ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 września 18 (426) / 2021

Marcin Rudek,

JAK ŻYĆ? PRZYZWOICIE (IVAN JABLONKA: 'FACET PRZYZWOITY. OD PATRIARCHATU DO NOWYCH RODZAJÓW MĘSKOŚCI')

A A A

Trudno dziś zaprzeczyć, że doświadczamy „Gender Trouble” na szeroką skalę i chyba nie potrafimy znaleźć uniwersalnego remedium na ten stan rzeczy. Feminizm – zarówno w rozumieniu ruchu społeczno-politycznego, jak i krytyki akademickiej – w ciągu ostatnich stu lat doprowadził do ogromnych zmian w dyskursie publicznym świata zachodniego. Uświadomiono nam, że męski punkt widzenia wcale nie jest domyślny dla całej ludzkości oraz opisano mechanizmy, przy których użyciu reguluje się relacje władzy w społeczeństwie patriarchalnym. Choć sukcesy feminizmu można długo wymieniać, nie da się wskazać jakiegoś ostatecznego, a sam proces emancypacji kobiet jest skomplikowany i różny w każdym kraju. Niekiedy można odnieść wrażenie pewnego marazmu, jaki nastaje w nieprzerwanie toczonej debacie o płciach, co widać chociażby w powracającej co kilka lat (i przypominającej pętlę czasową z „Dnia świstaka”) dyskusji o feminatywach w języku polskim. Dlaczego niektóre procesy społeczne i polityczne związane z równouprawnieniem płci zachodzą tak wolno lub nawet się cofają? Według francuskiego wykładowcy Ivana Jablonki, autora eseju „Facet przyzwoity. Od patriarchatu do nowych rodzajów męskości”, jednym z głównych powodów jest brak zaangażowania w feminizm połowy ludzkości – tej męskiej połowy. Pozostaje nam więc zadać to wysoce problematyczne pytanie: but what about men?

Poszukiwania odpowiedzi powinniśmy instynktownie zacząć od już dobrze rozwiniętej gałęzi nauki, jaką są krytyczne studia nad mężczyznami i męskościami. Choć powstały one jako odpowiedź na krytykę feministyczną, stanowią jednocześnie jej pewnego rodzaju kontynuację, ponieważ cechuje je prokobiece nastawienie. Badania w tym nurcie mają na uwadze, jak męska dominacja wpływa na życie kobiet, ale i samych mężczyzn, bo kategoria męskości przecież nie jest już przeźroczysta i oczywista. Co wyraźnie różni krytykę feministyczną i krytyczne studia nad mężczyznami i męskościami, to zdecydowanie mniejszy zasięg wpływu tych drugich na przeciętnego człowieka, nieinteresującego się dyskursem akademickim. Feminizm przeniknął na dobre do kultury popularnej, co oczywiście nie jest pozbawione konsekwencji w postaci poważnego spłycania jego idei (ostatnio wyśmiewane jako tzw. nastawienie girlboss), ale tym samym ma wpływ na kształtowanie tożsamości dziewczynek i kobiet. Jaką jednak propozycję tożsamościową podać chłopcom i mężczyznom, by nie zagubili się w świecie świadomych i wyemancypowanych kobiet? Albo, co chyba jeszcze ważniejsze, by nie próbowali powrócić do nieistniejącej retrotopii świata „prawdziwych” mężczyzn i nie odpowiadali na procesy równouprawnienia backlashem?

Tego wyzwania podjął się Jablonka, o czym poinformował już we wstępie do swojego dzieła: „Książka ta – esej z dziedziny nauk społecznych i manifest polityczny – mówi o naszym szczęściu” (s. 14). Powinniśmy się zatem spodziewać zawsze interesującego splotu dyskursów naukowego i politycznego, ale chyba przede wszystkim – recepty na szczęście i odpowiedzi na pytanie: „Jak żyć?”. Nie dziwi więc, że książka ma charakter popularnonaukowy i celuje w powszechnego odbiorcę. Jednak taka deklaracja automatycznie wywołała u mnie podejrzliwość. Jablonka nie jest pierwszym autorem, który utrzymuje, że znalazł sposób na poprawienie jakości życia mężczyzn, bo wspomnieć można tu na przykład o Robercie Blyu i jego książce „Żelazny Jan: Rzecz o mężczyznach”, która w latach 90. została bestselerem w USA. Ta publikacja była manifestem tzw. mitopoetyckiego ruchu mężczyzn, w ramach którego głoszono, że mężczyźni potrzebują połączyć się ze swoim wewnętrznym „dzikusem”, by wyjść z trwającego kryzysu męskości. Oczywiście powodem samego kryzysu były wymagania kobiet – one wychowały „zbyt wrażliwych” mężczyzn. Natomiast z bardziej współczesnych propozycji lekturowych dla mężczyzn szukających pomocy w odnalezieniu siebie w dzisiejszym świecie natrafimy na „12 życiowych zasad. Antidotum na chaos” Jordana Petersona, strażnika esencjalistycznego podejścia do płci i zwolennika teorii spiskowej o „postmodernistycznych neomarksistach” okupujących uniwersytety. Na szczęście Jablonka napisał coś zupełnie innego.

Esej francuskiego badacza to swego rodzaju drogowskaz, jak stać się właśnie „facetem przyzwoitym” czy też „sprawiedliwym”, gdyż te określenia używane tu są wymiennie. Muszę przyznać, że o wiele lepiej brzmi dla mnie to drugie, choć obydwie propozycje trącą tonem moralistycznym – może tłumaczka powinna była zastanowić się nad użyciem bardziej potocznego określenia, na przykład „równy”? Kim jest mężczyzna sprawiedliwy, autor mówi wielokrotnie, ale pełną definicję podaje na sam koniec: „To ktoś, kto solidaryzuje się z kobietami i odcina się od solidarności z patriarchatem. Ktoś, kto szanuje równość kobiet i mężczyzn, ale także równość kobiecości i męskości oraz równość różnych rodzajów męskości. Mężczyzna, który uznaje wolność innych. Całą wolność – wszystkich innych ludzi” (s. 482). W krytycznych studiach nad męskościami i mężczyznami taka postawa jest najczęściej nazywana męskością opiekuńczą, Urszula Kluczyńska pisze: „Męskość opiekuńcza jest dla mnie odrzuceniem wagi wytycznych klasyfikujących męskość w hierarchicznym układzie. W moim przekonaniu to również wyjście z reżimu genderowego i relacji władzy mężczyzn nad kobietami. Męskość opiekuńcza stanowi zatem krok w kierunku równości genderowej, ale związanej nie tyle z walką o władzę, co dostępem do różnorodności. Postrzegam męskość opiekuńczą jako realną alternatywę. Stanowi ona nie tylko teoretyczny konstrukt, ale jest niezwykle konkretna, namacalna. Uważam też, że wpisuje się ona w założenie wielości męskości bez konieczności sytuowania jej w hierarchicznym układzie” (Kluczyńska 2017: 32).

Esej „Facet przyzwoity” został podzielony na cztery główne części. Dwie pierwsze są wykładem z historii płci i myśli feministycznej, sięgającym do naprawdę samych początków, bo aż do powstania gatunku homo sapiens 300 tys. lat temu. Takie wycieczki do początków ludzkości wydają się zresztą dość popularne ostatnimi czasy w publikacjach o charakterze popularnonaukowym, co widać na przykład po fenomenie Yuvala Noah Harariego. Czytelnik może zatem dowiedzieć się o konceptualizacji mężczyzny i kobiety w piśmie klinowym cywilizacji Mezopotamii, ale i o podstawowych punktach myśli Simone de Beauvoir. Części trzecia i czwarta natomiast skupiają się bardziej na wieku XX i współczesności, głównie na permanentnym kryzysie męskości i relacjach damsko-męskich. Poruszane wątki są znów bardzo zróżnicowane – od klęski męskości militarnej po męskość queerową.

Wielość omawianych kwestii to jednocześnie zaleta i lekka wada tej książki. Jablonka nie ukrywa, że jego opowieść jest snuta na kanwie francuskiej historii walki o prawa obywatelskie, ponieważ już na samym początku wspomina o matronującej jego przedsięwzięciu Olympii de Gouges. W 1791 roku, dwa lata po uchwaleniu „Deklaracji praw człowieka i obywatela”, pisarka ta opublikowała „Deklarację praw kobiety i obywatelki”, którą rozpoczęła pytaniem: „Mężczyzno, czy jesteś zdolny do tego, aby być sprawiedliwym? Pyta cię o to kobieta (…)” (cyt. za: Jablonka 2021: 6). Trudno jednak zarzucić autorowi eseju skrajny frankocentryzm, ponieważ zazwyczaj stara się przywoływać wydarzenia i tradycje z całego świata. Tym sposobem przy omawianiu historii kontrolowania ciał kobiet dowiadujemy się zarówno o praktyce krępowania stóp kobietom w Chinach za czasów panowania dynastii Song, jak i o koncepcji nieczystości krwi menstruacyjnej z Księgi Powtórzonego Prawa (zob. s. 63–68). Niemniej jednak miejscami zamienia się to w nużące wymienianie luźno powiązanych ze sobą faktów, które pozostawia odbiorcę bez satysfakcjonującej puenty czy propozycji uporządkowania. Niekiedy również przeszkadzały mi przerwy między wymienionymi danymi a ich interpretacją. Już zdążyła mnie rozboleć głowa od przeczytania, że prezydentura Margaret Thatcher to tryumf feminizmu (zob. s. 162), by dużo później zostać poinformowanym, że może jej polityka zwalczania państwa opiekuńczego i zmuszenie Argentyny do ustąpienia podczas wojny o Falklandy to nie do końca popis feministycznej postawy (zob. s. 356).

Jablonka umiejętnie dostosował język do odbiorcy, który może nie być zaznajomiony z dyskursem humanistycznym. Wielokrotnie, pomimo braku wspomnienia nazwiska konkretnego badacza lub badaczki, da się wyłapać klasyczne tezy krytyki feministycznej bądź krytycznych badań nad mężczyznami i męskościami. Przyjemniej czyta się zdanie: „Patriarchat to przede wszystkim system myślenia oparty na prawach, normach, wierzeniach, tradycjach, praktykach – który »trzyma się« sam z siebie.” (s. 82–83) niż jego odpowiednik: „Siła męskiego porządku wynika z tego, że obchodzi się on bez uzasadnienia: androcentryzm narzuca się jako neutralny i nie wymagający dyskursywnej legitymizacji” (Bourdieu 2004: 18). Czasem jednak próba jednoczesnego upraszczania i kondensacji wiedzy może nie wychodzi tak dobrze, jak było w założeniu. Gdy Jablonka opisuje nurty krytyki feministycznej, żongluje nazwiskami uznanych badaczek, czasem próbując ująć w jednym lub dwóch zdaniach, na czym polegała na przykład koncepcja „Śmiechu meduzy” Hélène Cixous, odmienność feminizmu socjalistycznego Clary Zetkin czy filozofia stosunku płciowego Andrei Dworkin (zob. s. 174–178). Ktoś pierwszy raz słyszący te nazwiska i niezapoznany z historią ewolucji akademickiej myśli feministycznej najprawdopodobniej i tak zgubi się w gąszczu teorii.

Zacząłem już powoli wytkanie nie najlepszych stron eseju, więc pozwolę sobie teraz przejść do jego największych, według mnie, wad. Tak naprawdę to głównie nie chodzi o to, co zostało napisane, ale o to, czego nie znajdziemy w „Facecie przyzwoitym”. Jablonka ewidentnie omija parę tematów, mimo że książka próbuje sprawiać wrażenie przekrojowego ujęcia zagadnień dotyczących płciowości kiedyś i dziś. Za największy unik uznałbym przemilczenie jednej z najżywszych dyskusji w świecie współczesnego zachodniego feminizmu, a dokładniej problemu wykluczania kobiet transpłciowych. Zauważalna liczba kobiet określających się jako feministki, nazywanych potocznie TERF-ami (ang trans-exclusionary radical feminist), od kilku lat coraz bardziej agresywnie próbuje przekonać resztę, że transpłciowe kobiety nie zasługują na prawo do korzystania z przeznaczonych dla kobiet przestrzeni, a nawet i na określanie się jako kobiety. Ten krzywdzący dyskurs sięga często do esencjalistycznych założeń dotyczących płci i stanowi również miejsce, w którym widać wyraźne różnice ideowe feminizmu tzw. drugiej i trzeciej fali. Konflikt ten okazuje się podobny do dyskusji o samej istotności kategorii kobiety – z jednej strony jest ona potrzebna do osiągania politycznych celów, ale z drugiej strony można pytać o potrzebę jej de(re)konstrukcji razem z kategorią męskości. Jablonka niestety nie wspomina o tych sprawach, choć tak nowe zjawisko jak #MeToo znalazło się w jego wywodzie.

Wręcz podejrzanie rzadko Jablonka składnia się w swoim eseju ku refleksjom klasowym. Miejscami niezobowiązująco rzuca: „Ruchy te dotyczyły jednak tylko mikroskopijnej elity wykształconych kobiet i szybko je wyciszano” (s. 130) lub wspomina o intersekcjonalności (zob. s. 476). Wyjątkowo naiwnie wygląda przywiązanie autora do szczegółowego wypisywania, jaki procent stanowisk kierowniczych w wielkich korporacjach zajmują kobiety oraz jak obecność kobiet w zarządzie wpływa na zysk firmy, a zwiększenie tych statystyk wydaje się dla niego jednym z najważniejszych kroków na drodze do równości płci. Jednocześnie podczas omawiania sytuacji kobiet w krajach komunistycznych po II wojnie światowej (zob. s. 240–244) zupełnie pomija ciekawy partyjny projekt równości płci w Polsce z przełomu lat 40. i 50. Ówczesne zachęcanie kobiet do podejmowania pracy zawodowej, również w „męskich” zawodach, często opisuje się przy okazji dyskusji o „podwójnym etacie”, jakiego kobiety doświadczały w gospodarstwie domowym i zakładzie pracy. Mimo tego dla wielu była to okazja do autentycznego awansu klasowego, któremu towarzyszyło „poczucie osobistej wartości i sprawczości, którą kobiety uzyskiwały przez pracę zawodową” (Fidelis 2020: 104). Szkoda, że Jablonka nie sięga do takich analiz, zwłaszcza że partyjny projekt równości płci w powojennej Polsce był również świetnym przykładem na to, że emancypacja kobiet nie może zostać narzucona arbitralne, lecz powinna wynikać ze świadomego działania samych kobiet. Projekt władz musiał ponieść klęskę, bo nie był wyzbyty esencjalistycznego podejścia do płci: „Gdy kobiety stawały się częścią siły roboczej, oczekiwano od nich, że będą wykorzystywać swoje rzekomo odrębne, naturalne cechy, by pomóc osiągać jak najlepsze wyniki w produkcji” (Fidelis 2015: 163).

Francuski badacz również, według mnie, zdecydowanie zbyt mało miejsca poświęcił rozważaniom o wszelkim queerowaniu męskości i sile zmiany, jaką niesie ze sobą odmieńczość. Oczywiście bezdyskusyjnie potępia homofobię i nie uznaje jej za coś, czym może się cechować mężczyzna przyzwoity: „W wojnach męskości stańmy po stronie słabych. Po stronie geja, na którego się pluje” (s. 462) (lekko protekcjonalny ton, ale wybaczmy to). Esej ten zyskałby dużo na wprowadzeniu w niego na przykład ducha Eve Kosofsky Sedgwick, by za jedno z narzędzi przemocy patriarchatu wobec samych mężczyzn uznać przerywającą kontinuum homospołeczne homofobię. Moje wrażenie braku jest być może spowodowane również posiadaniem innej wizji przyszłości niż Jablonka. Niemal pod sam koniec książki czytamy: „W wieku XX feminizm dążył do tego, aby kobiety żyły »jak mężczyźni«; pewnego dnia być może zdoła pomóc mężczyznom żyć »jak kobiety«” (s. 481). Czy jednak do tego zmierzamy? Gdy obserwuję własne pokolenie i młodsze, dochodzę do wniosku, że chyba nie do końca. Coraz większa liczba osób uznaje, że ich tożsamość tak naprawdę nie mieści się w binarnym podziale na kobiety i mężczyzn, a nawet jeśli, to te kategorie wydają się duszące. Być może właśnie w przyszłości określenia żyć „jak kobieta” lub „jak mężczyzna” okażą się po prostu puste znaczeniowo, bo to nie tożsamość płciowa będzie decydowała o sposobie życia. Ale to tylko gdybania i albo ja jestem zbyt wielkim optymistą, albo Jablonka zbyt wielkim pesymistą – czas pokaże.

Esej „Facet przyzwoity” to tak naprawdę, pomimo mojego narzekania, porządna lektura popularnonaukowa dla każdego, kto chce się dowiedzieć więcej o szeroko pojętej płciowości – zarówno o procesie jej wymyślania tysiące lat temu, jak i o współczesnych rozważaniach o kształcie kobiecości i męskości. Co do założenia, że ma być sprawczym manifestem – cóż, bardzo chciałbym, żeby tak było. Niestety to wcześniej wspomniani Bly i Peterson sprzedali o wiele więcej książek niż Jablonka. Najpewniej jest to po części związane z tym, że ich książki zostały napisane bardziej przebojowym językiem i mniej naszpikowane wiedzą. Ale to więcej facetów przyzwoitych chciałbym zobaczyć na świecie.

LITERATURA:

Bourdieu P.: „Męska dominacja”. Przeł. L. Kopciewicz. Warszwa 2004.

Fidelis M.: „Kobiety, komunizm i industrializacja w powojennej Polsce”. Przeł. M. Jaszczurowska. Warszawa 2015.

Fidelis M: „Równouprawnienie czy konserwatywna nowoczesność? Kobiety pracujące”. W: „Kobiety w Polsce 1945–1989. Nowoczesność, równouprawnienie, komunizm”. Red. K. Stańczak-Wiślicz K. i in. Kraków 2020.

Kluczyńska U.: „Mężczyźni w pielęgniarstwie. W stronę męskości opiekuńczej”. Poznań 2017.




Ivan Jablonka: „Facet przyzwoity. Od patriarchatu do nowych modeli męskości”. Przeł. Marta Duda-Gryc. CoJaNaTo Blanka Łyszkowska. Warszawa 2021.