojawiają się w wierszach Lebdy – nie są piękne, wystylizowane w duchu modnego dziś nurtu slow life, są po prostu prawdziwe, mam na myśli taką prawdę, od której świat nauczył się bardzo wygodnie odwracać wzrok. Modne są jednak poruszane przez poetkę tematy, co sprawia, że jest czytana, pozostaje mieć nadzieję, że ze zrozumieniem i odpowiednim dystansem.

W tej poezji odległa światy nie tylko się przenikają, ale koegzystują. Katolickie symbole nie wypierają obrzędów z czasów pogańskich, wiary w leczniczą moc ziół (które pomóc mogą ciału i duszy). Znajdzie w tym świecie miejsce zarówno sklejana (w obawie przed karą) figura Matki Boskiej z tajemniczą, wiedźmią postacią „starej rogowskiej”; miłość i opiekuńczość, nie wykluczają surowości, zapach lasu przeplata się z zapachem klubowych i krwi ubijanych zwierząt, które traktuje się jednocześnie użytkowo i właściwie sakralizująco; narodzinom towarzyszy śmierć, czasami przemilczana, jak śmierć Magdaleny. Przytaczane obrazy odczuwa się właściwie wszystkimi zmysłami – jako odbiorcy możemy poczuć szorstkość psiego języka, ciepło świeżego mleka, wilgoć ziemi i chłód mgławego poranka, ale potrzebna jest nie tyle umiejętność uważnej i empatycznej lektury, ile pewna wspólnota doświadczeń. Jeżeli świat, o którym pisze Lebda jest dla nas zupełnie obcy, to taki pozostanie także po skończonej lekturze. Takie czucie świata, jakiego wymagają te teksty, jednocześnie gwarantuje osobność doświadczenia jednostki, jak i wymaga swoistej wspólnotowości.

Wyzwanie, jakie stawiają przed odbiorcą wiersze zebrane w „Sprawach ziemi” (które tak naprawdę są przede wszystkim sprawami ludzi), nie polega na skomplikowaniu formalnym czy językowym. Wiersze Lebdy to miniatury – wycinki wspomnień, fragmenty rozmów, podpatrzone rytuały, zamrożone w słowach zapachy, wrażenia dotykowe, dźwięki lub skrawki ciszy. Pobrzmiewa w nich wpływ Leśmiana, poezji awangardowej, eksperymentów przeplatających jawę ze snem, majaki w gorączce z przytomnym spojrzeniem w codzienność. Jednak nie można Lebdy posądzić o powtarzalność, kopiowanie stylu czy tematyki – wybiera bowiem obrazy i doświadczenia niezwykle osobiste, wręcz intymne – stąd zapewne tak wyraźna w tych wierszach przewaga zapachów, smaków, pamięci ciała i zmysłów Powracające wciąż, obsesyjnie tematy, pojawiają się w kolejnych tekstach w nowych odsłonach, lektura tych wierszy wymaga więc także ciągłych powrotów do początku, skrupulatnego kompletowania elementów układanki. Trudności nie stanowi więc konieczność skomplikowanej interpretacji, ale swoistej czujności i otwartości.
Małgorzata Lebda: „Sprawy ziemi”. Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu. Seria: Biblioteka Poezji Współczesnej. Poznań 2020.