ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 grudnia 23 (455) / 2022

Andrzej Ciszewski,

ZĘBATY (ANTY)BOHATER (VENOM: ZABÓJCZY OBROŃCA)

A A A
Witajcie w San Francisco – mekce kreatywności, niegdysiejszej ostoi ruchów hippisowskich oraz walki o prawa człowieka. Jednakowoż w zakamarkach miasta grasują uzbrojeni drapieżcy, bezkarnie atakujący bezbronnych mieszkańców metropolii. Sytuacja ulega jednak diametralnej zmianie, gdy na obywatelski patrol wyrusza… Venom (aktualnie ukrywający się przed wymiarem sprawiedliwości), który z ratowania niewinnych oraz eliminacji przestępców czerpie sporą satysfakcję.

O aktywności Eddiego Brocka dowiaduje się Peter Parker, który opuszcza Nowy Jork i czym prędzej przybywa do kalifornijskiego miasta, by powstrzymać swoje nemezis. Do starcia między Pajączkiem a Venomem dochodzi w parku, gdzie Spider-Man próbuje uratować grupkę mężczyzn przed agresją Brocka. Problem w tym, że elegancko ubrani jegomoście uzbrojeni są w broń maszynową i to oni napadli na grupkę bezdomnych, w obronie których stanął – posiadający imponującą plerezę – (anty)bohater. Parker słusznie przeczuwa, że tym razem prawdziwy wróg czai się gdzie indziej.

Ukazujący się pod szyldem Muchy „Venom: Zabójczy obrońca” to zbiorcze wydanie sześcioodcinkowej, debiutującej w roku 1993 miniserii prezentującej szlachetniejsze oblicze Brocka oraz jego symbionta. Scenarzysta David Michelinie („The Amazing Spider-Man”, „Iron Man”) oferuje wgląd w dzieciństwo i młodość protagonisty, przywołując kluczowy dla profilu tej postaci wątek jej trudnej relacji z ojcem. Szczere monologi/rozmowy bohatera z kosmicznym pasożytem oferują wgląd w emocjonalną relację między Brockiem a symbiontem, pozwalając także lepiej zrozumieć Eddiego jako człowieka: skrzywdzonego, szukającego akceptacji oraz swojego miejsca w świecie, balansującego między pragnieniem czynienia dobra a potrzebą ciągłego kanalizowania gniewu w aktach czystej agresji.

Nieco podniosłe deklaracje (szczególnie silnie wybrzmiewające w finale utworu) padające z ust Brocka idą tu w parze z – wygłaszanymi w trakcie kolejnych starć – nośnymi, okraszonymi czarnym humorem sentencjami. Przy czym o ile w przypadku Spider-Mana rzucane tu i ówdzie dowcipy miały maskować jego stres i niepewność, o tyle w przypadku Venoma humoreski podkreślają fakt, że mamy do czynienia z jednostką totalnie nieprzewidywalną: tak w negatywnym, jak i pozytywnym sensie.

Michelinie stawia w „Zabójczym obrońcy” na wartkie tempo akcji, a o to, by lektura komiksu dostarczyła sporo satysfakcji także na płaszczyźnie wizualnej, zadbał duet rysowników w osobach Marka Bagleya („Thunderbolts”, „Ultimate Spider-Man”) i Rona Lima („Silver Surfer”, „Green Arrow”) wspierany przez inkerów Ala Milgroma („The Spectacular Spider-Man”, „X-Factor”) i Sama de la Rosę („Captain America”, „Daredevil”) oraz przez kolorystkę Marie Javins („Doctor Doom: The Book of Doom”, „Captain America: Heroes Return”).

Konfrontacja z szefem Treece International mającego niecne plany odnośnie do rewitalizacji parku; walka z Przysięgłymi pracującymi dla (żądnego zemsty) emerytowanego generała Orwella Taylora oraz starcie z „potomstwem” Venoma (na scenę wkraczają Scream, Lasher, Agony, Phage i Riot) to najważniejsze punkty na dramaturgicznej mapie tego cyklu, który z pewnością ucieszy fanów tytułowego (anty)bohatera oraz czytelników mających ochotę na powrót do lat 90.

Nam „Zabójczy obrońca” bardzo przypadł do gustu – mniam!
David Michelinie, Mark Bagley, Ron Lim: „Venom: Zabójczy obrońca” („Venom: Lethal Protector”). Tłumaczenie: Marek Starosta. Mucha Comics. Warszawa 2022.