ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 września 17 (401) / 2020

Agnieszka Piela,

ZOOM NA ŻEŃSKIE! (AGNIESZKA MAŁOCHA-KRUPA: 'FEMINATYWUM W UWIKŁANIACH JĘZYKOWO-KULTUROWYCH')

A A A
Książka wrocławskiej językoznawczyni Agnieszki Małochy-Krupy „Feminatywum w uwikłaniach językowo-kulturowych”, choć nowością wydawniczą nie jest – na rynek księgarski weszła dwa lata temu, to warto jednak ją przypomnieć i czytelnikom zarekomendować. Oczywiście nieprzypadkowo postanowiłam skierować głębszą uwagę na tę właśnie pozycję książkową. Nieprzypadkowo, ponieważ posiada ona bardzo wysokie walory poznawcze, przez co stanowi monografię cenną tak dla specjalistów w zakresie nauki o języku czy kulturze, jak i niespecjalistów, czyli miłośników polszczyzny, szukających odpowiedzi na nurtujące ich pytania o formacje feminatywne. Co więcej, jest to publikacja w swej treści bardzo na czasie. Wszak kategoria słowotwórcza nazw żeńskich, będąc raz za razem obiektem żywych polemik społecznych, nieodmiennie od dawna emocjonuje Polaków. Wystarczy wrócić pamięcią do dyskusji nad problemem m.in. takich form, jak: doktora/doktorka, ministra/ministerka, premiera/premierka czy biolożka, psycholożka (niektóre z nich wciąż czekają na większą akceptację społeczną, inne już figurują w słownikach poprawnościowych, głównie internetowych; zob. SJP PWN). Zresztą ostatnio znów zrobiło się głośno wokół kwestii nazw żeńskich, a to za sprawą członkiń polskiego parlamentu, które wystosowały pisemną prośbę do urzędników Kancelarii Sejmu RP o uwzględnienie wyrazu posłanka (zamiast poseł) na tabliczkach do głosowania oraz w korespondencji sejmowej. I choć ów apel pozostał bez echa, to zainteresowanie opinii publicznej polskimi jednostkami feminatywnymi na powrót mocno ożyło (na marginesie dodam, że rozprawiano także o derywacie poślica – ten wprawdzie nie mieści się w normie językowej współczesnej polszczyzny, lecz wpisuje się w model nazwotwórczy pewnych rzeczowników żeńskich, por.: diablica – od diabeł, orlica – od orzeł). Tym bardziej więc dobrze oddać się lekturze opracowania, które na aktualności nie traci.

Naturalnie istnieją jeszcze inne ważkie powody, żeby sięgnąć do omawianej pozycji, ale nie sposób ich wszystkich tutaj wyszczególnić. Z tego też względu przedstawię tylko kilka wybranych, ale – według mnie – najważniejszych przesłanek stanowiących o istocie językowo-kulturowego studium Małochy-Krupy. O wartości opisywanej książki decydują następujące aspekty:

1) Oryginalne ujęcie tematu. Istnieje naprawdę obszerna literatura na temat polskich jednostek feminatywnych, zatem analizowane zagadnienie nie jest nowe w lingwistyce, ale oryginalne okazuje się postawienie problemu. Otóż Małocha-Krupa patrzy na kategorię słowotwórczą nazw żeńskich w perspektywie czasowej, ukazując jej ciągłość rozwojową na przestrzeni mniej więcej stu pięćdziesięciu lat (od końca XIX stulecia po wiek XXI). Opis jednostek jednej kategorii dał autorce okazję do drobiazgowego wgłębienia się w poruszaną tematykę, do wielostronnego jej ujęcia – od prezentacji zagadnień natury kulturowej i ideologicznej do faktów językowych. Na wszystkich stronach swojej książki językoznawczyni udowadnia, że „Słowotwórczo wyrażana informacja o płci jawi się (…) jako konstrukt profilowany kulturowo, który ma cechę zmienności, upolitycznienia, swoistego dyskursywnego ścierania się czynników zewnątrzjęzykowych z czynnikami wewnątrzjęzykowymi. Dla kształtowania się rozwoju formacji żeńskich te pierwsze wydają się istotniejsze” (s. 12). Weryfikuje też nasze dotychczasowe myślenie o polskich jednostkach feminatywnych, przedstawia bowiem językowe dowody na to, że niektóre nazwy żeńskie uznawane dziś za nowe w rzeczywistości nowe nie są, ponieważ znane były już w przeszłości, co potwierdzają ich notacje w słownikach historycznych języka polskiego (np. w tzw. „Słowniku wileńskim” czy „Słowniku warszawskim”). O powrocie nazw funkcjonujących niegdyś Małocha-Krupa wspomina w różnych miejscach swojej rozprawy, podkreślając, że ich odradzaniu się w nowym kontekście socjo-kulturowym towarzyszą procesy neosemantyzacji czy melioracji znaczenia (por. m.in. materiał zawarty w rozdziale zatytułowanym „Renesans feminizacji polszczyzny w dyskursach feministycznych”, s. 231–250).

2) Bogactwo źródeł. Wykorzystane w rozprawie źródła ekscerpcji nazw feminatywnych robią duże wrażenie – są liczne i zróżnicowane. Podstawowym źródłem materiałowym pracy jest korpus tekstowy „Słownika nazw żeńskich polszczyzny” (red. A. Małocha-Krupa, Wrocław 2015). Jednak autorka w swych analizach nie ograniczyła się tylko do przykładów pozyskanych z tej właśnie bazy, ale korzystała również z ogólnych słowników mieszczących historyczną oraz współczesną polszczyznę (od „Słownika staropolskiego” pod red. Stanisława Urbańczyka po internetowy „Wielki słownik języka polskiego PAN” pod red. Piotra Żmigrodzkiego), jak i leksykonów specjalistycznych (mowa m.in. o „Wielkim słowniku poprawnej polszczyzny” pod red. Andrzeja Markowskiego). Oprócz tego czerpała materiał leksykalny z rozmaitych czasopism i publikacji książkowych oraz wielu różnych portali internetowych, a nawet popularnych produkcji filmowych. Pomocniczo odwoływała się do wybranych tomów kompendium leksykograficznego „Nowe słownictwo polskie. Materiały z prasy…” w opracowaniu naukowym Teresy Smółkowej (zob. szczegółowy wykaz bazy źródłowej, s. 277– 281).

3) Pokaźność egzemplifikacji materiałowej. Małocha-Krupa operuje szerokim i różnorodnym materiałem językowym, umiejętnie go też wykorzystuje. Co ważne, na końcu książki znajduje się indeks, który może być bardzo pomocny w dalszych studiach nad problematyką polskich feminatywów (s. 301–309). Dzięki alfabetycznemu spisowi przywoływanych w pracy jednostek językowych można łatwo odnaleźć interesującą nas formację słowotwórczą. Aby zobrazować bogactwo materiału językowego, przytoczę wybrane losowo z pracy jednostki feminatywne: agresorka, alimenciara, baristka, bęcwałka, cukierniczka, deserantka, fachowczyni, elektryczka, fitnesska, gościni, hultajka, italofilka, kalwarianka, kibicka, kiełbaśniczka, kierowczyni/kierownica, lokajka, meteorolożka, naukowczyni, numerolożka, ochroniarka, piewczyni, piratka, przodkini, rabusia, rzeczniczka/rzecznica, sprawczyni/sprawczynia, szpiegini, śmiałkini, tipserka, tramwajarka, uchodźczyni, wiceprezydentka, widzka, wizażanka, ziomkini/ziomka/ziemka, żartownica/żartowniczka.

4) Naukowa gruntowność rozprawy. O solidności naukowej „Feminatywum w uwikłaniach językowo-kulturowych” świadczy m.in. mocne oparcie na tekstach teoretycznych. Autorka literaturę przedmiotu dobrała umiejętnie, w trakcie swoich charakterystyk prezentuje ją w sposób zwięzły, wybierając zagadnienia, które będą przydatne w dalszym ciągu wywodu. Dodać warto, że zakres cytowanej w pracy literatury jest bardzo szeroki i świadczy o doskonałej orientacji w podjętej przez wrocławską badaczkę problematyce. Zresztą Agnieszka Małocha-Krupa nazwami żeńskimi zajmuje się od jakiegoś już czasu, o czym przekonują zawarte w bibliografii artykuły naukowe jej autorstwa (zob. s. 291).

5) Język publikacji i rzetelność prowadzonych analizy. Książkę „Feminatywum w uwikłaniach językowo-kulturowych” czyta się z prawdziwą przyjemnością. Małocha-Krupa operuje bardzo dobrym językiem naukowym, co więcej, ma zdolności do pisania o kwestiach niekiedy skomplikowanych w sposób przejrzysty i jednocześnie atrakcyjny. To niewątpliwy atut publikacji. Jestem zdania, że nawet czytelnik bez przygotowania lingwistycznego jest w stanie odebrać przekazywane treści. Jeśli zaś chodzi o analizy zgromadzonego materiału językowego, to należy ocenić je wysoko – są solidne i skrupulatne. Podkreślić trzeba, że autorka świetnie sobie radzi zarówno z opisem współczesnego, jak i historycznego materiału językowego. Szczególnie cenne są jej dociekania o przeobrażeniach semantycznych występujących dawniej żeńskich formacji słowotwórczych. 

6) Kompozycja pracy. Książka ma bardzo przemyślaną strukturę. Składa się ze wstępu, zakończenia oraz trzech części, w obrębie których zastosowano numeryczną kontynuację czternastu opatrzonych tytułami rozdziałów, które rozpadają się na podrozdziały, specyfikujące szczegółowe zagadnienia. Budowa publikacji przedstawia się następująco: Część pierwsza: „Feminatywum w tradycji”: rozdz. 1. „Deskrypcja gramatyczna feminatywum” (s. 17–24), rozdz. 2. „Polemika emancypacyjna z kulturą androcentryczną a femiantywum” (s. 25–124), rozdz. 3. „Poradnictwo na straży ducha języka” (s. 125–146); Część druga: „Feminatywum w Polsce Ludowej”: rozdz. 4. „Nowe wyzwania społeczne i – językoznawcze” (s. 149–157), rozdz. 5. „Socjalistyczna idea wyzwolenia kobiet a feminatywum” (159–178), rozdz. 6. „Maskulinizacja nazw żeńskich – głos z periodyków językoznawczych” (s. 179–192); Część trzecia: „Feminatywum po 1989 roku”: rozdz. 7. „Słowotwórstwo wobec transformacji ustrojowo-kulturowej oraz komunikacyjnej” (s. 195–198), rozdz. 8. „Język przedmiotem oglądu i manifestacji w dyskursach feministycznych” (s. 199–212), rozdz. 9. „Teoria dwóch kultur/stylów komunikacyjnych” (s. 213–214), rozdz. 10. „Zmiany w duchu lingwistyki płci” (s. 215–222), rozdz. 11. „Peregrynacje stylistyczne i względność wartościowania feminatywum” (s. 223–230), rozdz. 12. „Renesans feminizacji polszczyzny w dyskursach feministycznych” (s. 231–250), rozdz. 13. „Droga ku polszczyźnie ogólnej” (s. 251–261), rozdz. 14. „Zostanę muszkieterką – teksty dla dzieci i młodzieży” (s. 264–270). Taki układ monografii ma oczywiście określony cel, odzwierciedla ciągłość rozwoju kategorii feminatywum w polszczyźnie. Co jednak istotne, kompozycja pracy pozwala na dwojaki sposób lektury książki: albo w całości, od deski do deski, albo poszczególnych jej części – tych, które akurat najbardziej interesują czytelnika. W mojej ocenie każda z trzech głównych partii rozprawy stanowi w zasadzie osobne studium analityczne.

7) Kwestie normatywne feminatywów. W dużym stopniu o wartości omawianej publikacji decydują pojawiające się w wielu różnych jej miejscach wskazówki co do normatywności nazw żeńskich. Autorka uświadamia czytelnikom przede wszystkim zmienny charakter normy językowej, pisząc m.in. o znoszeniu obostrzeń w użyciu niektórych jednostek feminatywnych czy rywalizacji i wygasaniu pewnych form żeńskoosobowych, por. m.in. rozważania o dyskusyjnym od dawna leksemie filolożka oraz innych nazwach zawodowych powstałych od podstaw z zakończeniem -log (s. 187-188, 224, 234, 243) czy przeobrażeniach paradygmatycznych następującego typu: spotkam się z prezeską – z panią prezesem – z panią prezes (s. 186-187). Przywołuje przy tym panujące dawniej oraz dominujące dzisiaj stanowiska wybitnych polskich językoznawców w sprawie derywacji nazw osób płci żeńskiej (np. W. Doroszewskiego, Z. Klemensiewicza, D. Buttler, H. Kurkowskiej, H. Satkiewicz, B. Krei, J. Miodka, A. Markowskiego, K. Kłosińskiej i innych).

Mam nadzieję, że zaprezentowane przesłanki stanowią wystarczającą zachętę do wnikliwej lektury monografii „Feminatywum w uwikłaniach językowo-kulturowych”. Jestem głęboko przekonana, że każdy, kto sięgnie po książkę Agnieszki Małochy-Krupy, poszerzy swoją wiedzę o polszczyźnie, ściślej mówiąc – nazwach osób płci żeńskiej, ich historii i współczesności. Autorka, odkrywając mechanizmy rozwojowe omawianej kategorii słowotwórczej rzeczowników oraz wyjaśniając ich uwikłanie w „pajęczynę zależności polityczno-kulturowych” (s. 11), rzeczywiście lepiej pozwala nam rozumieć nazwy feminatywne. Na pewno przybliża je czytelnikom na tyle, aby mieli oni świetne rozeznanie w opisywanej problematyce. Stąd też w tytule mojego omówienia pojawił się specjalistyczny wyraz zoom ‘obiektyw aparatu fotograficznego lub kamery, o zmiennej ogniskowej, umożliwiający powiększenie lub pomniejszenie obrazu’ (WSJP PAN). Ów leksem został przeze mnie użyty oczywiście w innym, figuratywnym sensie, tj. jako ‘przybliżenie jakiegoś tematu, uczynienie go bardziej znanym, zrozumiałym’. 

Kończąc, zwrócę jeszcze uwagę na przyciągającą wzrok okładkę monografii. Wybór widniejącego na niej zdjęcia obrazu Aleksandra Gierymskiego „Żydówka z pomarańczami” uważam za bardzo trafiony. Dla mnie jest to swoista informacja wizualna, doskonale wprowadzająca w tematykę książki. Dodać trzeba, że dzieło artysty znane jest również pod innymi tytułami, mianowicie: „Przekupka z pomarańczami” oraz „Pomarańczarka”. Szkoda tylko, że o samym derywacie pomarańczarka w publikacji nie wspomniano.

LITERATURA:

SJP PWN: „Słownik języka polskiego PWN”: https://sjp.pwn.pl.

WSJP PAN: „Wielki słownik języka polskiego PAN”: https://wsjp.pl.
Agnieszka Małocha-Krupa: „Feminatywum w uwikłaniach językowo-kulturowych”. Oficyna Wydawnicza ATUT – Wrocławskie Wydawnictwo Oświatowe. Wrocław 2018.