ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 sierpnia 15-16 (399-400) / 2020

Magdalena Ochwat,

DOBRE RADY EKSPERTÓW WWF, CZYLI DLACZEGO WARTO SIKAĆ POD PRYSZNICEM? ('12 SPRYTNYCH SPOSOBÓW, JAK OCALIĆ NASZ ŚWIAT')

A A A
Istnieje całe mnóstwo działań, które mogą wspomóc kondycję naszej planety. Jazda rowerem do pracy, ograniczanie spożycia mięsa, czyli bycie fleksiterianinem, wyciąganie ładowarki z gniazdka, gdy urządzenie ma pełną baterię, zmywanie naczyń z użyciem korka – to tylko niektóre przykłady codziennych, prostych czynności, które pozytywnie wpływają na nasze środowisko. Ekoporady można by mnożyć. Niektóre z nich są powszechnie znane, jak na przykład: „myjąc zęby, zakręcaj wodę!”. Inne, dzięki racjonalnym i świadomym decyzjom konsumenckim, okazują się nowe, kreatywne na miarę zmieniającego się świata. Wśród wielu przykładów wymienię: branie prysznica w czasie przesypywania się ziarenek piasku w klepsydrze, podlewanie kwiatków wodą z ugotowanych jajek, pranie w temperaturze do 30°C (co zmniejsza o połowę ilość zużywanej do zrobienia prania energii), racjonalne kupowanie bawełnianej odzieży (do produkcji koszulki potrzeba 2 700 litrów wody, czyli mniej więcej tyle, ile wypijamy przez trzy lata! [s. 67]) czy ograniczenie kosztownej konsumpcji, która zostawia gigantyczny ślad węglowy i wodny.

W omawianym poradniku pt. „12 sprytnych sposobów, jak ocalić nasz świat” (tytuł oryginalny „12 Small Acts to Save Our World”; premiera w Wielkiej Brytanii w 2018 roku) opublikowanym przez wydawnictwo Prószyński i S-ka w przekładzie Adama Tuza większość „sprytnych sposobów”, jak nazwano je w książce, jest nowa, błyskotliwa, a niektóre okazują się nawet zabawne. Druga część tytułu poradnika wyraża jego przesłanie – sugeruje konieczność prowadzenia misji „ocalenia świata”, którego zasoby naturalne są ograniczone i który nie wytrzymuje ciągłej pogoni za postępem cywilizacyjnym. Stan ten uwidacznia się w przekraczaniu przez człowieka granic planetarnych (planetary boundaries – parametry gwarantujące stabilność dla życia epoki holocenu, w tym m.in. zmiany klimatyczne, utrata bioróżnorodności, zakwaszanie oceanów) oraz w sprzężeniach zwrotnych zachodzących w przyrodzie, niszczących nie tylko całe ekosystemy, ale również obszary życia homo sapiens. To cena, jaką płacimy za rozwój i wzrost konsumpcji, niezaspokajalną chęć posiadania coraz większej ilości dóbr. Tymczasem nie mamy planety B, a Marsa, mimo usilnych starań, nie udało się jeszcze skolonizować. Zresztą, czy mielibyśmy moralne prawo przenieść naszą szkodliwą cywilizację gdzie indziej? Podobnie jak Ewa Bińczyk (por. 2018: 162), autorka głośniej pracy „Epoka człowieka. Retoryka i marazm antropocenu”, sądzę, że nie, dopóki bowiem nie nauczymy się harmonijnie funkcjonować na Ziemi, nie powinniśmy planować dalszych podbojów planetarnych. Co więc możemy robić? Niektórzy sądzą, że nie powinniśmy podejmować żadnych działań, ponieważ nie ma to w ogóle znaczenia. Osobiście trudno mi zgodzić się z opinią, że działanie na dotychczasowych zasadach (business-as-usual), ciągły postęp technologiczny, utrzymywanie wzrostu PKB i tzw. nowe oświecenie uratują nas przed ekologicznym samobójstwem.

Powinniśmy dostrzec szansę w wyraźnym kroku ludzkości do tyłu, nakazywanym natychmiastowo przez uczonych. Celowo nawiązuję do książki ekomodernisty Stevena Pinkera pt. „Nowe oświecenie. Argumenty za rozumem, nauką humanizmem i postępem” (2018), który uważa, iż, dysponując skutecznymi metodami zapobiegania szkodom środowiskowym, wiele problemów można rozwiązać dzięki inwestycjom w naukę i technologię. Co jednak, jeśli owe problemy okażą się nierozwiązalne? Czy nasze dzieci będą dorastać w czasach, w których nastąpi masowe wymieranie gatunków? I kiedy spłacimy dług międzypokoleniowy w ramach sprawiedliwej przyszłości? Czy kiedykolwiek zastanawialiście się nad odpowiedziami na te pytania? Z pewnością lepiej jest działać niż nie robić nic. Bezradność i chowanie głowy w piasek to zresztą typowa dla antropocenu postawa. Dlatego, myśląc zarówno lokalnie, jak i globalnie, warto zaopatrzyć się w dobre książki, przewodniki, kompendia wiedzy czy vademeca, dzięki którym możemy świadomie zmienić styl życia i zaprzestać demolowania naszego wspólnego i jedynego domu, którym jest Ziemia. Na rynku wydawniczym pojawia się coraz więcej poradników ekologicznych. Zawierają one instrukcje dotyczące racjonalnego i odpowiedzialnego rolnictwa, sprzątania bez użycia trujących środków chemicznych, organizacji zrównoważonych świąt czy ślubów w stylu zero waste. Czym więc różni się prezentowany poradnik od innych tego typu publikacji?

Główna różnica polega na tym, że przytoczone w nim cenne i pomysłowe wskazówki pochodzą od ekspertów jednej z największych organizacji ekologicznych na świecie – WWF (World Wide Fund for Nature), a wstęp napisał sam Ben Fogle – ambasador WFF oraz patron dzikiej przyrody z ramienia ONZ. Poradnik nie jest jednak narzędziem moralizowania używanym przez „ekologów-dogmatyków”, biosuperbohaterów. Nie ma na celu wywrócenia do góry nogami życia przeciętnego, troszczącego się o swoją planetę Ziemianina. Nie odnajdziemy tu prób skłaniania go do jedzenia trawy czy noszenia bambusowych sukienek. Według Fogle’a nie jest również konieczne życie w lesie, jak uczynił to Thoreau, autor biblii ekologów pt. „Walden, czyli życie w lesie”, czy inwestowanie milionów dolarów w walkę z ociepleniem klimatu, z czego zasłynął DiCaprio. Nie znajdziemy w książce ani tonu wzniosłego, ani epatowania apokaliptycznymi wizjami. W poradniku zawarto natomiast propozycje możliwe do zastosowania przy czasem niewielkim tylko samoograniczeniu, włączeniu myślenia i pozbyciu się szkodliwych nawyków. A głównym celem publikacji jest sprowokowanie czytelników do krytycznej oceny sposobu własnego życia i myślenia.

Zdrowego dystansu do jakże poważnego tematu pomagają nabrać zabawne ekoilustracje Andrzeja Milewskiego, znanego jako Andrzej Rysuje. Pojawiają się one w każdym rozdziale i bawią do łez. Jeden z takich obrazków został również umieszczony na okładce książki. Przedstawia on kulę ziemską, z której – po obróceniu – na orbitę okołoziemską dostają się różne obiekty ludzkiego pochodzenia. Nie są to odpady kosmiczne – satelity, rakiety nośne czy fragmenty narzędzi, które zgubili astronauci – tego moglibyśmy się spodziewać. To najpospolitsze śmieci: opakowanie po lekach, plastikowy widelec, puszki, tubki, pojemnik po kawie, łopata, kamizelka, a wśród nich sprawca tego krajobrazu – człowiek, krążący pomiędzy odpadami. Antropocentryczna wizja przyszłości, mimo że rysowana z przymrużeniem oka oraz satyryczną swadą, daje do myślenia i nie napawa optymizmem. Czasem, tak jak ma to miejsce i w tym wypadku, humor bywa czarny, bo pod żartobliwą konwencją kryje się nadchodząca wielkimi krokami katastrofa. Na ilustracji Andrzeja Milewskiego Ziemia przetrwała, chodzi o to, że może na niej zabraknąć ludzi. Jednak dzięki poradom zamieszczonym na dalszych stronach książki jest jeszcze nadzieja na zmianę. Obok omawianego rysunku na okładce pojawia się globalna marka ekspercka – sygnatura WWF i panda wielka. W Polsce organizacja ta wspierana jest m.in. przez Marcina Dorocińskiego, Bartłomieja Topę czy Maję Ostaszewską.

Warto również dodać, że treść prezentowanej książki znajduje odzwierciedlenie nawet w papierze, na którym wydano publikację – jest to celuloza pozyskana z lasów zarządzanych zgodnie z zasadami zrównoważonego rozwoju.

Poradnik składa się z dwunastu krótkich rozdziałów zatytułowanych analogicznie: „sprytny sposób”, opisujących jeden ze sposobów uratowania świata dzięki m.in. oszczędzaniu energii, wody, papieru, ograniczaniu konsumpcji, używania plastiku, nadawaniu przedmiotom drugiego życia, ale również organizowaniu wspólnych inicjatyw sprzątania czy ratowania ginących gatunków. W każdym rozdziale odnajdujemy nie tylko fachowe porady, ale i szereg faktów oraz danych, dzięki którym jesteśmy w stanie uzmysłowić sobie skalę nadchodzącej katastrofy klimatycznej. I tak w rozdziale, który najbardziej do mnie przemówił, pt. „Zieleń to nowa czerń: przedłuż życie swojej garderobie”, czytamy: „Szacuje się, że przeciętny Europejczyk w 2016 roku wydał na odzież i buty około 800 euro. Dla porównania statystyczny Kowalski wydał w tym samym czasie 1300 złotych, a więc około 300 euro (…). Około jednej piątej skażenia wody przez przemysł pochodzi z farbowania oraz obróbki tkanin, a to duży problem w rejonach o bardzo rozwiniętym przemyśle włókienniczym (…). Niemcy przetwarzają 75 procent ubrań, ale USA tylko 15 procent (…). W Polsce wyrzuca się rocznie około 2,5 miliona ton odpadów tekstylnych, z czego połowę można poddać recyklingowi” (s. 58, 59).

W każdej z dwunastu części znajduje się, oprócz satyrycznego rysunku, także rozwinięcie problemu ekologicznego połączone z głównym tematem rozdziału. W przypadku prezentowanego „Zieleń to nowa czerń…” są to: „Ślad bawełnianego podkoszulka”, „Przemysł skórzany – co twoje buty mają wspólnego z delfinem rzecznym?”, „Jak dać nowe życie strojom na jedną okazję?”.

Z wielu udzielonych w książce porad mogą skorzystać wszyscy, młodzi i starzy, bez względu na zarobki, wykształcenie i status społeczny, bez względu na miejsce położenia – dom czy pracę – oraz porę roku. Prosty język, komunikatywność na wszystkich poziomach odbiorczych, brak spłycania problemów klimatycznych, nieobecność hiperbolizacji, narracja bogata w bezpośrednie zwroty do czytelnika, ważkie tematy, obrazowe dane i ciekawe fakty – oto przepis na zaangażowanie adresata książki. Autorzy poradnika świetnie zestawiają małe, proste, zwyczajne działania z powodowanymi przez nie konsekwencjami, dając poczucie, że wszystko zależy od nas – pojedynczych mieszkańców planety, „bohaterów codzienności”. To z pewnością zabieg budujący. Warto po kolei lub bez chronologii wcielać zaproponowane dwanaście sposobów do stylu swojego życia, pamiętając jednak, że w ich ramach kryje się znacznie więcej pomniejszych sposobów. Przyznam, że po lekturze sama wcieliłam w życie kilka prostych działań. Jednym z nich jest pytanie sprzedawców o pochodzenie towaru i certyfikaty, które wskazują, czy podczas ich produkcji nie została naruszona równowaga ekologiczna. Wydaje mi się, że to czytelny komunikat, iż odpowiedzialnym obywatelom świata nie jest wszystko jedno i że lepiej zapłacić więcej, by mieć pewność, że spożywa się nie tylko zdrowe, ale i uprawiane zgodnie z poszanowaniem środowiska produkty.

„12 sprytnych sposobów, jak ocalić nasz świat” to przemyślany i dopracowany poradnik, który – choć czyta się go szybko – ma potencjał, by zachęcać czytelnika do zmiany stylu życia i ocalenia świata, bo jak przekonują autorzy, jeszcze nie jest zbyt późno. Rozbrzmiewa już jednak ostatni dzwonek, wyznaczono – rozumiany zarówno metaforycznie, jak i dosłownie – deadline, za którymi czają się bolączki będące następstwem kryzysu klimatycznego. Ziemia stoi na rozdrożu, a naukowcy już od dawna podnoszą alarm i zapowiadają koniec świata, jaki znaliśmy dotychczas. Jednak decyzja, czy ocalimy nasz wspólny dom, należy do każdego z nas.

LITERATURA:

Bińczyk E.: „Epoka człowieka. Retoryka i marazm antropocenu”. Warszawa 2018.

Pinker S.: „Nowe oświecenie. Argumenty za rozumem, nauką, humanizmem i postępem”. Przeł. T. Bieroń. Poznań 2018.
„12 sprytnych sposobów, jak ocalić nasz świat”. Przeł. Adam Tuz. Ilustr. Andrzej Rysuje. Prószyński i S-ka. Warszawa 2020.