ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 marca 5 (413) / 2021

Mateusz Rosicki,

GERONTOKRACJA (SŁUDZY)

A A A
Fabuła filmu „Słudzy” oparta jest na rzeczywistym wydarzeniu z 1980 roku, jakim był strajk głodowy studentów katolickiego seminarium duchownego w Bratysławie. Protest ten miał na celu sprzeciwienie się współpracy katolickiej organizacji „Pacem in Terris” z komunistycznymi władzami Czechosłowacji. Choć film opowiadający o tego rodzaju wydarzeniach łatwo mógłby popaść w proste opozycje (dobrzy katolicy kontra źli komuniści), w „Sługach” kontekst historyczny posłużył za punkt wyjścia do znacznie bardziej złożonej analizy stosunków władzy.

Na początku poznajemy Michala i Juraja, którzy po raz pierwszy przybywają do seminarium duchownego. Bohaterowie dość szybko zostają wciągnięci w konspiracyjny krąg, w którym słucha się Radia Wolna Europa i czyta zakazaną literaturę. Wraz z dysydencką inicjacją młodych kleryków rozpoczyna się seria wypadków, które przybierają coraz bardziej ponury charakter. Przydaje to filmowi Ivana Ostrochovskýego niemal kafkowskiej atmosfery. W „Sługach” dominuje nastrój paranoi i osaczenia, bowiem wrogowie młodych konspiratorów czają się nie tylko na zewnątrz seminarium, ale także w jego murach.

Koncepcja „Sługów” nie polega na przeciwstawieniu szlachetnego Kościoła katolickiego autorytarnej władzy komunistycznej. Jeśli na czymś opiera się tu konflikt, to raczej na różnicach między młodymi ludźmi, którzy dopiero wchodzą w tryby zmurszałej instytucji i próbują coś w niej zmienić, a starszyzną, która czuwa nad zachowaniem status quo. Film w udany sposób wykracza poza historyczny kontekst i staje się uniwersalną opowieścią o idealistach w świecie układów i układzików. Kościół katolicki służy tu jedynie za paradygmatyczny przykład instytucji przedkładającej nade wszystko troskę o własną trwałość. „Słudzy” pozostawiają wystarczająco dużo miejsca, żeby pod seminarzystów sprzeciwiających się kolaboracji Kościoła z komunistycznym reżimem można było podstawić inne typy młodych idealistów. Nie tylko religijnych, ale także społecznych, politycznych, naukowych czy artystycznych.

Dla różnego rodzaju idealistów „Słudzy” niewątpliwie nie mają zbyt dobrych wieści. Ostrzegają bowiem przed tym, że starcy strzegący systemów społecznych są zbyt potężni, żeby można było ich łatwo ograć i doprowadzić do szybkiego skończenia z hipokryzją i kumoterstwem. Film Ostrochovskýego pokazuje, że głoszone przez religijnych i politycznych przywódców ideały mają drugorzędne znaczenie – są nie celem, lecz środkiem do realizacji właściwego, nadrzędnego zadania, którym jest utrzymanie przy życiu określonej instytucji. W jego urzeczywistnianiu niewątpliwie przydają się gerontokratom systemy szkoleniowe, takie jak seminarium czy służba wojskowa. Młodzi ludzie, ci, którzy mają największy potencjał do tego, żeby się buntować, muszą być bowiem jak najprędzej sprowadzeni do roli tytułowych sługów.

Nawet najwnikliwsza krytyka gerontokracji nie wystarczyłaby jednak na dobry film, gdyby nie towarzyszyła jej odpowiednia oprawa wizualna. Na szczęście „Słudzy” wyróżniają się także i pod tym względem. Ascetyczne, czarno-białe zdjęcia w formacie 4:3 mogą polskiemu widzowi przywodzić na myśl „Idę” (jest to słuszne skojarzenie także z innego względu – w powstawaniu „Sługów” miała bowiem udział Rebecca Lenkiewicz, scenarzystka oscarowego filmu Pawła Pawlikowskiego). Z surowymi obrazami zaskakująco dobrze współgra niepokojąca muzyka, za którą służą krótkie, instrumentalne lub chóralne wstawki. Będące miejscem akcji seminarium jest przedstawione tak, jakby było zanurzone w bezczasie, co przyczynia się do podkreślenia uniwersalnego wymiaru filmu. Jedynie obecność samochodów oraz pojawiających się niekiedy bloków z wielkiej płyty przypomina, że znajdujemy się w Europie Środkowej na przełomie lat 70. i 80. XX wieku.

Warto też wspomnieć o tym, że „Słudzy”, choć zasadniczo są filmem festiwalowym, artystycznym i niekomercyjnym, mają pewne cechy kina gatunkowego. Jest w nich coś z thrillera i z klimatu noir. Ostrochovský, łącząc poszczególne sceny w całość, z powodzeniem utrzymuje poczucie tajemnicy. Choć trzeba dodać, że „Sługów” ogląda się raczej w wyciszeniu niż z dreszczem na plecach. Film nie jest zresztą zbyt długi, trwa krócej niż półtorej godziny. Można wręcz o nim powiedzieć, że jest wydestylowany – pytanie, czy nie za bardzo. Jego skrótowość uniemożliwia bowiem momentami zagłębienie się w losy poszczególnych postaci.

Mówiąc o tym, że w „Sługach” pojawia się krytyka instytucji opartych na władzy starszyzny, trzeba podkreślić, że chodzi tu o władzę mężczyzn. W filmie Ostrochovskýego obecność kobiet na ekranie jest niemal zerowa. Za sprawą tak skonstruowanego świata przedstawionego możliwa staje się analiza patriarchatu z męskiego punktu widzenia. W świetle „Sługów” mężczyźni okazują się nie tylko beneficjentami, lecz również ofiarami swojej niepodzielnej władzy. Gdyby ambicją filmu była jedynie rekonstrukcja historycznych wydarzeń, stałby się on kolejną środkowoeuropejską produkcją przepracowującą doświadczenie komunizmu. Ivanowi Ostrochovskýemu udało się jednak stworzyć coś więcej – polityczną parabolę, którą można przykładać także do współczesnych realiów.
„Słudzy” („Služobníci”). Reżyseria: Ivan Ostrochovský. Scenariusz: Rebecca Lenkiewicz, Marek Leščák, Ivan Ostrochovský. Obsada: Samuel Skyva, Samuel Polakovič, Vlad Ivanov, Vladimír Strnisko, Milan Mikulčík. Słowacja, Rumunia, Czechy, Irlandia 2020, 80 min.