ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 sierpnia 15-16 (399-400) / 2020

Aleksandra Majak,

KONSTELACJE QUEEROWYCH MYŚLI (MAGGIE NELSON: 'ARGONAUCI')

A A A
Z założenia jestem sceptyczna wobec recenzji, które rozpoczyna, nagminny ostatnio, trop polegający na zdradzeniu (skądinąd nieszczególnie tym zainteresowanym) czytelnikom, w jaki sposób recenzent znalazł się w posiadaniu recenzowanej książki. A jednak bywają takie narracje, które na tyle kojarzą nam się ze scenerią, mikrozdarzeniem czy zapamiętanymi emocjami, że nie sposób oddzielić nam książki od samego doświadczenia lektury. I mimo że taki paradygmat uczestnictwa zdaje się nietypowy dla krytyki literackiej czy akademickiego szkicu, oddzielenie owo byłoby przecież – przynajmniej w naszym przeżywaniu – odebraniem sobie części tego, co sprawia, że narracja pozostawia nas z poczuciem, iż warta jest przemyślenia.

Mam tak w przypadku „Argonautów”, czyli queerowej prozy pióra amerykańskiej krytyczki, wykładowczyni i pisarki Maggie Nelson (ur. 1973). Przez pryzmat osobistej historii jej związku z niebinarnym partnerem pisze ona o paradoksalnej binarności tego, co uważamy za normatywne versus transgresyjne (por. theguardian.com). Kiedy myślę o jej narracji, przypominam sobie jeden z wieczorów z moim trans przyjacielem spędzany na rozmowach w asyście ginu, który w połączeniu z cytrynowym tonikiem z atramentowego fioletu przeistaczał się na naszych oczach w intensywny, jasny róż. I mimo że gin nie był tu – przynajmniej świadomie – intencjonalny, to właśnie ta trudna do uchwycenia, bo dziejąca się zawsze w ruchu, transformacja była między nami tematem otwartej, długiej rozmowy. Kolejnego dnia przeczytałam „Argonautów”.

1.

Nelson opowiada w nich o transseksualności, tożsamości, płci(ach), macierzyństwie oraz kulturze, w której (i którą) żyjemy  (por. tinhouse.com). Nagrodzona Amerykańską Nagrodą Krytyków Literackich książka to z jednej strony osobiste wspomnienie kobiety będącej partnerką osoby niebinarnej, a z drugiej – jak informuje nas wydawniczy opis – „erudycyjna rozprawa na temat tożsamości, seksualności i przemijania” (theguardian.com). Pisanie jest dla Nelson rozmową o języku i panseksualnej miłości. W dodatku taką, którą prowadzi nie tylko na polu ja – czytelnik, ale przede wszystkim na linii ja – mój zmieniający płeć partner Harry. Tytularna, nawiązująca do mitu o wyprawie Jazona po złote runo podróż jest za to punktem wyjścia do własnej opowieści, impulsem do interpretacji mitu. A chodzi nie tyle o sam mit przygód napotykanych podczas żeglug, lecz ważną dla Nelson, Barthes’owską interpretację historii o Argo. Autor „S/Z” pisał, jak relacjonuje nam autorka, że podmiot wypowiadający słowa „kocham cię” jest jak „Argonauci odnawiający swój statek podczas osobistej podróży bez potrzeby zmieniania jego nazwy” (s. 67). Czy wobec tego – zastanawia się Nelson – rzeczy istnieją w momencie wypowiadania? A jeśli tak, to jak świat może z jednej strony pozwalać nam się określić, z drugiej natomiast jednocześnie wymykać?

Za sprawą przekładu Kai Gucio „Argonauci” – z opóźnieniem, ale jednak – wpływają na nasze niespokojne, mówiąc eufemistycznie, wody. I o ile mocno intertekstualna narracja poradzi sobie w idiomie naszego języka, o tyle nie dziwiłoby, gdyby – pociągnijmy jeszcze tę żeglarską metaforę – dla własnego dobra statek pod tęczową flagą wolał niby to przypłynąć, ale jednak trzymać się w odległości 12 mil morskich od terytorium tego kraju. Jak z LGBTQ+ i Polską: jesteśmy, ale trochę nas nie ma. Bo w zawłaszczaniu języka i pisaniu nowych (mówię tu o ich niechlubnym znaczeniu) mitologii konieczne jest przecież szukanie nowych potworów, pokonywanie wrogów, szukanie sprzymierzeńców, podzielnie świata na to, co albo dobre, albo złe. Chciałabym wierzyć, że w państwie, w którym małopolska kurator oświaty kpi z nomenklatury konwencji stambulskiej, mówiąc na Twitterze o „56 płciach” (zob. krakow.wyborcza.pl), ta skomplikowana i niebinarna proza może mieć nie tylko stricte literackie, ale i polityczne znaczenie. Prywatne, ktoś, zdaje się, kiedyś powiedział, jest przecież polityczne. Jak więc – pyta w jednym z fragmentów autorka – w kulturze ingerującej w to, co intymne, szaleńczo nastawionej na konkretne (a najlepiej reprodukujące kapitał) rozwiązanie wytłumaczyć, „że »trans« może sprawdzać się jako skrót, ale pociąga za sobą narrację typową dla głównego nurtu (»urodzenie w niewłaściwym ciele«, wymuszające ortopedyczną pielgrzymkę pomiędzy dwoma ustalonymi celami), która dla jednych jest bezużyteczna, a dla innych okazuje się choć częściowo, a nawet głęboko przydatna?” (s. 72).

2.

Tekst Nelson skutecznie wymyka się jakiejkolwiek gatunkowej klasyfikacji, pozwalając autorce budować na kartach książki nieoczywiste konstelacje zależności. Są w niej mikrohistorie, doświadczenia lekturowe, refleksje nad kulturową presją macierzyństwa, komentarze okołokrytyczne, cytaty i najważniejsze – osobiste rozpoznania własnych, emocjonalnych ambiwalencji. Bo też „Argonauci” w sposób jednocześnie osobisty i teoretyczny łączą autobiograficzną refleksję z eseistyką na pograniczu filozofii, teorii literatury, krytyki feministycznej. Ironiczne jest skądinąd, że ten bestseller New York Timesa pisany przez autorkę, która od lat stara się, jeśli nie wyswobodzić z bańki akademii, to przynajmniej skrócić dystans między salą seminaryjną a życiem (to bowiem, by powtórzyć za Kunderą, „jest gdzie indziej”), wpisuje się teraz w każde curriculum uniwersyteckich kursów gender studies.

I pewnie nie tylko z uwagi na ujętą w osobistą narrację refleksję nad teorią queer (i doskonałą znajomością języka krytyki), ale również z uwagi na to, że krytycy mogą teraz piać o książce Nelson jako o „autoteorii”, ciesząc się, pewnie po części narcystycznie, jej (a może swoim?) metakrytycznym potencjałem. Więc kolejne przekraczanie granic: poszukiwanie formy zarazem intelektualnego, jak i osobistego wywodu. Temat zresztą ważny, bo konwencja wyczyszczonego z emocji tonu, który rzekomym obiektywizmem zaświadczać ma o „powadze” tego, czym autor się zajmuje, zdaje się być przeżytkiem. Czasem myślę, że zbyt często zatraca się w oderwanym od rzeczywistości języku akademickiego pościgu to, co w literaturze najpiękniejsze – sposób, w jaki to samo może być odczytane inaczej; to, jak słowo czy zdanie potrafi spowodować niekontrolowane drgnienie mięśni; wywołać uświadomiony dopiero sekundę później uśmiech, który w lekturze posyłamy i sobie, i autorowi czy autorce.



Maggie Nelson, baner ze strony TinHouse

Urocze jest u Nelson wspomnienie zajęć z teoretyczką queer Eve Kosofsky Sedgwick. Przypominam sobie zresztą tłum, który na mojej uczelni na godzinę przed czasem ustawiał się, czekając na wykład Judith Butler. Mogłabym się założyć, że po pierwszym wykładzie znaczna część młodej i rozentuzjazmowanej kolejki nie pamiętała z niego nic prócz tego, że wykładała Judith Butler. Nelson ironizuje nieco na temat własnego intelektualnego poszukiwania „jednostki surowej i niemacierzyńskiej” (s. 80), lecz z pewnością pamięta ich pierwsze spotkanie. By oddać honor tej scenie, zacytujmy: „Po raz pierwszy spotkałam Sedgwick na seminarium doktoranckim zatytułowanym »Nieedypalne modele psychologii«. Na wstępie ogłosiła, że zaczęła chodzić na terapię, ponieważ chciała być szczęśliwa. Wielka i groźna sława teorii przyznała sie do czegoś takiego – odkąd to usłyszałam, moje życie uległo zmianie. Potem powiedziała, że powinniśmy się poznać, wiec ma dla nas szybką grę z udziałem zwierząt totemicznych. Zwierzęta totemiczne? Jak to możliwe, że wyrwałam się z pogrążonej w ciągłym odlocie dzielnicy Haight-Ashbury i trafiłam do intelektualnego Nowego Jorku właśnie po to, żeby uciec od gier z udziałem zwierząt totemicznych, a nagle znalazłam się w samym środku takiej rozgrywki na uniwersyteckich zajęciach? Gra dotknęła lodowatym palcem mojej fobii tożsamościowej: stąd już tylko krok dzielił mnie od etykietki, mazaka i przypinki” (s. 150).

3.

Być może to właśnie niewiedza „jak mówić” połączona z tworzeniem dla samego siebie – Nelson powtarza tu za brytyjskim psychoanalitykiem D.W. Winnicottem – „poczucia prawdziwości” jest najbardziej intrygująca w queerowej podróży opisywanej przez autorkę. Opowieść o transformacjach i relacji ciał – tego autorki, która wspomina okres ciąży, jak i jej partnera Harry’ego – to nie tylko opowieść o pan- i transseksualnym związku, lecz o stawaniu się świata w języku. Uznawania jego (a może też siebie), podług austinowskiej idei performatywu, za fortunny czy inaczej – sprawczy. Na łamach krytyki sprawczości tej często towarzyszy refleksja nad niewyrażalnością świata co, idąc za myślowym wywodem Nelson, jest a może bywa pewnego rodzaju fetyszyzacją ciszy: „Niedawno przysłano mi pocztą magazyn literacki z wywiadem, w którym Anne Carson na pewne pytania – nudne? zbyt osobiste? – odpowiada pustymi klamrami [[]]. Widok klamr Carson sprawił, że od razu poczułam się zawstydzona własną kompulsywną chęcią, by kłaść swoje karty na stół bardziej zdecydowanie. Jednak im więcej myślałam o nawiasach, tym bardziej zaczynały mi przeszkadzać. Miałam wrażenie, że robią fetysz z niewypowiedzianego, zamiast po prostu pozwolić by zawarło się w tym, co wypowiedziane” (s. 65).

A przecież samą ciszę można odbierać na wiele sposobów. Być w niej w sposób kontemplujący jej paradoksalną pełnię, być może doceniać ją w momentach, kiedy tak bardzo jesteśmy przebodźcowani światem; czy też oswajać lęk przed nią, ucząc się jej na nowo i na nowo. Nie chodzi więc krytyczce o fetyszyzację, lecz raczej o pozostawienie tej pustej przestrzeni, która w jednym czytelniku wywoła zachwyt nad enigmatycznym niewypowiedzianym; w innym pragnienie dopowiedzenia czegoś; a w jeszcze kolejnym obawę. O podobnych, choć przecież różniących się tematach – czy to o transformacji ciał, kulturowych reprezentacjach matki, presji reprodukcji, empatycznym czytelnictwie, czy też o najróżniejszych wycinkach z psychologii – można pisać więcej.

U Nelson pełno jest filozoficznej polemiki z Baudrillardem, Žižkiem czy Badiou, powołań na Butler, Deleuze’a i Guattariego, Silvermana i podziwu wobec Sedgwick, Myles, Koestenbaum (relacje z nimi nieprzypadkowo nazywa autorka „poszukiwaniem intelektualnych matek”). Istnieje ryzyko, że język teorii (w którym wszystko jest tak przesycone symbolicznym, że często zdanie na poziomie dosłownym nie znaczy nic) może stać się po chwili dla czytelników męczący. Czytelnik niezaznajomiony z teoriami krytycznymi, historią myślenia o performatywie języka i płci zasadniczo od Austina po Butler jest zdezorientowany. A właściwie nie tyle zdezorientowany, co w ogóle go nie ma. Paradoks jest więc taki, że próba opowieści o sprawach ważnych dla kanonu teorii krytycznych przez pryzmat osobistej historii nie może zostać zrozumiana bez uprzedniej (śmiem wręcz twierdzić, że bardzo biegłej, w tym we francuskim i angielskim) znajomości języka owych teorii. Pytanie, czy jesteśmy wobec takiego skondensowania myśli niechętni, zależy jednak w dużej mierze od tego, jak chcemy czytać książkę Nelson. Czy jest ona osobistym spojrzeniem na narracje krytyki feministycznej, czy raczej autobiografią zdominowaną przez język owej krytyki?

4.

W „Argonautach” pod warstwą skondensowanego intelektualizmu i zmiennych rejestrów wielogłosowej prozy kryje się ważna polemika z kulturowym oczekiwaniem binarnego odczuwania i porządkowania świata. Osobiście w tej ciekawej, innej prozie ważny okazał się dla mnie namysł nad tym, jak narracje o świecie jednocześnie tworzą, nazywają i porządkują nam świat. Równie ważne było przyłapanie się na tym, jak w trakcie lektury zarówno oryginału, jak i polskiego przekładu poszukuję czegoś, do czego mogłabym, szczególnie pod kątem gatunkowym, porównać tę prozę. Tylko po co? Hybrydyczna forma i abstrakcyjny intelektualizm Nelson nie jest dla jej czytelników i czytelniczek zaskoczeniem.

Od lat, szczególnie w Ameryce, jej specyficzny styl oraz konstelacyjny plan, na jakim tka nici refleksji, wymykają się łatwej klasyfikacji. Jej wcześniejsze publikacje – szczególnie podejmująca tematykę awangardy i przemocy książka „The Art of Cruelty: A Reckoning” (2011) i studium nad kolorem niebieskim „Bluets” (2009) – również, z powodzeniem łączyły te (pozornie? niesłusznie?) przeciwstawne bieguny akademii i emocji. Nelson konsekwentnie, lecz delikatnie pokazuje w nich to, co być może już dawno powinno być dla nas oczywiste – że pisząc tekst quasi-akademicki, krytyczny, komentujący meandry teoretycznych refleksji, można być kompetentną i emocjonalną jednocześnie.

LITERATURA:

„Between the Covers Podcast. Maggie Nelson: The Argonauts”. https://tinhouse.com/podcast/maggie-nelson-the-argonauts/.

„Kurator Barbara Nowak o konwencji stambulskiej. »Jeśli nie rozróżniam 56 płci, to stosuję przemoc?«”. https://krakow.wyborcza.pl/krakow/7,44425,26160285,kurator-nowak-o-konwencji-stambulskiej-nie-rozrozniam-56-plci.html.

„Maggie Nelson interview: »People write to me to let me know that, in case I missed it, there are only two genders«”. https://www.theguardian.com/books/2016/apr/02/books-interview-maggie-nelson-genders.
Maggie Nelson: „Argonauci”. Przeł. Kaja Gucio. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2020.