ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 grudnia 24 (456) / 2022

Maciej Mazur,

SZCZEPIONKA ABECADŁA (MARTA RAKOCZY: 'WŁADZA LITER. POLSKIE PROCESY MODERNIZACYJNE A AWANGARDA')

A A A
Przyzwyczailiśmy się, że w serii awangarda/rewizje pojawiają się zazwyczaj prace o charakterze interpretacyjnym czy też teoretycznym, które koncentrują się – nomen omen – na awangardzie. Dla tychże, konteksty historyczno-społeczno-polityczne pozostają tłem. W książce Marty Rakoczy te proporcje są odwrócone. Tło wychodzi na plan pierwszy, a awangarda się wycofuje (sic!).

„Władza liter” (tytuł stanowi nawiązanie do Themersonowskich „Narodzin liter”) poświęcona jest przede wszystkim powiązanym zagadnieniom piśmienności, alfabetyzacji, reformom ortograficznym i edukacji głównie w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Wpisuje je w szerszy kontekst nowoczesnych procesów modernizacyjnych i odtwarza związane z nimi pole dyskursywne. W tym kontekście na przykładzie twórczości Stefana i Franciszki Themersonów oraz futurystów tłumaczy logikę, cel, skalę ważności i konsekwencje płynące z tekstowych praktyk polskiej awangardy.

Pierwszym i kluczowym zjawiskiem opisanym w tej pracy jest alfabetyzacja. Ujęcie jej nie sprowadziło się jedynie do wyliczenia metod i podręczników używanych w nauce czytania, kaligrafii ani nawet porównania historii szkolnictwa na terenach wiejskich i miejskich. Rakoczy skupiła się przede wszystkim na mechanizmach dyferencjacji społecznej, jaką pociągnęła za sobą alfabetyzacja, której podstawowym zamierzeniem było wprowadzenie i utrwalenie nowoczesnej technologii pisma ujednolicającej i standaryzującej sposoby odbioru i przekazu informacji poprzez edukacyjne techniki dyscyplinujące. Autorka precyzyjnie wskazała, że dyskurs wokół problemu piśmienności atomizował społeczeństwo, był zawłaszczany przez dominujące środowisko elit późnej nowoczesności, a w szerszym wymiarze wyznaczał próg wiedzy koniecznej dla świadomych uczestników kultury (testy na inteligencję), określony na podstawie wyznaczników dotyczących orientacji w świecie (głównie miejskim) zdominowanym przez nowe media – zwłaszcza piśmienne – gazety, reklamy, lektury. Ukazane na tym tle kontrpiśmienne strategie awangardy stają się reakcjami na „nowoczesne mitologie pisma” (s. 41): są performansami piśmiennymi, pozwalającymi w odmienny niż dotychczas sposób spojrzeć na praktyki piśmienne i modi czytania, ujawniając ich „związki z instancjami władzy” (s. 31). Futurystyczna ortografia, akcentowanie materialności tekstu, logowizualność, nietypowa typografia, écriture automatique wiążą się zatem z gestem dezautomatyzacji, zmniejszają też przepaść między tekstem a obrazem lub mową – środkami komunikacji bliższymi ludziom niemającym szans na odebranie pełnej edukacji, której standardy wyznaczała kultura druku na czele ze swymi muzeami, bibliotekami i przemysłem wydawniczym.

W tym miejscu pojawia się jednak zgrzyt. To awangardziści jako wysoce piśmienna elita występują przeciw wykształconym elitom (zob. s. 25). Atak na nowoczesną kulturę druku następuje z wewnątrz, szokuje, ale jego zasięg jest stosunkowo wąski. Trudno wyobrazić sobie, że książki dla dzieci Themersonów mają duże szanse przedostania się na tereny wiejskie. Pokazuje to dobitnie alienację wytworów awangardy w kontrze do postulowanej ich demokratyzacji (zob. s. 12). Praca Rakoczy także zawiera ten rozdźwięk. Można zbadać twórczość Themersonów w kontekście współczesnych dyskusji o edukacji, porównując ich książki z kształtem podręczników z dwudziestolecia, ale określenie ich wpływu społecznego pozostaje zadaniem niezmiernie trudnym. Rodzi to dalsze pytania. W jaki sposób analfabeta może zrozumieć, na czym w ogóle polegała „awangardowość awangardy”, jak ortograficzne herezje futurystów polskich – zadłużonych już przecież m.in. u Włochów – mogą być pojmowane w kraju, w którym „ortografia (…) – jako zestaw skodyfikowanych norm zapisu – w 1921 nie istniała” (s. 152; „istniała ona w wyobrażeniach kulturowych”), a skala analfabetyzmu była dramatyczna? Jedno wydaje się oczywiste, zmagania z nowoczesną, unifikującą kulturą druku, z instytucjami podporządkowującymi ciała tekstom (z analfabetyzmem, eugeniką, kryminologią w tle), toczyły się, jak to bywa zazwyczaj, poza tymi, których te problemy najbardziej dotyczyły.

Zdecydowanie najmocniejszym elementem „Władzy liter” jest – jeśli można tak to nazwać – biopolityka piśmienności. Nie została jednak dość obszernie rozwinięta i utonęła w morzu odniesień do higieny, sportu, seksualności w kontekście pisarstwa futurystów (słusznie rozwinięte, ale kompozycyjnie można to było inaczej rozplanować). Rakoczy wskazała, że a) dyskurs wokół alfabetyzacji wytwarzał podziały na piśmiennych i niepiśmiennych; analfabetyzm porównywano z groźną chorobą społeczną, analfabetów utożsamiano z jej nosicielami; abecadło traktowano jako szczepionkę; dyspozytyw piśmienności ustalał więc wyraźne granice między ludźmi kultury z dostępem do edukacji a „ciemną masą” analfabetów, którzy – również z eugenicznego punktu widzenia – byli zagrożeniem dla całej populacji; wyplenienie analfabetyzmu oraz zwiększenie dzietności warstw wykształconych uznawano za sposób na uzdrowienie organizmu społecznego; b) ortografia i jej reformy działają nie tylko, by zautomatyzować lekturę i „ułatwić funkcjonowanie w społeczeństwie informacyjnym”, ale także umożliwić „przekształcenie indywidualnego ciała w ciało społeczne” (de Certau 2008: 142); proces nowoczesnego standaryzowania pisma znów doprowadza do wytworzenia podziałów na tych, którzy piszą poprawnie i z błędami; wstyd – niemałą część populacji paraliżuje i odciąga od pisania. Na tym tle należy widzieć sens futurystycznych projektów, którym także nie udało się uciec ani od dyscyplinowania, ani od używania klisz i stereotypów w sporze z warstwami w ich mniemaniu uprzywilejowanymi. „Dezautomatyzacja w przypadku projektu ortografii fonetycznej nie zatrzymywała się na samym medium, lecz na warunkach politycznych je stanowiących. Miała odsłonić automatyzmy społeczne i kulturowe wpisane w interpretację poprawnego lub niepoprawnego pisania: zdemaskować polityki określonych kryteriów, a zarazem stworzyć inną, choć nie mniej dyscyplinującą, »politykę pisma«. Była czymś więcej niż projektem wizualnym. Ortografia Jasieńskiego nie pozostawała po prostu ostentacyjnie błędna lub niepoprawna. Miała powracać do prostoty mowy, jednocześnie, co chyba najbardziej interesujące, kanonizując ją i standaryzując” (s. 159).

Rakoczy przyznaje już na początku, że swoją książkę traktuje raczej jak zbiór esejów (zob. s. 10), tłumaczy się, że nie uwzględniła wielu autorów awangardowych, a niektóre zjawiska opisała pośpiesznie (zob. s. 11). Liczy natomiast na to, że naszkicowane wątki zostaną później rozwinięte przez inne badaczki i innych badaczy. Właśnie dlatego uważam, że cokolwiek aleatoryczna forma książki wręcz doprasza się rzetelnego, syntetycznego, rozpisanego w punktach podsumowania z zaznaczeniem tego, co w książce zrobić się udało, czego nie i co powinno stać się przedmiotem dalszych badań. Coś na wzór anglosaskich topics for further investigation. Ta praca, jak wiele innych polskich rozpraw, pozbawiona jest tego typu domknięcia. To byłoby po pierwsze. Zaś po drugie – wszelkie znamiona owego „pośpiechu” nosi stylistycznie niedopracowany rozdział 1 (przedstawię zaraz, co mam na myśli) oraz w zakresie spójności i doboru materiału literackiego – rozdział 5 o écriture automatique.

W pierwszym rozdziale autorka zdecydowanie przesadziła z negacją w funkcji przeciwstawienia, dominują także liczne powtórzenia, które powinny były zostać usunięte w trakcie edycji: „Ich kontrpiśmienne performansy były zatem pomyślane nie tyle jako działania na rzecz języka czy pisma, ile, ściślej rzecz ujmując, działania na rzecz krytyki nowoczesnych technologii piśmiennych. Nie miały one konstruować konkurencyjnych reprezentacji tekstowych. Ich celem miało być (…). Nie opierały się jedynie na modernistycznym jeszcze marzeniu o wyjściu poza reprezentacjonalistyczno-komunikacyjną zasadę języka (…). Jako działania opierały się na wyjściu (…). Performansy awangardowe miały być próbą wpisania w technologię pisma potencjału cielesnego i materialnego, a także poddania go afektom, które – zgodnie z założeniami awangardy – miały być medium ewokowania nowych prawd na temat »ja« uwikłanego w życie społeczne (…). Dlatego piszący nie reprezentował w tekście własnych idei. Miał raczej ulegać ciągłym przekształceniom poprzez teksty (…) (s. 32-33, podkr. – M.M.).

W rozdziale 5 Rakoczy zajmuje się écriture automatique, nie wspomina jednak o bardzo ważnych francuskich badaniach genetycznych w tym temacie, a dokładnie edycji genetycznej „Pól magnetycznych” Andrégo Bretona i Philippe’a Soupaulta dokonanej przez Serge’a Fauchereau i Lydie Marie Lachenal, która pokazała, że idee zapisu automatycznego właściwie nie wykroczyły poza sferę postulatu, nie zostały w pełni zrealizowane w praktyce. Autorka streszcza tu też m.in. kryminologiczne podejście Cesare’a Lombroso, powraca do polskiego kontekstu i wreszcie przechodzi do literatury, by jako czołowy przykład écriture automatique podać Watowski „Piecyk”, który – czego Rakoczy jest doskonale świadoma – nie mógł być bezpośrednio związany z ideami surrealistycznymi Bretona, gdyż wyprzedził je o kilka lat.

Sądzę, że praca ta byłaby jednak lepsza, klarowniejsza, gdyby wywód poprowadzono albo bardziej narracyjnie, albo (o ile sensownie to sobie przeciwstawiać) – bardziej syntetycznie. Nie mniej jednak książka Rakoczy – w zamyśle i konstrukcji – przypomina studia nawiązujące do tradycji szkoły Annales, zwłaszcza cykle „Historii ciała/męskości”, wydawanych przez Słowo/obraz/terytoria, które – tu łyżka dziegciu – nie pojawiają się w przypisach ani razu! (nawet w rozdziale o sporcie i futurystach, w którym powinna się znaleźć wzmianka o obszernym artykule „Trenować” Georges’a Vigarello – specjalisty w zakresie „sportowej historii ciała”) [zob. Vigarello 2020: 151-182).

Jeszcze ponarzekam i ponudzę. Przypuszczam, że w rozdziale o biopolityce przydatne byłyby włoskie teksty na temat biopolityki. W przypisach brakuje podstawowego autora – Roberta Esposito. Używane przez niego pojęcia dyspozytywu, immunizacji (à propos abecadła jako szczepionki) czy impersonalności bez wątpienia przysłużyłyby się tej monografii. W podrozdziałach poświęconych edukacji, ortografii, testom IQ towarzyszyć by mogła znakomita praca Jacques’a Rancière'a „Le maître ignorant. Cinq leçons sur l’émancipation intellectuelle” dotycząca specyficznie określonych przez Jacotota/Rancière’a metod samokształcenia adresowanych zwłaszcza do najuboższych.

Bogata i ciekawa książka Marty Rakoczy wyróżnia się na tle innych pozycji z serii AWANGARDA/REWIZJE kulturoznawczym podejściem nastawionym na osadzenie zjawisk literackich w kontekście historycznym i pejzażu medialnym epoki. Jestem przekonany, że takich prac jak ta polskie literaturoznawstwo bardzo potrzebuje. Czekamy jeszcze na monografię, która omówi kulturę materialną m.in. dwudziestolecia międzywojennego… Już Rakoczy sygnalizuje te kwestie, kiedy stara się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Themersonowie poświęcają tyle miejsca artefaktom służące nauce czytania. Jedna z możliwych odpowiedzi brzmi: w wiejskich szkołach mogło w ogóle nie być książek ani zeszytów, a problem stanowiło również zorganizowanie krzeseł i ławek, z czego Themersonowie mogli dobrze sobie zdawać sprawę (zob. s. 94).

Ogólnie rzecz biorąc, z dwóch podstawowych celów tej książki, udało się, w mojej ocenie, zrealizować na pewno jeden, czyli kulturoznawcze opracowanie zagadnienia piśmienności w badanym okresie. Jednak na interpretacyjnie ważkie i precyzyjne odniesienie wyników tych badań do literatury awangardowej (i nie tylko!), niestety, przyjdzie nam jeszcze poczekać. Jestem jednak przekonany, że wnioski, jakie można wyciągnąć z „Władzy liter” na temat piśmienności, zainteresują nie tylko badaczy awangardy, ale wszystkich tych, których będą zajmowały relacje między słowem drukowanym a nowoczesnymi procesami modernizacyjnymi.

LITERATURA:

de Certeau M.: „Wynaleźć codzienność. Sztuki działania”. Przeł. K. Thiel-Jańczuk. Kraków 2008.

Vigarello G.: „Trenować”. W: „Historia ciała. Tom 3. Różne spojrzenia. Wiek XX”. Red. J-C. Courtine. Przeł. K. Belaid, T. Stróżyński. Gdańsk 2020.
Marta Rakoczy: „Władza liter. Polskie procesy modernizacyjne a awangarda”. Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego. Kraków 2022 [seria: awangarda/rewizje].