ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lutego 3 (435) / 2022

Barbara Rojek,

'WSZYTKI ŚPIEWAĆ NAUCZONE', CZYLI CO SŁYCHAĆ Z TYLNYCH RZĘDÓW (ANTONINA TOSIEK: 'STORYTELLING')

A A A
Czytaniu debiutanckiego tomiku Antoniny Tosiek towarzyszyć może pytanie, czy i jak poetka wykręci się od zarzutów, które Witold Gombrowicz skierował kiedyś w stronę Jana Kasprowicza: „...chłop-zdrajca, kmieć fałszywy, nienaturalna natura, robiona prostota (…). On, będąc mieszańcem, kombinacją miasta i wsi, z istoty swej był dysharmonią - ale charakteryzował się na harmonię. (…) wszakże chłop właśnie nie czuje natury, on w niej jest, więc jej nie dostrzega, on użera się z nią, żyje z niej, ale się do niej nie modli. (…) W chłopskim świecie wszystko jest zwykłe, więc nic nie zwraca uwagi.” (Gombrowicz 1986: 123).

„Storytelling” od pierwszego wersu próbuje określić się wobec tego problemu: „Tu będą śpiewane piosenki / ale jeśli nie macie ochoty / proszę się nie krępować można siadać / w tylnych rzędach” (Tosiek 2021 : 7).

Pojawia się rama widowni, a więc również przestrzeni scenicznej. Pierwsze słowo – mocne „Tu” –powołuje do istnienia konkretną, znacząca przestrzeń. Buduje sytuację liryczną poprzez bezpośredni zwrot do odbiorcy, wkomponowując jego spojrzenie w treść utworów. Udział w świece tej poezji, czyli przyjęcie konwencji, jest jednak nieobligatoryjny. Zachowanie dystansu – siedzenie w „tylnych rzędach” – jest wpisane w projektowanego czytelnika książki. To wiersze samoświadome potencjalnego odbioru, który wykorzystują jako element opowieści. Teatralizacja wytrąca z ręki zarzut nieautentyczności, i tak rozważany w kolejnych wierszach. Poetka bliska jest w tym Bolesławowi Leśmianowi, dla którego teatralizacja przestrzeni poetyckiej była równoznaczna ze wskazaniem na nieadekwatność słowa względem przedmiotu („Mówimy śpiewając, bo łatwiej przy śpiewie / Mówić o tym co było a czego się nie wie…” jak mówią bohaterowie “Łąki”; teatralizacja dotyczy przed wszystkim ballad poety). Podobną funkcję zabieg ten spełnia u Tosiek: „piszę wiersze ręką młodej kobiety / choć nie wiem co znaczy nią być / chyba wyglądam bardzo głupio / kiedy rysuję patykiem kształty / cudzych córek zupełnie jak swoje” (8).

Ostrożność musi być tym większa, że wiersz Tosiek od tematu dzieli daleka droga: „jeśli nawet ktoś słupki wykresy czy wiersze / wypisuje to jakby zupełnie o ich polach / ani owocowych winach ani o / dziewięćdziesiątym roku / ani nawet o helence nie pamiętał” (12).

Tomik Tosiek nie egzystuje w próżni. Wpisuje się w szczególny sposób w ciąg pozycji książkowych dotyczących rozmaicie konceptualizowanej ludowej historii Polski. Warto też pamiętać, że Tosiek jest autorką tekstów krytycznych na temat pamiętników chłopskich, w których wspominała również o problemie literackiej reprezentacji ludności wiejskiej (warto wspomnieć chociażby fragment z artykułu „Leszków nie pozdrawiam. Pamiętnik wsi wobec transformacji ustrojowej 1989 roku”). Na czym polegałaby jednak specyfika, odrębność „Storytellingu” jako formy poetyckiej?

Po przeczytaniu tomiku sporządzić można wykaz motywów, do których przyzwyczaiła nas literatura „chłopska”, a które dość skrupulatnie realizuje poznańska poetka. Zatem: zakorzenienie, możliwość porzucenia swojego miejsca lub jej brak (patrz: wiersze „pan bóg i hity ludowych śpiewników”; „spowiedź wyjścia”), ludowy stosunek do śmierci („czuwanie; requiem kujawsko-pomorskie”), specyficzna relacja z ziemią i przyrodą („pestki, pesteczki”). Jak jednak wskazuje tytuł książki, mamy do czynienia z opowieścią o opowieści. Słowo, które posłużyło za tytuł tomiku, pojawia się w przywołanym wcześniej artykule Tosiek: „(…) trzeba iść w storytelling – stworzyć uzasadniającą i usprawiedliwiającą opowieść o przemianach.” (Tosiek 2021) – pisze ironicznie w kontekście politycznej narracji na temat posttransformacyjnej sytuacji wsi. Być może w swoim debiucie poetyckim autorka tworzy opowieść konkurencyjną wobec mainstreamowych narracji dotyczących transformacji. Niewykluczone też, że wyliczone powyżej motywy składają się na „zużyte stroje zespołu mazowsze / (…) pot roztocza i trochę stęchlizny” (7), które mimo protestu musi założyć na siebie podmiotka. Aby móc mówić w sposób odpowiedzialny, należy ujawnić, uświadomić sobie oraz czytelnikom wszystkie kanwy i całe zaplecze współczesnej dyskusji o polskiej wsi, żeby bezrefleksyjnie nie wpaść w ideologiczne sidła. Kiedy poetka widzi już, czym dysponuje, może zacząć z tym grać: „fantomowe ciała po 48 złotych w uniwersitasie / robię zdjęcie łabędzia z powycinanych opon / a on mi mówi że to dyskurs egzotyzująco-wykluczający” (9).

Naukowość książek Jana Sowy czy Olgi Drendy (rękodzielny łabędź może nawiązywać do jej książki „Wyroby”) Tosiek traktuje z dystansem, choć jednocześnie autorka pozostaje w polu akademickim. Na potrzeby poezji może co najwyżej wypracować zdystansowane miejsce: „przecież wy jesteście ludzie wrażliwi / i potraficie docenić kampowo-transgresyjny wymiar” (23).

Drogie książki z szacownego, krakowskiego wydawnictwa, pisane przez naukowców dla naukowców, są rzeczywiście „fantomowe”. Dlatego Tosiek skupia się w swoich wierszach na realnym ciele, które, poza zmysłowym kontaktem ze światem, przede wszystkim akumuluje skutki przemocy, wyzysku, pracy. Historia zapisana jest w „Storytellingu” na ciele jak tatuaże („hegel czyli hymn”). Ciało jest również tym, co wchodzi w najbliższą relację z ziemią („bo ziemia jest z ciałami scalona”), ale także zostaje ziemi podporządkowane. Ma ona w sobie złowrogość, żąda ofiary, ale przede wszystkim (pozostając w dychotomii narracji mitologicznej i realnej) jest miejscem wyniszczającej pracy: „oni nam cośmy winni ziemi tłumaczyli / że w darze krwawicę i pot” (43) .

Ciekawym przykładem tego splotu ciała i ziemi jest wiersz „pan bóg i hity ludowych śpiewników”, w którym upersonifikowana (trochę jak w „Łące” Leśmiana) ziemia przeżywa dobrze znany z ludowych ballad i pieśni dramat wykorzystania i porzucenia. „Nieporuszalność” ziemi, niemożliwość zmiany miejsca, łączy się tutaj przewrotnie z płodnością, uruchamiając kontekst ugenderowionego języka (przypisywanie ziemi płci), ale również kodując przemoc (pomyślmy o sformułowaniu „ziemia dziewicza”, tylko czekająca na zdobycie przez kolonizatorów).

Fizyczność natomiast łączy się ze słowem, tak jak w wierszu „języki”, w którym trudno ustalić, czy mowa po prostu o narodzinach cielaka, czy też jednocześnie mamy do czynienia z wypowiedzią metajęzykową lub autotematyczną, dotyczącą narodzin języka jako narodzin opowieści. To właśnie z napięcia między materialnością a opowieścią o języku bierze się ta niejednoznaczność wiersza („różowy i mokry języczku / jesteś sankcją opowieści” (8)). Analogicznie, bezsilność słowa jest w „Storytellingu” tematyzowana za pomocą takich obrazów, jak stająca w gardle pestka czy blizna lub nalot na języku.

Obok rozmaitych uwikłań języka i uwikłań w język warto również zwrócić uwagę na nienachalną muzyczności wierszy Tosiek. Wydaje się ona konsekwencją nawiązań do charakterystycznego dla kultury ludowej poglądu o wspólnotowym charakterze muzyki. Wskazują na to nazwy gatunkowe w tytułach utworów, które budują wrażenie różnogatunkowego śpiewnika ludowego (polka, requiem, psalm, kierlesz…). Ale daje się to również usłyszeć we frazie, czasami potoczystej, inwersyjnej, stylizowanej na „ludową” (w teatralnym cudzysłowie). Muzyczność, rytm (być może inspirowane Leśmianem, jego balladami) zaznaczają również upływ czasu, zmiany, ale również tworzą elementy wiejskiego świata, jak w wierszu “czuwanie; requiem kujawsko-pomorskie”, w którym poetka oddaje dźwięki szeleszczących kurtek i niedbałej wymowy mężczyzn dwiema dźwięcznymi linijkami: „zdrowaś łaskiś święć się święć / cerberzy warczące motorynki” (13). Z kolei w innym wierszu różnica między umieraniem latem i zimą zostaje podkreślona najpierw przez wers z gęsto obecnym „z”, a następnie fragment o lecie, któremu głoska „t” nadaje dodatkowej rytmiczności, przypisując porom roku subtelnie odmienne melodie: „tutaj dobrze na zimę umierać / latem roboty więcej i kłopotu (…) / ale pod śniegiem ziemia zmarznięta zlepiona / kopać pod trumnę to jakby mur rozłupać /lato to tu piosenka lato to są słowa / klekot silnika i upadające łodygi” (13).

U Tosiek nawet Bóg „nucił (…) pocieszki: ojojoj lalala / (chyba na którąś melodię komedy)” (15). Pojawiają się też zaśpiewy jakby infantylizujące, zasłyszane „heja tany”, ale ich obecność także można uznać za „rekwizyty”, traktowane z ironicznym dystansem (jak leśmianowskie „Oj da-dana, da-dana!” z „Ballady dziadowskiej”).

Znaczące w „Storytellingu” są również czas i przestrzeń. „Życie na okrętkę, jak w pętli” sugeruje wydarzenia powracające, takie jak biblijny exodus, przyjmujący w książce postać porzucenia rodzinnej gospodarki („spowiedź wyjścia”), czy potop, zapowiadany przez topniejące w wyniku katastrofy klimatycznej lodowce („era lądolodu”). Zupełnie tak, jak gdyby u Tosiek czas mityczny zbiegał się z czasem powszednim. Jest to posunięcie dwuznaczne, bo taka mityzacja odbiera wsi realność. Być może mamy tu do czynienia z perspektywą egzotyzującą, romantycyzującą, co wyrażają ironiczne metafory, jak „foliówka jonaszówka z brzucha wieloryba” (35). „Cyklicznie” (z cyklami kapitalizmu) powracają również problemy nękające polską wieś na przestrzeni historii, po czasy posttransformacyjne.

Z kolei przestrzeń u Tosiek dzieli się na „tu” i „gdzie indziej”. To, co za mostem, jest fascynujące, przebija przez codzienność (jak krowa o imieniu „alaska”, maciorki „o imionach z brazylijskich seriali” (27), wzbudza zazdrość i grozę („sąsiad z unii pieniądze w reklamówkach poprzywoził i teraz / mu w dojarniach aluminiowe ręce krowy głaszczą” (18)). Z drugiej strony poetka ironizuje na temat narracji porządkujących przestrzeń hierarchicznie, uzurpujących sobie prawo do patrzenia na wieś z „centrum”. Przykładem funkcjonowania takiej narracji jest w „Storytellingu” protekcjonalne docenienie koszyczków plecionych z podartych reklamówek: „to jest / drodzy państwo / prawdziwie piękne w tych naszych peryferiach / ekorękodzielne” (19).

Zarazem same plastikowe koszyczki – wykoślawiony „folklor”, który przetwarza odpadki nadprodukcji – można potraktować jako metaforę sytuacji wsi w XXI wieku, próbującej odnaleźć się we współczesnym kapitalizmie, ale jednocześnie trzymającą się ośmieszonych z tej perspektywy tradycji.

W zakończeniu książki narratorka – znów ze sceny – zwraca się ironicznie do widowni: „jacy wy teraz piękni / uchwyceni w momencie / wielce wzniosłym niosącym /znamiona total transcendent” (46).

Tosiek nie ma złudzeń, że jej poezja zmieniła coś w świece. Każde takie przypuszczenie lepiej poddać krytyce, by nie zamieniło się w uspokajającą wizję „ludowego katharsis”. Kompozycja tomiku zatacza krąg: zetlałe kostiumy powracają jako nowy bohater, pastisz zbawiciela, „tępy chłopek” zbudowany ze zbiorowych fantazji elit na temat wsi: „wyrósł nam taki rumiany kawaler / a imię jego: maciejowice / kuroniówka makaron / z urny parówki za dychę kilo / pks john deer i święta maria / a imię jego: materia” (45).

Ten fantom można uznać wcielenie wyobrażenia o mieszkańcach wsi, które Przemysław Czapliński nazywa „zbiorowym widmem post PRG-owym” (Czapliński 2017). W tym ujęciu „Maciejo” jest fantazmatem klasy średniej z dużych miast, upiorem, który, ku jej przerażeniu, „się umasowił i wyszedł na drogi”, a więc zaczął sam o sobie stanowić i zabierać głos, ale przez to stał się, w oczach uprzywilejowanej większości, siłą prymitywną i groźną.

Poetka, która mówi o tomiku jako o zamkniętej całości, zrealizowanym i zakończonym pomyśle poetyckim, kończy go z podobną nonszalancja i łatwością, jak go rozpoczęła: „biesiada / ferajna / i cześć” (46).

A więc „po co z tego wiersz”, skoro koniec końców znaleźliśmy się w punkcie wyjścia?

Dokonaniem jest z pewnością zbudowanie pojemnej poetyckiej struktury. Zawiera się w niej świadomość współczesna i krytyczne spojrzenie na przeszłość, głosy postaci i magiczno-mityczna aura, a to wszystko włączone w teatralną całość. Podmiotka zajmuje wiele pozycji, ale w żadnej nie pozostaje zbyt długo. Tosiek nie sili się na harmonię, przeciwnie: ujawnia styki i niespójności, „robiona prostota” nie ukrywa teatralności, a zwykłość nie potrzebuje nobilitacji. Poetka, w wywiadach podkreślająca fakt, że doświadczenie wsi wiąże się dla niej tylko z wakacyjnymi wyjazdami, balansuje na cienkiej granicy między umitycznieniem wsi a mówieniem o jej „tu i teraz”, jednak ostatecznie udaje jej się wyjść z tego cało. Dwubiegunowość, niejednorodność okazują się więc atutem debiutu Tosiek. Przytaczane na początku Gombrowiczowskie zarzuty można zatem moim zdaniem odeprzeć. „Storytelling” to przecież również nazwa metody badawczej, opierającej się na analizie narracji, ale też mitów społeczności, zbudowana na wierze w pierwotność czynności opowiadania, co nadaje poetyckiej kreacji autorki przewrotnego charakteru. Parafrazując Gombrowicza: ubrana od pasa w dół w chłopskie buty i chłopskie portki, a od pasa w górę w marynarkę i sztywny kołnierzyk, Tosiek radzi sobie świetnie.

LITERATURA:

P. Czapliński: „Śmierć, śmierć, inne życie. Wieś w literaturze polskiej przełomu XX i XXI wieku”. „Teksty Drugie” 2017.

W. Gombrowicz: „Dziennik 1953-1956”. Kraków 1986.

A. Tosiek: „Leszków nie pozdrawiam. Pamiętnik wsi wobec transformacji ustrojowej 1989 roku”. “Mały Format” 2021.
Antonia Tosiek: „Storytelling”. Biuro Literackie. Stronie Śląskie 2021.