SKŁĘBIONE NIEPOKOJE (17. MIĘDZYNARODOWE TRIENNALE TKANINY)
A
A
A
Istnieją pewne stałe w burzliwym, zmieniającym się świecie – dla mnie jest to fakt, że Triennale Tkaniny odbywa się co trzy lata i że będzie miało miejsce w mieście włókiennictwa, a więc Łodzi. Konkurs ten, w obliczu pandemii, jako jeden z niewielu utrzymał swój regularny, trzyletni cykl wystawienniczy, unikając kowidowych przesunięć i reorganizacji. Tym samym można by odnieść wrażenie, że Triennale niejako przemknęło nienaruszone przez dramatyczne wydarzenia ostatnich lat zaczynając od naocznie zmieniającego się świata w kryzysie klimatycznym, przez długi czas pandemii, aż po wojnę dziejącą się teraz, na naszych oczach. Tak dynamiczny, brutalny rozwój wydarzeń znalazł jednak swoje odzwierciedlenie w haśle przewodnim tegorocznego Triennale – „Stan splątany”. Hasło to pozwoliło wyeksponować także potencjał medium tkaniny w wyrażaniu niepokoju, obaw i lęku przy jednoczesnym skrupulatnym splataniu i łączeniu włókien, wraz z cielesnym, intymnym kontaktem z materią i niejednokrotnie niemal medytacyjnym charakterem czynności tkania. Stan splątania ma więc miejsce już w samym założeniu użycia wyciszającej techniki pracy nad tkaniną, do ukazania globalnego strachu, obaw dotyczących przyszłości, ale i potencjału na zmianę.
Ekspozycja podzielona jest na cztery narracje – „Ucywilizowanie”, „Stany uobecnione”, „Ukorzenienie” i „Horyzonty rzeczywistości”. Pierwsza wydaje się być najbardziej spójna i najintensywniej angażująca emocjonalnie widza, bowiem porusza kwestie kultury przemocy i wojen przeplecionych z silną potrzebą zagospodarowania własnego kąta – stworzenia własnej, intymnej i nawet złudnie bezpiecznej przestrzeni domowej. Każda z tkanin zaprezentowana w części „Ucywilizowanie” wyraża duży niepokój, pozbawiając odbiorcę poczucia komfortu i harmonii. Artystki przypominają nam o konfliktach zbrojnych –Vasylyna Buryanyk poprzez instalację „Łzy, które zastygają, i krew, która nie krzepnie” podejmuje wyczerpującą emocjonalnie, bowiem osobistą próbę fizycznego zwizualizowania stanu ciągłego zagrożenia, niewyrażonej rozpaczy – stanu, który nieprzerwanie od 2014 roku towarzyszy zarówno jej, jak i innym obywatelom Ukrainy. Buryanyk łączy osobiste doświadczenia i odczucia z badaniami stanu psychofizycznego człowieka w momencie zagrożenia. Przy użyciu dwóch gablotek przypominających płytkie akwaria, artystka ukazuje charakterystyczne cechy owego stanu: przyspieszone krążenie, wzburzoną w organizmie krew wraz z niemożnością uronienia łzy. Obie gabloty wypełnione są roztworem soli, w którym warstwowo zanurzono elementy tekstylne, odpowiadające kolejno błonie śluzowej, tkance mięśniowej, warstwie podskórnej i skórze. Na powierzchni tkaniny w pierwszej z gablot można zauważyć niewielkie metalowe płytki (przypominają one fragmenty łusek). Płytki rdzewieją, zostawiając brunatno-czerwony, gęsty osad przenikający kolejne, głębsze warstwy materiału – krew nie krzepnie, nieustannie wzburza się i krąży. W drugiej gablocie na powierzchni materiałowej siatki krystalizuje się sól. Cieknące i ciepłe, słonawe łzy zostają więc zastąpione twardymi, ostrymi kryształami soli.
Arni Arnovitz w pracy „Ciężka”, w formie czarnej zasłony, bądź żałobnego okrycia przywołuje dramat Syrii. Tkanina została pokryta okrągłymi płytkami z cyfrowo naniesionymi portretami – każdy znaczek symbolizuje dziesięć osób: mężczyzn, kobiety, dzieci – ofiary terroru i wojny domowej toczącej się od 2011 roku. Eksponowana tkanina była pokryta niemal pięćdziesięcioma tysiącami płytek, niestety artystka doszywa kolejne.
Wykorzystane w obu tkaninach elementy spoza zakresu technicznego dziewiarstwa, a więc pociski i płytki, w rękach artystek stają się emblematami maczystowskiej wojny – konfliktów prowadzonych przez mężczyzn, zawłaszczonymi ciałami mężczyzn. Warto jednak przyjrzeć się jednej z technik nierozerwalnie związanej z tkaniną i tzw. „robótkami ręcznymi” bądź „robótkami kobiecymi”, a więc haftem. W tej technice wyraża się bowiem twórca gobelinu „Lato”, Łukasz Wojtanowski. Haft gobelinowy silnie konotuje z zajęciem typowo kobiecym, praktykowanym w prywatnej przestrzeni. (Kępa, 2019: 71). Jest to związane z wielowiekowym praktykowaniem przez kobiety właśnie tej czynności w ramach sprawowania pieczy nad domem, czego konsekwencją jest do dziś silne marginalizowanie w świecie sztuki dzieł tkackich. Wojtanowski sprawnie nawiązuje do tradycyjnych flamandzkich i francuskich gobelinów charakterystyczną bordiurą i różnorodną tonacją zieleni w kompozycji roślinnej i krajobrazowej. Ponadto do realizacji wykorzystał włókna jedwabne, wełnę i nici metalizowane, a więc ponownie – podstawowe włókna tapiserii dające zarówno w realizacjach z XVI wieku (np. wawelskie arrasy), jak i u Wojtanowskiego mieniący się, połyskujący, brokatowy efekt. Wielkoformatowa tkanina przedstawia dwóch nagich od pasa mężczyzn na tle polnego pejzażu. Artysta wyzbywa się jednak tendencji intymistycznych czy wojerystycznych w przedstawionej scenie – dzięki formatowi widz może poczuć się nie jak ukryty w zaroślach i zbożach obserwator, ale pełnoprawny, widzialny i widziany uczestnik. Nie podglądamy, ale na zasadzie obopólnej zgody bierzemy udział we wspólnym wypoczynku, czy tez podziwianiu, bowiem jak twierdzi Wojtanowski, temat gobelinu „ogniskuje się wokół zachwytu nad męskim pięknem” (s. 34). Wybór haftu gobelinowego przez artystę jako podstawową technikę dla wyrażenia niezgody dla toksycznej męskości, jej przemocowości i opresyjnego charakteru, ma tu kluczowe znaczenie. Artysta podkreśla własne spojrzenie i swoją obecność nie tylko w dziedzinie twórczej o silnych konotacjach kobiecych, ale także w nurcie feministycznym dzieląc się własnym doświadczeniem zarówno czułości, jak i przemocowości współczesnej maczystowskiej „męskości”.
Zagadnienia pamięci, intensywności i realności wspomnień materializują się w części „Stany uobecnione”. Tam też warto przyjrzeć się „Dziurze w sercu” autorstwa Eli Eines, czyli hafcie na dwóch lnianych tkaninach, imitujących pojedyncze strony z zeszytu. Eines analizuje i dekonstruuje jedną z pamiątek po zmarłym ojcu – napisany przez niego wiersz. Artystka-hafciarka przenosi jego pismo na tkaninę, skrupulatnie oddając ruch ręki i ewentualne pomyłki wraz z odmiennym naciskiem stalówki. Jest to więc chęć powtórzenia, imitacji danej chwili poprzez ponawianie zniuansowanych gestów i podobnego działania – próba o charakterze niemal rytualnym, której główną motywacją jest, jak wyznaje artystka, „nadzieja, że w ten sposób moja ręka splecie się z jego ręką” (s. 58).
„Stany uobecnione” to także część eksponująca pracę nagrodzoną złotym medalem w konkursie MTT. Wyróżniona tkanina autorstwa Moumity Basak została wykonana w tradycyjnej technice haftu kantha, pochodzącej ze wschodnich regionów Indii i będącej jedną z najstarszych form rzemiosła. Tradycja haftu kantha praktykowana jest i dzisiaj przez kobiety, także z rodzinnej wioski artystki. Rzemiosło to polega na wypruwaniu z odzieży pojedynczych wiązek nici i wykorzystywaniu ich do dekoracji tkaniny w formie haftowanej aplikacji. Moumita Basak czerpie z herstorycznych tradycji owego haftu i jednoczy je treścią pracy. Artystka porusza kwestie osamotnienia kobiet w przestrzeniach domowych, ale i ich wspólnotowych relacjach siostrzeńskich. W niewielkich detalach, jak włosy na nogach i pomalowane paznokcie prezentowanych kobiecych postaci, Basak ujmuje trudności zarówno dorastania, jak i odnalezienia się w już dojrzałym, kobiecym ciele.
Zamiarem trzeciej narracji ekspozycyjnej zatytułowanej „Ukorzenienie” było ukazanie wyraźnego zwrotu artystek i artystów w stronę współczesnych koncepcji natury, powiązań i sojuszy międzygatunkowych, a także niepokoju dotyczącego katastrofy klimatycznej. Jednak prezentowane tkaniny koncepcyjnie nie sprostały tak trudnemu zadaniu – można zauważyć raczej nostalgiczne podejście do czystej natury, inspirację „szumem drzew” i liczne realizacje o charakterze ekologicznym, które w rzeczywistości namnażają odpady (rurki PCV, odlewy silikonowe, folie). Bogactwo koncepcji oraz sztuki posthumanistycznej i ekokrytycznej zostało potraktowane pobieżnie, a wręcz spłycone. Jedynie zachwycająca „Pimoa Chthulu” Małgorzaty Markiewicz i „Turbulencja_Samotny bodziec zachwytu” Hsiao Chun Wang stanowią tu wyjątek. Praca Markiewicz jest odpowiedzią na myśl Donny J. Haraway, jak i komentarzem do niej – z racji tego trudno rozpatrywać ją w kontekście innych, zadłużonych teoretycznie we współczesnych tekstach tkanin. Znów dzieło tajwańskiej artystki – stopniowo rozplątywane, zawiłe i ciasne włókna liny cumowniczej dobitnie eksponują potencjał medium tkaniny. Jednocześnie artystka wykorzystuje metaforę splotu w celu ukazania przeplatających się ze sobą historii ludzi, naznaczonych dotykiem owej liny. Rozplątana lina przypomina znów zawiłość powiązań, stosunków i sojuszy – być może imituje sieć połączeń podziemnych korzeni.
Dzieła nagrodzone zarówno srebrnym, jak i brązowym medalem znajdują się w ostatniej części wystawowej – „Horyzonty rzeczywistości”. Tam też splatają się ze sobą świat realny z wirtualnym – obie nagrodzone prace odwołują się do estetyki sztuki mediów cyfrowych, szczególnie glitchu – komputerowego błędu. „Stop-Szyj-Reset” to praca zbiorowa - Katji Falle i czternastu innych osób. Artystka-pomysłodawczyni twierdzi, że świat cyfrowy stanowi ogromne wyzwanie dla seniorów, podczas gdy młodzi coraz rzadziej sięgają po techniki rękodzielnicze. Zaangażowanie osób starszych i młodego pokolenia we wspólną pracę poskutkowało więc spleceniem tradycyjnej metody i cyfrowej treści. Tym samym glitch, a więc, usterka, „błąd, obecny jest w pracy na trzech poziomach: jako motyw, w transferze między mediami, a także jako »błąd międzypokoleniowy«” (s. 118). Zapewne to właśnie potencjał wspólnototwórczy owej tkaniny zaważył na ocenie jurorskiej i wyróżnieniu pracy brązowym medalem, choć nie uważam, by był to aspekt wystarczający i przeważający nad innymi realizacjami. Zwłaszcza, że srebrny medal także został przyznany za glitch (!) – „Całun niepewności” Zhanny Petrenko, w swojej realizacji nieco ciekawszy, bo będący gobelinem grającym różnorodnością faktur. Petrenko łączy wyraźny, przestrzenny ścieg z supłami i wplątanymi frędzlami, by w innym miejscu wsnuć gładkie, ale gęste sploty tuż obok mechatego i puszystego wełnianego włókna. Jednocześnie cyfrowa usterka, powstająca w zaledwie kilka sekund jest w tkackiej realizacji Petrenko długotrwałym procesem artystycznym, eksperymentem niepoprzedzonym wcześniejszymi szkicami.
Międzynarodowe Triennale Tkaniny niezmiennie od 1972 roku stanowi jedno z ważniejszych forum wymiany myśli, doświadczeń i idei tkackich. Jest także wciąż potrzebnym polem do dyskusji nad rozwojem, bądź przeobrażaniem się sztuki włókna. Triennale pozwala bowiem na skrupulatne rejestrowanie zmian zachodzących w tkaninie, co ze względu na jej ciągłe marginalizowanie w świecie sztuki, bez cyklicznego wydarzenia byłoby niemal niemożliwe. Jako że forma konkursu zdaje się być zamierzchłą, wątpliwą czy nawet nieadekwatną metodą oceny działalności artystycznej, rola jurorki/jurora jest tutaj rolą szalenie niewdzięczną. I choć moje odczucia dotyczące werdyktów są w dużej mierze rozbieżne z opiniami jurorskimi, doceniam możliwość osobistej konfrontacji z dziełami zarówno nagrodzonymi, jak i „okrutnie” pominiętymi. Zwłaszcza, że kuratorka wystawy, Marta Kowalewska, po raz kolejny podjęła się trudnego zadania stworzenia wystawy podsumowującej ostatnie trzy lata, tylko pozornie, w rozwoju tkaniny. Tkanina artystyczna przekształca się przecież w nierozerwalnym związku z rozbudowanym kontekstem politycznym i społecznym, jak i o nich opowiada. Wystawa 17. Międzynarodowego Triennale Tkaniny jest tego dobrym przykładem, prezentując prace z całego świata, których wspólnym mianownikiem są niepokój i troska. Ostatecznie Kowalewska pozwoliła każdej z prac wybrzmieć w swoim własnym tonie, a poprzez stworzenie wspólnych podgrup, narracji, ukazała je w konfrontacji ze współczesnymi globalnymi doświadczeniami i zapleczem teoretyczno-artystycznym.
Wystawa 17. Międzynarodowego Triennale Tkaniny w Łodzi kuratorowana przez Martę Kowalewską, ma miejsce w Centralnym Muzeum Włókiennictwa. Łącznie zaprezentowano 56 prac wybranych przez jury z niemal pół tysiąca zgłoszeń. Wernisaż wraz z wręczeniem nagród odbył się 8 października 2022 roku. Wystawa potrwa do 15 kwietnia 2023. W ramach 17. MTT mają miejsce także 4 Międzynarodowe Triennale Tkaniny Młodych YTAT, a także Ogólnopolska Wystawa Tkaniny Unikatowej „Zmęczenie materiału”, kuratorowana przez Jakuba Gawłowskiego.
Literatura:
Kępa E.: „Knitting – (wo)men’s occupation”. „Acta Universitatis Lodziensis. Folia Sociologica” 2019 nr 70.
Ekspozycja podzielona jest na cztery narracje – „Ucywilizowanie”, „Stany uobecnione”, „Ukorzenienie” i „Horyzonty rzeczywistości”. Pierwsza wydaje się być najbardziej spójna i najintensywniej angażująca emocjonalnie widza, bowiem porusza kwestie kultury przemocy i wojen przeplecionych z silną potrzebą zagospodarowania własnego kąta – stworzenia własnej, intymnej i nawet złudnie bezpiecznej przestrzeni domowej. Każda z tkanin zaprezentowana w części „Ucywilizowanie” wyraża duży niepokój, pozbawiając odbiorcę poczucia komfortu i harmonii. Artystki przypominają nam o konfliktach zbrojnych –Vasylyna Buryanyk poprzez instalację „Łzy, które zastygają, i krew, która nie krzepnie” podejmuje wyczerpującą emocjonalnie, bowiem osobistą próbę fizycznego zwizualizowania stanu ciągłego zagrożenia, niewyrażonej rozpaczy – stanu, który nieprzerwanie od 2014 roku towarzyszy zarówno jej, jak i innym obywatelom Ukrainy. Buryanyk łączy osobiste doświadczenia i odczucia z badaniami stanu psychofizycznego człowieka w momencie zagrożenia. Przy użyciu dwóch gablotek przypominających płytkie akwaria, artystka ukazuje charakterystyczne cechy owego stanu: przyspieszone krążenie, wzburzoną w organizmie krew wraz z niemożnością uronienia łzy. Obie gabloty wypełnione są roztworem soli, w którym warstwowo zanurzono elementy tekstylne, odpowiadające kolejno błonie śluzowej, tkance mięśniowej, warstwie podskórnej i skórze. Na powierzchni tkaniny w pierwszej z gablot można zauważyć niewielkie metalowe płytki (przypominają one fragmenty łusek). Płytki rdzewieją, zostawiając brunatno-czerwony, gęsty osad przenikający kolejne, głębsze warstwy materiału – krew nie krzepnie, nieustannie wzburza się i krąży. W drugiej gablocie na powierzchni materiałowej siatki krystalizuje się sól. Cieknące i ciepłe, słonawe łzy zostają więc zastąpione twardymi, ostrymi kryształami soli.
Arni Arnovitz w pracy „Ciężka”, w formie czarnej zasłony, bądź żałobnego okrycia przywołuje dramat Syrii. Tkanina została pokryta okrągłymi płytkami z cyfrowo naniesionymi portretami – każdy znaczek symbolizuje dziesięć osób: mężczyzn, kobiety, dzieci – ofiary terroru i wojny domowej toczącej się od 2011 roku. Eksponowana tkanina była pokryta niemal pięćdziesięcioma tysiącami płytek, niestety artystka doszywa kolejne.
Wykorzystane w obu tkaninach elementy spoza zakresu technicznego dziewiarstwa, a więc pociski i płytki, w rękach artystek stają się emblematami maczystowskiej wojny – konfliktów prowadzonych przez mężczyzn, zawłaszczonymi ciałami mężczyzn. Warto jednak przyjrzeć się jednej z technik nierozerwalnie związanej z tkaniną i tzw. „robótkami ręcznymi” bądź „robótkami kobiecymi”, a więc haftem. W tej technice wyraża się bowiem twórca gobelinu „Lato”, Łukasz Wojtanowski. Haft gobelinowy silnie konotuje z zajęciem typowo kobiecym, praktykowanym w prywatnej przestrzeni. (Kępa, 2019: 71). Jest to związane z wielowiekowym praktykowaniem przez kobiety właśnie tej czynności w ramach sprawowania pieczy nad domem, czego konsekwencją jest do dziś silne marginalizowanie w świecie sztuki dzieł tkackich. Wojtanowski sprawnie nawiązuje do tradycyjnych flamandzkich i francuskich gobelinów charakterystyczną bordiurą i różnorodną tonacją zieleni w kompozycji roślinnej i krajobrazowej. Ponadto do realizacji wykorzystał włókna jedwabne, wełnę i nici metalizowane, a więc ponownie – podstawowe włókna tapiserii dające zarówno w realizacjach z XVI wieku (np. wawelskie arrasy), jak i u Wojtanowskiego mieniący się, połyskujący, brokatowy efekt. Wielkoformatowa tkanina przedstawia dwóch nagich od pasa mężczyzn na tle polnego pejzażu. Artysta wyzbywa się jednak tendencji intymistycznych czy wojerystycznych w przedstawionej scenie – dzięki formatowi widz może poczuć się nie jak ukryty w zaroślach i zbożach obserwator, ale pełnoprawny, widzialny i widziany uczestnik. Nie podglądamy, ale na zasadzie obopólnej zgody bierzemy udział we wspólnym wypoczynku, czy tez podziwianiu, bowiem jak twierdzi Wojtanowski, temat gobelinu „ogniskuje się wokół zachwytu nad męskim pięknem” (s. 34). Wybór haftu gobelinowego przez artystę jako podstawową technikę dla wyrażenia niezgody dla toksycznej męskości, jej przemocowości i opresyjnego charakteru, ma tu kluczowe znaczenie. Artysta podkreśla własne spojrzenie i swoją obecność nie tylko w dziedzinie twórczej o silnych konotacjach kobiecych, ale także w nurcie feministycznym dzieląc się własnym doświadczeniem zarówno czułości, jak i przemocowości współczesnej maczystowskiej „męskości”.
Zagadnienia pamięci, intensywności i realności wspomnień materializują się w części „Stany uobecnione”. Tam też warto przyjrzeć się „Dziurze w sercu” autorstwa Eli Eines, czyli hafcie na dwóch lnianych tkaninach, imitujących pojedyncze strony z zeszytu. Eines analizuje i dekonstruuje jedną z pamiątek po zmarłym ojcu – napisany przez niego wiersz. Artystka-hafciarka przenosi jego pismo na tkaninę, skrupulatnie oddając ruch ręki i ewentualne pomyłki wraz z odmiennym naciskiem stalówki. Jest to więc chęć powtórzenia, imitacji danej chwili poprzez ponawianie zniuansowanych gestów i podobnego działania – próba o charakterze niemal rytualnym, której główną motywacją jest, jak wyznaje artystka, „nadzieja, że w ten sposób moja ręka splecie się z jego ręką” (s. 58).
„Stany uobecnione” to także część eksponująca pracę nagrodzoną złotym medalem w konkursie MTT. Wyróżniona tkanina autorstwa Moumity Basak została wykonana w tradycyjnej technice haftu kantha, pochodzącej ze wschodnich regionów Indii i będącej jedną z najstarszych form rzemiosła. Tradycja haftu kantha praktykowana jest i dzisiaj przez kobiety, także z rodzinnej wioski artystki. Rzemiosło to polega na wypruwaniu z odzieży pojedynczych wiązek nici i wykorzystywaniu ich do dekoracji tkaniny w formie haftowanej aplikacji. Moumita Basak czerpie z herstorycznych tradycji owego haftu i jednoczy je treścią pracy. Artystka porusza kwestie osamotnienia kobiet w przestrzeniach domowych, ale i ich wspólnotowych relacjach siostrzeńskich. W niewielkich detalach, jak włosy na nogach i pomalowane paznokcie prezentowanych kobiecych postaci, Basak ujmuje trudności zarówno dorastania, jak i odnalezienia się w już dojrzałym, kobiecym ciele.
Zamiarem trzeciej narracji ekspozycyjnej zatytułowanej „Ukorzenienie” było ukazanie wyraźnego zwrotu artystek i artystów w stronę współczesnych koncepcji natury, powiązań i sojuszy międzygatunkowych, a także niepokoju dotyczącego katastrofy klimatycznej. Jednak prezentowane tkaniny koncepcyjnie nie sprostały tak trudnemu zadaniu – można zauważyć raczej nostalgiczne podejście do czystej natury, inspirację „szumem drzew” i liczne realizacje o charakterze ekologicznym, które w rzeczywistości namnażają odpady (rurki PCV, odlewy silikonowe, folie). Bogactwo koncepcji oraz sztuki posthumanistycznej i ekokrytycznej zostało potraktowane pobieżnie, a wręcz spłycone. Jedynie zachwycająca „Pimoa Chthulu” Małgorzaty Markiewicz i „Turbulencja_Samotny bodziec zachwytu” Hsiao Chun Wang stanowią tu wyjątek. Praca Markiewicz jest odpowiedzią na myśl Donny J. Haraway, jak i komentarzem do niej – z racji tego trudno rozpatrywać ją w kontekście innych, zadłużonych teoretycznie we współczesnych tekstach tkanin. Znów dzieło tajwańskiej artystki – stopniowo rozplątywane, zawiłe i ciasne włókna liny cumowniczej dobitnie eksponują potencjał medium tkaniny. Jednocześnie artystka wykorzystuje metaforę splotu w celu ukazania przeplatających się ze sobą historii ludzi, naznaczonych dotykiem owej liny. Rozplątana lina przypomina znów zawiłość powiązań, stosunków i sojuszy – być może imituje sieć połączeń podziemnych korzeni.
Dzieła nagrodzone zarówno srebrnym, jak i brązowym medalem znajdują się w ostatniej części wystawowej – „Horyzonty rzeczywistości”. Tam też splatają się ze sobą świat realny z wirtualnym – obie nagrodzone prace odwołują się do estetyki sztuki mediów cyfrowych, szczególnie glitchu – komputerowego błędu. „Stop-Szyj-Reset” to praca zbiorowa - Katji Falle i czternastu innych osób. Artystka-pomysłodawczyni twierdzi, że świat cyfrowy stanowi ogromne wyzwanie dla seniorów, podczas gdy młodzi coraz rzadziej sięgają po techniki rękodzielnicze. Zaangażowanie osób starszych i młodego pokolenia we wspólną pracę poskutkowało więc spleceniem tradycyjnej metody i cyfrowej treści. Tym samym glitch, a więc, usterka, „błąd, obecny jest w pracy na trzech poziomach: jako motyw, w transferze między mediami, a także jako »błąd międzypokoleniowy«” (s. 118). Zapewne to właśnie potencjał wspólnototwórczy owej tkaniny zaważył na ocenie jurorskiej i wyróżnieniu pracy brązowym medalem, choć nie uważam, by był to aspekt wystarczający i przeważający nad innymi realizacjami. Zwłaszcza, że srebrny medal także został przyznany za glitch (!) – „Całun niepewności” Zhanny Petrenko, w swojej realizacji nieco ciekawszy, bo będący gobelinem grającym różnorodnością faktur. Petrenko łączy wyraźny, przestrzenny ścieg z supłami i wplątanymi frędzlami, by w innym miejscu wsnuć gładkie, ale gęste sploty tuż obok mechatego i puszystego wełnianego włókna. Jednocześnie cyfrowa usterka, powstająca w zaledwie kilka sekund jest w tkackiej realizacji Petrenko długotrwałym procesem artystycznym, eksperymentem niepoprzedzonym wcześniejszymi szkicami.
Międzynarodowe Triennale Tkaniny niezmiennie od 1972 roku stanowi jedno z ważniejszych forum wymiany myśli, doświadczeń i idei tkackich. Jest także wciąż potrzebnym polem do dyskusji nad rozwojem, bądź przeobrażaniem się sztuki włókna. Triennale pozwala bowiem na skrupulatne rejestrowanie zmian zachodzących w tkaninie, co ze względu na jej ciągłe marginalizowanie w świecie sztuki, bez cyklicznego wydarzenia byłoby niemal niemożliwe. Jako że forma konkursu zdaje się być zamierzchłą, wątpliwą czy nawet nieadekwatną metodą oceny działalności artystycznej, rola jurorki/jurora jest tutaj rolą szalenie niewdzięczną. I choć moje odczucia dotyczące werdyktów są w dużej mierze rozbieżne z opiniami jurorskimi, doceniam możliwość osobistej konfrontacji z dziełami zarówno nagrodzonymi, jak i „okrutnie” pominiętymi. Zwłaszcza, że kuratorka wystawy, Marta Kowalewska, po raz kolejny podjęła się trudnego zadania stworzenia wystawy podsumowującej ostatnie trzy lata, tylko pozornie, w rozwoju tkaniny. Tkanina artystyczna przekształca się przecież w nierozerwalnym związku z rozbudowanym kontekstem politycznym i społecznym, jak i o nich opowiada. Wystawa 17. Międzynarodowego Triennale Tkaniny jest tego dobrym przykładem, prezentując prace z całego świata, których wspólnym mianownikiem są niepokój i troska. Ostatecznie Kowalewska pozwoliła każdej z prac wybrzmieć w swoim własnym tonie, a poprzez stworzenie wspólnych podgrup, narracji, ukazała je w konfrontacji ze współczesnymi globalnymi doświadczeniami i zapleczem teoretyczno-artystycznym.
Wystawa 17. Międzynarodowego Triennale Tkaniny w Łodzi kuratorowana przez Martę Kowalewską, ma miejsce w Centralnym Muzeum Włókiennictwa. Łącznie zaprezentowano 56 prac wybranych przez jury z niemal pół tysiąca zgłoszeń. Wernisaż wraz z wręczeniem nagród odbył się 8 października 2022 roku. Wystawa potrwa do 15 kwietnia 2023. W ramach 17. MTT mają miejsce także 4 Międzynarodowe Triennale Tkaniny Młodych YTAT, a także Ogólnopolska Wystawa Tkaniny Unikatowej „Zmęczenie materiału”, kuratorowana przez Jakuba Gawłowskiego.
Literatura:
Kępa E.: „Knitting – (wo)men’s occupation”. „Acta Universitatis Lodziensis. Folia Sociologica” 2019 nr 70.
„Stan splątany”, katalog 17. Międzynarodowego Triennale Tkaniny w Łodzi, red. M. Kowalewska, Łódź 2022.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |