ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 października 19 (427) / 2021

Franciszek Drąg,

ROZDRAPYWANIE RAN (AIDA)

A A A
W swoim „Dzienniku pisanym później”, poświęconym podróżom po Bałkanach, Andrzej Stasiuk pisał o konflikcie, który miał miejsce na terenach dezintegrującej się w latach dziewięćdziesiątych Jugosławii, że „ta wojna wyglądała tak, jakby zorganizowano ją na potrzeby zblazowanych zachodnich Europejczyków. Żeby mogli się̨ bać, pogardzać albo czuć wyższość” (Stasiuk 2011: 87). Dwadzieścia pięć lat po masakrze w Srebrenicy Jasmila Žbanić nakręciła na jej temat film, który – chociaż faktycznie wywołuje strach – konfiskuje możliwość odczuwania tej wyższości. „Aida” jest bowiem przede wszystkim zarzutem wobec tych, którzy wówczas zawiedli; zarzutem wobec Zachodu, który wykazał się tragiczną w skutki indolencją.

Bezradność to zresztą jeden z czołowych tematów filmu, ujawniający się czy to w braku możliwości podejmowania istotnych decyzji przez żołnierzy w błękitnych hełmach, czy – na bardziej osobistym poziomie – w portretowaniu ludzkiej masy: zdezorientowanej, niepewnej swojej przyszłości, kurczowo próbującej odtworzyć normalne funkcjonowanie w warunkach kryzysowych. Bezradność towarzyszy również tytułowej bohaterce, której osobisty dramat – próba ocalenia swojej rodziny przed śmiercią – stanowi oś fabularną filmu. Žbanić profesjonalnie dobiera środki filmowe, które w czasie seansu sprawiają wrażenie klasycznej narracji, ale z perspektywy całości okazują się budować misterną konstrukcję, w której każda scena pełni istotną i dobrze przemyślaną funkcję. Rozedrgana kamera w momentach przedstawiających chaos pośród ukrywających się w schronie cywili czy przedłużone statyczne ujęcia, pozwalające na emocjonalne odczytanie pewnych obrazów, to tylko kilka przykładów świadczących o tym, że w tym filmie wszystko jest na swoim miejscu.

To, że w tytule filmu znalazło się imię głównej bohaterki, nie jest przypadkowe. „Aida” przyjmuje perspektywę, która zdaje się potwierdzać, że „wojna nie ma w sobie nic z kobiety”. Znamienne jest też to, że jedyna martwa postać, jaka pojawia się na ekranie, to właśnie kobieta: staruszka zastrzelona na ulicy przez żołnierzy wkraczających do miasta, leżąca obok piekarnika, w którym wciąż gotuje się przygotowywana przez nią potrawa. Reżyserka niejednokrotnie kontrastuje postawy mężczyzn, sądzących, że wiedzą najlepiej, z postaciami kobiecymi, nieustannie spychanymi przez nich na dalszy plan. Tak jak Aida, nauczycielka angielskiego w roli tłumaczki, która pełni w planie komunikacyjnym między postaciami istotną rolę, nieustannie traktowana jest przez dowodzących wyłącznie jako narzędzie, a nie równy partner mogący wyrażać swoje zdanie.

To odebranie mowy najwyraźniej widoczne jest w scenie, w której pełniący funkcję dowódcy żołnierz nakazuje jej przekazanie stłoczonym w budynku krajanom polecenia, aby opuścili schron i udali się w kierunku podstawionych przez agresorów autobusów. W tamtym momencie bohaterka już podejrzewa, że to polecenie jest równoznaczne z wysłaniem ludzi na śmierć, i stara się odwlec moment, w którym przekaże komunikat w swoim ojczystym języku dalej. Ulega jednak, zdawszy sobie sprawę, że nie ma w tym starciu z autorytetem żołnierza szans, a rola kobiety-posłańca nie umożliwi jej odwrócenia biegu wydarzeń. Przypomina w tym momencie postać Calka Perechodnika, który, świadomy przeznaczenia pociągów, do których ładowano otwockich Żydów, pomagał w tym procederze, wysyłając także swoją rodzinę na śmierć w obozie w Treblince. Sposób, w jaki logistycznie przeprowadzana jest ta akcja w filmie (łącznie z przewozem ciężarówkami stłoczonych muzułmanów i ich zabójstwem w pomieszczeniach udających, co z pewnością nie bez znaczenia, kino), wizualnie budzi skojarzenia z nazistowskim ludobójstwem.

Namaszczenie tłumaczki na główną bohaterkę filmu zwraca uwagę na jeszcze jeden istotny element, który jednocześnie przyczynia się do spotęgowania tragedii opowiedzianej przez Žbanić. Aida tłumaczy anglojęzyczne polecenia obcych Holendrów swoim rodakom, natomiast ci nie potrzebują pomocy, aby zrozumieć się wzajemnie w tyglu języków bośniackiego, serbskiego i serbochorwackiego. Eksponuje tym samym mrożący krew w żyłach fakt, że wydarzenia te dokonały się między ludźmi, którzy doskonale się rozumieją bez pośredników i którzy do tej pory żyli ze sobą wspólnie. Aida była kiedyś nawet nauczycielką jednego z tych, którzy teraz pomagali w dokonywaniu się ludobójstwa. Historia zatoczy koło, gdy w finałowej scenie zobaczymy, że po wojnie ci, którzy przeżyli, wciąż mieszkają w Srebrenicy i siedzą obok tych, którzy ich kilka lat wcześniej chcieli się pozbyć, tak jakby pokazując, że cała ta wojna była „po nic”, że w planie ogólnym niewiele się tak naprawdę zmieniło.

Žbanić doskonale splata tragedię historyczno-polityczną z osobistymi dramatami i nie ulega pokusie melodramatyzowania czy poszukiwania prostych rozwiązań fabularnych, które mogłyby przynieść widzom katharsis. Wręcz przeciwnie: w dwóch mocno wyróżniających się na tle ogólnej stylistyki filmu scenach ujawnia ona godne podziwu wyczucie, które pozwala jej na łączenie prawdy ekranu z publicystyką. Publicystyką, która nie wypada fałszywie czy protekcjonalnie. W jednej z nich, bohaterowie, tańcząc wkoło, wpatrują się prosto w kamerę, jakby rzucając oskarżycielskie spojrzenie w kierunku widzów, przypominając im, że nawet scena beztroskiej zabawy nie ma na celu odciążyć ich emocjonalnie, a katastrofie, która miała nadejść, być może dało się jeszcze wtedy zapobiec. W kończącej film scenie reżyserka natomiast stawia pytanie – zawarte w oryginalnym tytule – o przyszłość. Czy kolejne pokolenia również nauczą się obojętności, tak jak ci, którzy mieli środki pomocy, ale odwrócili wzrok od Srebrenicy, czy może jednak jest jeszcze nadzieja? Tym samym „Aida” okazuje się filmem o prawdziwie humanistycznym wydźwięku, wytrącającym krytykom z rąk argument o ewentualnej jednostronności Žbanić w portretowaniu tego wycinka z historii. Reżyserka, opowiadając o drażliwej historii Europy, nie traci z pola widzenia tego, co ma dopiero nadejść. Bez cienia wątpliwości można uznać, że pomimo pominięcia „Aidy” w rozdaniach wielu istotnych filmowych nagród, to właśnie ta produkcja, w przeciwieństwie do święcącego w mijającym sezonie tryumfy duńskiego konkurenta, zapisze się na stałe w historii europejskiego kina.

LITERATURA:

Stasiuk A.: „Dziennik pisany później”. Wołowiec 2011.
„Aida” („Quo Vadis, Aïda?”). Scenariusz i reżyseria: Jasmila Žbanić. Obsada: Jasna Djuricic, Izudin Bajrović, Boris Ler i in. Austria, Francja, Holandia, Niemcy, Norwegia, Polska, Turcja, Rumunia, Afganistan, Bośnia i Hercegowina 2020, 104 min.