ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 lutego 4 (436) / 2022

Patryk Szaj,

GATUNEK NAJMNIEJSZEJ TROSKI (GABRIELA JARZĘBOWSKA: 'CZYSTKA GATUNKOWA. TĘPIENIE SZCZURÓW JAKO PRAKTYKA KULTUROWA W POLSCE POWOJENNEJ')

A A A
„Czystka gatunkowa. Tępienie szczurów jako praktyka kulturowa w Polsce powojennej” Gabrieli Jarzębowskiej to książka kompletna. Autorka śledzi strukturalne powiązania pomiędzy czystką etniczną i tytułową czystką gatunkową, pomiędzy ekologią i narracjami nacjonalistycznymi, a wreszcie pomiędzy deratyzacją i dyskursami sanitarno-epidemiologicznymi oraz militarnymi. Odwołując się do modnych teorii z zakresu humanistyki środowiskowej, można by napisać, że Jarzębowska analizuje rozmaite splątania naturokulturowe, a także strategie wymazywania niechcianych (nieakceptowanych) połączeń między tym, co ludzkie, a tym, co pozaludzkie. Od razu jednak zaznaczę, że pomimo imponującej bibliografii badaczka nie epatuje teorią. Uprawia raczej jak najlepiej pojętą praktykę teoretyczną, tak że wypada się zgodzić z fragmentem recenzji naukowej Ewy Domańskiej umieszczonym na czwartej stronie okładki: „Publikacja (…) działa – ma mocny wymiar performatywny. Po jej przeczytaniu nie można już patrzeć na szczury w stereotypowy sposób”.

Wielka zaleta książki Jarzębowskiej polega na analizie deratyzacji jako praktyki materialno-dyskursywnej. Autorka wychodzi od rozległej charakterystyki ekologii szczura wędrownego oraz prospołecznych zachowań szczurów (inteligencja, doznaniowość, głębokie odczuwanie negatywnych i pozytywnych emocji, potrzeba zabawy wywołującej efekt gratyfikujący, pomaganie w potrzebie zarówno znajomym, jak i nieznajomym osobnikom z tego samego szczepu). Dowodzi też, że najpowszechniejsze metody eksterminacji tych gryzoni, takie jak stosowanie pułapek klejowych oraz różnego rodzaju antykoagulantów, mają zdecydowanie najgorszy wpływ na ich dobrostan, wywołując długotrwałe, intensywne i niepotrzebne cierpienie. Prowadzi to Jarzębowską do wniosku, że „obecnie stosowane sposoby kontroli populacji szczurów są nie do pogodzenia z jakimikolwiek formami moralnej refleksji dotyczącej tych zwierząt (…), a interesy ludzi – nie tylko pierwszorzędne, ale także ekonomiczne – są jedynymi czynnikami branymi pod uwagę” (s. 73).

Badaczka wprost nazywa te praktyki eksterminacją, ponieważ ich głębokim celem nie jest po prostu kontrola, ale całkowita eliminacja populacji szczurów. Deratyzację wyraźnie wpisuje się bowiem w sanitarny dyskurs modernizmu, wraz z jego fantazmatem czystości i szeroko pojętą pracą puryfikacji. Ma to dwie bardzo poważne konsekwencje. Po pierwsze, symbolicznie odbiera szczurom status istot żywych, traktując je jako wektory groźnych chorób. Po drugie, pozbawia szczury statusu ssaków, wpisując ich tępienie w akronim DDD (dezynfekcja, dezynsekcja, deratyzacja), a zatem zrównując je z owadami i bakteriami.

Co istotne, Jarzębowska nie postuluje całkowitego zaprzestania praktyk deratyzacyjnych. Podkreśla, że zagrożenia epidemiologiczne związane z nadmierną liczbą szczurów miejskich są do pewnego stopnia realne (choć nie tak wielkie, jak by nam się wydawało). Rzecz w tym, że znaczną część odpowiedzialności za rozrost szczurzych populacji ponoszą sami ludzie, a krótkoterminowa skuteczność rodentycydów zwrotnie przyczynia się do długoterminowego nasilenia problemów ludzko-szczurzej kohabitacji. Celem autorki nie jest więc bynajmniej dążenie do jakiegoś rodzaju utopii międzygatunkowej, ale wprowadzenie zrównoważonych praktyk deratyzacyjnych. Te ostatnie opisuje zasada 3R zaproponowana przez Jamesa Yeatesa: 1. zmniejszenie bólu przez stosowanie mniej okrutnych rodentycydów (refinement), 2. obejmowanie deratyzacją jak najmniejszej liczby zwierząt, tak aby celem nie była eliminacja, ale utrzymanie populacji poniżej progu szkodliwości (reduction), 3. ograniczenie metod letalnych na rzecz zapobiegania nadmiernemu rozrostowi liczebności (replacement) (zob. s. 93).

Dopiero na tym tle rozwijana jest socjologiczna czy też kulturoznawcza część „Czystki gatunkowej”, w której Jarzębowska wyczerpująco omawia ewolucję praktyk i dyskursów deratyzacyjnych w powojennej Polsce. „Złotym okresem” deratyzacji okazują się lata stalinizmu, gdy doszło do centralizacji i unaukowienia praktyk tępienia szczurów. Dominowała wówczas retoryka militarna, wpisująca szczura w figurę wroga i bazująca na społecznych lękach. Jeśli materiały propagandowe (a nawet pisma naukowe) antropomorfizowały wówczas szczury, to nie po to, by wywołać wobec nich współczucie, ale by usprawiedliwić wydaną tym „groźnym najeźdźcom” wojnę. Znaczące są już nazwy stosowanych wówczas rodentycydów: Ratomór, Szczuro-mór, Szczurotrut czy dość szokująca, zważywszy na kontekst tużpowojenny, Zagłada.

Jarzębowska wskazuje również na ciekawe pęknięcie w stalinowskim dyskursie deratyzacyjnym, w którym obok retoryki wojennej pojawia się ambiwalentny podziw dla szczurów jako inteligentnych, wymagających „przeciwników”. Jeśli słychać tu analogiczną ambiwalencję towarzyszącą nieraz postawom antysemickim, to dzieje się tak chyba nie przez przypadek. Badaczka wskazuje bowiem, że na niektórych plakatach powojennych szczury mają wyraźne rysy semickie, nie wspominając o tym, że stanowią również symbol „reakcji” szkodzącej socjalistycznemu rozwojowi. W latach 50. w działaniach deratyzacyjnych dochodzi zatem do swoistego stopienia się narracji antysemickiej i narracji stalinowskiej.

W związku ze zmianą priorytetów państwa w latach 60. i 70. retoryka militarna coraz bardziej ustępuje jednak dyskursowi sanitarnemu biurokratyzującemu i naturalizującemu deratyzację, a także stopniowo zapowiadającemu zmiany, jakie nastąpią po 1989 roku. Wraz z upadkiem komunizmu deratyzacja, podobnie jak inne dziedziny życia, została przejęta przez język neoliberalny z jednej strony eufemizujący, z drugiej zaś estetyzujący praktyki tępienia szczurów. Nie ma już mowy o dosadnym ukazywaniu brutalności, zastępuje ją raczej podkreślanie efektywności, a także oddelegowywanie przemocy. Szczury (a zwłaszcza ich śmierć) stają się po prostu niewidzialne. Towarzyszą temu dwa zjawiska, które Jarzębowska nazywa „technologizacją okrucieństwa” oraz „ekologizacją okrucieństwa” (s. 213). Pierwsza polega na wpisywaniu deratyzacji w „pakiet DDD” wraz z jego specjalistyczno-eufemistycznym językiem (np. „trendy pobrań” na określenie częstotliwości spożywania trucizn z określonych „karmników”), druga natomiast – na budowaniu „zielonego” wizerunku branży poprzez kojarzenie jej z pozytywnie waloryzowaną naturą odartą z problematycznej kohabitacji ludzi i innych gatunków zwierząt oraz roślin.

Zarówno na tle komunistycznej propagandy, jak i kapitalistycznej reklamy zaskakująco pozytywnie wypadają wypowiedzi samych pracowników branży DDD zebrane przez Jarzębowską w 20 wywiadach. Przede wszystkim niemal wszyscy z nich mają – czasem dość głęboką – świadomość etycznej ambiwalencji praktyk deratyzacyjnych. Doskonale zdają sobie sprawę z inteligencji i doznaniowości szczurów. Są także wolni od powszechnych mitów społecznych takich jak rzekoma agresywność tych zwierząt. Owszem, często zagłuszają czy racjonalizują moralną dwuznaczność własnej pracy, niemniej równie często podejmują głębszą refleksję nad systemowymi aspektami tępienia szczurów. Wielu z nich wyraża sprzeciw wobec przysparzających gryzoniom największego cierpienia pułapek klejowych czy antykoagulantów, które jednak stosują ze względu na „wyższą konieczność” (swoistą presję na jak najszybsze pozbycie się „problemu”).

Pracownicy branży są także zgodni, że winę za wzrost populacji szczurów ponoszą działania człowieka: nadmierna konsumpcja, nieprawidłowa utylizacja odpadów, arkadyjska wizja przyrody czy wreszcie ekspansja gatunku ludzkiego. Innymi słowy, szczury odgrywają często klasyczną rolę kozłów ofiarnych – zrzuca się na nie odpowiedzialność za efekty uboczne wąsko pojętego, antropocentrycznego postępu. Choć bowiem to gryzonie podlegają „patogenizacji”, kojarzone z nimi zagrożenia epidemiczne byłyby o wiele mniejsze, gdyby nie lekkomyślność i krótkowzroczność homo sapiens. W tym kontekście bardzo ciekawie wypada fragment książki o przestrzeniach „zawieszenia broni”, czyli zaskakujących formach przyjaznej relacji ludzi i szczurów. Spośród nich najistotniejszy wydaje się przykład kohabitacji w śląskich kopalniach węgla, gdzie szczury są akceptowane, ponieważ mogą ostrzegać górników przed zagrożeniami.

Rozległe analizy Jarzębowskiej zmierzają do tytułowego pojęcia czystki gatunkowej zaczerpniętego od australijskiego socjologa Adriana Franklina, ale oryginalnie rozwiniętego. Termin ten wprost nawiązuje oczywiście do czystki etnicznej, podobnie jak popularniejszy chyba ekocyd ukuty na wzór genocydu. Autorka definiuje czystkę gatunkową jako „program metodycznej eksterminacji zwierząt oparty o kryterium gatunkowe, bazujący na zarządzaniu zbiorowymi lękami, z towarzyszącą mu wyraźnie anihiliacyjną frazeologią »sanitarną«” (s. 307). Innymi słowy, wpisanie szczurów w narrację sanitarną lub militarną funkcjonuje według Jarzębowskiej jako swego rodzaju symboliczna nadbudowa usprawiedliwiająca eksterminację szczurów, podobnie zresztą jak to się dzieje w przypadku tak zwanych gatunków inwazyjnych (kolejne problematyczne pojęcie odsyłające do retoryki wojennej). „Czystka gatunkowa” przekonująco pokazuje, że szczury podlegają tego typu mechanizmom, a więc tytułowe pojęcie wydaje się w odniesieniu do nich bardzo operatywne. Zwłaszcza socjologiczno-kulturoznawcze analizy retoryki deratyzacji dowodzą, że „prześladowania tak zwanych szkodników organizują te same socjopsychologiczne mechanizmy, jakie występują także w stosunkach międzyludzkich” (s. 310).

Można by oczywiście stwierdzić, że pomiędzy czystką etniczną a czystką gatunkową istnieje podstawowa różnica: pierwsza polega na eksterminacji istot tego samego gatunku, druga natomiast jest oddziaływaniem jednego gatunku na inny, co zresztą wielokrotnie podnoszono jako argument przeciw porównywaniu, dajmy na to, sytuacji tak zwanych zwierząt hodowlanych do Zagłady Żydów. Wydaje się jednak, że dla Jarzębowskiej tego typu problem w ogóle nie istnieje, i bynajmniej nie piszę tego w formie zarzutu. Odwołując się do znanej koncepcji Giorgia Agambena, powiedziałbym, że czystka gatunkowa (podobnie jak czystka etniczna) stanowi (logiczny) efekt działania maszyny antropologicznej aktywnie wytwarzającej różnice między „człowiekiem” a „zwierzęciem” w obrębie samego człowieka, by następnie jedno życie uznać za wartościowe, a inne za „rozporządzalne”. Innym kontekstem nieprzywoływanym przez autorkę „Czystki gatunkowej” wprost, ale działającym na jej korzyść, jest szeroko pojęty dyskurs antropocenu (wraz z jego alternatywami terminologicznymi) dowodzący, że nie sposób już dłużej utrzymywać stabilnych granic ontologiczno-etycznych pomiędzy homo sapiens a innymi gatunkami zwierząt i roślin. Książkę Jarzębowskiej można więc traktować jako swego rodzaju case study, bardzo wartościowe dla osób pragnących rozwijać ogólniejszy namysł nad współistnieniem ludzi z nie-ludźmi.

„Czystka gatunkowa” ma również inne zalety. Warto podkreślić jej transgresyjny wymiar związany z pochyleniem się nad losem szczura wędrownego, a więc gatunku wyjątkowo silnie naznaczonego skojarzeniami abiektalnymi (wstręt, lęk, wstyd), który często znika z pola zainteresowań obrońców i obrończyń praw zwierząt. Tymczasem choć inteligencja czy zdolność odczuwania predestynowałyby szczury do nadania im statusu osób prawnych (niezależnie od problematyczności samych kryteriów przyznawania takiej pozycji niektórym gatunkom), towarzyszący im dyskurs kulturowy symbolicznie wyklucza je ze wspólnoty kręgowców. Jarzębowska robi wiele, by rozbroić owe narosłe nad etologią i ekologią szczurów mity.

Przyjrzenie się praktykom deratyzacyjnym w powojennej Polsce, a więc w okresie obejmującym zarówno czasy komunistyczne, jak i kapitalistyczne, pozwala ponadto autorce przedstawić ogólniejszą charakterystykę modernizmu (nowoczesności). Niezależnie od polityczno-ekonomicznych różnic pomiędzy komunizmem i kapitalizmem w odniesieniu do świata ponadludzkiego oba systemy są po prostu wariantami modernistycznej retoryki puryfikacji, oddzielającej ludzi od nie-ludzi czystym, aseptycznym cięciem. Jeśli więc w obrębie animal studies czy szerzej pojętej humanistyki środowiskowej podkreśla się, że najwyższa pora, abyśmy wydobyli się z nowoczesności, Gabriela Jarzębowska udowadnia w „Czystce gatunkowej”, że powodzenie tego procesu będzie zależało również – a może przede wszystkim – od innego ustanowienia relacji człowieka z jego niechcianymi i nieakceptowanymi gatunkami towarzyszącymi.
Gabriela Jarzębowska: „Czystka gatunkowa. Tępienie szczurów jako praktyka kulturowa w Polsce powojennej”. Wydawnictwo IBL PAN. Warszawa 2021 [seria: Nowa Humanistyka].