ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 listopada 21 (429) / 2021

Michał Kaczmarek,

WIERSZE

A A A
Na rogu

Szedłem po papierosy w mglisty, zimny poranek,

ten człowiek wyrósł jak spod ziemi.

Jego dwudniowy zarost i niechlujne ubranie

świadczyły o tym, że nie wiedzie mu się od jakiegoś czasu.

Masz ognia? – spytał.

Nie mówiąc nic podałem zapalniczkę.

Mimo, że odpalił papierosa, nie miał zamiaru odchodzić.

Stało się jasne, że to co zwykle zdarza się w poczekalni lub w sklepie

tym razem będzie miało miejsce w ciemnej i nieprzystępnej bramie –

gość będzie miał ochotę pogadać o sobie.

Usłyszałem, że jest bezdomny od dwóch miesięcy.

Dowiedziałem się gdzie można zjeść darmowy posiłek,

gdzie można wziąć prysznic, które dziwki kradną na dworcu

i dlaczego nocleg w starym, nienależącym do nikogo samochodzie

nie jest dobrym pomysłem: zawsze mogą cię namierzyć gliny,

a to niezmiennie oznacza kłopoty.

Po krótkiej rozmowie życzył mi powodzenia, ale nie wiem

w jakiej dziedzinie życia miało mi się poszczęścić.

Nie miało znaczenia gdy oddalał się do swoich braci,

wykolejeniec, którego spotkałem

między zapowiadającą poranek mgłą

a latarnią, która rzyga światłem.



Babcia

z babcią zawsze było ciężko

dźwigaj pani

bo przecież sama na nocnik nie usiądzie

a gdzie podetrzeć

utrzymać żeby nie upadła



ledwo wracasz z pracy

ona już od progu pyta

nie wiesz gdzie jest mój kleik

rozlałam maślankę a Wielmisowa

przyniosła tabletki na nietrzymanie moczu



mogłaby poczekać

niechby nie jęczała

przecież sypiemy jej na tyłek puder



mówię ci stary z babcią nie ma lekko

jeśli jej czegoś nie przyniesiesz

a przecież nie zawsze słychać że woła

to wyłazi z pokoju na czworaka

złośliwa czy co



Rodzice

wasza śmierć przychodzi jak kobieta

która sprzedaje bukiety kwiatów

sąsiad który ma tabletki

zdobyte bez recepty

na pewno pomogą



chociaż daje znak

nie spełnia obowiązków

nie pali wiosek i miast

nie rozrywa ciał

nie razi wróbla



trzymacie ją w rękach

jak lekko odchyloną stronę

zastanawiacie się

co w sobie kryje



żyjecie w mieszkaniu prócz was

opuszczonym przez wszystkich

leczycie płytki oddech

ściągacie zaćmę



biel która nachodzi na oczy

wpływa przez szpary drzwi

gdy śpicie siada na kołdrze

jak niewidzialny kot



rankiem

zmywacie sen z twarzy

planujecie wyjście

na otwarcie nadodrzańskiego bulwaru



wycieczka trzynastoletnich

stoją przy autobusie i czekają

dwa rzędy uformowane po dwanaścioro pociech

jadą do Auschwitz

oglądać prymitywne przybory toaletowe

okulary o okrągłych oprawkach



marzną i liczą bułeczki

w papierowych torbach

szukają jabłek

rozmawiają na temat oceny z fizyki



między krematorium a pryczą

siedzieli ubrani w mundury i hełmy

buty straszne i skórzane

nosili żołnierze w pleśniowych czapkach



więc jeśli ktoś zażartuje

przy więziennych chodakach

że nogi drewniane i piżama w pasiak

dostanie linijką po łapach



Opowiadanie woźnego

najciekawsi są zbawieni na wpół

nie nie oni nie mogą się równać

z zasiadającymi w ławach

przyjemnie chłodnego kościoła



starają się być lepsi

ot takie krasnoludki

trzymające się sukni wybranych



zabawnie to wygląda przyznaję

gdy karzeł skacze do ręki

świętej kobiety



krzyczy ten malec w niebogłosy

że owszem zrobił to i owo

ale nie bluzeczki nie dotykałem

albo tu i tam niekiedy

ale nic więcej przecież nic więcej



mnożą się potworki

czujące się lepiej od tych na samym dnie

aspirujące do miana…



     i co jak myślisz

     można im wybaczyć

     a niech tam wpuść ich przed ołtarz na kwadrans

     ale pamiętaj jeden z drugim

     jeszcze jeden numer

     i szmatą po łbie przejadę

 
Fot. Marlena Kaczmarek.