ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lipca 13 (421) / 2021

Maria Janoszka,

ARCHIWUM NOWOCZESNOŚCI ('OŚWIECENIE, CZYLI TU I TERAZ')

A A A
Tom szkiców zredagowany przez Łukasza Rondudę i Tomasza Szerszenia zdecydowanie więcej mówi o „tu i teraz” niż o samym oświeceniu. Odpowiedzi na słynne pytanie: „Co to jest oświecenie?” napotkamy tu zresztą wiele, choć ta udzielona przez Immanuela Kanta, podkreślająca potrzebę odwagi w posługiwaniu się swoim własnym rozumem, rozbrzmiewa echem niemal w każdym tekście. Przeważają jednak kwestie ważne dla współczesności, także te najbardziej aktualne: Strajk Kobiet, pandemia koronawirusa, ruch Black Lives Matter, potężniejące populizmy i autorytaryzmy, dystopijne wizje kontroli jednostki przez zaawansowane technologie, dyskursywizacja i utowarowienie seksu. Oświecenie staje się więc tu zarówno źródłem pewnych idei („archiwum nowoczesności” [s. 18]) i odcinkiem na osi czasu, w których umiejscowić można ważkie zmiany zaszłe w dominującym paradygmacie myślenia o świecie, jak i – przede wszystkim – horyzontem towarzyszącym współczesności i niejako awangardą nowoczesności: „Oświecenie raczej nieustająco »staje się«, aktualizuje na nowo, jest zawsze niedokończone, ujawnia się w walce z przejawami tego, co antynowoczesne” – piszą redaktorzy (s. 9).

Nie jest to wszakże formacja bez zastrzeżeń afirmowana w każdym jej aspekcie – korekcie wielu stereotypów na temat Wieku Rozumu towarzyszy tu również negatywna ocena hegemoniczności podstawowych założeń światopoglądowych tej epoki, kreującej wizerunek oświeconego jako białego mężczyzny-Europejczyka, flirtu filozofów z monarchią absolutną czy kapitalizmu będącego przecież dla znacznej części XVIII-wiecznych myślicieli ideałem sprawnie działającego systemu ekonomicznego. „Oświecenie, czyli tu i teraz” przypomina też bardzo wymownie o polityczności samego siècle des Lumières i jego współczesnego dziedzictwa, o czym wymownie świadczy już reprodukowana na okładce rycina ukazująca kobiety maszerujące w październiku 1789 roku na Wersal, by zobligować króla do podpisania „Deklaracji praw człowieka i obywatela”. Marsz ten – zwycięski, bo król zrealizował postulaty protestujących – po raz pierwszy w historii Francji ukazał rzeczywiste sprawstwo polityczne „gorszej płci”, której obecność w siedzibie króla przyniosła realne efekty, czego nie dokonali posłowie Konstytuanty. To jeden z obrazów tak istotnej dla oświecenia emancypacji (w końcu niewiele dzieli Enlightenment i empowerment) – i właśnie do różnorako pojmowanej emancypacji będą regularnie powracać autorzy szkiców.

Mostem przerzuconym ponad epokami nie jest tu jednak tylko słowo badaczy, lecz także obraz: integralną część tej publikacji stanowi bardzo bogaty materiał wizualny, prezentujący zbiory Gabinetu Rycin Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego i współczesnej wariacje na ich temat zrealizowane między innymi przez Goshkę Macugę, Mikołaja Sobczaka, Andreę Bowers i Ewę Juszkiewicz. Ideą tomu jest więc wielostronny dialog: pochodzące z kolekcji Stanisława Augusta Poniatowskiego i Stanisława Kostki Potockiego ryciny ukazują wyimki XVIII-wiecznej rzeczywistości, lecz także niezrealizowane projekty czy zamierzenia założycieli kolekcji, a współczesne reinterpretacje odkrywają aktualny potencjał znaczeniowy dawnych grafik. Zebrane w tomie szkice dialogują zaś z obrazem: i eksplicytnie, poddając interpretacji wybrane przedstawienia, i pośrednio, jako dwie nawzajem oświetlające się części całości. Warto od razu podkreślić, że zaproszeni do projektu artyści bezbłędnie wydobywają krytyczną, emancypacyjną i rewolucyjną siłę oświeceniowych idei, opatrując – nieraz wydawałoby się neutralne – obrazy emblematami odsyłającymi do palących problemów polskiego i światowego życia publicznego. Szczególnie eksponowane miejsce mają tu prace Goshki Macugi, która wykorzystuje XVIII-wieczne matryce do przedstawienia Strajku Kobiet, protestów przeciwko wycince Puszczy Białowieskiej czy zagrożenia niesionego przez koronawirusa: kobiety idące na Wersal trzymają nad głowami parasolki, na wycięty z czarnego papieru profil Katarzyny II nakłada się logo z czerwoną błyskawicą, strukturę wybudowanej jako zaplecze dla polowań altany Stanisława Augusta w Puszczy Białowieskiej zasłaniają protestujący i ich transparenty, a postaciom z akwaforty Williama Hogartha „Tom Rakewell w domu dla obłąkanych w Bedlam” towarzyszą kolczaste cząsteczki wirusa w bardzo niezdrowym odcieniu zieleni.

Niewątpliwie zaletą tego tomu jest jego wielogłosowość: nie ma tu jednej wizji oświecenia, podobnie jak nie ma tu jednej formy oceny czasów najbardziej współczesnych. Obok siebie funkcjonują zarówno teksty walczące z „gębą” oświecenia jako epoki fetyszyzującej instrumentalny rozum, jak i szkice snujące pesymistyczne wizje przyszłości, w której ludzkość nieuchronnie odrzuci paradygmat racjonalności, a pamięć o oświeceniu zniknie jak brzeg podczas morskiej podróży. Wszystkie te teksty jednoczy jednak postrzeganie Wieku Rozumu nie tyle jako zamkniętej epoki w dziejach kultury europejskiej i światowej, ile przede wszystkim jako momentu narodzin bądź ugruntowania idei, które w ogromnym stopniu ukształtowały oblicze nowoczesności społecznej, politycznej, ekonomicznej czy kulturowej. Ślady oświecenia tropione we współczesności to bynajmniej nie tylko wartość racjonalności czy naukowości lub wiara w postęp, lecz przede wszystkim odwaga do przełamywania ograniczeń wynikających z myślenia opartego na autorytecie urodzenia, koloru skóry czy pozycji społecznej. Kantowskie hasło Sapere aude! motywuje do przekształceń struktur myślenia o świecie, za tym idą zaś konkretne działania, jak sprzeciw paryżanek wobec zachowania króla i braków w zaopatrzeniu stolicy, skutkujący marszem na Wersal. Iwona Kurz w szkicu „Oświecone” wskazuje jednak, jak wolno przebiegały te procesy i z jak ostrą reakcją sił konserwatywnych się spotykały. Rewolucyjna obietnica upodmiotowienia kobiet szybko przeistoczyła się w zaprzeczenie samej siebie, czego wymownym obrazem są losy Olympe de Gouges, autorki „Deklaracji praw kobiety i obywatelki”, zgilotynowanej w 1793 roku, i Anne-Joseph Théroigne de Méricourt – aktywistki rewolucyjnej zamkniętej w domu dla obłąkanych. Współcześnie, gdy ulice polskich miast znów opanowały kobiety w czerni, a pandemia zmusiła do bliższego przyjrzenia się charakterowi i trwałości więzi społecznych, Kurz właśnie w kobiecości upatruje szansy na „wyjście z niepełnoletniości” czy przemiany społeczne w duchu troski i otwarcia na innych (zob. s. 43, 45).

Emancypacyjny potencjał oświecenia ujawnia także historia Haiti (do 1804 roku Saint-Domingue), gdzie w XVIII wieku obok kasty białych kolonizatorów i czarnych niewolników funkcjonuje również przeważnie mulacka kasta ludzi wolnych, stawiająca pod znakiem zapytania sztywność podziałów rasowych i klasowych. W kolekcji rycin BUW znajdują się również dzieła Agostina Bruniasa, włoskiego malarza tworzącego w Indiach Wschodnich, przedstawiające ludność Saint-Domingue, w szczególności zaś kobiety o różnych odcieniach skóry. Szkic Olgi Stanisławskiej „»Piękna Mulatka«. Rasa/płeć/uniwersalizm” tropi zarówno strategie, za pomocą których dyskurs kolonialny wytwarza obraz Mulatki i Negra, poddając ich ciała czy to nadmiernej seksualizacji, czy to reifikacji i utowarowieniu, jak i niebezpieczeństwa tkwiące w zbyt łatwym, uspokajającym odrzuceniu obecności rasizmu w kulturze europejskiej w myśl przekonania, że rozdział ten został już dawno zamknięty. Bogactwo odniesień i sieć zależności pomiędzy wiekiem XVIII a czasami najnowszymi, łącznie z ruchem Black Lives Matter czy warszawskim protestem dziesięcioletniej Bianki Nwolisy („Stop calling me Murzyn”), niuansuje oblicze oświecenia, które rozpina się pomiędzy emancypacyjnymi aktami sprzeciwu wobec opresji i eksploatacji a wspieraniem imperialnej polityki europejskiej, forsowaniem wąsko rozumianego uniwersalizmu lub pojmowaniem inności jako zjawiska, które koniecznie trzeba obłaskawić i wyjaśnić – oczywiście językiem Europy (zob. s. 98). Wyjście z kryzysu niekompatybilnych tożsamości, gdzie ściera się perspektywa kolonizatora i kolonizowanego, Stanisławska widzi w kategorii pluriwersalizmu, a więc dialogu różnorodnych, lecz równych podmiotów (zob. s. 95).

Tytułowe „tu i teraz” odnosi się zresztą nie tylko do 2020 czy 2021 roku, lecz do każdej aktualności pisarza czy myśliciela wykraczającego swymi koncepcjami poza ugruntowane paradygmaty myślenia. Dla Adama Lipszyca („Akty oświecenia. W czarnym zwierciadle literatury”) oświecenie to bowiem nie proces, lecz przede wszystkim akt intelektualnej i wyobraźniowej odwagi otwierający nowe perspektywy postrzegania rzeczywistości. Akty oświecenia to „krytyczne akty spekulatywne” (s. 121), nie ma więc znaczenia, jaką datę noszą – dlatego Lipszyc zalicza tu Karola Marksa, Edwarda W. Saida i Judith Butler, a także Hermana Melville’a, którego twórczość analizuje jako przykład czarnego lustra dla idei emancypacyjnych. Autor „Moby Dicka” wyprowadza bowiem pesymistyczne wnioski z obserwacji świata rządzonego prawami materialnego zysku i wskazuje na marne szanse powodzenia projektów naruszających status quo zhierarchizowanego kolonialnego społeczeństwa oraz na iluzoryczność postępów oświecenia. Tak dzieje się na przykład w noweli „Benito Cereno” , gdzie zbuntowani niewolnicy, którzy opanowali statek przewożący ich do kolonii, zmuszeni są przed zewnętrznymi obserwatorami odgrywać znów rolę towaru dostarczanego plantatorom, nie zaś aktualnych dowódców statku, a mniemany człowiek oświecenia okazuje się filarem brutalnej kolonialnej hegemonii.

Na wieloaspektową dyskusję ze stereotypowymi wyobrażeniami narosłymi wokół Wieku Rozumu oraz jego XX-wieczną krytyką (Theodor Adorno i Max Horkheimer, Michel Foucault, Jacques Derrida) najwięcej miejsca poświęca zaś Agata Sikora („Panoptykon zamkniętej wyobraźni”), zwracając szczególną uwagę, że w epoce szybkiego rozwoju myśli utylitarystycznej, która zrodziła pomysł panoptykonu Jeremy’ego Benthama, nie można mówić o dążeniu do całkowitego wykluczenia emocji w imię naczelnej kategorii rozumu, a poglądy Benthama, zaprzątniętego ideą szczęścia społecznego, nie mogą bynajmniej uchodzić za reprezentatywne dla całej formacji. Dominacja rozumu instrumentalnego, tak jak charakteryzują go Adorno i Horkheimer, miała doprowadzić do przekształcenia się emancypacyjnego projektu oświeceniowego we własne przeciwieństwo, prowadzące w konsekwencji prostą drogą do Auschwitz, do planów masowej eksterminacji, opartych oczywiście na racjonalnych kalkulacjach. Sikora przekonuje, że oświecenie nie kontrastuje rozumu i emocji i nie odrzuca ich bynajmniej jako zagrożenia dla klarowności myślenia i postępowania, lecz (przede wszystkim w ramach nurtu sentymentalnego) uznaje je za integralny składnik ludzkiej osobowości, rozumowi przeciwstawiane są zaś zabobon i tyrania (zob. s. 167). Współcześnie zaś racjonalność zdaje się nieatrakcyjna, kojarząc się z ograniczeniami i niewoleniem, w szczególności w dobie silnie akcentowanego indywidualizmu i ekspresywizmu, a jednocześnie dzięki technologiom masowego komunikowania jednostka jak nigdy wcześniej jest obiektem pozyskiwania informacji, działania strategii marketingowych czy algorytmów informatycznych. Badaczka analizuje także jeden z odcinków serialu „Black Mirror”, w którym bohaterowie przechodzą skomplikowany proces doboru partnera życiowego w warunkach całkowitej algorytmizacji i kontroli, a ich bunt i poddanie się instynktom okazują się częścią z góry założonego planu. Ścisła regulacja tego procesu, permanentna obserwacja i kontrola uczestników, wywodzące się jakby wprost z idei panoptykonu i ujawniające demoniczny wymiar racjonalizacji, to jednak zdaniem badaczki wątki już nieco ograne, zasadzają się bowiem na przekonaniu o ścisłym zdeterminowaniu ludzkich gestów i zachowań przez z góry ułożony algorytm, tymczasem wiarę w determinizm Sikora uważa za objaw irracjonalizmu. Sama skłonna jest zaś widzieć oświecenie właśnie – zgodnie z jego emancypacyjnym potencjałem – jako epokę akcentującą samodzielność wyboru – w myśl zasady Sapere aude!

Powracająca krytyka oświecenia, między innymi w związku z pytania narastającymi wokół rozwoju sztucznej inteligencji (Henry A. Kissinger, Andrzej Zybertowicz z zespołem), skłania Edwina Bendyka („Oświecenie, zdradzony projekt”) do postawienia tezy zdecydowanie pod prąd – że oświecenia tak naprawdę nie było, gdyż projekty emancypacyjne – walka o prawa kobiet w czasach rewolucji francuskiej, niepodległość Haiti – nie zostały wcale zrealizowane lub przyniosły tylko częściowy sukces (Haitańczycy do lat 50. XX wieku płacili Francji rekompensaty za utracone zyski z niewolnictwa). Tymczasem perspektywy badań nad sztuczną inteligencją wiodą zdaniem autora nie do samobójstwa oświecenia, lecz do dekonstrukcji układu sił męskiej dominacji, który wpłynął zarówno na porażkę „Deklaracji praw kobiety i obywatelki”, jak i na dalsze uzależnienie wolnych Haitańczyków od kolonialnego kapitału. W odpowiedzi na tęsknoty za mitycznym czasem nieuwikłania w technologię Bendyk przypomina słynny „Manifest cyborgów” Donny Haraway, która odrzucając strach przed buntem maszyn, podkreśla nieuniknione zmiany wynikające ze współistnienia człowieka i maszyny, negując tym samym sensowność typowych dla kultury europejskiej antynomii techniki i kultury czy człowieka i natury: „Cyborgizacja polega na współrozwoju człowieka z maszynami: nowe byty techniczne powstają w odpowiedzi na potrzeby ludzkie i społeczne, a równocześnie ludzie i sposoby funkcjonowania społeczeństw dostosowują się do warunków i możliwości (tak zwanych afordancji) oferowanych przez maszyny” (s. 212). To także szansa na przekroczenie sztywnych podziałów na kobiece i męskie, mogące poskutkować rozmontowaniem kultury patriarchalnej. Jeśli zaś oświecenia jeszcze nie było, to coś jednak powstaje: „Zaczęliśmy już nawet budować nową [cywilizację – M.J.], opartą na oświeceniowych zasadach odwagi myślenia, wolności, równości i solidarności bez dominacji, choć jeszcze nie chcemy tego zauważyć” (s. 216).

O ile większość zgromadzonych w tomie tekstów mniej lub bardziej bezpośrednio wiąże oświecenie z początkiem czegoś nowego w dziejach Europy, o tyle Rafał Matyja widzi je jednak bardziej jako koniec pewnego świata – ancien régime’u, Rzeczypospolitej Obojga Narodów czy społeczeństwa stanowego – i ostatnią „epokę zamkniętą”: „Nieprzypadkowo bowiem tego, co dzieje się w Europie pooświeceniowej, nie nazywamy żadnym terminem obejmującym całość życia umysłowego i kulturalnego” (s. 234). Akcent pada tu więc bardziej na wyczerpanie pewnego formatu kulturowego, nie zaś na zainicjowanie nowego paradygmatu myślenia o świecie. A jednak sam badacz, tropiąc ślady oświecenia „widzialnego” (np. dziedzictwo myśli najważniejszych filozofów i pisarzy, koncepcje polityczne, refleksja nad systemami władzy) oraz „niewidocznego” (rozwój edukacji, cywilizacji, wzrost alfabetyzacji i poziomu higieny, racjonalizacja zarządzania itd.) we współczesności, chętnie posługuje się kategorią nowości lub początku, trudno więc chyba zrezygnować z wizji „nowego otwarcia”, jakim staje się Wiek Światła na płaszczyźnie refleksji nad światem oraz konkretnych praktyk i zwyczajów. Jednocześnie Matyja wskazuje rosnącą słabość oświecenia jako argumentu w sporach ideologicznych (a w nim swe korzenie widzą ruchy liberalne i lewicowe) – złożoność epoki Woltera i Jana Jakuba Rousseau zdaje się zaburzać klarowność linii podziału na oświecone i nieoświecone oraz ograniczać potencjał retoryczny siècle des Lumières. Skłania to badacza do pesymistycznej w tonie diagnozy nieuniknionego załamania się znaczenia tej tradycji, które dokonać się może z uwagi na ograniczoną trwałość ludzkiej racjonalności, zniesienie wszelkich form hierarchizacji i weryfikacji treści w komunikacji internetowej czy wreszcie odrzucenie oświeceniowego, eksploatacyjnego stosunku do natury (zob. s. 246–247).

Pytania o źródła zjawisk współczesnych byłyby niepełne bez odniesienia do libertynizmu oraz rewolucji w rozumieniu ludzkiej seksualności i sposobie mówienia o niej. XVIII-wiecznemu wyzwoleniu jej spod ograniczeń nakładanych przez rygory religijne towarzyszyło prowokacyjne „rozwiązanie języka” skutkujące zalewem literatury frywolnej, erotycznej i pornograficznej. Współczesna powszechność mówienia o seksie nie ma już jednak rewolucyjnego charakteru – Paweł Mościcki („Literatura w buduarze”) wskazuje tę kwestię jako jedną z centralnych w twórczości Phillipe’a Sollersa, dla którego ów przymus staje się barierą oddzielającą od seksualnego spełnienia (zob. s. 265). Jednocześnie dla francuskiego pisarza miarą wartości literatury staje się właśnie erotyka, a język służy bynajmniej nie tylko opisowi czy ekspresji, lecz samemu spełnieniu. Sollers postrzega libertynizm w ścisłym związku z opowiadaniem o przygodach ciała (zob. s. 274), chodzi jednak o taki język, który nie jest wprzęgnięty w sterujące dzisiejszym „tu i teraz” prawidła wolnorynkowego kapitalizmu czyniącego seks i mówienie o nim towarem bądź dźwignią reklamy. Pewnym wzorcem okazuje się tu XVIII-wieczna Francja, w której libertinage jest zdaniem Sollersa czystą grą, nieuwikłaną w żadne konflikty czy dramatyczne wybory.

Współistnieją więc w tym tomie różne perspektywy oglądu i sposoby oceny oświecenia jako epoki w dziejach ludzkiej cywilizacji, źródeł czy archiwum nowoczesności, tradycji obecnej we współczesności, określonego paradygmatu myślenia czy wreszcie aktów odwagi w buncie przeciwko opresji oraz w wyznaczaniu nowych szlaków dla myśli i wyobraźni. Nieustannie powraca jednak – bardziej lub mniej bezpośrednio – hasło Sapere aude!, które rozumiane jest jako wezwanie i do uwolnienia rozumu spod władzy bezrefleksyjne uznawanych autorytetów, i do konkretnych czynów. Wiek Rozumu widziany z samego centrum informacyjnego chaosu i entropii, teorii spiskowych, populizmów, agresywnej retoryki podziału i cynicznego zarządzania strachem przed innością jawić się może jako projekt nieudany lub niedokończony, lecz na pewno nie zamknięty – zarówno na interpretacje, jak i na kontynuacje. Może więc nie zniknie ze świadomości przyszłych pokoleń, jak wieszczy to Rafał Matyja (zob. s. 246), na co Agata Sikora zdaje się mieć pewne panaceum: „Puśćmy zatem wodze fantazji i spróbujmy wyobrazić sobie alternatywne logiki rozwoju myśli oświeceniowej. Na przykład taką, w której postulat używania rozumu nie oznacza podporządkowania mu uczuć oraz doświadczeń cielesnych – są one bowiem traktowane jako równorzędne źródła zdobywania wiedzy. Albo kapitalizm zakorzeniony w przekonaniu, że warunkiem szczęścia jednostki jest szczęście innych ludzi. Albo nowoczesność, w której wolne podmioty są nie tyle autonomiczne i ekspansywne, ile współodczuwające, receptywne i współzależne. Albo racjonalizację nieuznającą instrumentalizacji – a więc ufundowaną na koncepcji niezbywalnych praw, ważniejszych niż jakakolwiek kalkulacja ekonomicznych zysków” (s. 182).
„Oświecenie, czyli tu i teraz”. Red. Łukasz Ronduda, Tomasz Szerszeń. Wydawnictwo Karakter, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Kraków–Warszawa 2021.