UKRYTY NARÓD KANADY ('ZABIĆ W DZIECKU INDIANINA')
A
A
A
Gdy wpiszesz w internecie hasło „canada indian reserve”, to pokażą Ci się zdjęcia domów zbudowanych tak, że pewnie znikną po jednym mocniejszym podmuchu wiatru, i nie wiesz, jak u licha ludzie mieliby w nich przetrwać zimę. Rozbite szyby, folie, dobudówki, walające się rupiecie, porozwalane kanistry, stare kuchnie gazowe już niedziałające, szmaty w kałużach, bo teren jest nierówny, pies biega radośnie, a ta cała scena jak z rubieży Europy Wschodniej albo i jeszcze dalej, i tylko małe szczegóły typu zardzewiały żółty school bus wbity w trawę przy domu albo zaparkowany w błocie skuter śnieżny informują cię, że to Kanada. No i wygląd mieszkańców. Pukatawagan 198 leży wśród jezior w centralnej części prowincji Manitoba, tak bardziej na jej zachód, blisko granicy z prowincją Saskatchewan. Rybacy, łodzie, niebieska tafla wody. Mieszka tam 1724 ludzi na 18,3 kilometrach kwadratowych, czyli 94,2 na kilometr (dane na podst. spisu powszechnego z 2016 roku, który można znaleźć na stronie https://www12.statcan.gc.ca). Dla porównania w całej prowincji Manitoba mieszka blisko milion trzysta na ponad 500 tysiącach kilometrów kwadratowych, czyli na kilometr przypada tylko 2,3 osoby. Chemawawin Cree Nation, czyli Indianie Kri, ma swoje logo i trzy rezerwaty. W Chemawawin 2, który leży na południowym brzegu jeziora Cedar i zajmuje 2,69 kilometrów kwadratowych, mieszkają 1252 osoby, czyli 465 na kilometr. W okolicy kręci się marihuanowy biznes. Kilkaset kilometrów dalej na północny wschód jest God’s Lake 23 z 982 mieszkańcami, zajmujący 47 kilometrów kwadratowych. Drewniane domki typu dacze i ogrom dzikiej natury pod wielkim, niebieskim niebem. To tylko wybrane na chybił trafił rezerwaty, których w samej Manitobie jest ponad 60, a w całej Kanadzie – ponad 2 tysiące.
Powstały tam na mocy „Indian Act” z 12 kwietnia 1876 roku „na użytek i korzyść Indian”. Jeden z bohaterów dokumentu z 2020 roku „Zabić w dziecku Indianina” mówi, że są oni więźniami Kanady i że będą walczyć, dopóki „Indian Act” nie zostanie zniesiony. Oni, czyli kto? Oni, czyli Indianie, choć tego słowa się już nie używa. Powodów jest dużo i smutne jest to, że to kolejne słowo, którego używać przestajemy głównie dlatego, że tak bardzo je – my ludzie – zszargaliśmy, czyniąc zeń coś pogardzanego, niższego, mniejszego, może nawet obraźliwego, a na pewno stygmatyzującego. Więc teraz używa się dumnego określenia First Nations People, by pokazać, że startuje nowy rozdział i mamy tabula rasa, jakby to w ogóle było możliwe. Gwenlaouen Le Gouil nakręcił swój film chyba m.in. po to, by pokazać, że to możliwe nie jest. To francuski niezależny dziennikarz z ciekawą historią. W 2007 roku dostał Nagrodę Albert-Londres za film „Muttur: un crime contre l’humanitaire” o zabijaniu pracowników humanitarnych na Sri Lance, ale nie z tego jest najbardziej znany, a z faktu, że rok później został porwany w Somalii, gdzie zamierzał zrobić dokument o handlu ludźmi.
Teraz zrobił film o kanadyjskich autochtonach, a jednym z głównych, poruszanych przez niego problemów jest sytuacja autochtonek. W opisie do filmu znajdujemy informację: „W latach 1980–2012 w Kanadzie zamordowano lub zgłoszono zaginięcie 1181 rdzennych kobiet. Fakt, że 24% wszystkich zabójstw kobiet w Kanadzie popełnianych jest na rdzennych kobietach, jest wynikiem systematycznej dyskryminacji Pierwszych Narodów” (filmweb.pl). Są najłatwiejszymi ofiarami napaści, gwałtów, morderstw, ponieważ nikt się za nimi nie ujmuje. Rasizm systemowy? – znamy to określenie. „Czemu jesteśmy mniej warte?” – pyta jedna z bohaterek filmu, zaznaczając od razu, że gdyby sprawa dotyczyła zaginięcia / morderstwa białej, to śledztwo byłoby poważne, a tak jest umorzone. Raporty z kontroli policji wykazały wiele nadużyć i błędów, ale czy coś to dało? Czy ofiary gwałtów, również ze strony policjantów, doczekały się sprawiedliwości? O nią dla kobiet walczy m.in. organizacja Missing and Murdered Indigenous Women and Girls, są wiece i protesty z hasłem przewodnim „No More Stolen Sisters”. Pod tym hasłem odbywają się także bardziej widowiskowe akcje, jak Ride for Missing and Murdered Indigenous Women – motorami przez Kanadę i Stany Zjednoczone w 2019 roku. Działalność swą organizacja podsumowała raportem opublikowanym w czerwcu zeszłego roku (zob. mmiwg-ffada.ca), do którego – jak donosi strona Amnesty International – rząd wciąż się nie odniósł. AI informuje też, że mimo pandemii przemoc wobec kobiet nie zmalała. Wręcz przeciwnie.
Napaść na ulicy to jedno, a druga sprawa to przemoc domowa. Nie dziwi ona tak bardzo, biorąc po uwagę traumę, jaka osiadła na tej społeczności. Większość kanadyjskich autochtonów zostało w dzieciństwie zabranych od swoich rodzin i oddanych do misjonarskich szkół z internatem, gdzie miano uczynić z nich kanadyjskich obywateli, czyli zabić w nich Indian. Obcinanie włosów na starcie, bo to przecież zawsze takie symboliczne odarcie z tradycji i kultury, to nic w porównaniu z tym, co działo się później. Sadzanie dzieci na krzesłach elektrycznych, zmuszanie do zjadania własnych wymiocin, pedofilskie gwałty homo- i heteroseksualne… Starczy? I tak od 4-5 do nastoletniego roku życia. A ta trauma to nie tylko sprawa starych kobiet i mężczyzn, ale i tych młodych, bo trauma przechodzi w genach, kolonizacja jest dziedziczna i choćbyś nie wiem jak chciał, to jakie masz szanse, gdy w twoim rezerwacie nie ma liceów, a podstawówki są zagrzybione i bez sensu? Jakie masz szanse, gdy jedyną dla ciebie opcją ucieczki stają się alkohol i narkotyki, więc automatycznie wpadasz w tę złą grupę społeczną, której nie warto ratować i w ogóle poświęcać czasu? „Lifestyle” – słowo klucz, o którym mowa w „Zabić w dziecku Indianina”, lifestyle autochtonów taki jest i już, ćpają, piją, sami są sobie winni, więc zostawmy ich samym sobie. Tak system ich traktuje.
Od kilku lat coś tam drga, coś się zmienia, premier Justin Trudeau w 2015 (sic!) roku przeprosił i doprowadził do uznania ludobójstwa, obiecuje zajęcie się sprawami kobiet, powstał specjalny departament przy rządzie, który ogarnia stosunki z rdzennymi mieszkańcami, premier obiecuje, politycy obiecują… Według autorów dokumentu różnie z tym bywa, a szczególne trudności pojawiają się przy próbie uzyskania odszkodowań dla tych, którzy w dzieciństwie byli maltretowani w misjonarskich szkołach. Od lat walczy o to m.in. poseł Charlie Angus. Coraz więcej białych popiera First Nations People, politycy, organizacje, prawnicy, tzw. zwykli ludzie. Póki się zła nie wynagrodzi, to jaka tabula rasa? Jakie „wynagrodzi”, skoro zło to zawładnęło całym ich życiem?
Angus dopiero w wieku 40 lat (czyli na początku XXI wieku) po raz pierwszy odwiedził rezerwat i był przerażony tym, co tam zobaczył, a gdy spytał, jak często inni przedstawiciele władzy tam gościli, usłyszał śmiech. Jest to mocno niewyobrażalne, jak koło jednej społeczności może żyć druga, tak zupełnie równolegle, ale jakby w innej rzeczywistości, tak niezauważalnie, tak: a co mnie to obchodzi? – a nic a nic. Taki „ukryty naród”. Wielu z nas pewnie sądziło, że to stare historyczne zło, które jest już za nami. Wielu z nas doznało szoku po zabójstwie George’a Floyda, bo przecież gdzie takie rzeczy w 2020 roku? Przyzwyczajeni do myśli, iż Zachód za kolonializm już się dawno rozliczył, szoku doznajemy często, gdy poznajemy kolejne fakty, które temu przeczą. Tak nam chyba się wydaje, że jesteśmy oświeceni i żyjący według tych tysięcy stron filozoficznych traktatów o moralności, a jak coś niemoralne, to dawno i nieprawda. Ewentualnie gdzieś tam na dalekiej świata prowincji, ale gdzie tu, u nas, na Zachodzie, w takiej Kanadzie, którą można posądzić jedynie o nudę i zaśnieżone, nieprzejezdne drogi. No a jednak. Jeden z bohaterów filmu Le Gouila mówi: „Zamknęli mnie w małym więzieniu i nazwali je rezerwatem. Powiedzieli: nie jesteś częścią Kanady. Nigdy nie będziesz jej częścią”. Co znaczy być częścią jakiegoś kraju, państwa, ziemi, społeczeństwa? Myślę, że zastanawialiśmy się nad tym już wiele razy, poznając kolejne karty historii, i myślę, że znamy na to pytanie odpowiedź, ale myślę też, że rzadko zdajemy sobie sprawę z tego, że to nie historia, a teraźniejszość, w której nie jest po wszystkim i to nie czas na naukowe podsumowania do podręczników, ale czas na rozejrzenie się wokół. Tak, w tym naszym 2021 roku!
LITERATURA:
„Census Program”. https://www12.statcan.gc.ca/census-recensement/index-eng.cfm.
„Zabić w dziecku Indianina (2021) – opis” https://www.filmweb.pl/film/Zabi%C4%87+w+dziecku+Indianina-2021-876853/descs.
„Reclaiming Power and Place: The Final Report of the National Inquiry into
Missing and Murdered Indigenous Women and Girls, Volume 1a”. https://www.mmiwg-ffada.ca/wp-content/uploads/2019/06/Final_Report_Vol_1a.pdf.
Powstały tam na mocy „Indian Act” z 12 kwietnia 1876 roku „na użytek i korzyść Indian”. Jeden z bohaterów dokumentu z 2020 roku „Zabić w dziecku Indianina” mówi, że są oni więźniami Kanady i że będą walczyć, dopóki „Indian Act” nie zostanie zniesiony. Oni, czyli kto? Oni, czyli Indianie, choć tego słowa się już nie używa. Powodów jest dużo i smutne jest to, że to kolejne słowo, którego używać przestajemy głównie dlatego, że tak bardzo je – my ludzie – zszargaliśmy, czyniąc zeń coś pogardzanego, niższego, mniejszego, może nawet obraźliwego, a na pewno stygmatyzującego. Więc teraz używa się dumnego określenia First Nations People, by pokazać, że startuje nowy rozdział i mamy tabula rasa, jakby to w ogóle było możliwe. Gwenlaouen Le Gouil nakręcił swój film chyba m.in. po to, by pokazać, że to możliwe nie jest. To francuski niezależny dziennikarz z ciekawą historią. W 2007 roku dostał Nagrodę Albert-Londres za film „Muttur: un crime contre l’humanitaire” o zabijaniu pracowników humanitarnych na Sri Lance, ale nie z tego jest najbardziej znany, a z faktu, że rok później został porwany w Somalii, gdzie zamierzał zrobić dokument o handlu ludźmi.
Teraz zrobił film o kanadyjskich autochtonach, a jednym z głównych, poruszanych przez niego problemów jest sytuacja autochtonek. W opisie do filmu znajdujemy informację: „W latach 1980–2012 w Kanadzie zamordowano lub zgłoszono zaginięcie 1181 rdzennych kobiet. Fakt, że 24% wszystkich zabójstw kobiet w Kanadzie popełnianych jest na rdzennych kobietach, jest wynikiem systematycznej dyskryminacji Pierwszych Narodów” (filmweb.pl). Są najłatwiejszymi ofiarami napaści, gwałtów, morderstw, ponieważ nikt się za nimi nie ujmuje. Rasizm systemowy? – znamy to określenie. „Czemu jesteśmy mniej warte?” – pyta jedna z bohaterek filmu, zaznaczając od razu, że gdyby sprawa dotyczyła zaginięcia / morderstwa białej, to śledztwo byłoby poważne, a tak jest umorzone. Raporty z kontroli policji wykazały wiele nadużyć i błędów, ale czy coś to dało? Czy ofiary gwałtów, również ze strony policjantów, doczekały się sprawiedliwości? O nią dla kobiet walczy m.in. organizacja Missing and Murdered Indigenous Women and Girls, są wiece i protesty z hasłem przewodnim „No More Stolen Sisters”. Pod tym hasłem odbywają się także bardziej widowiskowe akcje, jak Ride for Missing and Murdered Indigenous Women – motorami przez Kanadę i Stany Zjednoczone w 2019 roku. Działalność swą organizacja podsumowała raportem opublikowanym w czerwcu zeszłego roku (zob. mmiwg-ffada.ca), do którego – jak donosi strona Amnesty International – rząd wciąż się nie odniósł. AI informuje też, że mimo pandemii przemoc wobec kobiet nie zmalała. Wręcz przeciwnie.
Napaść na ulicy to jedno, a druga sprawa to przemoc domowa. Nie dziwi ona tak bardzo, biorąc po uwagę traumę, jaka osiadła na tej społeczności. Większość kanadyjskich autochtonów zostało w dzieciństwie zabranych od swoich rodzin i oddanych do misjonarskich szkół z internatem, gdzie miano uczynić z nich kanadyjskich obywateli, czyli zabić w nich Indian. Obcinanie włosów na starcie, bo to przecież zawsze takie symboliczne odarcie z tradycji i kultury, to nic w porównaniu z tym, co działo się później. Sadzanie dzieci na krzesłach elektrycznych, zmuszanie do zjadania własnych wymiocin, pedofilskie gwałty homo- i heteroseksualne… Starczy? I tak od 4-5 do nastoletniego roku życia. A ta trauma to nie tylko sprawa starych kobiet i mężczyzn, ale i tych młodych, bo trauma przechodzi w genach, kolonizacja jest dziedziczna i choćbyś nie wiem jak chciał, to jakie masz szanse, gdy w twoim rezerwacie nie ma liceów, a podstawówki są zagrzybione i bez sensu? Jakie masz szanse, gdy jedyną dla ciebie opcją ucieczki stają się alkohol i narkotyki, więc automatycznie wpadasz w tę złą grupę społeczną, której nie warto ratować i w ogóle poświęcać czasu? „Lifestyle” – słowo klucz, o którym mowa w „Zabić w dziecku Indianina”, lifestyle autochtonów taki jest i już, ćpają, piją, sami są sobie winni, więc zostawmy ich samym sobie. Tak system ich traktuje.
Od kilku lat coś tam drga, coś się zmienia, premier Justin Trudeau w 2015 (sic!) roku przeprosił i doprowadził do uznania ludobójstwa, obiecuje zajęcie się sprawami kobiet, powstał specjalny departament przy rządzie, który ogarnia stosunki z rdzennymi mieszkańcami, premier obiecuje, politycy obiecują… Według autorów dokumentu różnie z tym bywa, a szczególne trudności pojawiają się przy próbie uzyskania odszkodowań dla tych, którzy w dzieciństwie byli maltretowani w misjonarskich szkołach. Od lat walczy o to m.in. poseł Charlie Angus. Coraz więcej białych popiera First Nations People, politycy, organizacje, prawnicy, tzw. zwykli ludzie. Póki się zła nie wynagrodzi, to jaka tabula rasa? Jakie „wynagrodzi”, skoro zło to zawładnęło całym ich życiem?
Angus dopiero w wieku 40 lat (czyli na początku XXI wieku) po raz pierwszy odwiedził rezerwat i był przerażony tym, co tam zobaczył, a gdy spytał, jak często inni przedstawiciele władzy tam gościli, usłyszał śmiech. Jest to mocno niewyobrażalne, jak koło jednej społeczności może żyć druga, tak zupełnie równolegle, ale jakby w innej rzeczywistości, tak niezauważalnie, tak: a co mnie to obchodzi? – a nic a nic. Taki „ukryty naród”. Wielu z nas pewnie sądziło, że to stare historyczne zło, które jest już za nami. Wielu z nas doznało szoku po zabójstwie George’a Floyda, bo przecież gdzie takie rzeczy w 2020 roku? Przyzwyczajeni do myśli, iż Zachód za kolonializm już się dawno rozliczył, szoku doznajemy często, gdy poznajemy kolejne fakty, które temu przeczą. Tak nam chyba się wydaje, że jesteśmy oświeceni i żyjący według tych tysięcy stron filozoficznych traktatów o moralności, a jak coś niemoralne, to dawno i nieprawda. Ewentualnie gdzieś tam na dalekiej świata prowincji, ale gdzie tu, u nas, na Zachodzie, w takiej Kanadzie, którą można posądzić jedynie o nudę i zaśnieżone, nieprzejezdne drogi. No a jednak. Jeden z bohaterów filmu Le Gouila mówi: „Zamknęli mnie w małym więzieniu i nazwali je rezerwatem. Powiedzieli: nie jesteś częścią Kanady. Nigdy nie będziesz jej częścią”. Co znaczy być częścią jakiegoś kraju, państwa, ziemi, społeczeństwa? Myślę, że zastanawialiśmy się nad tym już wiele razy, poznając kolejne karty historii, i myślę, że znamy na to pytanie odpowiedź, ale myślę też, że rzadko zdajemy sobie sprawę z tego, że to nie historia, a teraźniejszość, w której nie jest po wszystkim i to nie czas na naukowe podsumowania do podręczników, ale czas na rozejrzenie się wokół. Tak, w tym naszym 2021 roku!
LITERATURA:
„Census Program”. https://www12.statcan.gc.ca/census-recensement/index-eng.cfm.
„Zabić w dziecku Indianina (2021) – opis” https://www.filmweb.pl/film/Zabi%C4%87+w+dziecku+Indianina-2021-876853/descs.
„Reclaiming Power and Place: The Final Report of the National Inquiry into
Missing and Murdered Indigenous Women and Girls, Volume 1a”. https://www.mmiwg-ffada.ca/wp-content/uploads/2019/06/Final_Report_Vol_1a.pdf.
„Zabić w dziecku Indianina” („Tuer l'indien dans le coeur de l'enfant”). Scenariusz i reżyseria: Gwenlaouen Le Gouil. Zdjęcia: Christophe Barreyre, Gwenlaouen Le Gouil. Film dokumentalny. Francja, Belgia 2021, 73 min.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |