ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 października 19 (91) / 2007

Roman Lewandowski,

MANIFESTACJE CIAŁA

A A A
Sztuka performance’u niejako ze swej natury karmi się dynamiką spotkań i publicznych wypowiedzi. Wydawałoby się zatem, że to właśnie imprezy festiwalowe oraz interdyscyplinarne przeglądy powinny służyć rozwojowi tej dyscypliny. Tymczasem fakt, że organizuje się je w pośpiechu i przy wielkiej kumulacji towarzyszących zdarzeń, sprawia, że niejednokrotnie wycieka z nich prawdziwa sztuka i refleksja. Poza tym w Polsce ciągle realizuje się jeszcze zbyt mało międzynarodowych imprez artystycznych, w których możemy doświadczyć nie tylko podobnego melanżu, ale także zapoznać się z pewną krytyczną ich konstatacją oraz dyskusją. Póki co, cieszmy się z tego, co mamy. Nie tak dawno temu w Poznaniu miał miejsce gigantyczny projekt „Asia – Europe Mediations”, a już jesienią w Słupsku i Ustce odbyła się Sesja „Manifestacje”. Jakkolwiek przedsięwzięcie organizowane przez Bałtycką Galerię Sztuki miało charakter zdecydowanie kameralny i trwało tylko trzy dni, była to impreza, która zgromadziła artystów zaliczających się do światowej klasyki performance’u. Ważne jest również i to, że miała ona charakter problemowy. Tegoroczne „Manifestacje” poświęcone bowiem były osobie Jerzego Beresia – w jednej osobie nestora i ikony polskiego performance’u, obchodzącego właśnie czterdziestolecie swych wystąpień. Do Ustki przyjechali z Japonii Seiji Shimoda oraz Osamu Kuroda, z Francji Ester Ferrer, a z Izraela Adva Drori. I oczywiście pojawił się Jerzy Bereś, będący ciągle w znakomitej formie. W dyskusyjnym panelu wystąpili Jerzy Hanusek, Zbigniew Warpechowski (który był kuratorem spotkań) oraz Jan Przyłuski.

Żadne z wystąpień w usteckiej galerii nie było przypadkowe i najwyraźniej bardzo przypadły one publiczności do gustu. Pokazały też, że na kondycję i współczesny wyraz performance’u składają się elementy dalece różnorodne. Nie jest to sztuka już tak klarowna i czysta, jak w swych pionierskich czasach, gdy kształtowała się sztuka ciała. Dzisiaj performance jest przede wszystkim sztuką konstruowania komunikacji międzyludzkiej, jest próbą zreinterpretowania i generowania znaczeń w kontekście współczesności, a niekiedy także komentuje sam siebie, jak miało to miejsce w wystąpieniu Seiji Shimody. Ten niezwykle zasłużony dla tej dyscypliny artysta, m.in. dyrektor międzynarodowego NIPAF festiwalu, tym razem wykonał „utwór” przede wszystkim odwołujący się właśnie do języka ciała, do jego struktur i relacji z figurami czysto wyobrażeniowymi. Była to dość niezwykła akcja pokazująca publiczności także i to, że sztuka „żywej rzeźby” wymaga nie tylko artystycznego konceptu, ale też nie lada sprawności fizycznej i umiejętności jogina.

Nie mniej niezwykły był występ innego Japończyka, Osamu Kurody. Liczący dziś ponad siedemdziesiąt lat artysta wciąż czynnie występuje i czaruje publiczność swym niepowtarzalnym stylem. Kuroda, ubrany w tradycyjny japoński strój, z plecakiem i żebraczą miską, przywraca współczesności dawne pieśni ludowe, nawiązuje też do achetypalnie utrwalonych symboli oraz zwyczajów, które funkcjonują dziś jako jedna spośród wielu klisz i ikon w kalejdoskopie globalnej wioski. Jest to performance poetycki i symboliczny, remitologizujący postać wędrownego łazika, waganta i wieśniaka w jednej osobie. Że jest ogromne zapotrzebowanie na takie właśnie realizacje, potwierdził też performance Advy Drori, która przyjechała z Tel Avivu. Artystka w galerii na gazowej kuchence przygotowała gorący posiłek, składający się m.in. z jajecznicy przyprawionej chasydzkimi gadżetami i z grzanek z wypieczoną na nich gwiazdą Dawida. W anturażu klezmerskiej muzyki i pośród sztucznych ogni sztuka kulinarna i konsumpcyjna weszła tu w odwieczny dyskurs z symbolami. Podobną tematykę eksplorował w swoim wystąpieniu Jerzy Bereś, który „zmierzył się” z ideą wolnej i zjednoczonej Europy. Oba te wystąpienia były niezwykle ważne i świetnie ilustrowały fakt, że we współczesnym świecie estetyczny i polityczny kanibalizm oddziela krótka i cienka demarkacyjna linia...


Problematyką teorii i praktyki performance’u zajęła się Ester Ferrer. Ta intermedialna artystka, od wielu lat mieszkająca w Paryżu, jest – podobnie jak Bereś w Polsce – prekursorką ruchu performance w Hiszpanii. Jej wystąpienie, w przeciwieństwie od innych artystów, nie bazowało na metaforze i symbolu. Artystka podjęła się specyficznego wykładu o estetyce performance, przypominającego wykonanie 4’33’ Johna Cage’a. Ciszę przerywały tutaj co rusz konceptualne ozdobniki i słowa „klucze”, charakterystyczne dla metakrytycznego dyskursu tej dyscypliny. Wszystko to zamykało się zatem między milczeniem a gwarem wypowiedzi. I w tym rozumieniu była to jedyna metafora, która może być też poniekąd opisem i diagnozą współczesnego ruchu akcyjnego.

Część performatywna spotkań była uzupełniona wykładami Jerzego Hanuska oraz Zbigniewa Warpechowskiego, którzy odwołali się do historii performance’u. Na jego tle szczególnie uhonorowano dorobek artystyczny Jerzego Beresia. W spotkaniach wziął również udział Jan Przyłuski, zajmujący się historią polskiego ruchu akcyjnego. Jego książka na ten właśnie temat ma ukazać się niebawem pod auspicjami Bałtyckiej Galerii Sztuki.
„Sesja Manifestacje. Hommage dla Jerzego Beresia”. Bałtycka Galeria Sztuki w Ustce, 7 – 9 września 2007.