ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 marca 5 (413) / 2021

Jakub Iwanowicz,

POCZTÓWKI ZNAD KRAWĘDZI (KAFKA IDZIE DO KINA)

A A A
Winfried Georg Sebald poświęcił środkowy rozdział swojej książki „Czuję. Zawrót głowy” włoskiemu urlopowi Franza Kafki z 1913 roku. W tym nietypowym dziele, łączącym ze sobą esej, powieść i autobiografię, niemiecki pisarz opisuje zawieszone w samotności fragmenty życia „dra K.”, czasem przerywane takimi błahymi wydarzeniami, jak na przykład wieczorne wyjście do kina podczas pobytu w Weronie. Z braku informacji w dzienniku artysty co do tego, na jaki film wybrał się tamtego dnia, narrator „Czuję. Zawrót głowy” wysnuwa hipotezę tajemniczego, fantastycznego dzieła o studencie z Pragi, który sprzedał swoją duszę. Podaje nawet przykład (poparty fotosem) mocnej i frapującej sceny, gdy główny bohater, „najlepszy szermierz z Pragi, staje naprzeciwko odbicia w lustrze, a odbicie ku jego przerażeniu wychodzi z ram, aby odtąd prześladować go jako widmo jego niepokoju” (Sebald 1998: 109). Upiorny döppelganger, lustrzane odbicie wychodzące naprzeciw przerażonego studenta, musiałby wywołać niewątpliwe wrażenie na opisywanym przez narratora drze K., który rozpoznałby w oglądanym przez niego filmie refleks swojego własnego życia: „Same już zawarte w tym filmie niezwykłe ujęcia plenerowe, migające na ekranie zarysy jego rodzinnego miasta zapewne zajęłyby bardzo dra K., a co dopiero dramat Baldwina, tytułowej postaci, w której bez wątpienia rozpoznaje w postaci ciemno odzianego brata-natręta, przed którym nigdy i nigdzie nie zdoła umknąć” (tamże).

W wydanej kilka lat później pracy Hannsa Zischlera „Kafka idzie do kina” pobyt autora „Procesu” w Weronie również jest szczególnie analizowany. Dowiadujemy się też, że nie mógł on wtedy oglądać tajemniczego filmu zaproponowanego w opisie Sebalda – tamtego dnia w Weronie pokazywano trzy produkcje: „Lekcja przepaści”, „Sławny rozbójnik Garouge” i „Biedne dzieci”. Żadna z nich nie odpowiada historią tej z książki „Czuję. Zawrót głowy”. Zischler zwraca szczególną uwagę na reakcję emocjonalną Kafki z tamtego wieczoru w kinoteatrze. Z dzienników artysty można bowiem wyczytać, że traktował on swoje wzruszenie i płacz podczas seansu jako dowód odcięcia od głębszych emocji – relacje z ludźmi były dla niego tylko tym, co mógł smakować, a nie przeżywać. Jak twierdzi Zischler, niezdolność do przeżywania, pustka emocjonalna objawiły się Kafce w jego relacji z ekranem kinowym. Dlaczego to intuicyjne przeświadczenie dotknęło go właśnie podczas seansu filmowego? To jest pozostawione w niedopowiedzeniu. Ale prawdopodobnie nie bez przyczyny poczucie alienacji trapiło go w tym samym czasie, co zerwanie zaręczyn z jego narzeczoną, Felicją. Opisany w „Czuję. Zawrót głowy” film z braku konkretnych informacji był spekulacją Sebalda na temat życia Kafki, ale ogólna idea – odpowiedniości życia praskiego pisarza i jego doświadczeń z X muzą – przyświeca również książce Zischlera.

Dzieło Hannsa Zischlera można porównać z twórczością W.G. Sebalda jeszcze pod jednym względem – formy w „Kafka idzie do kina” nie można sprowadzić do zwyczajnego dyskursu akademickiego. Podobnie jak słynny niemiecki pisarz, autor „Pierścieni Saturna”, Zischler uprzywilejowuje fragment nad zwartą narrację, zestawia ze sobą tekst i obrazy, wywołując tym grę skojarzeń. W „Kafka idzie do kina” umieszczone są obok siebie fragmenty dzienników i listów Kafki, relacje z podróży i pocztówki, ale również cytaty poetów z epoki (np. Guillaume’a Appolinaire’a) czy fragmenty popularnej paryskiej piosenki o flâneurach. Zischler zestawia ze sobą dwa reportaże z seansu filmu „Pierwsze międzynarodowe zawody lotnicze w Bresci” (zajmujące znaczącą część książki) – jeden napisany przez Franza Kafkę, drugi przez jego przyjaciela Maxa Broda. Wybór tego filmu nie jest przypadkowy – w końcu, jak zauważa Zischler, można w nim zaobserwować obecne na początku wieku zafascynowanie technologią, rozciągające się zarówno na kino, jak i na lotnictwo, które inspirowały inne gałęzie sztuki, jak poezję czy literaturę. Fascynacja technologią ma również swoje źródło w jej hipnotycznej naturze: „Mechaniczny ruch i podniecenie związane z lotnictwem, z locomotion aérienne, wynalazkiem niemal rówieśnym kinu, dają się jeszcze opisać, trudniejszym wyzwaniem są filmowe obrazy, przewijane w maszynę i wprawiające w trans” (s. 28). Wszystkie te elementy opatrzone są różnorodnymi ilustracjami: zdjęciami kin i fotosami filmów z epoki, anonsami i afiszami filmowymi, okładkami tygodników, zdjęciami zapomnianego już wynalazku, fotoplastykonu.

Te dokumenty przybliżają nas do pionierskiej epoki kina, którą, dzięki Zischlerowi, mamy okazję widzieć oczami słynnego pisarza, Franza Kafki. Zaskakująco, to umiłowanie fragmentu może pozwolić nam lepiej zrozumieć autora „Procesu”. W końcu, jak sam stwierdza w jednym z fragmentów swoich dzienników: „Tak mnie ciągnie do dawnych czasów, by odczuwać rozkosz dowiadywania się o warunkach życia ludzi i ich sposobie myślenia w ujęciu już zakrzepłym” (s. 66). To, że „Kafka idzie do kina” jest pierwszą książką omawiającą życie i twórczość praskiego pisarza przez pryzmat jego doświadczeń z X muzą, może się wydawać zaskakujące, biorąc pod uwagę, że – jak zauważa autor – już pierwsze zdanie z dzienników Kafki z 1909 roku odnosi się do kina. Dzięki książce Zischlera możemy również zaobserwować, jak styl kina niemego przeniknął do prozy słynnego pisarza – i możemy odnaleźć ten styl w opowiadaniu „Wyrok” lub w powieściach takich, jak „Ameryka” i „Proces”. Podobieństwa te nie były często przed książką Zischlera zauważane w krytyce literackiej, co może wynikać z tego, że kino nieme przez długi czas pozostawało ignorowaną i nierozpoznawaną sztuką.

W tym tkwi być może największa siła książki Hannsa Zischlera, która również upodabnia ją do prozy Sebalda – nabożna pieczołowitość w zbieraniu i konserwowaniu śladów przeszłości kieruje naszą uwagę ku temu, z czego ocalały, a co już nie jest obecne. Pojedyncze afisze i fotosy filmowe, które mamy okazję oglądać na poszczególnych stronach, pozostawiają w niedopowiedzeniu fakt, że zdecydowana większość dzieł z pierwszych lat kina jest bezpowrotnie stracona. Reprodukcje te stanowią świadectwa pionierskiej epoki kina, przechowują w sobie widmową obecność zaginionych dzieł, których są jedynymi śladami. Nieprzypadkowo Zischler poświęca tak wiele uwagi metaforom widma i snu, zestawiając je z tajemniczym działaniem kinematografu: „Jedynym świadectwem wielu filmów wczesnej epoki jest często tylko tytuł, nazwa dystrybutora, streszczenie, może fiszka cenzury. Dokonał się proces samozatarcia, poniekąd jak w marzeniach sennych” (s. 23). Mogłoby się wydawać, że – jak cytuje Zischler za Victorem Klempererem – „Człowiek wykształcony wie, że ma do czynienia z cieniami” (s. 18). Cienie te posiadają jednak niezwykłą siłę, można by więc odpowiedzieć za Kafką: „Istnieją rzeczy nigdy przez nas niewidziane, niesłyszane czy nawet nieodczuwane, których poza tym nie sposób dowieść (…), a to przecież za nimi wkrótce się pobiegnie” (s. 19).

Dlatego właśnie w „Kafka idzie do kina” tak dużo miejsca poświęca się różnym technologiom widzenia – nie tylko kinematografowi, ale również fotoplastykonowi, a nawet pociągowi czy taksówce (porównanej do projektora przewijającego taśmę). One wszystkie wpisują się w szersze przemiany modernizacyjne z początku XX wieku, które zmieniły sposób, w jaki człowiek patrzy na swoje otoczenie. A pomiędzy tymi wszystkimi elementami zarysowuje się to, co autor za Kafką określa „niewidocznymi obiektami godnymi widzenia”. W ten sposób Zischler wprowadza w pole swojej refleksji aspekt społeczny – życie codzienne, które zostaje wyzwolone poprzez technologię. Na jednym ze zdjęć zamieszczonych w książce możemy oglądać kolejarzy, utrwalonych, gdy maszerują przez tory podczas strajku, który sparaliżował Paryż. Przeszłość zakrzepła w tych kilku nielicznych świadectwach ocalonych z nieuchronnego procesu zniszczenia, widmowa obecność tych postaci kieruje naszą uwagę ku tym „niewidocznym obiektom”. Zaletą książki Zischlera jest odnalezienie tu powiązania z prozą Kafki – surową, ale odnajdującą niezwykłość w pozornej codzienności.

„Kafka idzie do kina” jest więc wartościową pozycją z wielu względów – może służyć nie tylko za analizę fragmentów życia i twórczości Franza Kafki, ale stanowi również komentarz na temat początków historii kina i przemian technologicznych z początku XX wieku. Książka Zischlera oferuje nam unikalną perspektywę na to nieistniejące już społeczeństwo – nieświadome nadciągającej katastrofy, która pogrąży Europę w wojennej pożodze i wymaże jej piękne marzenie. A może był to po prostu majaczący sen?

LITERATURA:

Sebald W.G.: „Czuję. Zawrót głowy”. Przeł. M. Łukasiewicz. Kraków 1998.
Hanns Zischler: „Kafka idzie do kina”. Przeł. Małgorzata Łukasiewicz. Wydawnictwo Ossolineum. Wrocław 2020 [seria: Sztuka Czytania].