ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 sierpnia 15-16 (423-424) / 2021

Olimpia Orządała,

POWRÓT MEYERA (KATARZYNA BONDA: 'NIKT NIE MUSI WIEDZIEĆ')

A A A
Powroty autorów do cykli powieściowych, które odniosły sporą popularność, bywają trudne. Pamięć o bohaterach zaciera się, czytelnicy przestają czuć się z nimi związani, zapominają o ich wadach, nieraz ich idealizując, przez co mogą poczuć się rozczarowani nową powieścią. Na taki powrót zdecydowała się Katarzyna Bonda, która po prawie dziesięciu latach wydała czwarty tom cyklu kryminalnego o profilerze Hubercie Meyerze.

Wydawca na czwartej stronie okładki zapowiada: „To będzie najtrudniejsze śledztwo w całej karierze Meyera”. I rzeczywiście, profiler staje przed poważnym dylematem moralnym. Fabuła rozpoczyna się w momencie, gdy emerytowany Meyer zaczyna dwutygodniowy urlop od prywatnych zleceń, który ma zamiar spędzić w domowym zaciszu przed telewizorem z tequilą w ręce. Niespodziewanie w jego mieszkaniu zjawiają się dawni przyjaciele: emerytowani policjanci Szerszeń i Doman, a także prokuratorka Weronika Rudy (znana z „Tylko martwi nie kłamią”), z którą niegdyś łączył Meyera romans, a nawet niespełniona miłość. To czwórka bohaterów po przejściach, z dużym bagażem doświadczeń. Weronika została wdową (śmierć i tożsamość jej męża pozostają jednak tajemnicą, być może Bonda odkryje karty w kolejnej części cyklu), obecnie związała się z wysoko postawionym prokuratorem i robi karierę w stolicy. Doman z kolei coraz więcej pije i powoli popada w alkoholizm. Meyer natomiast zgorzkniał i obecnie „był tylko cywilem z przeszłością w firmie i znajomością tajników hierarchii oraz habilitacją na temat przestępstw seksualnych”. Doskwiera mu samotność, choć sam przed sobą nie chce tego przyznać. Co więcej, wciąż zdarza mu się myśleć o Weronice, mimo że od ich romansu minęło jedenaście lat, jako o kimś bezpowrotnie utraconym. Dość zacytować choćby taki fragment: „[…] nikt na niego nie czekał. I dobrze. To zbędny ciężar dla kogoś, kto się o ciebie troszczy. Czyżby? Zawahał się, kiedy przypomniał sobie rudy kosmyk muskający jego twarz i obejmujące go piegowate ramię”.

W tej części cyklu Hubert krąży przede wszystkim między zamkiem w Mosznej a mieszkaniem w Katowicach, w którym tymczasowo rezyduje Weronika. Zadaniem Meyera jest tym razem stworzenie lewego profilu psychologicznego w celu skierowania śledztwa na inny tor, aby ratować przyjaciela, który postrzelił ze skutkiem śmiertelnym niebezpiecznego przestępcę o pseudonimie Japa. Meyer, niechętnie łamiący prawo, ma poważny dylemat, po której stronie powinien stanąć. Aby profil był wiarygodny, potrzebna jest przykrywka, czyli oficjalne śledztwo, nad którym profiler będzie mógł pracować. Z tego powodu Hubert włącza się w sprawę zabójstwa młodego chłopaka na zamku w Mosznej. Ponadto z Meyerem kontaktuje się była kochanka, która prosi go o rozwiązanie tajemnicy śmierci jej syna. Jak można się domyślić, wszystkie trzy sprawy, jakie serwuje Bonda swoim czytelnikom, są ze sobą w pewien sposób połączone.

Akcja „Nikt nie musi wiedzieć” rozgrywa się współcześnie, w czasach pandemii koronawirusa. Bonda wspomina o noszeniu maseczek, dystansie społecznym czy rygorach sanitarnych w szpitalach. Pandemia, choć nie jest tutaj dominująca, może przytłaczać czytelnika chcącego oderwać się od koronawirusowej rzeczywistości. Jest to jednak również plus powieści, urzeczywistnia bowiem fabułę. Warto zacytować z książki prawdziwe, choć brutalne, stwierdzenie na temat sytuacji podczas pandemii: „Tylko ukoronowani mają dziś względy. Na nich czekają łóżka i respiratory. Reszta ma umierać w domu i najlepiej po cichu. Kogo obchodzi dziś zawał, rak albo udar”.

Najnowsza książka Bondy jest poprawna. Dobrze zawiązana intryga może zaciekawić czytelnika, jednak czegoś tutaj brakuje. Bonda w posłowiu przyznaje, że pandemia koronawirusa uniemożliwiła jej przeprowadzenie pełnego researchu do książki, jaki miała w zwyczaju robić. Nie da się ukryć, że mogło się to odbić na fabule, podobnie jak fakt, że jest to najkrótsza powieść autorki „Florystki”. Miejsce akcji, w tym zamek w Mosznej, jest dobrze opisany, ale można sobie wyobrazić, że przy pełnym researchu książka nabrałaby większego kolorytu. Szczegółowe opisy miejsc akcji czy technik kryminalistycznych stanowiło clou prozy Bondy, czego tutaj zabrakło. Bohaterowie z kolei są mało wyraziści, wydają się bezosobowi. Charakterystyczna dla powieści warszawskiej pisarki jest również mnogość wątków, w których czytelnik może łatwo się pogubić. Niestety tylko jedno ze śledztw (to dotyczące zabójstwa na zamku) zasłużyło na pełne rozwiązanie. Pozostałe dwie sprawy, czyli śmierć syna kochanki Meyera i – wydawałoby się główna intryga – zabójstwo Japy, zostały potraktowane po macoszemu. To też dużo lżejszy kryminał niż poprzednie w dorobku Bondy. Brakuje tutaj pewnego dreszczu emocji, niepokoju czy dramaturgii.

To nie koniec przygód Meyera. Powieść ma otwarte zakończenie, a kolejnej części cyklu należy spodziewać się nader szybko – niecałe trzy miesiące po premierze „Nikt nie musi wiedzieć”.
Katarzyna Bonda: „Nikt nie musi wiedzieć”. Wydawnictwo Muza. Warszawa 2021.