ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 listopada 22 (454) / 2022

Marek S. Bochniarz, Marcin Ratajczyk,

NIE NA TEMAT: #5 PRZEKRĘCIĆ SPOSÓB PATRZENIA

A A A
Marek S. Bochniarz: Co lubisz robić najbardziej?

Marcin Ratajczyk: Ostatnio – jeździć na rowerze. Kupiłem sobie żółtą szosę i czuję się na niej jak nowa osoba.

M.S.B.: Czego najbardziej nie lubisz?

M.R.: Nie lubię, jak śni mi się, że jestem w środku programu, w którym akurat pracuję.

M.S.B.: Czy masz ulubionego Polaka?

M.R.: Nie mam. Ale imponuje mi Dominik Frosztęga, trochę boję się to pisać bo pewnie za kilka lat zostanie za coś zcancellowany. Jest artystą-grafikiem-dramaturgiem i wrzuca świetną poezję na Instagrama.

M.S.B.: Czy masz ulubioną Polkę?

M.R.: Moją przyjaciółkę, Basię Lipską, z którą dużo współpracowałem.

M.S.B.: Jaka jest Twoja ulubiona galeria?

M.R.: Jeśli chodzi o sztukę, to Julia Stoschek Collection w Berlinie. Ale emocjonalnie najbardziej jestem związany z miejscem, które tworzy Maciej Krajewski bo od kilku lat mnie wspierał udostępniając przestrzeń do pracy i zamawiając ode mnie kolejne prace wideo. Wydaje mi się, że jego klimat wywarł na mnie duży wpływ. Według mojej historii lokalizacji w Google Maps, odwiedziłem Łazęgę Poznańską 228 razy. Według Google więcej razy byłem tylko w domu.

M.S.B.: Jakie jest Twoje ulubione muzeum?

M.R.: Muzeum Sztuki w Łodzi.

M.S.B.: Jaka jest Twoja ulubiona książka?

M.R.: Nie mam ulubionej, ale regularnie sprawdzam, co można wykraść z Wolnych Lektur do filmu w otwartym dostępie.

M.S.B.: Zdanie napisane/wypowiedziane przez krytyka/krytyczkę na Twój temat/Twojej twórczości, które zapadło Ci w pamięć i się z nim zgadzasz.

M.R.: Pewna pani po obejrzeniu długiego wideo z oburzeniem spytała „Ale po co to powstało!?”. Spodobała mi się ta reakcja.

M.S.B.: Zdanie napisane/wypowiedziane przez krytyka/krytyczkę na Twój temat/Twojej twórczości, które zapadło Ci w pamięć i uważasz je za bardzo kuriozalne bądź niesłuszne.

M.R.:. Chyba nie pamiętam takiego. Ale mało ogólnie słyszałem.

M.S.B.: Jakie było najdziwniejsze zdarzenie, które miało miejsce w Twoim artystycznym/galeryjnym życiu?

M.R.: Raz pracowałem przy projekcie, w którym zamiast zapłaty zaproponowano twórcom dwudniowy pobyt w małym miasteczku i obiad u dyrektora miejscowego Domu Kultury. Projekt oczywiście nie miał z tamtym miejscem nic wspólnego.

M.S.B.: Jaki masz stosunek do kuratorek i kuratorów? Pomagają czy przeszkadzają?

M.R.: Jeszcze nie wiem.

M.S.B.: Czy masz wadę, której chciałbyś się pozbyć, bo przeszkadza Ci w życiu?

M.R.: Mam taki stosunek do rzeczywistości, że jak coś opowiadam to to, co mówię, zawsze dotyczy jakiegoś zgrzytu. Za dużo krytykuję.

M.S.B.: Czy popełniłeś w życiu działanie bądź pracę artystyczną, którą z perspektywy czasu zrobiłbyś inaczej?

M.R.: Wszystkie prace bym poprawił, a najchętniej zrobił co innego.

M.S.B.: Czy masz ulubiony obraz bądź działanie artystyczne, do którego wracasz myślami czy oczami?

M.R.: To bardziej ze świata filmu, ale takim ważnym momentem, do którego powracam, był mój pierwszy festiwal Nowe Horyzonty. Dostałem karnet, bo byłem w ekipie filmu, który miał tam premierę i pierwszy raz przeżyłem zanurzenie w tym jednym, długim pokazie-kompilacji, który trwa cały festiwal. Z tamtych filmów najbardziej utkwił mi w pamięci niesamowity „Vortex” Gaspara Noe.

Ostatnio chyba najczęściej przypomina mi się „Cloud Studies” grupy Forensic Architecture – upiornie poetycki, wideoatlas trujących oparów.

M.S.B.: Czy warto było podjąć studia na Uniwersytecie Artystycznym?

Było warto, bo poznałem wspaniałe osoby. Wydaje mi się, że studiowanie na Intermediach w Poznaniu to przede wszystkim doświadczenie społeczne. Trochę jak wejście w sektę. Ale to raczej słabe porównanie, bo na tych studiach można robić właściwie wszystko, cokolwiek się chce.

M.S.B.: Dlaczego zdecydowałeś się wyjechać z Poznania na studia za granicą na Uniwersytecie Sztuk Stosowanych w Wiedniu?

M.R.: Lubię Poznań ale jestem stąd więc czułem potrzebę zmiany. W Wiedniu będę studiował na zdaje się, podobnym kierunku do Intermediów. Jest też kwestia pragmatyczna – zwyczajnie obawiam się, że w Polsce nie mógłbym się utrzymać z pracy twórczej.

M.S.B.: Jak poznałeś Macieja Krajewskiego i co sprawiło, że stałeś się osobą dokumentującą wydarzenia w Łazędze Poznańskiej?

M.R.: Byłem chyba wtedy jeszcze w gimnazjum. Szukałem bohatera do ćwiczeniowego dokumentu o kimś ciekawym. Koleżanka mojej mamy opowiedziała mi, że jest taki pan, co jest pielęgniarzem i prowadzi galerie sztuki, w której odbywają się wernisaże z winem. Gdy się poznaliśmy, to chyba od razu zaproponował mi robienie dokumentacji. A ja chciałem to robić, bo wszystko co tam się działo, wydawało mi się wtedy niezwykłe.

M.S.B.: Czy pokaz Twoich filmów w Łazędze Poznańskiej odbierasz jako koniec pewnego etapu w życiu?

M.R.: Prace, które pokazałem, były wyborem filmów z ostatnich trzech lat. Gdy zobaczyłem je jedna po drugiej, to zauważyłem, że we wszystkich jest obecny jakiś ponury sposób patrzenia. Chciałbym go teraz trochę przekręcić i myślę, że zmiana otoczenia może mi to ułatwić.





 Marcin Ratajczyk, „Chyba wszystko zrobiłem źle”, 2022



M.S.B.: W osobliwej animacji 3D „Chyba wszystko zrobiłem źle” wracasz do nietypowej sytuacji, gdy dostałeś zlecenie rejestracji pogrzebu. Podajesz w filmie, że „Nagrywam żeby chora żona zmarłego mogła to zobaczyć w szpitalu” i „Po wszystkim oddaje klientce kartę SD i biorę 200 zł. Nigdy nie zobaczę nagrania”. Dlaczego zdecydowałeś się opowiedzieć tę historię – i to w tak nietypowy sposób, budując alternatywne, modelowe wideo?

Faktycznie wydarzyło się coś takiego, że ktoś poprosił mnie, by sfilmować pogrzeb. To było dla mnie dość ekstremalne doświadczenie, bo miałem wtedy 15 lat i nigdy wcześniej nie byłem na pogrzebie. Jako, że zlecenie dotyczyło sprawy ostatecznej, to czułem ogromną presję, żeby wykonać je prawidłowo – choć nie do końca wiedziałem, co by to miało znaczyć. Takie poczucie odpowiedzialności wydało mi się interesujące w kontekście problemów etycznych związanych z filmem dokumentalnym. Forma pracy wynika z tego, że nie miałem dostępu do nagranego materiału, więc postawiłem na uproszczoną rekonstrukcję. Interesowało mnie napięcie między tekstem, który dotyczy sytuacji społecznej a obrazem, który przedstawia tylko puste przestrzenie.

M.S.B.: W swoim najnowszym filmie „Opis zagęszczony” pokazujesz przestrzeń jednego przystanku Poznańskiego Szybkiego Tramwaju, zwanego potocznie Pestką. Dlaczego właśnie to miejsce?

To wideo to część większego projektu o przystanku Kurpińskiego. Do niedawna byłem częstym użytkownikiem tamtego miejsca, bo mieszkałem niedaleko. Ta przestrzeń wydała mi się ciekawa, ponieważ jest kompletnie antyludzka. Tak jakby ktoś celowo stworzył miejsce, w którym ludzie mają czuć się źle. Kilka miesięcy opracowywałem tę przestrzeń na różne sposoby. Zrekonstruowałem ją na podstawie zdjęć w programie 3D i zrealizowałem tam dużo nagrań wideo i dźwiękowych. Finalnie powstał film i doświadczenie przypominające grę. W obu chodziło o to, żeby oddać wrażenie miejsca, używając do tego nietypowych środków.



Fot. artysty Maciej Krajewski.

Pokaz eksperymentalnych filmów Marcina Ratajczyka

Łazęga Poznańska, 18.09.2022