ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 maja 10 (418) / 2021

Michał Łukowicz,

NIEZREALIZOWANE PLANY, NIESPEŁNIONE MARZENIA (KRZYSZTOF RUTKOWSKI: 'MICKIEWICZ W STAMBULE')

A A A
W portalu Culture.pl możemy o autorze przeczytać takie słowa: „Swoją przygodę z pisarstwem zaczął od krytyki literackiej i akademickiej refleksji o literaturze. W jakiejś mierze pozostał wierny tym domenom, tyle że od samego początku wielką ambicją Krzysztofa Rutkowskiego było poszukiwanie »formy bardziej pojemnej«, czyli gatunku, który łączyłby zalety prozy artystycznej, eseju i rozprawy naukowej”. I tak na przykład w ramach cyklu „Paryskie pasaże” próbował on przekroczyć gatunek eseju, poszukując nowych literackich form opisania stolicy Francji. W książce „Mistrz. Widowisko” wykorzystał natomiast powieść i dramat, aby jak najbardziej adekwatnie oddać rozmaite przejścia Adama Mickiewicza zarówno z towiańczykami, jak i paryską policją. Tym razem, w swojej najnowszej pracy, również eksplorującej biografię wieszcza (a dokładnie – jego ostatnie 74 dni i noce), Rutkowski tworzy opowieść filmową.

„Mickiewicz w Stambule” rozpoczyna się od „Prze-powieści”, której celem jest naszkicowanie tła historycznego (lata 1840–1855) głównych dla tej historii wypadków. Tła historycznego, czyli „faktów”, na których badacz nabudowuje później swoją opowieść, uzupełniając puste przestrzenie lub niedopowiedziane wątki. W tym miejscu dowiadujemy się, że literacka gra toczyć się będzie o nic innego jak „dotarcie do prawdy” (s. 5). Jednak rola, w jakiej autor się obsadza, nie mieści się w definicjach historyka czy artysty: „Historyk stara się dotrzeć do prawdy. Artysta też stara się dotrzeć do prawdy, ale trochę inaczej niż historyk: przez udaną fikcję. Fikcja udaje się wtedy, kiedy odsłania ukryte zakamarki prawdy historyka, czyli fikcja jest prawdziwa, kiedy jest nie-udana” (s. 5). Rutkowski stara się przezwyciężyć ten paradoks opowieścią filmową, w której poetyckie (i często naturalistyczne) obrazy, pełnokrwiste postacie, detaliczna scenografia i znaczące rekwizyty dialogują z pełnym luk i niedopowiedzeń materiałem faktograficznym.

Główna opowieść złożona jest ze scen, które można dowolnie układać: „Poszczególne klocki można przestawiać w kolejności odpowiednio przemyślanej, czyli układ scen, porządek opowiadania tej opowieści, choć nie dowolny, jest jednak wolny” (s. 27). Co więcej, autor, opierając się na nieco romantycznym przekonaniu, że całość nie może zostać zwieńczona, sugeruje, że dałoby się dopisać kolejne obrazy, które uzupełniałyby historię. W tym momencie raz jeszcze trzeba wspomnieć o funkcji narratora „Mickiewicza w Stambule”. Biorąc pod uwagę zamysł formalny, można by pomyśleć, że będzie on stylizowany na osobę reżysera bądź scenarzysty. Badacz umiejscowił jednak swojego opowiadacza zupełnie gdzie indziej. Można powiedzieć, że jest on metanarratorem – instancją wyrozumiale oprowadzającą czytelników po różnych narracjach dotyczących ostatnich dni autora „Pana Tadeusza”. Niejednokrotnie komponuje on treści zgodnie ze swoim upodobaniem (układ tekstu pozwala mu na dopisywanie na marginesie mniej lub bardziej istotnych szczegółów dotyczących scenografii lub kontekstu), czasem decyduje się również wesprzeć swoje interpretacje (albo aranżacje) materiałem faktograficznym, pozostawiając ostateczne decyzje przyszłemu reżyserowi tej historii (dla przykładu: „Ostatnie godziny tu-życia Adama Mickiewicza (…) podaję za »Kroniką życia i twórczości« dla porządku, mogą się przydać reżyserowi, a w tej napisanej opowieści filmowej przydadzą się na pewno, choć nie sądzę, by można by je było przełożyć na obrazy bez odwołań do tajemnych mocy metafory” [s. 229]).

Głównych bohaterów tej historii jest dwóch. Pierwszy z nich – tytułowy wieszcz – podróżuje do Stambułu, żeby na prośbę Adama Czartoryskiego załagodzić konflikt między Michałem Czaykowskim a Władysławem Zamoyskim, którzy mają odmienne wizje dotyczące organizacji polskiej armii na Wschodzie. W związku z tym, że wśród żołnierzy Michała Czaykowskiego (teraz, po przejściu na islam, znanego jako Syndyk Pasza – wyższy oficer turecki) znajdowało się wielu Żydów, Mickiewicz ma także zamiar utworzyć Legion żydowski, który mógłby w przyszłości wkroczyć do Polski przez południową Ukrainę. Możemy więc zakosztować morskiej żeglugi do Stambułu, w czasie której tylko poecie z kilkuosobowej grupy podróżników udaje się uniknąć problemów zdrowotnych, towarzyszymy mu w codziennej walce z pchłami, pluskwami i skorpionami w domku-kwaterze przy ulicy Kalyoncu Kulluk, rozmaitych zabiegach wokół planowanych negocjacji, w końcu jesteśmy również świadkami jego fatalnej choroby i samej śmierci. Rutkowski pozwala nam na wgląd w najbardziej intymne fragmenty tego skrawka biografii Mickiewicza, budowany przez niego wizerunek pisarza daleki jest od pomnikowości.

Oprócz wypadków stambulskich istotną rolę w historii odgrywają również ostatnie lata Mickiewicza w Paryżu, w czasie których starał się o francuskie obywatelstwo. Ten długi i zakończony porażką proces pozwala zobaczyć w autorze „Dziadów” postać autentycznie istotną dla paryskiego środowiska intelektualnego, ale jednak w zderzeniu z polityczną machiną państwową (pełną układów, układzików i partykularnych interesów) posiadającą znikomą moc sprawczą. Klęska Mickiewicza w negocjacjach między Zamoyskim i Czartoryskich obraz ten jeszcze bardziej dociąża – i w tej sytuacji słynny poeta okazuje się tylko człowiekiem, osobą niezdolną do realizacji pokładanych w nim, szczególnie przez Adama Czartoryskiego, nadziei. Przywołane niepowodzenia nie są jednak bezpośrednio od niego zależne, dlatego, wbrew pozorom, ukazanie ułomnej, ludzkiej twarzy wieszcza (kończące się przecież dosadnie opisaną, odległą od heroizmu śmiercią) wcale Mickiewicza nie dyskredytuje. W opowieści Rutkowskiego poeta pozostaje do końca wierzącym w swoje przekonania idealistą, przygniecionym przez ciężar ludzkich (i przede wszystkim polskich) nikczemności. W tym kontekście szczególnie istotny wydaje się fragment, w którym autor „Paryskich pasaży” doszukuje się powinowactwa między stambulskim fizycznym cierpieniem Mickiewicza a jego rozczarowaniem polskimi niesnaskami. Rutkowski pisze: „Ciało i duch – to jedno. Mickiewicz zachorował w Burgas również dlatego, że przejrzał: intrygi i spiski, że dojrzał ludzką małość, polską małość, polską drugorzędność, taką mało-polskość nie po raz pierwszy, ale za to po raz ostatni i ostateczny” (s. 107). Ostatnie 74 dni i noce poety nie były jednak tylko i wyłącznie przesiąknięte smutkiem i cierpieniem, „w Stambule śmiał się i cierpiał straszliwie. Nigdy przedtem tak się nie śmiał i nigdy przedtem tak nie cierpiał (…) umarł wesoły” (s. 52).

Niewątpliwe jednym z powodów tych radości był jego przyjaciel, drugi arcyważny bohater tej opowieści – Armand Lévy. Rutkowski przedstawia postać sekretarza Mickiewicza i jego relację z mistrzem w iście poruszający sposób. Tak jak wieszcz jest oddany sprawie polskiej i różnorodnym strategiom walki o odzyskanie niepodległości, tak Lévy oddany jest wieszczowi („Mickiewicza uznawał za Mistrza: Mistrza a nawet Pana (…) widział w Mickiewiczu Ojca: narodów i ojca najstarszej jego córki Maryni, którą pokochał od pierwszego wejrzenia i której nigdy kochać nie przestał (…)” [s. 49]). Wytrwale towarzyszy poecie podczas rozmaitych stambulskich działań i negocjacji, sam jeden asystuje przy balsamowaniu jego zwłok, lata później jako sześćdziesięcioczteroletni zgarbiony staruszek żegna wyjeżdżającą z Paryża trumnę z prochami swojego przyjaciela. Nie zostaje jednak wpuszczony na wawelskie uroczystości pogrzebowe z powodu swojego niejasnego statusu. Te tożsamościowe niejednoznaczności również mocno związane są z osobą jego mistrza. Silna więź z Mickiewiczem wyznacza mu życiowe priorytety, jednak równocześnie mocno naznacza, zamykając w sztywnych kategoriach i stereotypach: „Lévy występował wobec żydowskich bankierów jako Żyd, choć był katolikiem, pośród Polaków uchodził za bezbożnego Francuza, bo był wielkim masonem, a niekiedy Francuzi widzieli w Lévy’m Polaka i on sam – jeśli było trzeba – w Polaka się przemieniał (…)” (s. 49).

Nie można nie wspomnieć o tym, że oprócz przywołanych wyżej głównych bohaterów, a także mniej lub bardziej istotnych postaci drugoplanowych (związanych przede wszystkim ze światem polityki) pojawia się w historii Rutkowskiego także antagonista, ktoś, kto sprawia, że snuta na kartach książki opowieść filmowa może trzymać czytelnika w autentycznym napięciu. Osobą tą jest Aleksander Walewski, minister spraw zagranicznych cesarstwa Francji, a prywatnie nieślubny syn cesarza Napoleona Bonaparte i Marii Walewskiej. Polityk darzy Mickiewicza szczerą niechęcią i to on jest jedną z głównych postaci, które uniemożliwiają poecie otrzymania francuskiego obywatelstwa. Jaka była przyczyna nieprzychylności Walewskiego względem pisarza? Tego pewnie się nigdy nie dowiemy, Rutkowski jednak podrzuca pewien trop. Otóż przywołuje on świadectwa różnych osób, które widziały martwe ciało Mickiewicza. Kilkoro z nich miało podobne skojarzenia związane z jego pośmiertną twarzą. Ich zdaniem oblicze poety bliźniaczo podobne było do twarzy nikogo innego jak Napoleona Bonaparte. „Tak oto śmierć wyzwoliła i ujawniła formę duchową Mickiewicza” – pisze Rutkowski. – „Zewnętrze upodobniło się do wnętrza. Twarz zmarłego stała się wyrazem ducha” (s. 241). Biorąc pod uwagę powyższe, niewykluczone, że już za życia Mickiewicz mógł być dla Walewskiego osobą przywodzącą na myśl ojca. Figurą, której sławie i charyzmie stawiał czoła, z którą rywalizował i na której miał możliwość się odegrać. I w tę właśnie wersję zdaje się wierzyć autor „Paryskich pasaży”.

Literacka sprawność, z jaką Krzysztof Rutkowski dzieli się i tą, i podobnymi fabularnym koncepcjami, sprawia, że pomimo potencjalnej karkołomności niektórych eksperymentów myślowych, składające się na tę opowieść filmową sceny chłonie się z prawdziwą przyjemnością. Decydując się na zawieszenie czytelniczej (i historycznej) podejrzliwości, można się w tej narracji naprawdę zatracić. Czy jednak ma ona szansę na adaptację i swoje filmowe spełnienie? Trudno powiedzieć. Pomimo niewielu lokacji budżet musiałby być przyzwoity, żeby pozwolić realizatorom oddać w pełni kolory, smaki i zapachy Stambułu, industrialny Paryż czy pejzaże znad morza Czarnego. I co zrobić z kontrowersyjnymi wątkami sekciarskimi? Jak adekwatnie uchwycić wielowymiarowe życie uczuciowe wieszcza – niejednoznaczne relacje z Celiną Szymanowską, jego dziećmi, kochanką Xawerą Deybel? No i najważniejsze pytanie – kto by miał zagrać Adama Mickiewicza? Już samo wyobrażenie tych publicznych debat czy kłótni dać może sporo satysfakcji. Nie jestem jednak przekonany, czy warto oczekiwać zderzenia tych fantazji z rzeczywistością – i to nie tylko z powodu stanu polskiego kina historycznego. Jest po prostu bardzo duża szansa, że rzeczywistość okazałaby się nie tak okazała jak to, co zrodzić się może w wyobraźni. Póki co, wzorem Rutkowskiego, pozostaje snuć domysły, gdybać i czerpać z tego jak najwięcej przyjemności. Lektura „Mickiewicza w Stambule” uczy bowiem, że satysfakcjonujące mogą być nawet narracje o niezrealizowanych planach i niespełnionych marzeniach.

LITERATURA:

„Krzysztof Rutkowski”. https://culture.pl/pl/tworca/krzysztof-rutkowski.
Krzysztof Rutkowski: „Mickiewicz w Stambule”. Fundacja Evviva L’arte. Warszawa 2020.