ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 sierpnia 15-16 (423-424) / 2021

Bartosz Marzec,

SISTERS IN ARMS (FRITZI - PRZYJAŹŃ BEZ GRANIC)

A A A
W ubiegłym roku Niemcy obchodzili 30. rocznicę upadku muru berlińskiego i zjednoczenia kraju. Była to okazja do podsumowania procesu scalania RFN i NRD. Joanna Stolarek, dyrektorka biura Fundacji Heinricha Bölla, w audycji „Pierwsze Śniadanie w TOK-u” zwróciła uwagę, że proces zjednoczenia Niemiec nadal trwa: na Zachodzie zarobki są wyraźnie wyższe niż na Wschodzie, a najważniejsze stanowiska w ogromnej większości – nieproporcjonalnej do liczby mieszkańców – zajmują Niemcy z byłej RFN (przypadek kanclerz Angeli Merkel to zatem wyjątek potwierdzający regułę). Problemem są też różnice w sferze pamięci, w szczególności zadawnione żale i nieporozumienia dotyczące sposobu, w jaki przebiega(-ło) zjednoczenie. Wydaje się, że brak równowagi między Zachodem i Wschodem dobrze ilustruje – szczególnie tuż po Euro 2020 – tabela piłkarskiej Bundesligi. Spośród 18 zespołów występujących w tych rozgrywkach w sezonie 2020/2021 tylko 2 miały swoje siedziby w byłej NRD. To berliński Union i uskrzydlony pieniędzmi Red Bulla RB Lipsk.

I właśnie w Lipsku – którego mieszkańcy zostali szczególnie ciężko doświadczeni przez procesy transformacyjne – toczy się akcja filmu „Fritzi – przyjaźń bez granic”. Twórcy animacji, Matthias Bruhn i Ralf Kukula, zadbali o szczegóły drugiego planu. I oto po dziurawych drogach telepią się brudne trabanty i wartburgi. Kamienice z wykuszami czasy świetności mają dawno za sobą, a wychwalającym postęp socrealistycznym mozaikom zapewne już mało kto wierzy. Jest rok 1989.

Ostatnie dni wakacji nastoletnia Fritzi spędza z Sophie, przyjaciółką ze szkolnej ławki. Towarzyszy im kundelek Sophie, Sputnik (który wśród nieodległych przodków miał zapewne jakiegoś sznaucera). Jeszcze przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego Sophie wyjeżdża z rodziną na Węgry i zostawia psa pod opieką przyjaciółki. Już jednak po niego nie wróci. Fritzi początkowo nie pojmuje, dlaczego nie może zobaczyć się z Sophie – jakby zupełnie nie znała realiów, w jakich przyszło jej spędzać szkolne lata. Powoli i stopniowo nabiera jednak świadomości – w dużej mierze dzięki rezolutnemu Bellowi, który jako jeden z niewielu w klasie nie nosi pionierskiej chusty. W tym czasie Sophie postanawia urwać się ze szkolnej wycieczki i oddać Sputnika przyjaciółce, która niedawno przedostała się z rodziną do Niemiec Zachodnich.

Polski tytuł akcentuje przyjaźń między bohaterkami, ale to tytuł międzynarodowy – „Fritzi: A Revolutionary Tale” jest bardziej adekwatny. Wątek społeczno-polityczny waży tu bowiem znacznie więcej niż zaledwie kilka scen ze wspólnym udziałem Fritzi i Sophie. Film wydaje się zatem adresowany do dzieci nieco starszych – ale także do tych zupełnie starych (jak na przykład niżej podpisany). Oczywiście, u nas kategoria „Rewolucja” wciąż działa jak zapalnik, lecz nie zmienia to faktu, że to właśnie o rewolucji opowiada „Fritzi”.

Jest to też utwór o ludziach, o ich postawach wobec autorytarnego systemu: niezależności i konformizmie, odwadze i strachu, szlachetności i podłości. O szpiclach, wojskowych, agentach. Ale też o ludziach, którzy w momentach zagrożenia potrafią okazać serce i życzliwość, ryzykując własne bezpieczeństwo. O nocnych Niemców rozmowach: zostać czy wyjechać? O szkole wychowującej do posłuszeństwa, gdzie relacje mogą przypominać te z pamiętnych „Dreszczy” Wojciecha Marczewskiego. Ale także o kościele – pod wezwaniem świętego Mikołaja – który był dla mieszkańców Lipska bezpieczną przestrzenią. Nikt nie patrzył krzywo na punka, nie oburzał się na psa leżącego na posadzce…
„Fritzi – siła przyjaźni” („Fritzi – eine Wendewundergeschichte”). Reżyseria: Matthias Bruhn, Ralf Kukula. Scenariusz: Beate Völcker. Belgia, Czechy, Luksemburg, Niemcy 2019, 87 min.