ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 stycznia 1 (433) / 2022

Agnieszka Piela,

PŁEĆ W JĘZYKU NA CELOWNIKU (JOLANTA SZPYRA-KOZŁOWSKA: 'NIANIEK, MINISTRA I JAPONKI. ESEJE O JĘZYKU I PŁCI')

A A A
Niedawno ukazała się książka, obok której niepodobna przejść obojętnie przede wszystkim dlatego, że tematyka w niej poruszona od dłuższego już czasu bardzo absorbuje uwagę Polek i Polaków. Mowa o publikacji „Nianiek, ministra i japonki. Eseje o języku i płci” autorstwa Jolanty Szpyry-Kozłowskiej, lingwistki związanej zawodowo z Uniwersytetem Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Warto nadmienić, że omawiane dzieło jest plonem wieloletnich zainteresowań badaczki problematyką genderową w języku. Otóż lubelska językoznawczyni przed laty wydała we współautorstwie z Małgorzatą Karwatowską monografię zatytułowaną „Lingwistyka płci. Ona i on w języku polskim” (2005). Najnowsza pozycja Szpyry-Kozłowskiej stanowi wprawdzie kontynuację poprzedniej książki, zawiera jednak mnóstwo ważnych uzupełnień, a także całkiem nowe refleksje nad relacją język a płeć we współczesnej polszczyźnie. Co więcej, językoznawczyni przedstawia w niej własne spojrzenie na szeroko już opisane w literaturze przedmiotu kwestie nierówności w obrazowaniu kobiet i mężczyzn. Zresztą sama mocno to akcentuje, pisząc tak: „Proponuję zarówno nową interpretację dobrze znanych i wielokrotnie opisywanych problemów, takich jak żeńskie odpowiedniki nazw męskich (np. ministra) czy kwestia równości płci w podręcznikach szkolnych, ale przede wszystkim badam wcześniej nieomawiane zagadnienia, na przykład tworzenie rzeczowników męskich od żeńskich (np. tytułowego niańka) czy przyczyn, dlaczego wiele określeń kobiet, na przykład japonki, brukselka, bawarka, są również rzeczownikami pospolitymi – rodzajem klapek, warzywem, herbatą z mlekiem” (s. 8).

Zadania, jakie przed sobą postawiła w nowej książce Szpyra-Kozłowska, zakreślone zostały w formie kilku pytań: „W jaki sposób współczesna polszczyzna, będąca jednocześnie wytworem i odbiciem naszych dziejów i kultury, odzwierciedla miejsce i rolę kobiet oraz mężczyzn w społeczeństwie? Czy utrwalony w niej wizerunek obu płci jest podobny, czy też niejednakowy i asymetryczny, a być może nawet krzywdzący dla jednej z nich? W jakich obszarach języka obserwujemy znaczne różnice? Czy w tym względzie nastąpiły i następują ostatnio istotne zmiany? Jeśli tak, to jakie? Czy współcześnie powstające teksty zgodne są z zasadą równości płci, czy też ją naruszają?” (s. 7-8). W tym miejscu powiedzieć trzeba, że autorka przyjmuje w publikacji tradycyjne rozumienie płci, czyli podział na kobiety i mężczyzn, pomijając kwestie odrębnych płci kulturowych czy specyfiki języka mniejszości seksualnych (zob. przypis nr 1). Wyznaczone cele badawcze lingwistka postanowiła zrealizować w oryginalny sposób, a mianowicie: nadając swoim rozważaniom formę eseistyczną, a przyznać trzeba, że prace stricte językoznawcze o takim charakterze należą do rzadkości. Moim zdaniem jest to posunięcie z różnych względów znakomite. Choćby dlatego, że językoznawczyni, wprowadzając czytelnika w nieraz dość skomplikowane zagadnienia językowe, czyni to w sposób łatwy, lekki i przyjemny, w związku z czym opisywaną książkę czyta się jednym tchem i naprawdę z wielką przyjemnością. Jestem też przekonana, że właśnie eseistyczny styl pracy zadecydował o szerokim kręgu odbiorców publikacji – adresatem „Niańka…” nie są wyłącznie specjaliści z różnych dziedzin, np. językoznawcy, kulturoznawcy, socjolodzy, ale całe rzesze ludzi, którzy żywo interesują się różnymi problemami lingwistycznymi, w tym związkami między językiem a płcią.

Zasadniczą część tej dość obszernej, bo liczącej niemal 500 stronic pracy, tworzy cykl 11 esejów, które oczywiście spaja genderowo-językowa tematyka. Poza tym każdy szkic, zajmujący pojedynczy rozdział książki, ma ściśle ustalony schemat, na który składają się: a) niedługa zapowiedź tego, co będzie treścią rozważań, b) rozwinięcie, w którym poszczególne części eseju zostały wyspecyfikowane tytułami/podtytułami, c) krótkie autorskie podsumowanie, zbierające ogólne wnioski płynące z analiz materiału językowego. Klamrę spinającą teksty eseistyczne w zamkniętą całość tworzą: „Wprowadzenie” (s. 7–12), „Uwagi końcowe” (s. 473–478) oraz bogaty wykaz literatury przedmiotowej znajdujący się w „Bibliografii” (s. 479–489).

Do lektury charakteryzowanej książki nikogo specjalnie zachęcać nie trzeba, ponieważ publikacja Szpyry-Kozłowskiej po prostu reklamuje się sama. Wzrok na pewno przyciąga humorystyczna scenka okładkowa, łamiąca stereotypowy wizerunek płci pięknej i brzydkiej. Ilustracja przedstawia mijających się na ulicy przechodniów – jednym z nich jest mężczyzna przepasany fartuszkiem z falbanką, obuty w japonki, pchający przed sobą wózek dziecięcy, drugim – elegancka kobieta ubrana w stylowy uniform, dzierżąca w dłoni aktówkę i statecznie krocząca na szpilkach. Równie mocno ciekawość lektury zaostrza chwytliwy tytuł książki – wszak na słowo nianiek, będące męskim odpowiednikiem nazwy żeńskiej niania, niejeden z nas zareaguje gromkim śmiechem, wyraz ministra wciąż dla niektórych użytkowników i użytkowniczek polskiej mowy stanowi językową sensację, a japonki w zależności od pisowni wielką lub małą literą są przecież wieloznaczne. Poza tym nagłówki poszczególnych esejów stanowią dodatkową zachętę do zagłębienia się w czytaniu, bo brzmią niezwykle atrakcyjnie, por.:

  • Esej 1. „Tirowiec kontra tirówka. Wstęp do językowej nierówności płci w polszczyźnie” (s. 13–43),

  • Esej 2. „Janusze, grażyny, ciacha i tapeciary. Wybrane nowe określenia kobiet i mężczyzn” (s. 45–87),

  • Esej 3. „Matki, żony i kochanki. Czym są i jak powstają feminatywy?” (s. 89–136),

  •  Esej 4. „Powstanki, rektorki i prezydentki. Wojna o »żeńskie końcówki«. Najnowsza odsłona” (s. 137–186),

  • Esej 5. „Dziekanka, architektka i mędrczyni. Ograniczenia i przeszkody w tworzeniu feminatywów – fakty i mity” (s. 187–246),

  • Esej 6. „Czy asymetrie typu Japończycy / Japonki japonki są przejawem językowej dyskryminacji kobiet?” (s. 247–271),

  •  Esej 7. „Nianiek, niań czy męska niania? Odżeńskie nazwy męskie” (s. 273–320),

  •  Esej 8. „»Mój pan po mnie sprząta«. O językowej nierówności płci we współczesnych tekstach medialnych i jej konsekwencjach” (s. 321–377),

  • Esej 9. „»Co widziałeś na wycieczce?« Genderowe aspekty podręczników szkolnych z początków XXI wieku” (s. 379–411),

  • Esej 10. „Czy kolega może być koleżanką? O (nie)rozumieniu ogólnych form męskich przez dzieci w wieku szkolnym” (s. 413–432),

  • Esej 11. „»Kto ty jesteś? Polak mały«. Płeć w podręcznikach szkolnych wydanych po 2015 roku” (s. 433–472).


Jak widać, tytuły poszczególnych esejów doskonale informują o przedmiocie omawianej pracy. I właśnie dlatego postanowiłam, że nie będę gruntownie opisywać zawartości „Niańka…”. Zresztą odbieranie czytelnikom i czytelniczkom przyjemności obcowania z tą pasjonującą publikacją nie leży w moich zamiarach. Niżej w błyskawicznym skrócie przedstawię najważniejsze, moim zdaniem, myśli zawarte w dziele Szpyry-Kozłowskiej.

Z charakteryzowanej pozycji można dowiedzieć się, jak zjawisko określane mianem seksizmu językowego, też androcentryzmu, męskiej dominacji językowej, dyskryminacji językowej ze względu na płeć, asymetrii rodzajowo-płciowych czy językowej nierówności płci (nazwa wprowadzona przez autorkę) jest pojmowane w literaturze lingwistycznej i w jaki sposób znajduje ono odzwierciedlenie w zasobie leksykalnym i frazeologicznym współczesnej polszczyzny, np. dziadek i babcia dziadkowie (nie *babciowie), wujek i ciocia wujostwo (nie *ciotostwo) (s. 19), męska rozmowa a babskie gadanie (s. 28), stare panny a starzy kawalerzy (s. 31), tirowiec tirówka, ulicznik ulicznica, położnik położnica, nauczycielka nauczyciel akademicki (s. 32–34).

W swojej książce językoznawczyni uściśla nadto definicję modnego ostatnimi czasy wyrazu feminatyw, ponieważ, jak się okazuje, bywa on nie tylko przez zwykłych użytkowników polskiej mowy, ale i samych znawców języka rozmaicie, a czasami wręcz sprzecznie interpretowany (s. 89–136). Poza tym badaczka przybliża najważniejsze głosy lingwistów w toczącej się od niemal dwóch dekad dyskusji o femiantywnych (zob. s. 158–172). Dalej Szpyra-Kozłowska skupia się na wybranych zagadnieniach językowego wizerunku płci w dzisiejszym języku polskim, drobiazgowo opisując kwestie związane m.in. z pochodnością nazw męskich i żeńskich oraz ograniczeniami w ich budowaniu, por. przeszkody pozajęzykowe, tj. pragmatyczno-estetyczne (zob. s. 188–194) oraz wewnątrzjęzykowe, tj. czynniki semantyczne, słowotwórcze, fonetyczno-fonologiczne (zob. s. 194–239). Autorka omawianego opracowania wnikliwie przygląda się także rzadko poddawanym językowemu badaniu dwuznacznym rzeczownikom męskim i żeńskim, ściśle mówiąc, formom, które są zarazem nazwami mieszkańców i pospolitymi określeniami nieosobowymi, np.: Finkafinka, Kanadyjkakanadyjka, Szwedkaszwedka, Włoszkawłoszka; Kozak – kozak, Mazurmazur, Tatartatar (s. 250– 271). Co istotne, Szpyra-Kozłowska obala tezę, że tego typu nazwy są przejawem językowej dyskryminacji kobiet, rzeczowo argumentując, iż u ich podstaw leżą przede wszystkim właściwości systemu słowotwórczego polszczyzny. W „Niańku…” sporo miejsca zajmuje też kwestia nierówności płci uobecniona w przeróżnych, ważnych społecznie tekstach, m.in. podręcznikach szkolnych, które kształtują przecież osobowość młodych Polek i Polaków.

W całej książce uwagę zwracają skrupulatnie i rzetelnie prowadzone analizy dobrze znanych, ale także całkiem świeżych w języku polskim nazw kobiet i mężczyzn, będących tak zapożyczeniami z języka angielskiego, jak i wyrazami utworzonymi na gruncie naszej mowy. Niezwykle cenne jest to, że językoznawczyni operuje szerokim materiałem językowym, prezentując jego różnorodność w każdym eseju. Aby zobrazować bogactwo materiału analitycznego, przytoczę wybrane losowo z pracy jednostki językowe, por.: tiktoker – tiktokerka, streamer – streamerka, fashionista – fashionistka; janusze, grażyny; pakowacz, pako, koks, kaloryfer; sucz, tupeciara, rzepiara, tapeciara, lambadziara, ściemniara, ciuchara, premiera, premierka, ministra, ministerka, gościni, rektorka, dziekanka, profesorka, prezeska, marszałkini czy architektka, chirurżka, adiunkta; niań, męska niania, przedszkolarz, przedszkolan, mężczyzna-kosmetyczka, pan kosmetyczka, (pan) kosmetyk, męska gospodyni domowa, kogut/kur domowy (jako odpowiednik kury domowej). Na koniec dodam, że wymienione określenia stanowią zaledwie wycinek zawartości opracowania – w książce zgromadzono tyle ciekawych przykładów, że mogłabym je tutaj mnożyć a mnożyć.

Na pytanie o to, czy warto zatopić się w lekturze „Niańka…” pióra Jolanty Szpyry-Kozłowskiej, odpowiem krótko i bez wahania – tak, zdecydowanie tak. Jest to bowiem pozycja o wysokich walorach intelektualnych, merytorycznych, poznawczych oraz kulturowych, a więc ze wszech miar zasługująca na uwagę i rekomendację. Zresztą dobrze pogłębić swoją wiedzę o osobowych nazwach męskich i żeńskich, tym bardziej że problematyka związków między językiem a płcią do szerszych dyskusji powracać będzie jak bumerang. Wszakże nic nie zapowiada końca sporu o narodowe femiantywy oraz odżeńskie formy maskulinum, ba, ów konflikt – zdaniem lubelskiej badaczki – trwa w najlepsze, a niebawem „zapewne nastąpią jego kolejne odsłony” (s.186).
Jolanta Szpyra-Kozłowska: „Nianiek, ministra i japonki. Eseje o języku i płci”. Wydawnictwo Universitas. Kraków 2021.